Niewinni otyli?
Nowoczesnym przekąskom, takim jak batony, płatki śniadaniowe czy gotowe zestawy obiadowe nie sposób się oprzeć. Tak przynajmniej uważa David Kessler, były szef amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA). Jego zdaniem przekąski są tak skomponowane, by pobudzały centra nagrody w mózgu w ten sam sposób, jak robią to papierosy. W laboratoriach wytwórców tego typu żywności naukowcy próbują znaleźć rodzaj "przełącznika" w mózgu, który spowoduje, że gdy zjemy taką przekąskę, będziemy chcieli więcej.
Czas, by przestać obwiniać ludzi o to, że mają nadwagę lub są otyli. Problemem leży w tym, że w naszym świecie żywność jest zawsze dostępna i że została tak zmodyfikowana, by chciało się jej jeść coraz więcej. Miliony ludzi nie są po prostu w stanie oprzeć się nowoczesnej żywności - mówi Kessler.
W czasach gdy szefował FDA stał się znany dzięki swoim atakom na przemysł tytoniowy. Oskarżał go o dodawanie do papierosów środków, które dodatkowo uzależniały.
Teraz twierdzi, że przemysł spożywczy osiągnął podobny efekt, odpowiednio dobierając stosunek tłuszczu, cukru, soli i faktury żywności.
Badania przeprowadzone przez Kesslera na Yale University pokazały, że około 50% otyłych i 30% osób z nadwagą ośrodki przyjemności są nadmiernie podatne na pobudzenie. Odpowiednia kombinacja smaków aktywuje większą liczbę neuronów. Pokusa jedzenia staje się coraz silniejsza - mówi Kessler.
Podczas innego z badań sprawdzano, jak różne kombinacje smaków aktywują neurony w centrach przyjemności. Okazało się, że najbardziej są pobudzone, gdy jemy cukier wymieszany z czekoladą i alkoholem. Każdy z nas posiada taki punkt, do którego jedzenia cukru, tłuszczu czy soli sprawia nam coraz większą przyjemność. Poza tym punktem uznajemy, że składnika jest zbyt dużo - wyjaśnia Kessler. To właśnie ten punkt próbują odnaleźć i "wyłączyć" naukowcy pracujący dla przemysłu spożywczego.
Komentarze (62)
mikroos, 30 czerwca 2009, 13:29
Co za bzdura (opinia, nie artykuł ).
Być może nie jest winą otyłych, że zmodyfikowane produkty istnieją na rynku. Ale jeżeli osoba na własne życzenie notorycznie sięga po słodycze czy inne niezdrowe produkty (uzależnienie nie wynika przecież ze spożycia pojedynczej porcji!), to jednak jest winna sama sobie. Gdyby było inaczej, wszyscy byliby otyli, a jednak wielu udaje się tego uniknąć.
czesiu, 30 czerwca 2009, 14:34
Najlepsze są reportaże z ameryki, gdzie dzieciak (raczej tucznik, bo 100kg) na widok marchewki dostaje histerii i wrzeszczy "MAAAAAAAAAAAAMOOOOOOOOOO ja chce do McDonalds! Nie będę jadł tego zielonego syfu."
Mariusz Błoński, 30 czerwca 2009, 15:10
Zgodzę się z opinią Mikroosa. Jednak jeśli Kessler ma rację i uda się "wyłączyć" to ostrzeżenie... Zauważ, że gdy masz ochotę na coś słodkiego, to zjesz sobie np. kawałek czekolady i ochota Ci przechodzi. A co w momencie, gdy nie przejdzie? Wręcz przeciwnie, będzie jeszcze silniejsza, bo wchłonąłeś "magiczną" czekoladkę? Olbrzymia większość ludzi sięgnie po drugą i trzecią. Teraz nie sięgają, bo przechodzi im ochota
muchomorek, 30 czerwca 2009, 16:32
pogadalibyśmy za 50 lat , nie na darmo prognozuje się, że w takich Stanach jeśli nie wezmą się porządnie za ten problem, to do 2030, jak się szacuje, będzie 80 % ludzi z nadwagą i otyłością. I jakoś nikt nie powoluje się na ''wielu udaje się tego uniknąć''. 8)
Jurgi, 30 czerwca 2009, 21:17
Pamiętam, że czytałem wyniki badań naukowych, które dowodziły, że tak właśnie działa Aspartam/Nutrasweet — długofalowo powoduje zwiększony apetyt na słodycze.
