Ukazał się raport o przystępności języka tekstów urzędowych w internecie
Za długie zdania i zbyt skomplikowane słownictwo powodują, że teksty urzędowe publikowane na stronach internetowych instytucji są trudne do przyswojenia – wynika z raportu Pracowni Prostej Polszczyzny działającej w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego.
Raport zatytułowany „Przystępność tekstów urzędowych w internecie” autorstwa doktorów Grzegorza Zarzecznego i Tomasza Piekota to pierwsza przekrojowa analiza tego typu w Polsce.
Jak powiedział we wtorek PAP dr Tomasz Piekot raport powstał w oparciu o analizę stron internetowych polskich ministerstw, urzędów wojewódzkich oraz urzędów marszałkowskich. Łącznie analiza obejmowała ponad 50 urzędów. Przebadano teksty publikowane w ciągu ostatnich trzech lat.
Badaliśmy tzw. przystępność języka, to jeden z aspektów, który decyduje o tym, czy ktoś rozumie tekst czy nie. Ta przystępność sprowadza się do łatwości czytania. Ta zaś zależy od tego, czy społeczeństwo jest oczytane - powiedział PAP dr Piekot.
Jak dodał, dane dotyczące czytelnictwa w Polsce nie są najlepsze. W raporcie Biblioteki Narodowej opublikowanym w zeszłym roku podano, że 63 proc. Polaków nie przeczytało w ciągu roku ani jednej książki. Im mniej czytamy książek, tym nasz umysł jest gorzej przygotowany do przyswajania dłuższych zdań - powiedział naukowiec.
Wynika z tego, że w społeczeństwie, w którym jest niski poziom czytelnictwa, najbardziej przystępne są teksty zbudowane z krótkich zdań. Na przykład przeciętne zdanie w tekście tabloidu ma 15 wyrazów. Tymczasem w tekstach urzędowych publikowanych na stronach internetowych instytucji są zdania 30-wyrazowe, a nawet 100-wyrazowe - powiedział dr Piekot.
Naukowiec podkreślił, że tekst zbudowany z długich zdań jest czytany wolniej. Trudniej też są przetwarzane informacje zawarte w tych zdaniach, co w końcu prowadzi do ich niezrozumienia - powiedział.
Dodał, że wpływ na przystępność tekstu ma również stosowane w nim słownictwo specjalistyczne. W tekstach urzędowych często obserwujemy zjawisko tzw. klątwy wiedzy, które polega na tym, że autor tekstu błędnie zakłada, że jego odbiorca ma taką samą wiedzę o świecie co on - powiedział naukowiec.
Z raportu wrocławskich naukowców wynika, że najbardziej przystępnym językiem były napisane informacje zamieszczone na stronie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. To teksty, które są przystępne dla osób po maturze - powiedział naukowiec. W pierwszej trójce najbardziej przystępnych znalazła się również strona Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego.
Z kolei najbardziej nieprzystępne teksty były, według autorów raportu, publikowane na stronach Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, Ministerstwa Cyfryzacji i nieistniejącego już Ministerstwa Skarbu.
Dr Piekot powiedział, że raport dotyczący języka, którym posługują się polskie urzędy będzie sporządzany co roku, a wyniki analiz będą udostępniane w internecie.
Komentarze (20)
Sławko, 21 lutego 2018, 19:29
Urzędnicy nie są zainteresowani tym, aby ich teksty, a w szczególności stanowione prawo było zrozumiałe dla przeciętnego obywatela. Im trudniejszy tekst do zrozumienia tym lepiej. Urzędnicy czują się bardziej potrzebni i łatwiej oskubać obywatela za nieznajomość prawa.
thikim, 21 lutego 2018, 20:44
Dziś poznałem nową definicję: obywatel = interfejs białkowy pomiędzy urzędami
Raczej klątwę idioty. Autor tekstu sam nie rozumie co pisze.
15 (piszę się piętnaście) wyrazów to raczej nie jest proste zdanie.
A teraz jedna uwaga odnośnie tekstów urzędowych. Ich rozumienie można zbadać jedynie realizując to czego one dotyczą. Inaczej to jest tylko "wydaje się nam że rozumiemy" Więc ciekawy jestem jak zbadano ich rozumienie.
Bo raczej nie wyobrażam sobie zakładania firmy żeby sprawdzić rozumienie ustawy o CIT.
Jajcenty, 21 lutego 2018, 20:50
Tak i nie. Urzędnik w zadzie ma obywatela i jego pieniądze. Niewielu urzędników jest na prowizji od domiarów - kontrolerzy ZUS kiedyś byli (dalej są?) więc zdecydowanej większości obywatel jest do niczego nie potrzebny.
