Ewolucyjna korzyść z kanibalizmu
Plemię Fore z Papui-Nowej Gwinei stało się znane głównie z powodu epidemii kuru. Plemię jeszcze pod koniec lat 50. uprawiało rytualny kanibalizm zmarłych członków rodzin. Wśród Fore wykryto po raz pierwszy kuru, nieuleczalną zawsze śmiertelną prionową chorobę zakaźną.
Fore zamieszkują Góry Wschodnie i trudnią się prymitywnym rolnictwem. Pod koniec lat 60. wybuchła wśród nich epidemia kuru, która zabiła 1000 osób. Kuru pojawia się wciąż wśród tego ludu. Prawdopodobnie Fore od lat nie uprawiają już kanibalizmu, jednak w przeszłości kobiety i dzieci nacierały sobie twarze mózgami zmarłych, patogen wniknął przez skórę i spojówki.
Wśród części rodzin Fore kuru nigdy się nie pojawiła. Doktor John Collinge z University College London postanowił sprawdzić dlaczego. Badania genetyczne ujawniły, że u odpornych rodzin doszło do zastąpienia aminokwasu zwanego waliną przez inny aminokwas - glicynę. Uczeni nigdy wcześniej nie obserwowali takiego zjawiska. Postanowili więc sprawdzić, czy to właśnie ono odpowiada za odporność na kuru.
Uczeni przygotowali odpowiednio zmodyfikowaną genetycznie wersję myszy, u których dokonano zamiany aminokwasów. Okazało się, że myszy są całkowicie odporne na kuru i chorobę Creutzfeldta-Jakoba. Eksperymenty na kolejnych myszach, które uczyniono jeszcze bardziej odpornymi, wykazały, że nie ima się ich 18 chorób prionowych. Zdaniem naukowców to właśnie w wyniku kanibalizmu doszło u niektórych rodzin do mutacji, która uodporniła ich członków na choroby prionowe.
Uczeni kontynuują swoje badania, chcąc się dowiedzieć więcej o molekularnych podstawach chorób prionowych. To może przyczynić się do opracowania lepszych leków na inne choroby neurodegeneracyjne. Obecnie na całym świecie miliony ludzi cierpią na demencję. W roku 2030 może ich być nawet 75,6 miliona. Dzięki kanibalizmowi Fore być może uda się opracować skuteczne lekarstwo.
Komentarze (9)
Robin_Otzi, 3 września 2015, 13:23
zjedz babcię na szczepionkę
lester, 3 września 2015, 14:22
No nie jestem przekonany czy zmiana ta nastąpiła w wyniku nawyków żywieniowych lub kosmetycznych. Owszem, dieta czy nasze zachowania mogą wpływać na ekspresję genów, czyli może dojść do zmian epigenetycznych, ale żeby aż tak? Nie wydaje mi się.
To co tu zaszło, to raczej promowanie przez dobór naturalny już istniejącej mutacji, która jako gwarantująca dłuższe życie (>20 lat) czyli większą liczbę potomstwa, miała możliwość przetrwania i rozprzestrzenienia się wśród tego ludu. A że choroba stosunkowo nowa, to tylko cześć plemienia jest na razie odporna. Do czasu...
thikim, 3 września 2015, 22:12
Też jestem za doborem naturalnym a nie zmian w wyniku kanibalizmu.
maciekk, 4 września 2015, 00:26
Jednym z najsilniejszych mutagenów jest sama transkrypcja materiału genetycznego. Transkrypcja zachodzi między innymi podczas reagowania komórki na bodźce zewnętrzne np. podczas wytwarzania melatoniny pod wpływem promieniowania słonecznego. To powoduje, że im częściej organizm jest wystawiony na działanie bodźców zewnętrznych, tym wyższe prawdopodobieństwo mutacji w obrębie genów odpowiedzialnych za reakcję na ten bodziec.
Mutacje mogą być zarówno pozytywne jak i negatywne. Czyli np. w krajach o najwyższym nasłonecznieniu powinni rodzić się częściej niż gdzie indziej ludzie zarówno najlepiej jak i najgorzej przystosowani do takich warunków. I faktycznie, najwyższy odsetek albinosów nie rodzi się w Skandynawii tylko np. w krajach Afryki Subsaharyjskiej i innych krajach o wysokim nasłonecznieniu - oczywiście jest tam także więcej osób lepiej przystosowanych do nasłonecznienia :-)
Ewolucja działa w sposób przypadkowy, ale ukierunkowany - prawdopodobieństwo mutacji jest większe dla częściej używanych genów. Jest to oczywiście w większości kompensowane przez mechanizmy naprawy genów, które są bardziej aktywne dla ważniejszych dla przeżycia genów (czym steruje wg ostatnich badań np. lokalizacja genu w chromosomie).
