Mściwi gorzej zarabiają
Mściwość nie popłaca zarówno w sensie społecznym, jak i ekonomicznym. Okazuje się, że osoby hołdujące zasadzie wet za wet gorzej zarabiają, częściej bywają bezrobotne, mają mniej przyjaciół i są w mniejszym stopniu zadowolone ze swojego życia.
Badacze z Uniwersytetów w Bonn i Maastricht postanowili sprawdzić, w jaki sposób pozytywna i negatywna wzajemność – niezależne cechy osobowościowe - wpływają na szanse odniesienia sukcesu i satysfakcję z życia. Nie od dziś wiadomo bowiem, że część ludzi przejawia silniejszą tendencję do odpłacania dobrem za dobro, inni skupiają się raczej na zemście, a jeszcze inni zachowują się raz tak, raz tak.
Psycholodzy skorzystali z danych zbieranych rokrocznie przez Deutsche Institut für Wirtschaftsforschung, które objęły ok. 20 tys. respondentów z całych Niemiec.
Zidentyfikowawszy ogólną tendencję do negatywnej bądź pozytywnej wzajemności, naukowcy odnieśli to do innych wyników kwestionariusza. Udało im się znaleźć interesujące korelacje. Ludzie opowiadający się za pozytywną wzajemnością biorą zazwyczaj więcej nadgodzin, ale tylko wtedy, gdy uważają, że są za to godziwie wynagradzani. Ponieważ są bardzo uwrażliwieni na zachętę, przeważnie zarabiają więcej – wylicza Thomas Dohmen z Uniwersytetu w Maastricht.
U mściwych osób zasada "więcej pracy = więcej pieniędzy" nie zawsze okazuje się prawdziwa. Obcięcie wynagrodzenia wcale nie przywołuje ich do porządku, a zemsta na zwierzchniku może być straszna. W grę wchodzi zarówno odmowa wykonywania obowiązków, jak i sabotaż. Armin Falk z Uniwersytetu w Bonn wyjaśnia, że teoretyczne rozważania dokładnie pokrywają się w ich przypadku z zebranymi informacjami: utrudniając innym życie, mściwi rzeczywiście częściej tracą pracę.
Komentarze (51)
Krystus, 27 marca 2009, 13:24
Te badania poniekąd wyjaśniają, dlaczego Polacy tak słabo zarabiają i dlaczego jest u nas tak duże bezrobocie.
..I aż nie mogę się powstrzymać, by nie przytoczyć cytatu z "Dnia Świra":
j50, 27 marca 2009, 16:11
Najlepiej wychodzą skoczmi cwaniacy. I tyle tylko w tej sprawie powiem. Bo napatrzyłem się w praktyce ostatnich 25 lat.
k0mandos, 27 marca 2009, 19:54
Niektórzy zamiast myśleć: "Jeżeli mojemu sąsiadowi będzie lepiej, to i mnie będzie lepiej, bo taniej sprzeda chleb, który piecze", ciągle tkwią w stadium: "Jeżeli mojemu sąsiadowi jest gorzej, to znaczy, że więcej kasy jest do zgarnięcia".
este perfil es muy tonto, 27 marca 2009, 20:51
no wiesz Zulus najbogatszy w wiosce ma wyższy status od bezdomnego w Nowym Jorku,choć zasoby materialne i dochód w dolarach na dzień mogą mieć podobny,poza tym też odnoszę wrażenie że opłaca się być cwanym(sabotaż w miejscu pracy cwany nie jest)
figo, 27 marca 2009, 22:29
este perfil es muy tonto, 27 marca 2009, 23:38
zapewne pracując więcej więcej zarobisz,procentowo nawet bardzo dużo,tylko różnica między 20%z 1000 złotych a 1% z 100tysięcy jest duża,a takie rozbieżności są w zarobkach ludzi.życie to jednak coś innego niż prosty rachunek ekonomiczny-możnaby harować jak wół i dzięki temu mieć o te 20% więcej,tylko ile to daje?200zł?10 półlitrówek zaledwie-ja wiem że grosz do grosza...ale grosz do grosza to tylko dwa grosze-więc po co walczyć;z jakiśtam badań(tak słyszałem nie mam linka)z USA(rzekomego raju dla pucybutów milionerów)wynika że to mit jedynie-marne5%(czy coś koło tego)udaje się z klasy najniższej przejść do średniej(to tylko takie badania ze słyszenia,w każdym razie dla mnie z czegoś takiego wynika że o ile grając w lotka ma się szanse 1:14 mln to kształcąc się i pracując coś koło 1:1mln,tak se strzelam,w każdym razie nie jest to motywujące)
Tomek, 28 marca 2009, 01:19
Staraj się jak najwięcej dobra wnieść do świata, więcej go będzie i dla Ciebie. Pomaganie innym, uprzejmość, sympatyczność nic nie kosztują, a wiele wnoszą do życia.
