Sława w skali mikro

Luc Legay

Mikro nie gorszy od makro

Kiedyś sława była przywilejem nielicznych. W XVII wieku zaczęto relacjonować poczynania londyńskich dandysów, a w drugiej połowie XIX w. (1870-1890) w Zjednoczonym Królestwie i USA z wypiekami na twarzy czytano opowiadania lub wywiady ze znanymi literatami. Ujawniali oni szczegóły ze swojego życia osobistego. Potem wykreowano gwiazdy filmowe, wreszcie przyszła kolej na swojskich celebrities. Zdobycie sławy w Internecie nie ma nic wspólnego z elitaryzmem. Tutaj wszyscy mają równe szanse. Żeby relaksować się w Internecie, nie trzeba już być geekiem, a by stać się mikrocelebrytą, wcale nie trzeba mieć charyzmy rockmana.

Duże firmy próbują zachęcić do reklamowania swoich produktów gwiazdy wielkiego formatu. W pewnych okolicznościach microcelebrities mogą jednak zdziałać tyle samo, a nawet więcej od nich. W ramach swoich mikrospołeczności są bowiem naprawdę dobrze znani, sprawdzą się więc w oryginalnych kampaniach generujących szum i prowokujących do rozpoczęcia dyskusji. Jaką rolę spełniają w tym serwisy społecznościowe, np. MySpace? Dysponują platformą z danymi wszystkich użytkowników, którzy są "bezpieczni" dla danej marki. W ten sposób można tworzyć listy osób, uznawanych przez reklamodawców za odpowiednie do reprezentowania produktów z różnych kategorii. Chęć bycia odkrytym powoduje, że wielu internautów zachowuje się w taki sposób, iż warto rozważyć ich kandydaturę.

microcelebrities sława ROFLCon Theresa Senft