Powstanie Indeks Stron Zakazanych?
Wbrew rządowym zapowiedziom, hazard w Internecie będzie legalny. Jednak przygotowana propozycja ustawy zawiera zapisy, które mogą dać urzędnikom i politykom prawo do cenzurowania Sieci.
W projekcie Ustawy o zmianie ustawy o grach hazardowych oraz niektórych innych ustaw znalazł się bowiem następujący zapis:
"2. Prezes UKE, na żądanie podmiotu uprawnionego lub Służby Celnej, dokonuje niezwłocznie wpisu do Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych danych pozwalających na identyfikację lokalizacji strony internetowej lub usługi zawierających:
1) treści propagujące faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa;
2) treści pornograficzne z udziałem małoletniego, treści pornograficzne związane z prezentowaniem przemocy lub posługiwaniem się zwierzęciem, treści pornograficzne zawierające wytworzony lub przetworzony wizerunek małoletniego uczestniczącego w czynności seksualnej;
3) treści, których prezentowanie umożliwia podstępne wprowadzenie w błąd, w celu osiągnięcia korzyści majątkowych, poprzez wyłudzenie informacji mogących służyć do dokonania operacji finansowych bez zgody dysponenta środków finansowych;
4) treści stanowiące niedozwoloną reklamę lub promocję albo informowanie o sponsorowaniu w rozumieniu ustawy z dnia o grach hazardowych (Dz. U. Nr poz. ) lub umożliwiające urządzanie gier hazardowych bez udzielonego zezwolenia lub uczestniczenie w tych grach.
3. Przedsiębiorca telekomunikacyjny świadczący usługi dostępu do Internetu, jest zobowiązany do niezwłocznego blokowania dostępu do stron internetowych lub usług wpisanych do Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych".
Niepokoić może też tryb odwołania od decyzji o zablokowaniu danej witryny:
"5. Podmiot, którego strona internetowa została objęta wpisem do Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych, lub który udostępnia usługi objęte takim wpisem, może wystąpić do Prezesa UKE z wnioskiem o wykreślenie z Rejestru danych dotyczących tej strony internetowej lub usługi. Do wniosku dołącza się dokument potwierdzający tytuł prawny do posiadanej strony internetowej lub oświadczenie o świadczeniu usługi.
6. Prezes UKE niezwłocznie przekazuje wniosek, o którym mowa w ust. 5, organowi, na którego żądanie dokonano wpisu do Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych.
7. W przypadku uwzględnienia wniosku, o którym mowa w ust. 5, organ, na którego żądanie dokonano wpisu do Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych, przekazuje Prezesowi UKE informację o cofnięciu żądania. Prezes UKE niezwłocznie wykreśla wpis z Rejestru.
8. Organ, na którego żądanie dokonano wpisu do Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych, odmawia cofnięcia żądania, w drodze decyzji, w przypadku gdy nie ustały przesłanki, o których mowa w ust. 2".
Komentarze (7)
Jurgi, 17 listopada 2009, 13:38
Same zapisy niewiele mówią zwykłemu człowiekowi. Dobrze objaśnił to Olgierd Rudak (pisał też Waglowski), łopatologicznie podsumowując, co z tego wynika:
sylkis, 17 listopada 2009, 15:33
czy to jest w ogole zgodne z konstytucja?
mam na mysli to, ze zainteresowani nie beda informowani o sprawie, oraz o trudnosciach z odblokowaniem tresci (ktore sa wrecz absurdalne), oraz o calkowitym braku kontroli osob trzecich. jak dla mnie to jest godzenie w wolnosc slowa i nadaje sie do strasburga... ogolnie wyglada to na piekne narzedzie do manipulacji informacji podlug czyjegos widzimisie...
i w ogole jak to bedzie dzialac - w sensie, jesli np na KW znalazlby sie jakis 'niewygodny' artykul, to bedzie zablokowany sam artykul, czy cala KW?
ZolV, 17 listopada 2009, 15:46
Wizja zblokowania wybranych tresci w internecie nie jest mozliwa w realizacji. Mozna blokowac wszystko lub nic.
Z jednej strony zatem moze zostac stworzony nasz krajowy jedynie sluszny internet odciety od reszty swiata, cos na wzor chin. Tylko ze przestaje byc wtedy internetem jaki ja chcialbym miec.
Pomyslcie tylko, istniec bedzie podzial na zwykluch userow oraz ludzi, ktorzy posiadaja "rzadowy dostep do internetu".
Nie wyobrazam sobie przy tym aby polski rzad mogl kontrolowac wszystkich dostawcow internetu. W jaki bowiem sposob beda kontrolowac obcych providerow chocby internetu satelitarnego? Fale beda same zawracaly?
