Medytacja za marshmallow
Małpy stanowią dobry model do testowania działania neurotreningu (ang. neurofeedback). W ich przypadku nie ma mowy o efekcie placebo ani o wpływie podwyższonej świadomości własnej choroby, np. padaczki. Podczas holenderskich eksperymentów w zamian za pianki marshmallow 4 marmozety uczyły się wprowadzania w rytm biosensoryczny (SMR, 11-14 Hz).
Zespół Ingrid Philippens z Centrum Badań Biomedycznych na Naczelnych w Rijswijk uważa, że osiągnięcia marmozet rodzą nadzieje na zredukowanie w wyniku treningu objawów nie tylko epilepsji, ale i ADHD czy zaburzeń lękowych. W badaniach na zwierzętach Holendrzy chcą też sprawdzić, czy neurotrening zmienia fizycznie mózg.
Philippens i jej kolega Raymond Vanwersch umieszczali nad korą czuciowo-ruchową dwie elektrody nadtwardówkowe. Małpom nie pokazywano wykresów EEG, ale częstowano piankami za każdym razem, gdy udało im się osiągnąć wyznaczoną częstotliwość fal mózgowych.
Dwie małpy nauczyły się wprowadzać w pożądany stan już po dwóch półgodzinnych sesjach, pozostałe potrzebowały do tego czterech sesji. Jak podkreśla szefowa holenderskiej ekipy, marmozety mogą sobie nie zdawać sprawy, że kontrolują aktywność mózgu, tym niemniej są w stanie wpływać na nastrój albo stan umysłu. U ludzi SMR cechuje relaksacja i automatyczna koncentracja. To jak medytacja – tłumaczy Philippens.
Komentarze (2)
glaude, 3 października 2011, 14:30
Neurofeedback jest stosowany z powodzeniem u ludzi. Jest to co prawda robione w formie wizualno/ akustycznej, a nie "piankowej" i odprowadzeń na skórze głowy- a nie podtwardówkowych, ale zasada jest ta sama.
Myślę, że trennig tego typu sprawdziłby sie tez u np. psów.
Anna Błońska, 3 października 2011, 18:01
Świetnie, że ktoś wpadł na pomysł przetestowania na innych naczelnych, czy na ludzi wpływa przekonanie, że neurotrening działa (czyli placebo), czy też robi to sam neurofeedback, bez wydatnej pomocy naszego umysłu. I wiele wskazuje na to, że metoda jest obiektywnie skuteczna.