Imbir może zapobiegać niektórym chorobom autoimmunologicznym?
Wiemy, że imbir ma właściwości przeciwzapalne i przeciwutleniające. Teraz zaś dowiadujemy się, że może też zapobiegać niektórym chorobom autoimmunologicznym, w tym toczniowi rumieniowatemu układowemu czy zespołowi antyfosfolipidowemu. Do takich właśnie wniosków doszli naukowcy z University of Michigan.
Amerykanie przeprowadzili badania, których wyniki sugerują, że główny aktywny składnik imbiru, 6-gingerol, chroni myszy przed chorobami autoimmunologicznym zapobiegając uwalnianiu zewnątrzkomórkowych sieci neutrofilowych. Istnienie tych sieci zostało odkryte w 2004 roku. Sieci te to zewnątrzkomórkowy mechanizm obronny, pozwalający neutrofilom na niszczenie drobnoustrojów poza komórkami, dzięki czemu minimalizowane jest ryzyko uszkodzenia komórek. Sieci takie są bardzo ważnym elementem obrony organizmu, jednak mogą również brać udział w powstawaniu chorób autoimmunologicznych.
Doktor Ramadan Ali i jego koledzy informują, że ich badania mogą spowodować, że imbir będzie wykorzystywany jako suplement diety u osób narażonych na choroby autoimmunologiczne. Mało prawdopodobne jest, by ekstrakt z imbiru, czy 6-gingerol, stał się podstawowym lekiem u osób z aktywnym procesem chorobotwórczym, ale można się zastanowić nad prowadzeniem dalszych badań w kierunku przydatności imbiru u osób o wysokim ryzyku wystąpienia choroby autoimmunologicznej lub choroby układu krążenia (na przykład u osób, u których występują przeciwciała, ale nie doszło do zdarzenia klinicznego), stwierdzają naukowcy. Wyniki swoich badań opisali w artykule Anti-neutrophil properties of natural gingerols in models of lupus [PDF].
Toczeń rumieniowaty układowy to choroba autoimmunologiczna, która może dotknąć niemal każdego organu. Blisko z nią spokrewniony zespół antyfosfolipidowy (APS) powoduje powstawanie skrzepów krwi i prowadzi do poronień. APS może pojawiać się samodzielnie lub w powiązaniu z toczniem. Naukowcy przyjrzeli się wpływowi imbiru na obie te choroby, gdyż obie powodują rozległe stany zapalne i z czasem niszczą organy.
Imbir od dawna jest stosowany w ziołolecznictwie do leczenia np. astmy czy zapalenia stawów. Sugeruje się, że imbir może działać przeciwzapalnie poprzez zmniejszanie poziomu prozapalnych cytokin oraz spowalnianie syntezy i wydzielania chemokin w miejscach występowania stanu zapalnego, zauważają autorzy. W świeżym imbirze najpowszechniej występującym składnikiem aktywnym jest 6-gingerol. Dotychczas jednak nie badano go w kontekście tocznia i APS.
Uczeni już podczas swoich wcześniejszych badań zauważyli, że gingerole mogą wpływać na pewne szlaki biochemiczne występujące w toczniu i APS. Postanowili więc bliżej się temu przyjrzeć. Postawili sobie pytanie, czy przeciwzapalne właściwości imbiru rozciągają się na neutrofile, a szczególnie, czy może on powstrzymywać neutrofile przed tworzeniem zewnątrzkomórkowych sieci neutrofilowych, które biorą udział w rozwoju obu chorób. Przedkliniczne badania na myszach dały zaskakującą i ekscytującą odpowiedź „tak”.
Naukowcy odkryli, że myszy, którym podawano 6-gingerol miały w organizmach niższy poziom zewnątrzkomórkowych sieci neutrofilowych. Spadła też u nich tendencja do formowania się zakrzepów krwi. Wydaje się, że 6-gingerol jest inhibitorem enzymów fosfodiesterazy, przez co zmniejsza aktywizację neutrofili. "Ponadto 6-gingerol ograniczył produkcję cytokin prozapalnych, takich jak TNF-α i IFN-γ.
Jednak najbardziej zdumiewające było spostrzeżenie, że niezależnie od tego, czy myszy cierpiały na toczeń, czy na APS, podanie 6-gingerolu skutkowało spadkiem poziomu autoprzeciwciał, co sugeruje, że doszło do hamowania całego cyklu prozapalnego.