Kwiecisty styl jest wymuszany przez szefów. Okólnik napisany krótkimi wojskowymi zdaniami świadczy o braku zaangażowania, wysokim poziomie lenistwa, braku oczytania a stąd braku umiejętności używania trudnych* słów co sugeruje brak inteligencji i profesjonalizmu. Pisma mają być długie i kwieciste. Bierze się to też z konieczności zagospodarowania światła standardowego arkusza A4. Jak se wydrukujesz jednozdaniowe podanie na arkuszu A4 to zobaczysz, że kiepsko to wygląda i aż się prosi żeby coś dopisać żeby tak żałośnie nie wyglądało. No to dopisują aż sami przestają rozumieć.
thikim, 21 lutego 2018, 21:16
Coś w tym jest.
radar, 21 lutego 2018, 22:43
Przesadzacie.
"Po pierwsze primo", znam mnóstwo oczytanych ludzi, którzy ni w ząb nie rozumieją co jest napisane w ustawie, rozporządzeniu etc. Z moich obserwacji wynika, że jest to umiejętność
związana bardziej z logicznym myśleniem niż "oczytaniem". Trzeba umieć znaleźć się głownie w odnośnikach do innych paragrafów,
punktów, wyłączeń etc. i umieć z tego złożyć logiczną całość. Do tego umiejętność "ignorowania"/tłumaczenia z "polskiego na nasze" _trudnych_ słów.
Dodatkowo słownictwo "urzędowe" nijak się ma do jakiejkolwiek beletrystyki, fantastyki, romansów czy kryminałów. Jest specyficzne dla danej dziedziny (stąd
na pewno różny poziom zrozumienie dla różnych ministerstw), więc oczytanie całe g pomaga.
"Po drugie primo", słownictwo często wymuszane jest przez prawo, musi być prawnie jednoznaczne, określone i zdefiniowane. Stąd też wszelkie "ozdobniki" typu
"... o którym mowa w... (15 kolejnych słów)", "z wyłączeniem...(20 kolejnych słów)", etc. etc.
Oczywiście dałoby się to zmienić, ale musiałaby się jednocześnie zmienić wykładnia prawa, gdzie ustawodawca określa jeszcze swoją intencję, a nie tylko suchy paragraf stosowany stricte.
Bez tego byłoby dużo niejasności.
Jajcenty, 22 lutego 2018, 08:21
Nie zgodzę się. Otrzymałem kiedyś pismo z gminy, zapewne arcydzieło prawniczej zwięzłości i logiki, z którego zrozumiałem, że wznowiono postępowanie wobec mnie i że przysługuje mi prawo zaskarżenia tego wznowienia. Reszty nie zrozumiałem, Po telefonie do autora okazało się, że gmina powzięła wiadomość, że nie mam już psa, wznowiła postępowanie (podatkowe?) ustaliła nową kwotę i poinformowała mnie o tym i że przysługuje mi prawo odwołania. Pół strony absolutnie niezrozumiałego bełkotu o treści:Wiemy że nie masz już psa, zatem nie musisz płacić. Jak nie pasuje, to wpadnij wyjaśnić sprawę.
Szkoda że pismo się nie zachowało, światowy rekord bełkotu.
A objaśnienia do PIT:-37 wypełnia podatnik w rozumieniu paragraf x podpunkt y ustawy z; to też kpina z narodu. Idziesz do ustawy, a tam przeganiają Cię za pomocą referencji do referencji.Skutek jest taki, że zamiast wyliczać podatek zastanawiam się czy ja się zajmuję rybołówstwem, a może mam las na pół etatu - z tego też są jakieś obowiązki.
nantaniel, 22 lutego 2018, 11:18
Pół strony? To co powiesz na 8 stron A4 zapisanych bełkotem gęsto okraszonym paragrafami i odnośnikami zakończonych wezwaniem do agencji rolnej w celu złożenia wyjaśnień. Okazało się, że w którejś z tabelek jedna wartość została wpisana z jednym miejscem po przecinku, a trzeba było z dwoma i po zsumowaniu brakowało urzędnikowi do szczęścia 0,01 hektara. Ale zamiast napisać po ludzku, woleli wysłać grubą kopertę makulatury.
Mariusz Błoński, 22 lutego 2018, 12:02
thikim, 22 lutego 2018, 18:56
Mistrz. Szkoda że tak mało osób go rozumie.
Nie płaci z własnej kieszeni więc czemu nie
Tak to jest. Ja czekam aż urzędników zastąpią programy. Ale urzędnicy to tylko połowa zła (bo są też młode urzędniczki )
Druga połowa to przepisy.
