Oceanom ubyło 7 milimetrów
Globalne ocieplenie jest kojarzone ze wzrostem poziomu oceanów. Tymczasem Amerykanie poinformowali, że w latach 2010-2011 poziom oceanów... zmniejszył się. Co interesujące, doszli do wniosku, że odpowiada za to... globalne ocieplenie.
Poziom oceanów rośnie od końca ostatniej epoki lodowcowej. W XX wieku średni wzrost wynosił 1,7 milimetra rocznie. Od początku lat 90. rozpoczęto pomiary satelitarne, które wykazały utrzymujący się wzrost poziomu oceanów, wynoszący 3 milimetry rocznie. Tymczasem, jak poinformowała US National Science Foundation, w ciągu 18 miesiecy, liczonych od początku 2010 roku, doszło do tajemniczego spadku poziomu oceanów o około 7 milimetrów.
Wyniki pomiarów zdumiały naukowców. Nikt bowiem nie zaprzecza, że pokrywy lodowe na biegunach i lodowce na lądach ciągle topnieją. Nie ma też powodu, by nagle przestały topnieć.
Uczeni doszli do wniosku, że przyczyną spadku jest globalne ocieplenie i wywołanie nim - przynajmniej częściowo - wielkie powodzie w Australii w latach 2010-2011. To piękna ilustracja tego, jak skomplikowany jest system klimatyczny. Najmniejszy kontynent na świecie wpłynął na globalny poziom oceanów - mówi John Fasullo z US National Center for Atmospheric Research.
Australijczycy określają mianem Outback najbardziej odległe, słabo zaludnione obszary środkowej części swojego kraju. Znajdują się tam liczne pustynie oraz pasma górskie. Położenie w środku kontynentu, piaszczyste podłoże oraz otaczające Outback góry powodują, że woda, która spada na tych terenach, nie powraca do oceanów. W latach 2010-2011 notowano tam niezwykle obfite opady. Wskutek ocieplenia klimatu olbrzymia część oceanicznej wody wyparowała, uformowała chmury, a woda z nich spadła właśnie na Outback.
Nowe badania, podczas których wykorzystaliśmy satelity i inne narzędzia wykazały, że procesy zachodzące w latach 2010-2011 były wyjątkowo skomplikowane. Nie tylko pojawiła się La Niña, ale jednocześnie nastąpiły dwa inne nieregularne zjawiska klimatyczne. Wskutek ich wystąpienia nad Australią spadło niemal 300 milimetrów deszczu więcej niż zwykle. Najpierw La Niña ochłodziła wody powierzchniowe wschodniego Pacyfiku, co przesunęło wilgoć na zachód. Następnie Oscylacja Antarktyczna spowodowała przesunięcie się tej wilgoci nad australijski interior i olbrzymie opady. Jakby tego było mało pojawił się też Dipol Oceanu Indyjskiego. Związane z nim bardzo wilgotne powietrze zderzyło się z przyniesioną przez La Nina wilgocią znad Pacyfiku, co wepchnęło jeszcze więcej wilgotnego powietrza nad Australię. Te trzy zjawiska przyczyniły się do jednego z najbardziej wilgotnych okresów we współczesnej historii Australii - wyjaśniają specjaliści z National Science Foundation.
Przyczyny zbiegu wszystkich trzech zjawisk atmosferycznych nie zostały dokładnie poznane. Jednak większość klimatologów uważa, że ich jednoczesne wystąpienie jest przynajmniej częściowo związane z wywoływanymi przez człowieka zmianami klimatycznymi.
Zjawiska, które były niekorzystne dla Australii z pewnością przyniosły ulgę tym krajom, które co roku boleśnie odczuwają skutki rosnącego poziomu oceanów. Należy się spodziewać, że podobne wydarzenia będą miały miejsce i w przyszłości. Fasullo spekuluje, że podobne zbiegnięcie się La Niña, Oscylacji Antarktycznej i Dipola Oceanu Indyjskiego mogło odpowiadać za powodzie z lat 1973-1974. Jednak nie można być tego pewnym, gdyż wówczas nie prowadzono tak szczegółowych obserwacji satelitarnych jak obecnie.
