Kupiona na wyprzedaży garażowej miseczka okazała się niezwykle cennym i rzadkim zabytkiem
Pewien miłośnik antyków zauważył na wyprzedaży garażowej w stanie Connecticut porcelanową miseczkę, która przykuła jego uwagę. Wydał 35 dolarów na jej zakup i, chcąc zweryfikować swoje podejrzenia co do przedmiotu, skontaktował się z ekspertami z domu aukcyjnego Sotheby's. Najpierw przesłał im zdjęcia, a gdy ci wyrazili chęć bliższego zbadani miseczki, zawiózł ją do zbadania. Okazało się, że to zaledwie jedna z 7 takich miseczek z czasów dynastii Ming, które przetrwały do naszych czasów.
Od razu stało się dla nas jasne, że patrzymy na coś naprawdę bardzo, bardzo wyjątkowego, mówi Angela McAteer, ekspert od chińskiej ceramiki. Styl malowania, kształt miseczki i kolor są charakterystyczne dla chińskiej porcelany z początku XV wieku, wyjaśnia.
Eksperci stwierdzili, że miseczka o średnicy 16 centymetrów powstała na zamówienie dworu cesarza Yongle, trzeciego władcy z dynastii Ming, który rządził w latach 1402–1424. Ostatnio taka miseczka pojawiła się na rynku w 2007 roku. To zaś oznacza, że gdy ten egzemplarz trafi 17 marca na aukcję można liczyć na olbrzymie zainteresowanie ze strony kolekcjonerów i muzeów. W muzeach zresztą znajduje się 5 takich miseczek: dwie na Tajwanie, dwie w Londynie i jedna w Teheranie.
Eksperci z Sotheby's szacują, że miseczka zostanie sprzedana za 300 do 500 tysięcy dolarów.
Tajemnicą pozostaje, w jaki sposób tak cenny zabytek trafił na wyprzedaż garażową. Można tylko podejrzewać, że był przekazywany w tej samej rodzinie z pokolenia na pokolenie. W XIX wieku na Zachodzie panowała moda na Chiny i wiele przedmiotów z Państwa Środka trafiło wówczas do USA.
To niesamowite, że takie rzeczy wciąż się zdarzają, że odkrywa się takie skarby. Dla nas, ekspertów, to zawsze ekscytujące wydarzenie, gdy nagle znikąd pojawia się tak cenny przedmiot, o istnieniu którego nie mieliśmy pojęcia, dodaje McAteer.
Komentarze (8)
Ergo Sum, 4 marca 2021, 23:49
Rozumiem że komuś się uda zarobić 500.000 dolarów "bo miał wiedzę". I niby wszystko w porządku - ja jednak uważam, że coś tu nie gra.
Sławko, 5 marca 2021, 00:44
Masz rację. Ja w takiej sytuacji po sprzedaży oddałbym połowę zysku poprzedniemu właścicielowi. Spałbym spokojnie.
venator, 5 marca 2021, 01:19
Niestety, najczęściej jest na odwrót.
Ostatnio mój kolega otrzymał do ekspertyzy szable ludwikówkę, który pewien biznesmen kupił jako "oryginał" za grube pieniądze. Okazała się dosyć ordynarną podróbką.
Rynek takich fałszywek (nie tylko broni białej rzecz jasna) jest naprawdę rozbudowany. Np. oryginalna szabla ludwikówka, ceniona przedwojenna szabla kawaleryjska, potrafi chodzić nawet za 20 tyś zł, więc jest motywacja do fałszerstw.
ex nihilo, 5 marca 2021, 04:19
Nie takie to proste.
1. sprzedający mógł zdobyć wiedzę o tym co sprzedaje, wystarczyło zainwestować odpowiednią ilość czasu i pieniędzy,
2. kupujący raczej nie był tej klasy ekspertem, żeby mieć wystarczającą wiedzę, a w takich przypadkach zwykle nie tylko wiedza jest potrzebna, ale też laboratorium, możliwość porównania itd.