Technicznie rzecz biorąc to raczej kopiują niż dopisują
Myślę że każdy z nas mógłby przytoczyć dziwne żądania urzędników i dziwne pisma.
Moim osobistym sukcesem jest jak do urzędnika skarbówki powiedziałem:
"błądzić jest rzeczą ludzką ale trwać w błędzie diabelską. Co się mówi jak się człowiek pomyli?"
I usłyszałem:
"Przepraszam"
tempik, 23 lutego 2018, 08:40
zapewniam was, że ci z drugiej stronie barykady(urzędnicy) są równie zirytowani całokształtem. No może troszkę mniej bo mają dzięki temu pracę. Oni ubierają w słowa jedynie ułańską fantazję ustawodawcy i wypociny sejmu. Dostają szablon i jedynie co robią to w krateczkach zmieniają dane petenta.
Więc jak macie jakieś pretensje to kierujcie je na Wiejską. Prawo można uprościć np. do poziomu "zachodu", ale świat ludzi jest skomplikowany i ekstremalne upraszczanie nie jest dobre.
A na zachodzie prawo też nie jest takie proste jak się wydaje. po prostu petent dostaje np. ręcznie napisane 2 zdaniowe pisemko że ma zapłacić x$, płaci i zapomina.
w Polsce natomiast petent dostaje pismo, czyta nagłówek i już czuje się okradziony i oszukany. więc nie wystarczy 1 proste zdanie. pod nim musi być całe drzewo przepisów z których wynika to 1 proste zdanie. Cała kaskada paragrafów najlepiej jak kończy się na paragrafach konstytucji, albo na paragrafach prawa Boskiego.
Także zadajcie sobie pytanie czy jak dostaniecie jednozdaniowe pismo z jakiegokolwiek urzędu to powiecie OK? czy powiecie: jak?dlaczego?dlaczego ja?dlaczego tak mało? dlaczego tak dużo? dlaczego teraz? itd.
darekp, 23 lutego 2018, 09:50
thikim, 23 lutego 2018, 10:29
Absolutnie nie. Gro działań urzędników regulują ich wewnętrzne regulaminy i instrukcje. Które z punktu widzenia obywatela mają wartość papieru toaletowego, ale ze względów praktycznych obywatel musi się podporządkować. I to jest logiczne, że wymagania określają ustawy i rozporządzenia ale organizacja pracy jest na poziomie urzędów w postaci wewnętrznych uregulowań.
Problem pojawia się gdy te wewnętrzne uregulowania są zbyt robione pod wygodę urzędników a mocno przeciw obywatelowi.
Już Jaruzelski wprowadzał zasadę: jeśli urząd ma jakiś dokument to obywatel nie powinien go dostarczać do urzędu.
Nie wypaliło. I każdy chyba kolejny rząd próbował i każdy poległ
Obywatel to interfejs białkowy pomiędzy urzędami. Idzie do okienka A, bierze dokument i przenosi do okienka B (trochę się poprawiło ostatnio ale ja tu widzę jeszcze drogę w postaci wyprawy na Alfa Centauri jeszcze żeby było dobrze).
Dalej: co to znaczy "ułańska fantazja ustawodawcy i wypociny sejmu" - kto przygotowuje ustawy? Sejm?
Sejm nad nimi głosuje, czasem poprawia ale ustawy i rozporządzenia są przygotowywane przez urzędników ministerstw. I są robione tak żeby było dobrze urzędnikom.
Bez bezpośredniego wpływu obywateli na procedowane projekty w postaci możliwości wyrażania opinii poprawa będzie odbywała się bardzo wolno
tempik, 23 lutego 2018, 13:23
daj jakiś konkretny przykład poza zakładaniem firmy gdzie faktycznie jest przeginka i 1 okienko powinno działać, nie tylko w teorii.
Jakoś nie widzę gdzie mogliby Ciebie urzędasy tak męczyć że masz traumę
thikim, 23 lutego 2018, 20:27
Dla niewolnika trauma jest jak go pan chce rzucić lwom na pożarcie.
Dla wolnego człowieka traumą jest że musi się tłumaczyć idiocie albo mu przedstawiać jakieś dokumenty które sobie idiota wymyśli albo tracić czas na latanie między jednym urzędem a drugim.
Ale to tylko luźno o tym że to zależy od świadomości wolności osobistej osoby i uwaga do Twoich jakiś wymysłów o traumie.