Komentarze (17)
radar, 21 sierpnia 2013, 13:29
A ja głupi myślałem, że napiszą coś o tym, że zamarznięta woda ma większą objętość niż w stanie ciekłym
seraph, 21 sierpnia 2013, 15:02
Ok włożę ten kij w mrowisko i zapytam dlaczego sądzisz, że naukowcy szacując wzrost poziomu oceanów mieliby nie uwzględnić tej oczywistości? Uważasz, że po prostu całą objętość lądolodów (i tylko ich bo lód pływający topniejąc oczywiście nie podnosi poziomu wody) wzięli i jakby rozsmarowali równo po oceanach i tak sypnęli, że tyle i tyle się podniesie i pozalewa?
thikim, 21 sierpnia 2013, 18:27
Nie ma to jak władować bilion euro w walkę z globalnym ociepleniem nie rozumiejąc do końca przyczyn i skutków. To jest eksperyment ale pieniądze idą realne.
Flaku, 21 sierpnia 2013, 19:10
Pływający lód gdy topnieje nie obniża poziomu wody. Co prawda ma mniejszą objętość, ale wystaje ponad powierzchnię.
A tak w temacie to czy ktoś jeszcze wierzy w te bzdury? Kolejny raz naukowcy się w tej sprawie skompromitowali, ale przecież nie mogą tego powiedzieć, bo są ludzie, którzy na globciepie robią bajeczne pieniądze. Za każdym razem jak się skompromitują to mówią, że należy dać na to więcej kasy, bo sprawa jest bardziej skomplikowana i może to być niebezpieczne. W takim razie poroszę o finansowanie na przeszukiwanie krzaków pod kątem ufoludków w nich schowanych, którzy potencjalnie mogą być niebezieczni. Jak nic nie znajdę, to powiem że potrzebuje więcej kasy, bo pewnie nie odbijają światła widzialnego i musze zainwestować w kolejne wykrywacze, które oczywiście zawsze będą nie tak dobre aby te ufoludki wykryć. Raz na jakiś czas przyniosę jakąś substancję w nich znalezioną i powiem że potrzebuje pieniądze na to, zby zbadać czy to przypadkiem nie są odchody niebezpiecznych kosmitów.
pogo, 22 sierpnia 2013, 08:56
@Flaku, czyli uważasz, że temperatury na Ziemi sie nie podnoszą?
tommy2804, 22 sierpnia 2013, 09:31
Kiedyś czytałem artykuł na ten temat (tj. ocieplenia klimatu), w którym zawarto interesującą tezę, iż ocieplenie klimatu na świecie będzie oznaczało dla terenów Europy Środkowo-Wschodniej coś zupełnie odwrotnego - znaczne ochłodzenie, skrócenie wiosny i jesieni, a wydłużenie zimy oraz trzaskające mrozy (standardowo minus 30 - 40 stopni). To ma być coś w rodzaju "małej epoki lodowcowej" znanej z XVI i XVII wieku.
Mariusz Błoński, 22 sierpnia 2013, 10:14
Ten tekst mógł dotyczyć scenariusza gwałtownie roztapiającej się Arktyki. Wówczas do Atlantyku wpłynęłyby olbrzymie ilości chłodnej wody, zatrzymałyby ciepłe prądy i rzeczywiście w Europie i Ameryce Północnej mogłoby się bardzo mocno ochłodzić.
radar, 22 sierpnia 2013, 10:34
Dlaczego sądzisz, że ja tak sądzę? Ja sądzę, że mając na uwadze tą niezwykłą koincydencję La Nin~a ... Następnie Oscylacja Antarktyczna ... Dipol Oceanu Indyjskiego to możemy się niedługo spodziewać powiększenia Meksykańskiego Sombrero z zatoki meksykańskiej co może skutkować osłabieniem Wielkiego Rogu Wikinga powiązanego z ciepłym prądem norweskim....
A tak naprawdę...
że oni sami nie wiedzą co badają i jaki będzie tego efekt (mniej więcej tak jak napisał Flaku).