este perfil es muy tonto, 28 marca 2009, 06:37
ale ile można być sympatycznym?w końcu jak życie męczy człowiek robi się opryskliwy i zniechęcony,co prawda staram się podejść na luzie do wszystkiego,skoro sprawy męczące są w gruncie rzeczy błahostkami z pkt widzenia wieczności,ale nie dziwię się jak z kogoś robi się osoba nieprzyjemna.
lucky_one, 28 marca 2009, 13:01
Według mnie wszędzie ważny jest złoty środek. Tj, jeśli gdzieś naszych starań nie doceniają, to nie warto się starać - lepiej zaoszczędzić siły żeby być pogodniejszym (bo mniej zmęczonym) lub mieć je aby pomóc innym - postarać się tam, gdzie to docenią.. Wiem, że to o krok od wyrachowania, ale uważam że tak jest dobrze. Nie ma co nikogo uszczęśliwiać na siłę, samemu się przy tym wykańczając.. Taki prosty mechanizm samozachowawczy
I mówiąc o docenianiu nie chodzi mi tu zaraz o pieniądze - wystarczy choćby zwykła wdzięczność. A nie, że np w pracy postaramy się któregoś dnia zrobić więcej, żeby dokończyć daną partię pracy i nie zostawiać resztek na później, a na drugi albo trzeci dzień przyjdzie szef i powie, że skoro potrafimy pracować mocniej (przykład z tego poprzedniego dnia), to dlaczego zawsze tak nie pracujemy? W takiej sytuacji nie warto się wychylać - bo tylko sobie piwa nawarzymy.. Co innego gdyby szef przyszedł i pogratulował, pochwalił że dzięki nam udało się zlecenie szybciej zrealizować itd. (choć premia też mile widziana )
figo, 28 marca 2009, 16:08
Wbrew pozorom nasz stan psychiczny bardziej zależy od nas samych niż od innych. Dla jednych ta sama szklanka jest do połowy pusta dla innych do połowy pełna. Można się martwić, że brak mi pół szklanki i cieszyć, że jeszcze pół zostało. Co prawda nie znam człowieka który by się cieszył, że w wypadku stracił tylko jedną nogę, i została mu druga. Ale myślę, że tacy są. Są i tacy którzy mają obie nogi i nienawidzą innych bo mają prostsze.
lucky_one, 28 marca 2009, 16:37
Nie to miałem na myśli..
Bardziej od spojrzenia na świat chodziło mi o to, że jeśli ktoś zwyczajnie chce zrobić z Ciebie frajera, to nie należy się starać. Albo wręcz - spróbować zrobić frajera z niego. A jeśli Twojego starania nie będą chcieli wykorzystać, ale nagrodzą je lub przynajmniej zyskasz uznanie, to wtedy staranie się ma sens.
figo, 28 marca 2009, 23:46
Nie rozumiem.
Chodzi Ci o to, że robisz coś dla kogoś a on nie jest Ci wystarczająco wdzięczny? Czy robisz to dla niego dobrowolnie? Czy on cię prosił a potem nie dotrzymał umowy? A może robisz coś komuś zgodnie z umową a on tylko się wywiązał z umowy a jeszcze powinien Cię dodatkowo wynagrodzić bo zrobiłeś to dobrze zamiast źle lub byle jak?
lucky_one, 29 marca 2009, 00:20
Chodzi mi o robienie czegoś dla kogoś dobrowolnie.
Czyli na przykład każą Ci układać towar na paletę. A Ty zauważasz że część towaru jest uszkodzona i później gdzieś to zgłaszasz - mimo że nie leży to w Twoich kompetencjach (umowę podpisałeś na układanie towaru). Jeśli od tej pory na Twoją głowę spadnie sortowanie towaru oprócz jego układania, no to nie warto się starać A jeśli firma da Ci premię albo chociaż podziękuje że dzięki Tobie będą mieć niższe straty, no to warto tą ponadobowiązkową czynność wykonać. Oczywiście jest to tylko przykład (co zaznaczyłem już na wstępie, ale na wszelki wypadek jeszcze podkreślam)
figo, 29 marca 2009, 15:15
Rozumiem. Robisz coś więcej z własnej woli a następnie ktoś domaga się abyś to robił czy chcesz czy nie. W sposób oczywisty zmienia jednostronnie umowę i do tego nie ma prawa. Inna jest sytuacja gdy coś dla kogoś zrobiłeś mimo, że cię nie prosił a potem domagasz się wdzięczności / w formie podziękowania czy zapłaty / Do tego nie masz moim zdaniem prawa.
lucky_one, 29 marca 2009, 17:19
Nie no Ja się nie mam zamiaru domagać, i pewnie że nie mam do tego prawa Mówię tylko, że jeśli moja uczynność zostanie wykorzystana albo po prostu przejdzie bez echa, to na następny raz nie warto się starać i tracić swojego czasu No chyba że przez to poczuję się lepiej, bo 'świat będzie odrobinę lepszy' To wtedy można pewne drobne nadprogramowe rzeczy robić
figo, 30 marca 2009, 00:36
Mariusz Błoński, 30 marca 2009, 16:54
Oj, nieprawda.
