Przy głośnej muzyce alkohol wydaje się słodszy
W głośnym otoczeniu alkohol wydaje się słodszy, co może upośledzać zdolność oceny ilości wypitego piwa, wina czy drinków - przekonują brytyjscy psycholodzy.
Dr Lorenzo Stafford z Uniwersytetu w Portsmouth jako pierwszy zajął się wpływem muzyki na zmianę postrzeganego smaku alkoholu. Ponieważ ssaki mają wrodzone upodobanie do słodyczy, zyskaliśmy przekonujące wyjaśnienie, czemu spożywamy więcej alkoholu w hałaśliwym środowisku. Choć przeprowadzone badania nie były zakrojone na szerszą skalę, mogą mieć duże znaczenie [nie tylko dla ludzi], ale i dla barów, przemysłu alkoholowego oraz lokalnych władz.
W eksperymencie Stafforda badani mieli ocenić zestaw drinków o różnej zawartości alkoholu pod kątem mocy, słodyczy i goryczki. Zastosowano wobec nich zakłócenia o 4 poziomach natężenia: od braku rozpraszaczy po głośną muzykę typu klubowego, której towarzyszyło odczytywanie wiadomości. Okazało się, że drinki uznawano za znacznie słodsze, kiedy ochotnicy słuchali wyłącznie muzyki.
To interesujące spostrzeżenie, bo wydawałoby się, że muzyka w połączeniu z powtarzaniem raz po raz newsa zadziała bardziej rozpraszająco na ocenę smaku. Wydaje się jednak, że nasz podstawowy zmysł smaku jest w jakiś sposób odporny na bardzo zakłócające warunki, ale wpływa na niego sama muzyka.
Warto przypomnieć, że wcześniejsze badania wykazały, że gdy gra głośna muzyka, ludzie piją więcej i szybciej.
Komentarze (4)
romero, 18 grudnia 2011, 16:05
Teza postawiona na jakiej podstawie?
Czy liderem napojów niskoalkoholowych jest pepsi zmieszana z alkoholem, czy piwo?
Czy pije się więcej wina wytrawnego czy słodkiego?
Czy słodkie likiery lepiej się sprzedają od wódki?
mikroos, 18 grudnia 2011, 18:57
Czyżby na podstawie dziesiątek lat obserwacji zarówno na poziomie całych organizmów, jak i skanów funkcjonalnych mózgowia?
Pamiętaj, że piwo pije się w towarzystwie, a tam działa presja otoczenia. No i cena obu napojów jest wyraźnie różna.
W skali światowej? Zdecydowanie obstawiam, że słodkiego albo przynajmniej półsłodkiego.
Wódki nie pije się po to, by była smaczna, tylko żeby kopała. A to zupełnie inna para kaloszy i inne mechanizmy tym sterują. Pamiętajmy, że konsumpcja alkoholu u ludzi jest ściśle związana z zależnościami społecznymi, a to wprowadza bardzo silny czynnik, być może nawet silniejszy od pociągu do skoku glukozy we krwi.
romero, 19 grudnia 2011, 23:46
I jeszcze jeden przykład mojej kontrtezy: Cola wygrywa ze słodszą Pepsi. Wiem powiesz: lepszy marketing
Rozumiem że otoczenie, tradycja itd. ale to MY tworzymy tą tradycje i otoczenie. Piwo jest bardzo stare i zakorzenione w kulturze ludzkiej z 10 000 lat, tyle że miód jest znany dużo wcześniej. A przyjęło się pic piwo, a nie zfermentowany powyższy czyli trójniaka.
Mówisz cena, policzmy. Aby dobrze osłodzić pół litra napoju cukrem z trzciny cukrowej kosztuje nas to grosz czy dwa, a koszt wyprodukowania 25g alkoholu etylowego to naście groszy, albo i mniej jeśli będzie kiepskiej jakości. Razem koszt mniejszy od butelki, w której to sprzedadzą. To, że Cuba Libre przegrywa z Lechem, nie jest kwestią ceny, bo cena oczywiście zależy od masowości produktu, więc gdyby był olbrzymi popyt, to rum z colą kosztowałby tyle co piwo, albo i mniej.
Odnośnie wina to szukałem w necie którego więcej produkują, ale nie znalazłem. Piszesz że słodkiego, hmm ale to raczej niewielkie kraiki lubują się w takich, od Kaukazu poprzez Krym, Mołdawię, Rumunię, Bałkany i trochę Grecję z tym imiglykos. To karzełki z porównaniu z Francją, Włochami czy USA. A w krajach tzw. zachodnich półki uginają się od win wytrawnych, słodkie są w mniejszości.
Drugi powód, dlaczego wnioskuje, że wytrawnego piję się więcej to to, że pija się je do obiadu, a deserowe jak nazwa wskazuje. Ludzie częsciej jedzą obiady niż słodkości.
I jeszcze dlaczego nie zgadzam się że ludzie mają wrodzone upodobanie do słodyczy to jedzenie. W naszej kulturze je się mięso. I nie podaje się go na słodko. W tradycji azjatyckiej już bardziej, ale łączone ze smakiem kwaśnym, chociaż potraw nie słodkich też jest więcej.
Cukier jest teraz szeroko dostepny, gdyby ludzie tak za nim przepadali to słodzili by co popadnie. Dla mnie jednak nie mamy takiego upodobania.
Ssaki ale tylko roślinożerne być może, ale to z prostej przyczyny: owoc niedojrzały = kwaśny = często niezdrowy, a odwrotnie wiadomo.
Z czego jest ta pomyłka? Wydaje się że słodycz kojarzymy z nagrodą: deser po dobrym, zasłużonym obiedzie, cukierek dla dziecka za to, że ma urodziny, itd.
Czy te skany mózgu, o których pisałeś nie są właśnie o tym: słodycz = przyjemność. A chleb nasz powszedni to jednak nie chałka, ani z powodów ekonomicznych ani kulturowych. Po prostu nie lubimy słodkiego smaku na codzień.
mikroos, 20 grudnia 2011, 09:09
No dobrze, ale dlaczego traktujesz wszystko w katerogoriach "albo-albo" ? Przecież te badania potwierdzają dokładnie to, co piszesz: słodycz=przyjemność, a skoro ludzie mają też natualny pociąg do alkoholu (dzięki jego właściwościom rozluźniającym), to jeśli wydaje się on słodszy przy głośnej muzyce, to tym bardziej jest pociągający.
Zapomniałeś o najważniejszym czynniku: chałka nie syci na długo, bo ma zbyt wysoki indeks glikemiczny. Chleb jemy tak często dlatego, że uspokaja głód na jakieś 3-4 godziny, a nie dlatego, że jest najsmaczniejszy na świecie, a przy tym dostatecznie tani, by jeść go codziennie.