Rakotwórcze kadzidełka
Regularne wdychanie aromatycznego dymu powstającego podczas palenia kadzidełek zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwory dróg oddechowych (Cancer).
Przez 12 lat naukowcy z zespołu doktora Jeppe'a Friborga ze Statens Serum Institute w Kopenhadze badali Chińczyków mieszkających w Singapurze, w sumie ponad 61 tys. osób. Byli to kobiety i mężczyźni w wieku od 45 do 74 lat, którzy posługiwali się dialektami kantońskim i hokkien. W momencie rozpoczęcia eksperymentu nikt nie chorował na raka.
Na wstępie wypytano ochotników o zwyczaje związane z paleniem kadzidełek. Chodziło głównie o określenie, jak często je podpalają i jak długo się one tlą: tylko w nocy czy przez cały czas (i w dzień, i w nocy). W ciągu 12 lat u 325 osób zdiagnozowano nowotwory górnych dróg oddechowych, m.in. nosa, jamy ustnej oraz gardła. U 821 wykryto nowotwory płuc. Miłośnicy kadzidełek częściej chorowali na nowotwory górnych dróg oddechowych, wyjątkiem były zmiany nowotworowe w obrębie nosogardzieli. Nie stwierdzono istotnej statystycznie różnicy w liczbie zachorowań na nowotwory płuc. Związek między wzrostem zachorowalności a paleniem kadzidełek pozostawał zauważalny po uwzględnieniu innych potencjalnie ważnych czynników, m.in. palenia tytoniu, diety oraz picia alkoholu.
Ludzie, którzy używali najwięcej kadzidełek, częściej zapadali na pewien szczególny typ nowotworu: raka kolczystokomórkowego skóry (łac. carcinoma spinocellulare). Dotyczyło to zarówno palaczy, jak i osób niepalących. W porównaniu do osób, które w ogóle nie korzystają z kadzidełek, ryzyko wystąpienia raka kolczystokomórowego skóry wzrastało aż o 80%.
Kadzidełka są wytwarzane z pachnących materiałów roślinnych: kory, żywic, kwiatów i olejków eterycznych. W przeszłości wykazano, że w wyniku ich spalania powstają substancje kancerogenne, np. benzen i węglowodory poliaromatyczne. Po raz pierwszy wykazano jednak w praktyce, że intensywne stosowanie kadzidełek wiąże się ze zwiększoną zachorowalnością na nowotwory.
Komentarze (20)
mikroos, 26 sierpnia 2008, 15:07
W sumie nic dziwnego. Spalanie związków organicznych niemal zawsze kończy się wytwarzaniem różnych świństw.
syzu, 26 sierpnia 2008, 16:46
http://kopalniawiedzy.pl/forum/index.php/topic,4869.0.html
Kanały jonowe hamują pierwszy objaw, że coś jest nie tak.
mikroos, 26 sierpnia 2008, 16:49
Organizm nie zawsze przestrzega właściciela o przyjmowaniu szkodliwych substancji. Gdyby tak było, kiełbaska z grilla automatycznie powodowałaby odruch wymiotny i smakowałaby arcypaskudnie. O papierosach nie wspomnę.
Jarek Duda, 26 sierpnia 2008, 18:32
To przestrzeganie ewoluowało przez miliony lat ... ale w zupełnie innym środowisku!
Poza tym np. papierosy kończą wcześniej życie, ale zwykle już po okresie reprodukcyjnym ... co gorsze w niektórych środowiskach odbierane są jako coś wręcz atrakcyjnego - ewolucja sobie sama z tym raczej nie poradzi.
Gość tymeknafali, 29 sierpnia 2008, 00:20
Bo są obrzydliwe. Ale spójrz na to z innej strony. One są trochę jak narkotyki, taki nowy sposób ewolucji na radzenie sobie ze słabymi osobnikami, którzy nie potrafią poradzić sobie przed presją grupy, którzy pomimo czucia że coś jest obrzydliwe, wybierają gorszą drogę.
mikroos, 29 sierpnia 2008, 00:37
Czy ja wiem? Kiełbaski z grilla są całkiem smaczne Przynajmniej ja na serio uważam, że są. Na szczęście jestem w stanie powstrzymać swoje żądze
Gość tymeknafali, 29 sierpnia 2008, 11:37
Cholera masz rację z tymi kiełbaskami, ale papierosy są fu! i niedobre, obrzydlistwo.
