Operacja się powiodła, tylko morświn nie żyje...
W ramach programu ochrony w sobotę (4 listopada) w Meksyku schwytano samicę krytycznie zagrożonego endemicznego morświna kalifornijskiego (Phocoena sinus). Miała zostać przeniesiona do rezerwatu. Niestety, zwierzę zmarło.
Szacuje się, że na wolności pozostało tylko ok. 30 osobników.
Na początku Rafael Pacchiano, meksykański minister ochrony środowiska, chwalił się na Twitterze, że schwytanie dorosłej samicy P. sinus to duże osiągnięcie, które napawa nadzieją. Dzień później napisał jednak, że wystąpiły komplikacje i samica zmarła.
Największym zagrożeniem dla morświnów kalifornijskich są sieci rybackie, zwłaszcza skrzelowe (pławnice), których używa się do nielegalnych połowów również endemicznych totoab (Totoaba macdonaldi). Zaplątane w nie walenie toną.
By pomóc morświnom, rząd Meksyku i organizacje ekologiczne wdrożyły plan ochrony gatunku, który ma polegać na wyłapaniu tak wielu osobników, jak tylko się da i przeniesieniu ich do rezerwatu.
Samica to 1. dojrzały płciowo osobnik odłowiony w ramach tego projektu.
Międzynarodowy Komitet Ochrony Morświnów Kalifornijskich podkreśla, że choć taka operacja niesie za sobą ryzyko, ryzyko wyginięcia przez śmiertelne zaplątywanie w sieci jest o wiele większe.
W czerwcu rząd Meksyku całkowicie zakazał wykorzystywania sieci skrzelowych w habitacie P. sinus. Na ocalenie morświna i wsparcie społeczności rybackiej wygospodarowano ponad 100 mln dol.
W programie, o którym bardziej szczegółowo informowaliśmy przed kilkoma miesiącami, biorą też udział delfiny US Navy.
Komentarze (1)
thikim, 7 listopada 2017, 23:07
Jak człowiek umiera w szpitalu to też najwyraźniej ze swojej winy bo operacje zawsze są udane