Oszczędzanie przez wyłączanie
Z opublikowanego właśnie dokumentu pt. "PC Energy Report 2009" dowiadujemy się, jak wiele zanieczyszczeń można uniknąć i ile pieniędzy zaoszczędzić, wyłączając nieużywane komputery.
Okazuje się, że w samych tylko Stanach Zjednoczonych firmy tracą 2,8 miliarda dolarów rocznie, gdyż ich pracownicy nie wyłączają nieużywanych komputerów. Te maszyny zwiększają emisję dwutlenku węgla do atmosfery aż o 20 milionów ton rocznie. To tyle, ile w ciągu roku emituje 4 miliony samochodów.
W Wielkiej Brytanii straty sięgają 300 milionów funtów, a do atmosfery niepotrzebnie przedostaje się 1,3 miliona ton CO2.
Z wyliczeń wynika też, że firma, która ma 10 000 pecetów i są one wyłączane każdej nocy zaoszczędzi w ciągu roku około 1,5 miliona kilowatogodzin. W Niemczech roczne oszczędności z tego tytułu sięgną 285 000 euro, a w Wielkiej Brytanii - 168 000 funtów.
Eksperci oszacowali, że każda firma może zaoszczędzić rocznie średnio 36 dolarów na każdym komputerze, jeśli tylko jej pracownicy będą wyłączali swoje maszyny, gdy ich przez dłuższy czas nie używają.
Wiele osób pozostawia komputery włączone na noc, gdyż wierzą w mit, jakoby ich ponowne włączanie zużywało tak dużo energii, że nie opłaca się wyłączać maszyny. Nie ma jednak nic bardziej błędnego. Przeciętny pecet zużywa 89 watów. Jeśli korzystamy z niego przez 8 godzin dziennie, a później pozostaje włączony, to przez 16 pozostałych godzin zużyje 1424 waty. W żadnym wypadku włączanie komputera nie może równać się takiemu poborowi mocy. Maszyna, żeby zużyć podczas włączania tyle energii musiałaby pobierać 17 kilowatów. Tyle pobiera kilkadziesiąt serwerów pracujących pełną parą.
Innym nieprawdziwym mitem jest stwierdzenie, jakoby wygaszacz ekranu pozwalał zmniejszyć zużycie energii. Co więcej, niektóre wygaszacze wyświetlają tak bogatą grafikę, że monitor zużywa dwukrotnie więcej energii niż podczas normalnej pracy.
Nieprawdziwa jest też informacja, jakoby włączanie i wyłączanie komputera szkodziło sprzętowi. Pecety są bowiem przystosowane do bezproblemowego przejścia 40 000 cykli startu/wyłączania. Średni okres życia komputera to 5-7 lat. W tym czasie nawet nie zbliżymy się do takiej liczby włączeń i wyłączeń. Co więcej, sami producenci komputerów - HP czy IBM - zachęcają swoich pracowników do wyłączania sprzętu i informują, że aby zaszkodzić twardemu dyskowi, musielibyśmy włączać i wyłączać komputer co pięć minut.
Aby uświadomić sobie jak wiele energii zużywają komputery, wystarczy wiedzieć, że jeśli wyłączylibyśmy wszystkie pecety na świecie na jedną tylko noc, to zaoszczędzona energia posłużyłaby do oświetlenia całego Empire State Building przez ponad 30 lat.
Komentarze (32)
Tomek, 26 marca 2009, 15:02
Aż mi się chcę wyłączyć teraz komputer
tlen, 26 marca 2009, 15:15
Proponuję rewizję jednostek. Albo zużywa 89W albo 89Wh na godzinę.
Mariusz Błoński, 26 marca 2009, 15:38
Dziękuję, poprawione.
mezise, 26 marca 2009, 18:49
Wychodzi 3 dolary oszczędności miesięcznie na komputerowe stanowisko pracy. Nie jest to warte zachodu, jeśli cenny pracownik firmy ma tracić chociaż minutę na uruchomienie systemu operacyjnego.
Zamiast wydawać pieniądze z budżetu na bezsensowne raporty (ach ta pseudo-naukowa klika!) coraz bardziej socjalistyczne rządy USA i państw UE wzięłyby się za minimalizację obciążeń podatkowych dla przedsiębiorców, a w ciągu roku prawdziwi naukowcy zatrudnieni przez te firmy wynajdą takie energooszczędne technologie, że te 3 dolary "oszczędności" to będzie taki mały pikuś.