Te kiełbaski... coś jak cola, czyli dobre, wystarczy że zachowasz umiar i nie będzie problemu. Jeżeli będziesz się zażerał codziennie, to masz problem, ale jak zjesz raz w tygodniu, to przecież nie padniesz z wykończenia organizmu przez niezdrowe jedzenie.
mikroos, 29 sierpnia 2008, 19:14
Też prawda Czasem warto z myślą o własnej psychice troszkę sobie pofolgować Choć w moim przypadku raczej jest to kwestia ilości, a nie jakości. Produktów zawierających konserwanty i tych długo smażonych unikam jak ognia - jem tylko wtedy, kiedy naprawdę jest to jedyna opcja albo wybitnie nie wypada nie zjeść.
syzu, 29 sierpnia 2008, 19:36
A możesz dać przykład? Jesz dla siebie czy dla Rodziny i Przyjaciół? Jakoś w mojej Rodzinie zmiana nawyków w przeszłości okazała się łatwym wyzwaniem. Okazało się, że sporo osób jadło tylko tylko dlatego, że nie wypada i byli zadowoleni ze zmian.
mikroos, 29 sierpnia 2008, 19:39
Przykład? służę uprzejmie: zaproszenie na rodzinnego grilla (choć tu akurat mamy produkt pieczony, ale na jedno wychodzi). Wytrzymanie bez jedzenia przykładowo od godziny 16 do 23 byłoby sporym wyzwaniem, zaś prośba o coś niesmażonego i niepieczonego byłaby w moim odczuciu niegrzeczna.
syzu, 29 sierpnia 2008, 19:43
Więc nic nie zmieniaj. Będzie łatwiej i smaczniej
mikroos, 29 sierpnia 2008, 19:44
Ale to wcale nie znaczy, ze mnie satysfakcjonuje takie rozwiązanie. W mojej opinii chodzę na takie grille na tyle rzadko, że przeżyję złamanie własnych zasad.
syzu, 29 sierpnia 2008, 19:52
Opychanie się sałatkami jest zdecydowanie zdrowszą metodą niż kosztowanie smażenizny i pieczonego.
Zaznaczam, że przygotowanie kilograma sałatki przewyższa upieczenie kilograma mięsa w większości przypadków. Zdrowe żywienie jest po prostu droższe. Nie pamiętam, kiedy byłem zmuszony stosować antybiotyki albo chociaż mocniejsze lekki. Skutki zmiany są wolne w odczuciu ale w długodystansowej fali dają fantastyczne rezultaty.
mikroos, 29 sierpnia 2008, 20:05
Szczerze mówiąc, dla mnie to są w tym kontekście wyłącznie czcze hasła. Mówisz rzeczy oczywiste, a fakty są takie, że nie każdej imprezie uświadczysz takiego luksusu jak surówka.
czyaga, 29 sierpnia 2008, 22:49
Ale to nie pieczona kiełbaska jest rakotórcza (jak narazie naukowcy nie ważyli się zgłębić to arcyważne zagadnienie )
mikroos, 30 sierpnia 2008, 00:10
Dlaczego tak sądzisz? Przecież produkty spalania tłuszczów są rakotwórcze, ich obecność stwierdzono w pieczonej kiełbasce.
Gość tymeknafali, 30 sierpnia 2008, 02:11
Zastąpienie mięsa surówkami nie jest najlepszym pomysłem.
Żeby nie chorować potrzebne są ćwiczenia fizyczne. Zależy jeszcze o jakich chorobach tu mówimy. Ja mam na myśli wszelakiej maści grypy i powodujące przeziębienie, bo oczywiscie ani surówka, an sport nie uchroni cię przed wszawicą czy grzybem
mikroos, 30 sierpnia 2008, 02:17
Dlaczego nie uchroni? Ma całkiem sporą szansę. Grzybica dotyka przede wszystkim organizmu, który nie jest w stanie jej odeprzeć (przecież grzyby są w naszym otoczeniu na codzień). A sport i suróweczka bardzo sprawnie wzmacniają odporność
syzu, 30 sierpnia 2008, 09:03
O ćwiczeniach już tyle razy napominałem wcześniej. Surówki pewnie, że nie są wstanie odeprzeć grypy! Sałatki, surówki pełnią zdrową i smaczną formę regulującą. Jeśli chodzi o grzyby: są na ciele człowieka dwa miejsca gdzie jest dużo grzybów - to twarz i szyja. I jedno miejsce gdzie jest dużo bakterii - ręce. Oczywiście całe ciało nie jest sterylne ale ww. miejsca są rekordzistami.
mikroos, 30 sierpnia 2008, 10:21
Ale chorobliwe mycie rąk, szyi i twarzy też nie jest niczym dobrym. Raz na jakiś czas to jest bardzo wskazane, żeby się solidnie upaćkać błotkiem Układ odpornościowy bardzo lubi takie treningi, przynajmniej mu wtedy nie odbija.