Naukowcy uważają, że warto podjąć próbę przeprowadzenia badań klinicznych. Jak to zwykle w naszej dziedzinie, jedno leczenie nie będzie pasowało do wszystkich. Zastanawiam się jednak, czy nie udałoby się znaleźć jakiejś podgrupy pacjentów cierpiących na chorobę autoimmunologiczną z nadaktywnymi neutrofilami, którzy mogliby skorzystać z przyjmowania 6-gingerolu. Należałoby zbadać neutrofile u takich pacjentów przed i po leczeniu, by stwierdzić, kto odnosi największe korzyści, mówi współautor badań, reumatolog Jason Knight.
Komentarze (3)
helmut, 12 stycznia 2021, 09:36
Odkrywamy odkryte. "Pierwsze wiarygodne potwierdzenie", podczas gdy niewiarygodnie słyszymy o tym od 100 lat. Jak pędzlak w pajęczynie, który musiał czekać na wiarygodne potwierdzenie, nazwanie jego wydzielin penicyliną, by po latach praktyk bab ze wsi z zagniataniem pajęczyny w ciasto, doczekać się naukowej nobilitacji Fleminga. Przecież nie można powiedzieć, że szeptuchy odkryły penicylinę przed Flemingiem. Gdy Zięba zaczął propagować witaminę C i D3 na YT, trzeba było go wyśmiać, usunąć kanał, by teraz zalewać nas reklamami tych witamin. Jeśli uda się opatentować imbir, to ma on szanse na wielką karierę w Pfizerze za miliardy dolarów, ale jeśli się nie uda, to ziębopodobni będą walczyli o jego pozycję w medycynie. Nie awansuje on do miana lekarstwa, a tylko do pogardzanego suplementu diety.
Lekarstwo antywirusowe mogłoby uratować nas przed covid-19, ale nikt nie myśli o jego tworzeniu. Mówi się nawet, że nie ma środków antywirusowych, mimo że w schowku szkolnej sprzątaczki jest lizol, a reklamy wciskają nam wiele antywirusowych specyfików. Jest zasadnicza różnica w lekarstwie, które działa natychmiast, a w szczepionce, która potrzebuje czasu na uaktywnienie naszego organizmu na patogen. Jeśli potrzebujących natychmiastowej pomocy lekarstwa jest 200 milionów chorych, a czekających na szczepionkę 7,5 miliarda istnień, to wiadomo, że szybko można jedynie załatwić pandemię lekarstwem, ratując bardzo chorych przed śmiercią. Oni nie odmówią przyjęcia lekarstwa, tak jak zdrowi maja w nosie szczepionkę. Wyprodukować 200 milionów medykamentu to co innego niż 2 x 7,5 miliarda dawek szczepionki. Czy na pewno chodzi nam o uratowanie ludzkości, czy tylko o napchanie kasy koncernom? Wydawałoby się, że rynek 15 miliardów dawek szczepionki dla świata jest wystarczająco szeroki, by na lata dać zarobić wszystkim chętnym. Niestety tylko "nasze" szczepionki są uznawane, a nikt nie zechce sprawdzać szczepionek chińskich czy rosyjskich. Czy na pewno chodzi o nasze zdrowie? Na jakim etapie FDA, EMA i WHO są w dopuszczaniu innych szczepionek? Na żadnym, bo ograniczają się wyłącznie do krytyki. Najlepszym przykładem jest reakcja na kupno przez Orbana 10 sztuk szczepionki sputnik 5, która dopuszczono już w Argentynie i Brazylii. Dlaczego już możliwość badania rosyjskiego specyfiku wywołała wśród zwolenników Pfizera taki skowyt? Dlaczego sprowadzano do Polski remdesivir? Przecież to lek antywirusowy, który został jedynie rozreklamowany przez tak znienawidzonego dzisiaj Trumpa. Dlaczego amantadyna nigdy nie doczeka się statusu remdesiviru? "Świat" dzisiaj z nadzieją w głosie mówi, że covid będzie sezonowy. Można by co roku wyciągnąć z Europy miliardy dolarów, zamiast wciskać amerykańską broń, umacniając prymat USA nad światem. Niemcy czy Francja nie chcą jej kupować, a szczepionkę będą.
Jajcenty, 12 stycznia 2021, 12:04
To syn kobiety negocjowalnego afektu. Nie ma niższej formy życia. Posługując się pseudonaukowym bełkotem oszukuje i grabi osoby chore i bezbronne. I doskonale o tym wie, co właśnie czyni z niego najniższą formę życia. Chciałbym by przywrócono zwyczajową karę w postaci tarzania w smole, pierzu i wygnania z miasta.
cyjanobakteria, 12 stycznia 2021, 15:15
Pomieszanie braku wiedzy, szarlatanerii, teorii spiskowych, dziecięcej naiwności, na koniec wszystko doprawione szczyptą antyzachodniej propagandy.