Przed paroma miesiącami na zlecenie pisałem coś o najnowszej liście najbogatszych Amerykanów. Jakieś TOP400 czy coś takiego. I wychodzi mniej więcej tak, że spośród tych 400 Amerykanów, tylko około 70 odziedziczyło kasę. Reszta zarobiła. Dokładnych liczb nie znam, ale o ile dobrze pamiętam, to stosunek fortun zarobionych do fortun odziedziczonych jest właśnie mniej więcej taki.
mikroos, 30 marca 2009, 16:59
Należałoby wcześniej zdefiniować, co to znaczy "odziedziczyć kasę". Ile to było: tysiąc, milion, miliard dolarów? Bo mając choćby milion można już stosunkowo łatwo zainwestować tę kwotę, by dalej zarabiała na siebie sama. Poza tym Ty pisałeś o 400 najbogatszych osobach świata, czyli o absolutnym marginesie, a Antyszwed mówi o klasie średniej (zakładam chwilowo, że te badania naprawdę przeprowadzono i uzyskano takie wyniki, jakie Antyszwed pamięta i przytacza ze słuchu), więc nie jest wykluczone, że obaj macie rację.
lucky_one, 30 marca 2009, 17:31
@figo
No widzisz - czyli jednak skoro opłaciły Ci się drobne nadprogramowe uczynki, to znaczy że mówimy o takiej sytuacji jaką opisałem
Nie mówię, że nie opłaca się starać - bo mam wrażenie jakbyś tak odebrał to co pisałem Mi chodzi jedynie o to, że można się postarać na początku, i jeśli zostanie to wykorzystane 'przeciwko nam', to starania na przyszłość w danym miejscu albo dla danej osoby sobie odpuścić.
Krystus, 30 marca 2009, 21:00
Będąc na studiach zauważyłem, że lepiej się nie starać na początku, tylko na końcu.
A co do gratisowych dobrych uczynków, to też lepiej nie robić sobie zbyt dużej nadziei na jakieś nagrody itp.
...tzn. jak coś komuś zrobisz dobrze, to pewnie Cię pochwali, ale nie licz, że ten ktoś Tobie się odwdzięczy tym samym, gdy będziesz potrzebował pomocy.
...może po prostu miałem pecha, ale w moim przypadku przysłowie "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" mimo dobrych uczynków obowiązuje.
Tomek, 1 kwietnia 2009, 01:06
Wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać
to...
No ale z założenia robiąc komuś dobrze, robisz i sobie
Czy opłaca się starać.... zależy dla kogo (dlaczego) to robisz.
lucky_one, 1 kwietnia 2009, 10:16
Widzę że z Krystusem mamy podobne poglądy Ja też staram się ludziom pomagać itd, ale właśnie m.in. na studiach zauważyłem, że nawet jak komuś pomagasz, to z reguły on nie pomoże Tobie - nie podzieli się notatkami albo pytaniami na egzamin które zdobył.. Straciłem nawet notatki z jednego przedmiotu przez taką dobroduszność... ktoś pożyczył i nie oddał - właśnie w takich sytuacjach nie ma się co starać, bo i tak będzie się zdanym na siebie
W ogóle co do studiów, to fakt - dobrze jest podchodzić do wszystkiego luźno i na koniec się sprężyć, aczkolwiek muszę powiedzieć że udzielanie się na wykładach nieraz zaowocowało u mnie modyfikatorem +0,5 do oceny na koniec albo jakąś dodatkową szansą poprawy oceny - więc z tym staraniem tylko na koniec, to nie pełna prawda Ale u niektórych rzeczywiście się nie starałem bo nie było sensu - po prostu każdego trzeba wyczuć I o tym cały czas mówię Wyczuciu, czy warto się starać
Gość macintosh, 1 kwietnia 2009, 10:17
Np. żołnierze nie za dużo zarabiają.
Tomek, 2 kwietnia 2009, 01:32
Z tego co wiem, to wcale źle nie mają. Biorąc pod uwagę wszystkie bajery jakie im dokładają to jest nieźle.