Pierwszy z brzegu:
https://obywatel.gov.pl/wyjazd-za-granice/paszport-jak-wyrobic-wniosek-o-paszport#/w-polsce
bardzo modny drugi z brzegu:
https://www.mpips.gov.pl/gfx/mpips/userfiles/_public/1_NOWA%20STRONA/Polityka%20rodzinna/Wzory/SW-1%20do%2030%20wrzesnia%202017%20r..pdf
Najbardziej jednak mnie dotyczy genealogia:
i sobie np. chce akt zgonu pradziadka.
Zgodnie z ustawą chcieć mogę a nawet i dostać powinienem.
No więc idę i chcę. Ustawa mówi: wniosek. Ja mówię: słucham ustawy.
Więc piszę:
"Wniosek
Proszę o wydanie aktu zgonu mojego pradziadka xxxxxx yyyy."
I du....
No ale pal licho - wiedziałem że to nie zadziała (bo prawa urzędnicy nie przestrzegają) więc biorę wniosek już gotowy.
A tam: data zgonu pradziadka. Nie znam Nikt w rodzinie nie zna. Lata czterdzieste. Grobu nie ma.
I du...
Ja sobie i tak poradzę. Ale ile się trzeba naprzerzucać pismami żeby zrealizować prosty zapis ustawy:
"5. Wniosek o wydanie odpisu aktu stanu cywilnego lub o wydanie zaświadczenia o stanie cywilnym lub zaświadczenia o zamieszczonych lub niezamieszczonych w rejestrze stanu cywilnego danych dotyczących wskazanej osoby składa się do wybranego kierownika urzędu stanu cywilnego."
Tylko dlaczego?
Dlaczego w tylu urzędach muszę dawać odpisy aktów zgonu czy urodzenia? Przecież te urzędy mają do tego dostęp.
No cóż. Odpisy kosztują, 22 albo >30.
Tak więc wracamy do tego: niewolnik jest wdzięczny że mu pan dziś na twarz nie napluł. Wolny człowiek ma większe aspiracje do szczęścia czy też wdzięczności.
Byt kształtuje świadomość. To mi przypomina kolegę. Dostał wezwanie z US. Szykuje papiery, sprawdza PITy. Leci na łeb na szyję. Czeka w kolejce. Już podchodzi do pani gotowy się tłumaczyć ze wszystkiego z okresu 5 lat.
A tu pani: o tu...... zera w KRS brakuje. Dopisze pan
tempik, 24 lutego 2018, 10:33
nie widzę tu żadnej komplikacji. owszem jest trochę nadmiarowych danych które urząd już ma, ale poza tym jeśli ustawa przewiduje tyle opcji i wyjątków to muszą one być na formularzu.
Chyba od 2 lat jest scentralizowany system i można wszelkie odpisy pobierać w dowolnym USC. nie wiem tylko czy już wszystkie stare dane wprowadzili do systemu, mieli to robić "sukcesywnie".
No raczej nie mają, aż takiej integracji systemów nie ma. z jednej strony dobrze bo świadomość że jakiś podrzędny urzędnik w gminie ma dostęp do wszystkich twoich danych i rejestrów byłaby niepokojąca.
wiadomo pierdoła, ale dokument firmowany twoim podpisem, jakakolwiek zmiana na nim bez twojej wiedzy i kolejnego podpisu to złamanie prawa, idziesz do sądu i wygrywasz sprawę o fałszerstwo z urzędnikiem.
thikim, 24 lutego 2018, 11:05
Jeśli urząd je ma - to co do tego mają wyjątki? Nic.
Nie wiesz. A ja wiem. Starych danych nie wprowadzają, tzn. wprowadzają tylko część nowszą starych + aktualnie spisywane akty. Ogólnie stare wprowadzają tylko w przypadku gdy obywatel x zawnioskuje o pradziadka - wtedy jest to wprowadzane.
Jeśli sam nie ma to niech idzie do urzędnika obok który ma. Bo któryś ma. A ochroną danych osobowych nie osłaniaj bo dane z rejestru PESEL zostały powszechnie udostępnione wszelkim komorniczym (nie urzędniczym nawet) agencjom i była nawet afera z wykryciem masowego pobierania tych danych (masowego to tak w miliony szło).
Wiadomo że nie zrozumiałeś o co mi chodziło. Nie chodzi o to że musiał iść poprawić. Chodzi o to:
Pozwolę sobie na zakończenie zacytować klasyka:
'Nie po to Mojżesz chodził 40 lat po pustyni bo drogi nie mógł znaleźć, tylko chodziło o to aby pokolenie niewolników wyginęło'. I to samo musi się w Polsce dokonać. Ludzie którzy byli przyzwyczajeni do wszechwładzy urzędników i państwa muszą po prostu odejść z tego świata.