Flaku, 22 sierpnia 2013, 12:58
Grey55, 22 sierpnia 2013, 16:02
Flaku widzę że na temat globalnego ocieplenia świetnie ulegasz manipulacji rządów i koncernów które na tym najlepiej wychodzą. Manipulacja polega na prostym skłóceniu ze soba środowiska naukowego, które przez to w oczach odbiorców traci na rzetelności. Prawda jest taka że jesteśmy świadkami globalnych zmian na naszej planecie które się cały czas nasilają, w jedną czy drugą stronę NASILAJĄ nie bez powodu!!! wszystko jest logiczną układanką której z powodu faktu naszej głupoty i braku zrozumienia nie można olać!!! od wielu lat interesuję się tematem globalnego ocieplenia, jasny i prosty jest fakt że pociągnie to za sobą mini epoke lodowcową ponieważ po roztopieniu północnego koła podbiegunowego całe masy chłodnych wód wymieszają się z wodami bliżej południa, czyli ameryka płn i europa. ale bilans energetyczny planety zostanie na stałe zmieniony jako dodatni!!! już podnieśliśmy o 1,5st temperaturę planety w 70 lat co jest dla naszej planety olbrzymią zmianą w czasie krótym dla niej można nazwać "mrugnięciem oka". Najgorsze że to 1,5stopnia pociągnęło już szereg nieodwracalnych zmian na naszej planecie jak sprzężenie zwrotne które w ramach topnienia wiecznej zmarzliny uwolni do atmosfery dodatkowe gigantyczne ilości gazów cieplarnianych, oraz wieeeeeeele przez ostatnią dekadę dopiero odkrytych innych czynników sprzężających ocieplenie m.in fakt że topniejąca pokrywa lodowa nie będzie już odbija światła słonecznego od planety tak efektywnie co znowu spowoduje więcej absorbcji energii światła słonecznego, a dodaj do tego wycinka lasów które pochłaniają dwutlenek węgla, kładzenie milionów kilometrów czarnych dróg które mają olbrzymi współczynnik zatrzymania energii słonecznej... dodaj zanieczyszczenia które już wyemitowaliśmy i niesamowity poziom dwutlenku węgla w atmosferze, masowe wymieranie gatunków spowodowane jednocześnie przesunięciem stref klimatycznych, zanieczyszczeniami i niszczeniem naturalnych ekosystemów poprzez urbanizację [ co spowoduje obumieranie gleby bo nie będzie nośników skłądników mineralnych wgłąb lądów ]
wymieniac można długo, bo to nie pojedyńczy powód powoduje zmiany wywołane przez naszą cywilizację na planecie a cała ich suma, pojedyńczych niby błachych powodów. Wiesz że na podniesienie tej temperatury w 7% mają wpływ same próby nuklearne? niby 7%, ale to właśnie świetny przykłąd jednego z zapomnianych czynników. A jest ich niewiarygodna ilość którą bagatelizujesz jak dziecko wyciągając tak pochopne wnioski na temat dyskusji naukowców nie mogących pogodzić się w tym czy innym temacie. Tak właśnie obalał naukową dominację w kulturze kościół przez wieki. Jeśli biolodzy nie byli w stanie dojść do wniosku która droga ewolucji była właściwa, obaj gadali bzdury? I tak w końcu Darwin wygrał z kościołem, który przyznał mu rację. Zajęło to tylko bardzo wiele lat badań i przeznaczonych na to środków!!!
a najbardziej rozwala mnie końcówka Twojej wypowiedzi "Nie maja też pojęcia czy podnoszenie temperatur nie uratuje naszego gatunku zamiast mu zaszkodzić." uratować nasz gatunek? to jest dopiero kpina... uratować nas, gatunek jedyny pewny który dzięki dewastacji wszystkich innych form życia na planecie matce utrzyma swoją egzystencję niezagrożoną. póki co namnożlyliśmy się do 7 miliardów i mnożymy dalej, uwierz kolego że Twoja opinia w temacie przetrwania ludzkości jest conajmniej założona na opak... nie martw się o nasze przetrwanie, raczej o przetrwanie całej reszty ekosystemu. Świetny przykład infantylności twojego rozumowania skupiony na własnym ludzkim ego, poczucie wyższości i ważniejszości nad resztą świata, które właśnie.... doprowadziło nas do sytuacji dyskusji nad tym tematem. Nie ma dyskusji. Jeśli jest jakaś rzecz warta wydania niezliczonych pieniędzy to będzie nią właśnie OCALENIE NASZEJ PLANETY ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNO. póki co spowodowaliśmy 6 w historii całej planety masowe wymieranie gatunków, pytanie CZY BĘDZIE TO OSTATNIE WYMIERANIE W HISTORII ZIEMI CZY ZAMIAST KŁÓCIĆ SIĘ NA FORUM ZAMIERZASZ POMÓC TO ZMIENIĆ!!!
.:KRUK:., 23 sierpnia 2013, 11:08
Odnośnie końcówki ostatniej wypowiedzi.