Lena, 26 marca 2009, 20:04
Pozostawiony na całą noc włączony monitor to oczywiście zużywa energię, ale komputer z wyłączonym monitorem jest w stanie bezczynności i zużycie jego energii jest znikome.
thibris, 27 marca 2009, 08:17
@mezise
Próbowałaś zostawić komputer na całą noc i z samego rana zacząć na nim pracować ? Przeważnie jest tak zamulony (zaspany), że przez pierwsze chwile zauważysz jego wielkie spowolnienie. I nie przesadzajmy, że ta jedna minuta poświęcona na włączenie peceta to taka wielka strata dla firmy. Wątpię aby znalazła się firma, w której czas pracownika jest wykorzystywany w 100% na pracę i nie ma tam czasu na włączenie i wyłączenie komputera.
@Lena
Znikome zużycie != zerowe. W domu też masz włączony (uśpiony) komputer 24/7 ? Polecam zakup miernika zużycia energii, podłączenie go przed Acarem (czy co tam używasz) i sprawdzenie ile zużywa energii ten Twój uśpiony pecet. Pomnóż to przez 30 nocy w miesiącu i sprawdź czy to jest znikome dla Ciebie.
Rozumiem, że dla niektórych oszczędność kilku złotych na miesiąc to żadna oszczędność, ale ziarnko do ziarnka... Zauważ że dla firmy z dwustoma pecetami, oszczędność trzech złotych na sztuce w miesiąc, jest już dość znaczącą kwotą. Za to można zatrudnić jakąś osobę na 1/4 etatu, która będzie w 2 godziny dziennie wyłączać te wszystkie pecety
Poza tym jest możliwość skonfigurowania peceta tak, aby sam się wyłączał o danej godzinie. Przed wyłączeniem mógłby monitować użytkownika czy ten się na to zgadza. W przypadku braku odpowiedzi w jakimś czasie, zamykanie następowałoby automatycznie.
mezise, 27 marca 2009, 08:45
To jedno zdanie mnie przekonuje do zajęcia się tego typu oszczędnościami. Dałeś piękny przykład myślenia biznesowego. Taka osoba niech znajdzie jeszcze 3 firmy, potrenuje szybkie bieganie i zrobi cały etat.
Po 6 miesiącach (gdyby nie nasze soc-Państwo byłoby po 3 miesiącach) zarobi i zainwestuje w/znajdzie/wymyśli urządzenie, które będzie robiło to zdalnie, zatrudni operatorów i rozkręci firmę. Ale w takiej kolejności się to powinno odbywać. To ta osoba (może Ty? ) powinna poszukać i zaproponować taką optymalizację różnym firmom. Powodzenia!
Mariusz Błoński, 27 marca 2009, 10:58
Trochę nie rozumiem takiej postawy. Sam od wielu lat uważam się za skrajnego liberała, ale nie widzę nic złego w raportach, które mogą uświadomić firmom, gdzie szukać oszczędności. Co więcej, jest to jak najbardziej liberalne i biznesowe podejście.
1. raport został stworzony przez prywatną firmę, która chce przy okazji sprzedać oprogramowanie do wyłączania nieużywanych komputerów,
2. twierdzenie, które pojawia się niżej, o wysokiej klasy specjalistach marnujących czas na wyłączanie komputera, jest całkowicie chybione, gdyż nikt nie wykorzystuje 100% czasu pracy, jeśli przeznaczą oni w sumie 6-7 minut na dobę na włączanie i wyłączanie sprzętu, to ani oni, ani ich pracodawca w niczym nie ucierpią
3. proponowane przez Ciebie rozwiązanie nazwałbym socjalistycznym, gdyż to, co proponujesz, to niepotrzebne zwiększanie zatrudnienia i generowanie kosztów tam, gdzie ich być nie musi. Zatrudnianie osoby do wyłączania komputerów czy też zlecanie tego zewnętrznej firmie jest bez sensu, gdyż równie dobrze mogą robić to pracownicy, którym już i tak firm za ten czas płaci
4. zaoszczędzone pieniądze (jak widzisz w skali dużych firm są to setki tysięcy dolarów), można przeznaczyć na inwestycje, prace badawczo-rozwojowe czy zatrudnienie wysokiej klasy specjalisty, który firmie jest rzeczywiście potrzebny, a nie na zatrudnianie pana Zenka, który potrafi tylko przyciskać guzik na obudowie
mezise, 27 marca 2009, 11:12
Jak widać im się kalkuluje, żeby zatrudnić programistów do napisania tego softu i zapłacić za taki raport, więc jakiś sens to musi mieć.