Jaki z tego wniosek dla kanibali i ich odporności na priony? Taki, że teza o ewolucji ukierunkowanej ich specyficzną dietą jest prawdopodobna. Dobór naturalny jedynie konstytuuje mutacje w populacji.
W części populacji najczęściej chorującej na daną chorobę znajdą się także osobniki najbardziej na nią uodpornione.
lester, 4 września 2015, 01:37
Gdyby takie promieniowanie słoneczne było promieniowaniem jonizującym (przenikliwym) to zgoda, ale wtedy to nie są mutacje w wyniku błędów transkrypcji, tylko zwykłe uszkodzenia, których nie dało się prawidłowo naprawić, czyli zgodnie z oryginałem. W dodatku aby taka mutacja była dziedziczna, zmiany muszą zajść nie gdzieś w organizmie, tylko w gonadach.
A tutaj mamy do czynienia z chorobą prionową. I choć wciąż nie do końca wiadomo jaki jest jej mechanizm komórkowy i istnieje podejrzenie przejścia informacji genetycznej z białka do DNA (inżynieria wsteczna?), to w żaden sposób nie tłumaczy nabycia to odporności. W najlepszym razie organizm sam zacząłby na masową skalę produkować priony. DNA to nie układ immunologiczny, który w wyniku infekcji obcym materiałem wytworzy odporność.
pogo, 4 września 2015, 09:28
@@lester,
Zrozumiałeś co napisał maciekk czy tylko przeczytałeś? Przecież wyraźnie promieniowanie słoneczne było tu tylko przykładem, choć moim zdaniem nie koniecznie najbardziej fortunnym (UV rzeczywiście uszkadza DNA).
Błędy w wyniku uszkodzenia są w przypadkowych miejscach. Błędy podczas transkrypcji są podczas używania genu. Często odbudowując uszkodzone elementy komórki często korzysta się z tego genu i w ten sposób zwiększa ryzyko powstania mutacji. Wciąż tylko nie wiem jak to trafia do komórek rozrodczych...
lester, 4 września 2015, 14:41
@pogo, i przeczytałem i zrozumiałem. I widzę, że @maciekk próbuje udowodnić tezę na podstawie błędnego przekonania, jakoby uszkodzenia od UV miały trafiać do komórek rozrodczych. Tak, wiem że UV potrafi uszkodzić DNA, tyle że w warstwach powierzchniowych skóry i zapewne wewnątrz oka. A do tego jeszcze kontakt z prionami miałby doprowadzić do celowej mutacji, zapewniającej dziedziczną odporność na nie. No sorry, ale jakoś zgodzić się z tą tezą nie mogę.
pogo, 4 września 2015, 14:59
Wcale nie sugerował uszkodzeń przez UV, a jedynie przez częste transkrypcje.
W wyniku kontaktu z prionami częściej miałoby dochodzić do mutacji w genie kodującym konkretne białko... Niektóre z tych mutacji byłyby skuteczne, inne jeszcze by zaszkodziły.
Ale i tak wciąż nie wiem jak mutacja z jednego miejsca miałaby się przenieść do komórek rozrodczych... Chyba, że komórki są w stanie w jakiś sposób sygnalizować, że trzeba spróbować mutować dany gen i przy odpowiednio dużym bodźcu rośnie prawdopodobieństwo, że do niego dojdzie. Ale nie słyszałem o takim mechanizmie, więc pewnie go nie ma.
Jajcenty, 4 września 2015, 16:11
To jest całkowicie sprzeczne z moim rozumieniem mutacji i ewolucji.
Na skutek nacierania się prionami dochodzi do mutacji u dorosłego osobnika i ta mutacja jest przekazywana dalej?
Pewnie może tak być, ale ja obstawiam skrót myślowy, wszyscy się nacierają, ale lepiej przeżywają ci już zmutowani od urodzenia. W populacji rośnie udział glicynowych a wanilina odchodzi w zapomnienie.