Szczerze wątpię, czy nawet w obliczu najczarniejszego scenariusza, jakim mogła by być powszechna wojna nuklearna lub drastyczne skażenie środowiska, doszłoby do zjawiska "ostatniego wymierania". Były już chwile na Ziemi gdy ginęła znakomita część życia, ale należy pamiętać, że zgodnie z tym, co wymyślił Darwin, nawet tylko jeden pozostały w istnieniu gatunek jest dobrą podstawą do odrodzenia się bogactwa różnorodności ekosystemu.
Kto dziś płacze za dinozaurami? Jest to co najwyżej zajmująca ciekawostka. I podobnie, nikt nie będzie płakać po nas i po całym naszym obecnym świecie. Jeżeli kiedyś jeszcze na tej planecie powstaną istoty rozumne, które odkryją historię końca czwartorzędu, to nie przejmą się tym bardziej niż my wymarciem wielkich gadów.
Oczywiście warto troszczyć się o porządek we własnym domu, jakim jest dla nas Ziemia, a przede wszystkim, co zapewne uwarunkowane jest genetycznie, o własne w nim przeżycie, niemniej nie przeceniałbym roli gospodarza, jaką pełnimy. Za milion, może dwa lata już nawet szkło się nie ostanie, a czym tak naprawdę są te dwa miliony dla planety?
Żal też braci mniejszych, otaczające nas zwierzęta i rośliny, ale ileż to gatunków przed nimi pochłonął czas? Ponownie: kto ze szczerym smutkiem wspomina mamuta? Do współcześnie żyjących czujemy empatię, bo są sąsiadami, dalszą rodziną, którą chcąc lub nie chcąc krzywdzimy. Ale to tylko przejaw działania ludzkiej psychiki, wzór jaki przekładamy na coraz to szerszy zakres otaczających nas ustrojów. Ogarniamy świadomością więcej świata, więc przesuwają się granice zasięgu pewnych mechanizmów mentalnych. Sto lat temu (a może i jeszcze dziś), na wsi wyśmiano by każdego, kto odmówiłby zjedzenia mięsa "bo kura cierpi". I tak właśnie sympatyzujemy obecnie nie tylko ze współplemieńcami, ale całym środowiskiem za sprawą rozszerzonej wrażliwości.
Podsumowując, wyzysk planety jaki stosuje dziś wobec niej człowiek jest czymś zupełnie zwyczajnym w tym sensie, że przy wszelkich okolicznościach jakie wystąpiły w trakcie ewolucji wpierw gatunku ludzkiego, a później jego kultury, ktoś z zewnątrz, jak mi się zdaje, mógłby się spodziewać zaistniałej sytuacji. Emocje z tym związane są również zrozumiałe, ponieważ boimy się własnej śmierci, śmierci najbliższych oraz utraty mienia (śmierci zwierząt i roślin oraz utraty bezpiecznego domu - Ziemi). Podejrzewam jednak, że gdyby nasz glob mógł wydać osąd w tej sprawie, powiedziałby jedynie "Phi, widziałem dużo więcej!" i przestał by się nią nie zajmować. Martwmy się więc jedynie o siebie jako część życia, bo ono jako całość zawsze sobie jakoś poradzi.
Dziękuję i pozdrawiam!
Grey55, 23 sierpnia 2013, 15:08
Kruku, oczywiście można podejść do istniejącego życia i w taki sposób że w bezkresie wszechświata nie ma to żadnego znaczenia, więc można zabijać ludzi są tylko ssakami, i to nie na wymarciu?!? Bez wrażliwości na to co nas otacza pogrąży się to w ruinie w takim tempie że już nasze dzieci i wnuki nie będą znały takiego świata jaki my poznaliśmy. Jeśli mam się zobojętnić do nas w odniesieniu jak do wymarłych gatunków to może od razu pójdę położyć się w grobie. 100 lat temu wyśmiano by Cię za empatię do kurczaka, ale 100 lat temu człowiek jako gatunek był jeszcze głupi i kierował się tylko włąsnym dobrem bo nie znał niczego innego. Mądrość polega niestety na wzięciu odpowiedzialności która idzie z nią w parze; można tylko jeść kury aż zjesz ostatnią parę kurczaków na świecie-nie żeby im to groziło, bo są hodowane przez ludzi- ale do jakiej sytuacji do doprowadzi TWOJE dzieci? I ja żałuję wyginięcia nawet dinozaurów, bo chciałbym zobaczyć do czego udało by im się wyewoluować. Ale dinozaury to NIE NASZA WINA a