MrVocabulary (WhizzKid), 30 czerwca 2009, 23:44
Głównym składnikiem uzależniającym jest glutaminian sodu. Mam Dla Ciebie zadanie domowe. Spróbuj przez 3 tygodnie nie zjeść ani odrobiny glutaminianu sodu - nie jest potrzebny do życia. Zobacz, co się z Tobą stanie :-)
mikroos, 30 czerwca 2009, 23:50
Nawet zakładając, że jestem uzależniony, powiedz mi: dlaczego udaje mi się utrzymać prawidłową wagę ciała? Czy nie dlatego przypadkiem, że regularnie się ruszam? Jem dużo, nie ukrywam, ale zawsze dbam o to, żeby każdego dnia spalić cały nadmiar. I żyję, mam się dobrze, a wagę trzymam na całkiem przyzwoitym poziomie.
Inna rzecz, że nawet jeśli nie unikniesz glutaminianu całkowicie, jest różnica pomiędzy spożywaniem minimalnej nieuniknionej ilości tej substancji, a faszerowaniem się Vegetą, zupkami chińskimi i pokarmami nią faszerowanymi.
MrVocabulary (WhizzKid), 30 czerwca 2009, 23:58
O zupkach tylko Ty tutaj mówisz :-) Glutaminian ma inne wady. Bez glutaminianu mało kto wytrzymuje - wytrzep tak, że aż żal wspominać. Nie każdy jest jednak odporny na to samo. Ja np. jestem psychicznie w 100% odporny na alkohol. Nie sprawia mi żadnego problemu odmówić go sobie, niezależnie od sytuacji. Z kitkatem już kilka razy przegrałem. Ruch - fajnie, ale ilość komórek tłuszczowych zostaje taka, jak w dzieciństwie. A jak ktoś za młodu był pulchniejszy? Albo zwyczajnie ma inny metabolizm? Jest znanych nawet trochę przypadków, kiedy od treningu niektórzy tyli (tłuszcz, nie masa mięśniowa).
Ruch jest dobry, obżarstwo złe, ale cieszę się, że podążają tym kierunkiem. Skoro jedzenie jest porypane, to powinniśmy mieć jakieś zabezpieczenie przed nim.
mikroos, 1 lipca 2009, 00:01
Napisałem o całym szeregu produktów, a zupki tylko wymieniłem jako jedne z wielu, prawda?
To i tak tak długo, jak utrzymuje ujemny bilans energetyczny, nie utyje.
Błagam Cię, nie próbuj usprawiedliwiać populacji ogólnej na podstawie jednostkowych przypadków.
Z tym się zgadzam, ale w "porypanym jedzeniu" nie widzę usprawiedlwienia dla obżarstwa i lenistwa.
MrVocabulary (WhizzKid), 1 lipca 2009, 00:07
Jak jedzenie było naturalne, to organizmy ogółu ludzi sobie radziły. Teraz dieta tak nagle się zmieniła, że ogół sobie nie radzi. W USA, Meksyku czy Niemczech to już ok 60%, i nas też dopadnie. Super, że jesteś taki świetny i oświecony człowiek. ALE ludzie przez ostatnie 10 000 lat nie mieli wcale silniejszej woli, a znacznie mniej z nich tyło. Kwestia ruchu to maksymalnie połowa wyjaśnienia. Nawet nie mamy możliwości ucieczki przed połową żywności. No czemu nagle ludzie nie mogą utrzymać odpowiedniego bilansu energetycznego? Bo się nie ruszają i więcej jedzą. Część się zacznie ruszać, a co z resztą, która nie chce, nie może, nie umie? Może się zrobi coś, żeby przestali jeść. Narkotyków, papierosów i alkoholizmu ludzkość nie okiełznała jeszcze, z jedzeniem będzie jeszcze trudniej.
mikroos, 1 lipca 2009, 00:11
ich problem.
nie licząc osób całkowicie sparaliżowanych, każdy ma możliwość podjęcia aktywności fizycznej.
ich problem. Proste.
