Udana walka o krokodyla Moreleta
Dobrze prowadzona polityka ochrony gatunku uratowała przed zagładą krokodyla Moreleta (Crocodylus moreletii). Ten mieszkający przede wszystkim w Meksyku gad znajdował się w niebezpieczeństwie z powodu niszczenia habitatów i polowań, dzięki którym pozyskiwano jego wysokiej jakości skórę.
W latach 70. ubiegłego wieku, wobec gwałtownego spadku liczebności gatunku, zdecydowano się na jego ochronę. Wówczas w Meksyku zakazano polowań na wszystkie gatunki krokodyli i kajmanów. Jednocześnie USA wpisały krokodyla Morelettiego na listę gatunków zagrożonych, co skutkowało automatycznym zakazem importu zwierząt i ich części. Kilka lat później, w 1975 roku, Crocodylus moreletii został wpisany na listę CITES.
Takie działania przyniosły oczekiwane rezultaty. Już w 2000 roku krokodyla przeniesiono z kategorii „zagrożony" do „o niskim ryzyku wyginięcia".
W marcu ubiegłego roku przedstawiciele CITES stwierdzili, że obecnie nie ma żadnych dowodów by sądzić, że choroby, rodzimy lub obcy drapieżnik, turystyka czy badania naukowe stanowiły zagrożenie dla dzikiej populacji krokodla Morelettiego. Uznano, że gatunek jest odpowiednio chroniony w Meksyku, Gwatemali i Belize oraz, że liczba zwierząt w niewoli jest wystarczająco duża, by zaspokoić zapotrzebowanie na skóry. Wtedy też na liście CITES przesunięto gatunek do klasy zwierząt, którymi handel jest dopuszczalny pod ścisłą kontrolą.
W ślady CITES poszła też US Fish and Wildlife Service, która przed dwoma dniami zarekomendowała usunięcie krokodyla z amerykańskiej listy gatunków zagrożonych.
Degradacja habitatów wciąż jest sporym problemem, jednak obecnie gatunek ma się dobrze.
Komentarze (0)