Duże zwierzęta są jak układ krwionośny planety
Najnowsze studium naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego oraz Princeton University wykazało, że od tysięcy lat duże zwierzęta spełniają funkcję transporterów składników odżywczych dla fauny i flory. Autorzy artykułu z Nature Geoscience posługują się nawet porównaniem do układu krwionośnego.
Aby wyliczyć środowiskowo-glebowy wpływ masowego wymierania dużych zwierząt 12 tys. lat temu (studium koncentrowało się na lasach Amazonii), zespół posłużył się modelem matematycznym. Akademicy szacują, że wymieranie ograniczyło rozprzestrzenianie fosforu nawet o ponad 98%, a część skutków tego zjawiska obserwujemy do dziś. Za pomocą tego samego modelu można przewidywać, co by się stało w długiej perspektywie czasowej, gdyby zniknęły współczesne zagrożone gatunki dużych zwierząt z Azji i Afryki.
W Ameryce Południowej większość składników odżywczych powstaje w Andach. Docierają one do lasów za pośrednictwem sieci rzecznej. Na lądzie jest ich niewiele i tu do akcji wkraczają zwierzęta: małe transportują cenne pierwiastki na mniejsze odległości, duże mają pod tym względem większe możliwości. Gdy ok. 12 tys. lat temu wyginęła megafauna Ameryki Południowej, np. naziemne leniwce czy pancernikopodobne stwory wielkości małego samochodu, zniknęła jedna z głównych dróg transportu składników odżywczych gleby. Przez to pojawiły się niedobory np. fosforu, które w pewnych okolicach tego regionu są odczuwalne do dziś.
Naukowcy opracowali model matematyczny, który przypomina modele wykorzystywane przez fizyków do wyliczania dyfuzji (przewodzenia) ciepła. Dysponując danymi nt. sfosylizowanych szczątków, wyciągnięto wnioski dotyczące masy, a później na tej podstawie szacowano, ile zwierzę jadło i wydalało, po jakim obszarze się poruszało i jakie odległości pokonywało. Model pozwala wyliczyć zdolność do dystrybuowania składników odżywczych w dowolnym czasie w jakimkolwiek miejscu na Ziemi, wystarczy znać przeciętną wagę gatunku i jego dystrybucję. Badacze są w stanie ocenić zarówno wpływ wymierań z przeszłości, jak i potencjalnych zdarzeń z przyszłości (mogą np. wyliczyć, jak bardzo spadnie żyzność gleby, gdy wyginą słonie afrykańskie).
Zespół stwierdził, że wymieranie megafuny 12 tys. lat temu doprowadziło do wyłączenia "pompy" składników odżywczych, które nie były już roznoszone po regionie i pozostawały skoncentrowane na obszarach graniczących z równinami zalewowymi oraz innymi żyznymi terenami. Mimo że upłynęło tyle lat, basen Amazonki nadal nie odrodził się po tej zmianie...
Choć 12 tys. lat może być okresem wymykającym się rozumieniu większości ludzi, za pośrednictwem tego modelu pokazaliśmy, że ówczesne wymieranie oddziałuje na zdrowie naszej planety po dziś dzień. Mówiąc wprost: im większe zwierzę, tym większą rolę odgrywa ono w rozprowadzaniu składników wzbogacających środowisko - wyjaśnia dr Christopher Doughty.
Dziś dopływ składników odżywczych do gleby zależy od osadów rzecznych i substancji pochodzących z powietrza. [Nasza] analiza sugeruje jednak, że w Amazonii, a niewykluczone, że i w wielu innych rejonach świata, możemy mieć do czynienia ze szczególną fazą powymieraniową. Uważamy, że kiedyś duże zwierzęta odgrywały ważną rolę w użyźnianiu krajobrazu, dlatego naturalnie występujące skały osadowe były mniej istotne. Jeśli ludzie przyczynili się do wyginięcia megafauny 12 tys. lat temu, sugeruje to, że jako gatunek zaczęliśmy wpływać na środowisko w globalnej skali na długo przed świtem rolnictwa - podsumowuje dr Adam Wolf z Princetone University.
Komentarze (1)
mnichv10, 14 sierpnia 2013, 05:56
Jeśli to prawda, to przerażające jest to, jak łatwo zachwiać równowagą ekologiczną planety na olbrzymią skalę przez pozornie mało istotny w danym kontekście czynnik. Uzmysławia to również, ze coś jest chyba z nami jednak nie tak, a hipoteza Gaii coraz bardziej nasuwa się na myśl, stawiając nas bardziej na równi z chorobą.