mamuty niestety już zostały wyżarte przez ludzi jak te kurczaki, więc powinniśmy się czuć za nie odpowiedzialni. Oczywiście możesz mieć gdzieś piękno naszej planety ale polega ono na różnorodności życia którą wybijamy w zastraszającym tempie. Może gdyby planeta miała perspektywę miała by to gdzieś, ale planeta nie myśli; to my myślimy więc to MY musimy coś z tym zrobić. Rozumiem Twoja perspektywę doskonale, ale nie mogę pozbyć się wrażenia że ludzie powinni powstrzymać szkody wyrządzane WŁASNEMU środowisku, środowisku które nas stworzyło... jeśli masz w d*pie wszystkie gatunki i empatię czujesz tylko do ludzi, nie ignoruj przynajmniej swoich własnych dzieci i wnuków które będą musiały oglądać koniec takiego świata jakim go znamy! możemy stworzyć sztuczne środowisko które zdegeneruje nasze dzieci nie znające spokoju i piękna natury, popadną szybko w choroby psychiczne, dostaną raka od wszystkich urządzeń a jednak medycyna utrzyma je przy życiu. Ale co to za życie kiedy wizje szczęścia są jak ogród eden, OGRÓD pełen życia i dostatku a tym ogrodem jest nasza piękna dla NAS ssaków planeta o którą jako jedyne myślące i prowadzące przemysł ssaki musimy zacząć się kiedyś w końcu martwić... Nie każdy musi się do tego poczuwać, chociaż tak byłoby znacznie łatwiej bo oszczędziłoby to sprzątania po 7 miliardach [zwłaszcza 2 rozpasionych, które Ty Kruku też stanowisz] ssaków. Ale będę walczył przynajmniej z komentarzami dyskredytującymi grono naukowe za prowadzenie badań na temat ochrony naszego własnego domu bo dopóki nie uświadomimy większej części społeczeństwa co się dzieje naprawdę przez nas ludzi na tym świecie, do tej pory wszyscy będą mieli na to wylane i ze spokojem krowy prowadzonej na rzeź będą podążać w tę stronę w którą zaprowadzą nas rządy i korporacje [czyli ich własne dochody kosztem naszej planety]. Oczywiście łatwiej ludziom w ogóle jest nie wierzyć w takie sprawy jak globalne ocieplenie, bo dzisiaj szczęśliwy człowiek to człowiek głupi albo ignorant którego prowadzą za rękę ci którzy na nim zarabiają
Cóż Kruku nie obalę Twojego poglądu, w odniesieniu do bardziej obiektywnej perspektywy nic nie ma znaczenia, ale nie w taki sposób zamierzam spędzić życie na Ziemi:)
Flaku, 23 sierpnia 2013, 17:52
Po pierwsze rządom i korporacjom najbardziej by zależało aby wszyscy wierzyli w globalne ocieplenie. Wtedy mogliby na walce z nim robić jeszcze większe pieniądze. Po drugie: takie lwy/kurczaki miałyby gdzieś wyginięcie naszego gatunku. Zauważ, że jesteśmy częścią natury, więc nie można powiedzieć że ją niszczymy. Tylko ją przekształcamy, a właściwie to ona sama się przekształca tworząc taki gatunek jak my. Jakieś wiarygodne źródło co do tego 1,5 stopnia? Gdyby to co piszesz było prawdą, nasza planeta dawno by wymarła. Te wszystkie "sprzężenia zwrotne". W historii naszej planety już nieraz temperatura była o wiele wyższa, wtedy powinny zajść te sprzężenia zwrotne i dawno powinniśmy być Marsem. W jakiej sytuacji będą moje dzieci? Jeśli moje dzieci będą chciały oglądać różne zwierzęta, to komuś będzie się opłacało ochronić życie tego gatunku i nabijać kasę na pokazywaniu ich moim dzieciom. Jeśli nikomu się to nie będzie opłacało, to znaczy, że moje dzieci będą jednak wolały cywilizację. To nie żadna infantylność. Gdybym mógł zniszczyć planetę sprawiając że każdy człowiek będzie tym zadowolony, to chętnie bym to zrobił. Tak to jest w przyrodzie że lepszy gatunek wypiera gorszy.
pogo, 25 sierpnia 2013, 18:32
@Flaku
Nie tak strasznie dawno temu mieliśmy na naszej planecie takiego jednego co dla szczęścia swojego "nadgatunku" niszczył wszystkie "podgatunki". Jesteś zwolennikiem takiego podejścia tylko w innej płaszczyźnie?