Zauważ, że to oni nakręcają popyt, chcą przekonać, że ich oferta się opłaca.
mezise, 27 marca 2009, 11:22
To leniwy przedsiębiorca jeśli nie wykorzystuje pracy pracowników na 100%, i do tego kiepski organizator. Pewnie, że i tak można prowadzić firmę, ale przez to po godzinach pracy tacy pracownicy będą kupować droższe produkty wytworzone przez pracowników, którzy również nie przykładali się "na maksa" do swoich obowiązków lub mieli mało obrotnego szefa.
thibris, 27 marca 2009, 11:37
Przykład Pana Zenka od wyłączania kompów był żartem Piętek jest - więcej luzu.
@mezise
Pokaż mi jedną - jakąkolwiek firmę gdzie wykorzystuje się czas pracy pracownika w 100%.
mezise, 27 marca 2009, 11:40
Ech... przedsiębiorca nie płaci pracownickowi za czas, w którym jest w robocie - płaci za wykonanie produktu lub usługi (i to płaci specjalistom, a jeśli firma ma jakiegoś Pana Zenka "od wszystkiego" to właśnie jak najbardziej to jest dla niego zadanie).
Czuję przymus "wydłubywania" takich dogmatów, ponieważ lewacka "elita intelektualna" lubuje się w modyfikacjach semantyki językowej. Chociażby "pracobiorca" i "pracodawca".
W nomenklaturze prawicowej (człowiek prawy, Prawo) pracownik to pracodawca, ponieważ oferuje/sprzedaje swoją pracę, natomiast przedsiębiorca do pracobiorca, gdyż tą pracę kupuje.
Nie mam oczywiście zamiaru nikogo obrażać czy szufladkować. Jesteśmy jednak bombardowani gazetami i telewizją zawładniętą przez po-PRLowskie układy. Ciężko, żeby ta "sieczka" medialna nie zatruwała umysłów w gruncie rzeczy prawych forumowiczów Kopalni
thibris, 27 marca 2009, 11:51
Do wykonania pracy potrzeba PC. Do pracy PC musi być włączony. Włączanie PC jest jedną z czynności niezbędnych do wykonywania należycie swojej pracy.
Pracodawca - osoba dająca pracę ludziom (zatrudnienie)
Pracobiorca - ktoś kto tą pracę "bierze" i wykonuje
mezise, 27 marca 2009, 11:53
- more7.pl - pracowałem tam przez 3 lata.
- moja firma - na razie wykorzystuję tylko sam siebie, ale w godzinach pracy sie nie oszczędzam - "aż wióry lecą". Natomiast po godzinach... laba, oddawanie się przyjemnościom i pasjom .
thibris, 27 marca 2009, 11:57
Czyli co ? Ktoś Ci włączał peceta do pracy ? nie miałeś prawa się podrapać po głowie ? Zajmowanie swojego stanowiska pracy (siadanie na siedzisku) też trzeba było zrobić przed oficjalnym rozpoczęciem pracy ? Nie opowiadaj głupot - nie da się w 100% wykorzystywać czyjegoś czasu tylko do pracy.
We własnej firmie też na pewno dałoby się zrobić to co robisz szybciej - myszka mogłaby Ci się sama przesuwać czy inne bzdury...
Mariusz Błoński, 27 marca 2009, 12:09
Oni stworzyli jakiś produkt i próbują przedstawić jego zalety.
Natomiast Ty proponujesz, by pracodawca ponosił koszty tam, gdzie można zrobić coś bezkosztowo.
Mariusz Błoński, 27 marca 2009, 12:15
Innymi słowy Twój dzień pracy w more7.pl wygladał tak, że zaczynałeś robić to, co należało do Twoich obowiązków, a jedyne przerwy jakie sobie robiłeś to wyskoczenie do ubikacji (do której oczywiście biegłeś, by nie tracić czasu), jedyne przerwy jakie miałeś, to te wymagane prawem i są one pilnowane co do sekundy. Skupiałeś się tylko i wyłącznie na pracy, żadnego (oczywiście z wyjątkiem przewidzianych prawem przerw) rozmawiania ze współpracowanikami, żadnego wstania by rozprostować kości, zero oderwania wzroku od wykonywanej czynności, żadnego słuchania radia (jego włączanie kosztuje czas), nigdy nie zajrzałeś na żadną stronę WWW, która nie była związana z wykonywanymi obowiązkami, nie odbierałeś SMS-ów ani połączeń przychodzących na Twój prywatny telefon, gdy było za gorąco, nie zdejmowałeś swetra, a gdy było za zimno to go nie zakładałeś. Tak to mniej więcej wyglądało?
mezise, 27 marca 2009, 12:50
Wybacz, ale to ogólnie powszechna lewacka semantyka.
