Globalne ocieplenie zabiło tysiące ptaków
Na przełomie lat 2016–2017 mieszkańcy St Pauls Island na Morzu Beringa zauważyli wymyte na plaże ciała setek martwych ptaków, głównie maskonurów. Poinformowali o znalezisku ekspertów, którzy właśnie zakończyli swoje badania tajemniczego zjawiska.
Timothy Jones z University of Washington i jego koledzy, po przeanalizowaniu zwłok ptaków, rozkładu wiatrów i prądów morskich, doszli do wniosku, że znalezione ptaki stanowiły część większej grupy. W sumie, jak uważają uczeni, padło od 3 do 9 tysięcy maskonurów. Badania ciał nie wykazały ani obecności toksyn, ani infekcji. Zwierzęta były za to skrajnie wychudzone. Przyczyną ich śmierci był brak pożywienia, mówi Jones.
Maskonury, które stanowiły 79% padłych ptaków, żywią się rybami i morskimi bezkręgowcami, które z kolei żywią się fitoplanktonem. Jednak zmiany klimatyczne i powiązane z nimi zmiany warunków atmosferycznych oraz fale upałów, doprowadziły do zniszczenia ekosystemu. W Arktyce występuje mniej lodu morskiego, a wyższe temperatury powodują, że jest mniej ryb, skorupiaków i innych stworzeń, które albo masowo padają, albo przenoszą się bardziej na północ, w chłodniejsze regiony.
Niemal wszystkie martwe maskonury były osobnikami dorosłymi przechodzącymi właśnie pierzenie. W tym trwającym do 40 dni okresie maskonury nie mogą latać i potrzebują więcej pożywienia niż zwykle. Połączenie okresu pierzenia z globalnym ociepleniem przyczyniło się do śmierci tysięcy ptaków.
Jones przypomina, że od 2013 roku to już trzeci zauważony przypadek masowego padania ptaków morskich w tym regionie. Za każdym razem śmierć ponosi coraz więcej zwierząt.
Nie wiadomo, do której kolonii zbadane przez niego ptaki, jednak dramatyczne spadki populacji maskonurów obserwuje się wszędzie w regionie. Tym bardziej niepokojące są takie zjawiska.
To już kolejny w ostatnim czasie przykład pokazujący, jak zmiany klimatu zagrażają zwierzętom żyjącym na biegunach. Niedawno media donosiły, że druga największa na świecie kolonia pingwinów cesarskich niemal całkowicie zniknęła. Pingwiny z Zatoki Halleya na Morzu Weddela od trzech lat nie mogą dochować się młodych. Zwierzęta potrzebują bowiem stabilnej pokrywy lodowej od kwietnia do grudnia. I przez ostatnich 60 lat miały taką pokrywę. Jednak od roku 2016 w miejscu, gdzie pingwiny wychowują młode, każdego roku nadchodzą potężne sztormy, które niszczą lód i młode pingwiny toną. Wskutek tego kolonia, w której zwykle przebywało od 14 do 25 tysięcy par wychowujących młode (5–9% światowej populacji pingwina cesarskiego), niemal przestała istnieć.
Dobra wiadomość jest taka, że wszystko wskazuje na to, iż pingwiny z Zatoki Halleya, nauczone tragicznymi doświadczeni;ami, zaczęły przenosić się do pobliskiej kolonii Dawcon Lambton.
Komentarze (1)
Miroslaw, 31 maja 2019, 22:27
A tym czasem Trump nie tylko wyszedł z porozumienia Paryskiego to jeszcze wielce się przejmuje ptakami które giną od wiatraków.