3. podobnej chińszczyzny, której wartość kolekcjonerska jest zerowa, jest masa, wystarczy przejść się na dowolną giełdę staroci. Gdyby ktoś próbował inwestować skupując podobne miski po 35 USD z nadzieją na taki strzał, pewnie by wydał parę milionów baksów bez szans odzyskania. Miałby trochę mniejszych trafień, coś by mu się zwróciło, ale bez ryzyka pomyłki można przyjąć, że taka inwestycja byłaby całkiem nieopłacalna. Specjalista od chińskiej porcelany miałby trochę lepszy wynik, ale i tak skupowanie fantów na sprzedażach garażowych czy pchlich targach byłoby dla niego całkiem nieopłacalne, więcej by zarobił na ekspertyzach, pośrednictwie w sprzedaży itp.
4. gość nie zarobi 500 000, nawet gdyby taka była cena przybicia. Nie chce mi się sprawdzać warunków Sotheby's, ale pewnie coś z tego będzie musiał im zostawić, chyba że 'młotkowe' i ew. inne koszty w całości płaci nabywca.
5. delikwent będzie musiał się z dochodu wyspowiadać w skarbówce, która odpowiednią pokutę mu nakaże, i to raczej niemałą.
6. gdyby chciał się resztą podzielić z poprzednim właścicielem, będzie to zakwalifikowane jako darowizna dla obcej osoby. Zwykle w takich przypadkach stawki podatkowe są dosyć paskudne.
No i tyle.
cyjanobakteria, 5 marca 2021, 19:28
To jest chyba normalne, że wiedzę się wykorzystuje dla swoich korzyści. Nie rozumiem kontrowersji.
Bardzo dobra analiza EX. Też podejrzewam, że kupujący nie był pewny, bo jak często przydarza się takie znalezisko i z jakim prawdopodobieństwem można na oko na bazarze ocenić oryginalność? Ekstra punkt się należy za podatki
Swoją drogą chciałbym zobaczyć jak Sławko dobrowolnie oddaje 100k USD w gotówce w ręce nieznajomego Jak kogoś gryzie sumienie, to może solidnie wesprzeć fundację, jedną z wielu, które zajmują się ochroną tygrysów w Azji. Sam bym pewnie tak zrobił, nie więcej niż 10% i chyba jeszcze można odliczyć podatki. Samych kotów jest około 3000 z populacji liczącej ponad 120k na początku zeszłego wieku(!) Do czego przyczynia się degradacja habitatów, rywalizacja o zasoby z ludźmi, kłusownictwo oraz tradycyjna medycyna chińska i ich magiczne specyfiki ze sproszkowanych kości.
ex nihilo, 5 marca 2021, 21:53
No i jest też pytanie za ile poprzedni właściciel michę kupił... Bez ryzyka pomyłki można przyjąć, że nie więcej albo niewiele więcej niż te 35 dolców
A przy okazji - przeciętnie cztery przejścia przedmiotu przez aukcyjną wyżymaczkę powodują, że cała wartość przedmiotu zostaje u aukcjonerów. I do tego mogą dojść jeszcze podatki.
cyjanobakteria, 5 marca 2021, 22:24
Obstawiałem 20-30%, na pewno nie mnie niż 10%. Kiedyś w firmie widziałem maila od zewnętrznego rekrutera z CV, który się spontanicznie skontaktował, ale oferta była tak obwarowana, że nie byłem pewien czy to jeszcze oferta czy już próba wyłudzenia i pogróżki. Kasowali chyba właśnie ponad 1/3 pensji kandydata. Pasożyty.
peceed, 6 marca 2021, 10:48
Wszystko gra. Właściciel chciał 35 dolarów i tyle dostał. To są USA.
Transakcja odbyła się pomiędzy osobami prywatnymi.
Właśnie dwukrotnie obniżyłeś wartość posiadanej wiedzy.
To właśnie jest różnica mentalności pomiędzy USA a Polską.
Myślisz, że jakbyś powiedział właścicielce, że to może być miseczka warta pół miliona, to dałaby Ci ćwierć miliona aby spać spokojnie?
Wystarczy że kupi "drugą podejrzaną miseczkę" Dla chcącego sposób się znajdzie.
Mam duże podejrzenia, że znaczna część tej wartości to możliwość "pokazania się" na aukcji i policytowania, taka rozrywka bogatych. Dlatego sprzedaż poza tym kanałem i tak nie ma sensu.