mezise, 27 marca 2009, 13:02
Niestety bezkosztowo nie znaczy jak najbardziej efektywnie. Urzędnicy mają mnóstwo "bezkosztowego" czasu w instytucjach Państwowych i mogliby komputery w sporej serwerowni włączać/wyłączać/włączać/wyłączać i tak cały czas w przerwach między przybijaniem pieczątek na płatnych homologacjach na kratki, zamieniając jak Copperfield samochody osobowe... w ciężarowe.
mezise, 27 marca 2009, 13:33
Przerwy robiłem sobie takie, na jakie się umówiłem z szefem. Jak miałem taką pilną potrzebę, to i nawet w normalnych godzinach pracy mogłem np. przez godzinę wykonać nagłe zlecenie dla innej firmy, z którą w tym czasie współpracowałem. Takie godziny oczywiście odpracowywałem - efektywnie i na maksimum moich możliwości.
Odpisując na forum Koplni Wiedzy też mam przerwę, którą już teraz sam sobie przydzielam, ale jak skończe pisać, to wracam do wykorzystywania siebie samego w ramach założonych na dzisiaj zadań, a po pracy będę korzystał z efektów takiego wykorzystywania, czego również Wam wszystkim życzę.
thibris, 27 marca 2009, 14:27
Taka ona lewacka jak odwrotna prawicowa. Zgłoś ten problem Miodkowi.
Odnośnie tego co piszesz powyżej... Czyli nie wykorzystujesz w 100% czasu który jesteś w pracy na to aby pracować dla dobra firmy. W takim więc razie, nie powinieneś tak strasznie narzekać, że te kilka minut poświęconych na włączenie komputera tak bardzo nadszarpuje kieszeń pracodawcy.
mezise, 27 marca 2009, 15:01
Czytaj proszę ze zrozumieniem.
lucky_one, 27 marca 2009, 18:02
Ja bym się opowiedział jednak po stronie Thibrisa - po pierwsze, na wielu stanowiskach faktycznie jest płacone za czas pracy, a nie za rezultaty.
Prozaiczne przykłady: kasjerka w markecie dostaje płacę za godzinę obsługiwania klientów, a nie za ilość obsłużonych klientów - jak danego dnia nikt do marketu nie przyjdzie, to ona i tak swoją dniówkę musi dostać. Podobnie nauczyciel - dostaje pieniądze za określoną ilość godzin lekcyjnych - nie ważne czy uczniowe przyjdą na te lekcje, czy na nich się czegoś nauczą lub nie.
Płaca za wykonaną pracę jest w zawodach typu 'przedstawiciel handlowy' (choć wolałbym nazwać to naciągacz albo akwizytor), który nie dostaje pieniędzy od godziny wykonywania swojej pracy, ale od sztuki sprzedanego towaru. Ewentualnie właściciel firmy remontowej lub innej, który dostaje pieniądze za wykonaną usługę a nie za czas jej wykonywania - tu z reguły jest tak, że im dłuższy czas wykonywania pracy, tym mniejsze są za to pieniądze
Popieram również tezę, że w większości miejsc czas pracy pracowników nie jest wykorzystywany w 100% - gdyby tak było (praca non-stop przez 8h), to taki pracodawca szybko straciłby pracowników. Czy to ze względu na zawały i przemęczenie z przepracowania, czy ze względu na to, że znaleźliby oni pracę lżejszą. Niemal zawsze jest przecież tak, że masz czas na chwilę przystanąć, wymienić dwa słowa z drugim pracownikiem, czy masz kilka minut przerwy lub po prostu robisz coś luźnym tempem.. Ludzie którzy pracują na 100% swoich możliwości, szybko tracą zdrowie, przyjaciół (których zaniedbują na rzecz pracy) i szereg innych cennych w życiu rzeczy.
Myślę, że przeciętnie czas pracy pracownika jest wykorzystywany w około 70-80% (czyli że pracę którą robi w 8h mógłby de facto na pełnych obrotach zrobić w niecałe 6 do nieco ponad 6 godzin). A te 20% to taki bufor, w razie jakichś awarii sprzętu, kiepskiej kondycji pracownika w danym dniu, innych czynników losowych. No i pozwala to wykonywać pracę spokojnie i codziennie, w przeciwieństwie do dawania z siebie codziennie 100% (owszem, tak się da.. przez kilka lat.. ale na pewno nie aż do emerytury).
thibris, 27 marca 2009, 23:13
Przeczytałem:
"Wychodzi 3 dolary oszczędności miesięcznie na komputerowe stanowisko pracy. Nie jest to warte zachodu, jeśli cenny pracownik firmy ma tracić chociaż minutę na uruchomienie systemu operacyjnego."