Dzięki sprzedaży karaczanów uiszcza czesne
Kyle Kandilian, student Michigan-Dearborn University, do tego stopnia lubi karaczany, że dzieli dom z ok. 200 tys. tych owadów. Odstąpił im nawet sypialnię...
Amerykanin nie tylko kolekcjonuje, ale i rozmnaża swoich podopiecznych. Handel pozwala mu opłacić czesne. Pospolite gatunki nie zapewniają, oczywiście, dużego zarobku, ale za dożywającego 15 lat Macropanesthia rhinoceros można już zainkasować 200 dol.
Klientami 20-latka, który myśli o karierze leśnika lub o zajęciu się dezynsekcją, są zarówno uniwersytety, jak i właściciele jadających karaczany gadów i płazów.
Przygoda Kandiliana z karaczanami zaczęła się od syczących karaczanów madagaskarskich (Gromphadorhina portentosa), teraz młody kolekcjoner może się pochwalić ponad 130 gatunkami.
Jak można się domyślić owady nie biegają samopas, tylko mieszkają w poukładanych na sobie pojemnikach. Kiedyś pasjonat nadawał niektórym osobnikom imiona, ale od jakiegoś czasu już tego nie robi. Przełomowym momentem było odkrycie, że karaczany funkcjonują jako kolonia, a nie indywidualny organizm, jak np. kot czy pies.
Dzięki swojej pasji Kyle zdobywa nagrody i stypendia. Na szczęście jego rodzice wykazują się sporą tolerancją, choć w skrytości ducha ojciec ponoć trochę lęka się podopiecznych syna.
Komentarze (2)
darekp, 2 sierpnia 2013, 08:46
Gdyby wybrał opcję, że owady biegają samopas, mógłby sprzedawać drożej ("z hodowli ekologicznej")
tommy2804, 4 sierpnia 2013, 13:01
Ale wtedy nie miałby "łatwego" życia z sąsiadami, a poza tym niemal na pewno z powodu tego orginalnego hobby spadłyby ceny nieruchomości w całej okolicy..