W przeciwnym wypadku wszystkie takie czarne listy nie maja sensu, jedynie stworza rynek podziemnych uslug "pelnego dostepu do internetu". Jesli moge polaczyc sie do serwerow zagranicznych na ktorych nie ma tak dziwnych ogranicznen, to moge zrobic sobie do niego tunel i od tej pory nawet nie zauwazac ograniczen rzadowych. Jedyne co rzad zyskuje to kolejny haczyk na mnie, a wiadomo, paragraf zawsze sie znajdzie.
Jak znam zycie rzad sie znowu osmieszy i da kolejne zrodlo dochodu studentom informatyki dla ktorych obejscie narzuconych przez nich zabezpieczen bedzie smiesznie latwe do obejscia.
ZolV, 17 listopada 2009, 15:48
no wlasnie, wyobrazcie sobie gdzies w tresci KW taki wielki czerwony napis "ocenzurowano" bo artykul byl o ewolucji, a wlasnie ministrem byl pan Profesor Girtych.
Mariusz Błoński, 17 listopada 2009, 16:08
@jurgi: nie zgodzę się, że jest to niejasne. Dla średnio inteligentnego człowieka zapisy są bardzo jasne. Chodzi o to, by można było administracyjnymi decyzjami zamknąć usta niewygodnym ludziom.
@Zolv: podałeś zły przykład. Zauważ, że ani Giertych, ani Kaczyńscy nie próbowali takich metod, jak próbuje obecny rząd. Przypomnę: podsłuchiwanie kilku dziennikarzy, podsłuchowanie adwokatów podczas rozmów z klientem, udostępnianie danych z podsłuchów służb specjalnych na potrzeby prywatnych sporów urzędnika państwowego z prasą, obecne próby cenzurowania internetu...
Zapisy o pedofilii i totalitaryzmach to tylko przykrywka. Zresztą, bardzo ciekawie sformułowana. Zauważmy, że wymieniono faszyzm i inne totalitaryzmy. Przecież obecnie prawo zabrania ich propagowania. Czy znowu nie będzie tak, że jeden lewicowy totalitaryzm, ten czerwony, będzie cacy i witryny go wychwalające nie będą blokowane, a drugi lewicowy totalitaryzm, ten brunatno-czarny, będzie be. Ciekaw jestem, co zrobią urzędnicy np. z artykułami z Wikipedii gloryfikującymi takie postaci jak Che Guevara... zablokują całą Wikipedię? Jak będą traktowali witryny chwalące Ortegę, a jak potraktują witrynę chwalącą Pinocheta. Czy np. nie uznają, że takiego Korwina-Mikke można zablokować, bo krytykuje UE porównując ją często do idei III Rzeszy (a więc mamy totalitaryzm ).
Takich pytań można postawić mnóstwo.
Fajny też jest tryb odwoławczy. Administracja państwowa będzie sędzią samego siebie. Oczywiście, od każdej decyzji w końcu przysługuje odwołanie do sądu. Ale, jako że państwo polskie praktycznie nie działa i nie zapewnia obywatelom tego, do czego jest zobowiązane, to i na wyroki w drobnych sprawach czeka się całymi latami.
No i pytanie ostatnie. Czy Polska, w której obowiązują przepisy dotyczące tzw. kłamstwa oświęcimskiego, w której zabrania się wydawać niektórych książek, w której można ścigane jest noszenie takich a nie t-shirtów, w której przeciwnicy powszechnie obowiązującej linii (np. krytycy UE) są często wyśmiewani i poniżani przez największe media, w której podsłuchuje się dziennikarzy i rozmowy obrońców z oskarżonymi, w której urzędnicy według własnego widzimisię mają prawo zniszczyć firmę i nie tylko nie ponoszą za to żadnej kary, ale jeszcze dostają nagrody, w której próbuje się cenzurować internet opisywanymi powyżej metodami to już państwo rodzącego się totalitaryzmu czy jeszcze nie? Bo jeśli tak, to może należy odcinać też od sieci strony odwołujące się do symboliki narodowej.
temp, 17 listopada 2009, 17:01
Zamiast debatować ile i kogo rząd może kontrolować proponuję wejść na http://wikileaks.org/ (póki możemy jeszcze) i przeczytać jak realizowane są takie programy w innych państwach. Najczęstsze techniki to, dns poisoning, wtedy już nikogo nie obchodzi, kto jest Twoim dostawcą Internetu. Zresztą sami sprawdźcie, bo to wszystko znajduje się w dokumentach na podanej wyżej stronie.
wilk, 17 listopada 2009, 19:24
Strasznie lakoniczne te zapisy jak na ustawę mającą mieć moc prawną... Zero weryfikacji, zero nadzoru, odwołać się można przedstawiając jakiś "tytuł prawny" do swojej domeny(?)/strony, a co więcej decydować o wykreśleniu (i wpisaniu) ma nie sąd, a inny, obcy podmiot.