Urzędnik ma być sługą obywatela. Bo to obywatel mu płaci.
ex nihilo, 24 lutego 2018, 17:48
Bardzo dużo zależy od konkretnego urzędu i urzędników. W WAWie przez kilkanaście lat miałem DG. Ze skarbówką zero problemów. Oczywiście były różne błędy (z obu stron), różnice interpretacyjne i inne takie, ale prawie wszystko było załatwiane telefonicznie, po prostu dzwonili - po krótkim blabla zwykle temat był zamknięty. Jeśli telefonicznie mnie nie dopadli albo pismo było konieczne, to zawsze podany był kontakt z kim rozmawiać. To zresztą i dla nich było wygodne, bo jak przychodziłem, to byłem przygotowany, oni też i w chwilę było załatwione. Korytarze w tym US były puste (z wyjątkiem okienek do PITolenia), żadnych kolejek pod pokojami itd.
Całkiem odwrotnie było z ZUSem - burdel do oporu, książkę o tym bym mógł napisać. Przez nich zresztą zamknąłem DG i dałem sobie słowo pod groźbą haka i grubego sznura, że nigdy więcej.
Znowu tu gdzie teraz jestem dokładnie odwrotnie - miejscowy ZUS pomógł mi zamknąć sprawy ZUS z WAW, bo jeszcze ścigali, całkiem bezpodstawnie, natomiast tutejszy US narobił takich idiotyzmów, że z "mojego" z WAW musieli ich do pionu postawić Jak się okazało, skutecznie, bo teraz problemów z nimi nie ma, i nie tylko mnie to dotyczy.
Czyli... wracamy do pierwszego zdania
A pisma? Tak samo z tym jest - są formułki obowiązkowe, wymagane prawem, ale zawsze oprócz tego można napisać o co chodzi w sposób zrozumiały nawet dla Kaźmirza po mózgotrzepie i czteropaku, trzeba tylko chcieć.
radar, 24 lutego 2018, 19:14
Problem jest też taki jak opisał ex nihilo, brak jednolitości pomiędzy urzędami. Jakby mieli centralną bazę pism i formularzy, rozporządzeń (interpretacji), etc (do tego chyba zdążają),
to nie byłoby problemów, że jeden urząd tak, a drugi siak, jeden normalne pismo, a drugi "coś"
Gość, 24 lutego 2018, 19:23
Wydaje mi się, że Nihilo przepięknie i wzruszająco podsumował wszystkie powyższe... "próby ujęcia rzeczywistości"
Nie sądzę, by centralna baza pism i debili zmieniła cokolwiek. Obecna rzeczywistość doskonale to potwierdza.
thikim, 24 lutego 2018, 23:32
Dlaczego wszyscy usilnie odczytują ten przykład jako opis urzędników? Ja tam pisałem o koledze (czyli przeciętnym obywatelu), urząd był tu jedynie tłem akcji.
BTW. Jakiś wykopowicz uzyskał listę wydatków KNF i jest i śmieszno i straszno
Tysiąc pracowników a jak trzeba coś zrobić z zakresu swojej działalności to podnajem firmy.
Trochę tak jakby policjant stwierdził: nie chce mi się jechać na ulicę, zróbmy przetarg żeby ktoś wyjechał radiowozem za nas
albo ksiądz zrobił przetarg żeby w konfesjonale ktoś inny siedział
albo lekarz stwierdził: ja to czasu nie mam leczyć, mam tylko żeby pensję brać, a jak chcecie żeby ktoś jeszcze leczył to przetarg i bierzcie kogoś z Ukrainy
Próbuję sobie wyobrazić prywatną firmę w której szef zatrudnił załóżmy kierowcę a kierowca mu mówi: Szefie, ja to jeździć nie będę, zrobimy przetarg za Twoje pieniądze żebyś sobie zatrudnił kogoś do kierowania, a ja to sobie będę robił coś innego. Próbuję i nie mogę
Mam nadzieję że w ferworze walki zrobiliby to zgodnie z prawem czyli pamiętając o tym że obywatelowi zakres ograniczeń określa ustawa, a urzędnik może robić tylko to na co mu ustawa pozwala. Pamiętając że każda rzecz jaka jest wymagana od obywatela musi mieć uzasadnienie i celowość Tak, tak. - tak to się robi zgodnie z prawem.
Byłbym jednak niesprawiedliwy gdybym pominął że sytuacja się stale poprawia. W końcu już prawie 30 lat z 40 minęło a nie po to Mojżesz itd.