Grzegorz Kraszewski, 26 sierpnia 2013, 10:33
pogo, 26 sierpnia 2013, 11:05
przegrałem
Grey55, 7 września 2013, 22:04
Ciekawa teoria. Powedz mi, kto stworzył to globalne ocieplenie jeśli nie rządy i korporacje które kontroluja przemysł? czy to nie wystarczający powód żeby wprowadzic dezinformację? już nie mówiąc o tym że kto by sfinansował walkę z globalnym ociepleniem i z czego? rządy i organizacje nagle musiałyby ze swoich własnych portfelów zacząc finansować nieopłacalne przedsięwzięcie na globalną skalę. bo przecież nie ma trzeciej siły która nagle znienacka wniesie pieniądze na taki projekt, prawda? jest tylko ta sila, która zrobiła co zrobiła, i jej z tym dobrze Flaku. Dlatego bardzo potrzebują takich ludzi jak Ty utwierdzonych w swoim przekonaniu.
To śmiało porównaj siebie do kurczaka i żyj jak kurczak w niewiedzy zadowolony z własnej sytości: wypasiony przez firmy które podają ci syntetyczna karmę pod dzióbek by lepiej na tym zarobić. Miałem kiedyś wiarę w ludzi, myślałem że wykształcili więcej mózgu niż kurczaki...i sa zdolni do czegoś więcej. Ciekawa logika rozumowania; twierdzisz że natura nie może się sama zniszczyć? Na jakiej podstawie tak twierdzisz? O, a może po prostu wiesz Flaku wszystko i nic już do Ciebie nie dotrze...
Widocznie nie rozumiesz subtelnej złożoności systemu którym jest nasza planeta dzisiaj. Te sprzężenia działały, i powodowały globalne zmiany klimatu, masowe wymierania, epoki lodowcowe klęski żywiołowe i całą masę innych wydarzeń przez miliony lat. Nie wiem jak ślepym trzeba być żeby porównać ziemię do marsa... powiedzmy że jest to inna planeta i nie da się jej tak łatwo porównać.. tylko tam nigdy nie istniało najprawdopodoniej życie, a jeszcze pewniej w złożonej postaci wielokomórkowej która potrzebuje jeszcze łągodniejszego środowiska.. im bardziej złożony organizm tym bardziej wrażliwy na zmiany.. Mówisz śmiało o rzeczach o których nie masz pojęcia, pewny tej cywilizacji która liczy zaledwie kilkaset lat, ale nie wiesz nawet że żeby wykształcić i podtrzymać życie w złożonej formie potrzebna jest stabilizacja klimatu! Ziemia przez 3 miliardy lat staje się od zarania coraz spokojniejszym miejscem, coraz mniej aktywna jest skorupa, księżyc przez całe życie naszej planety jest coraz dalej dzięki czemu zmienjsza się jego grawitacyjny wpływ na pływy, wiatry i aktywność tektoniczną, i ta włąśnie sytuacja w efekcie utrzymania się stabilności przez 10-15tysięcy lat po ostatniej epoce lodowcowej doprowadziła do rozkwitu naszej cywilizacji. Zbagatelizuj to i zniszcz a wrócimy do punktu walki o podtrzymanie własnej egzystencji..
Natura jest przypadkiem losowym który powstał bez powodu i nigdy go nie miał. Nie ma lepszych gatunków i gorszych-choć wyraźnie za lepszy się uważasz co jednak świadczy o egocentryźmie, być może samouwielbieniu lub po prostu głupocie. Priotytezujesz świat wedle własnego widzimisie jakbyś był klechą albo biznesmanem. Nie opierasz wypowiedzi na informacjach a jedynie na swoich ograniczonych obserwacjach i emocjach. Jeśli Twoim zdaniem Twoje własne szczęście [przez osiągnięcie szczęścia pozostałych ludzi w jakże wyniosłej myśli, która jest jednak TWOIM pomysłem na szczeście] jest warte zniszczenia planety, zastanów się dokąd to doprowadzi tych wszystkich szczęśliwych ludzi kiedy nie będą mieli gdzie mieszkać po zniszczeniu planety. Szczęście głupców. Skupiasz się na doraźnych celach i nie interesuje Cię co będzie dalej, więc po co w ogóle wypowiadasz się w tym wątku... skończę już nie mam nic więcej do dodania nie chce mi się użerać z każdym Twoim genialnym argumentem na zniszczenie naszej planety:)