MrVocabulary (WhizzKid), 1 lipca 2009, 00:15
"Ich problem" - świetny argument. Merytoryczny. No i właśnie Ci naukowcy chcą coś z tym problemem zrobić.
Chociaż sam bym głosował za obowiązkiem uprawiania sportu przez 100% populacji, to wiem, że każdy jest durniem w jakiejś dziedzinie życia. Jeden nie daje rady z czekoladą, drugi chleje na umór, trzeci nie rozumie nic a nic z termodynamiki, inny nie umie stawiać spacji po kropkach, a jeszcze inny nigdy nie użyje właściwych proporcji piekąc ciasto. Nie zawsze wystarczy chcieć, skoro ktoś używa substancji, żebyśmy chcieli coś odwrotnego. Proste.
mikroos, 1 lipca 2009, 00:22
Powtarzam Tobie: ja też uważam, że glutaminian powinien zostać wycofany (lub ograniczony do zastosowań, w których jest niezbędny - być może są takie), podobnie jak wiele innych dodatków do żywności. Tu się zgadzamy. Ja nie zgadzam się jedynie z tym, że otyli nie ponoszą winy za własną wagę ciała. Z mojej strony EOT.
MrVocabulary (WhizzKid), 1 lipca 2009, 00:26
Wyobraź sobie taką sytuację.
Spotykam Cię, mając 12 kolegów ze sobą, i zaczynam kopać Cię w głowę z całej siły, aż wymiotujesz krwią. Twój problem. Ale nie Ty będziesz jego przyczyną, tylko moja noga. Zawsze możesz się bronić - co z tego, że jestem silniejszy i mam ze sobą 12 kolegów? To istotne, ale przecież głównym winowajcą jesteś Ty, że dajesz się kopać w głowę. Ja też się zgadzam, że jak się bić, to jeden na jednego. Ale to głównie Twoja wina, że kopie Cię 13 osób.
Zgadzam się, że każdy za swoją otyłość odpowiada. Ale czasem ktoś inny odpowiada za nią bardziej.
mikroos, 1 lipca 2009, 00:32
Opowiastka o bijących się chłopcach byłaby na miejscu WYŁĄCZNIE wtedy, gdyby otyli dbali o aktywność fizyczną, a mimo to tyli. Problem w tym, że to skrajnie rzadkie przypadki. Dlatego też moim zdaniem ten przykład nijak się ma do prezentowanego problemu.
Jak już mówiłem, dla mnie EOT.
MrVocabulary (WhizzKid), 1 lipca 2009, 00:33
Dużo osób próbuje, ale nie daje rady. Widziałeś kiedyś kopanego przez 12 osób? Na ogół taka osoba leży, a jeśli stara się coś robić, to też leży.
Dobranoc :-)
czesiu, 1 lipca 2009, 14:11
Wszystko fajnie i w ogóle, jednak: CZEGO NIE KUPISZ, TEGO NIE ZJESZ. Czy ktoś jest zmuszany do kupowania 10 czekolad naraz? Nie wydaje mi się. Biadolenie, jakoby pożywienie X zmuszało mnie do jedzenia jest śmieszne, skoro go nie kupuję (dla ideologii/zasady/ze względu na kalorie).
Przyznaję - nie zdarza się, abym był w stanie przestać jeść czekoladę przed zjedzeniem ostatniego kawałka, jednak np. kupując 1 czekoladę na tydzień te 400kcal zostanie niemal niezauważone, a przynajmniej łatwo je zrzucić. Problem zaczyna się, gdy ludzie wcinają 10 czekolad dziennie - ale to już ma raczej podłoże psychiczne.
Odnośnie zakładu z niejedzeniem przez miesiąc glutamianu sodu - jakoś nie mam z tym problemu
(po przejrzeniu co wcinam w ciągu dnia).
MrVocabulary (WhizzKid), 1 lipca 2009, 14:15
Jeśli jesz glutaminian sodu (np. chleb, ketchup) i przestaniesz, to po trzech tygodniach dostaniesz drgawek. Maksymalnie. A glutaminian jest jeszcze w innych rzeczach. Nie chodziło mi o to, że te produkty są niezbędne, ale że glutaminian jest tak uzależniający, że trzepie jak na detoksie jak się człowiek próbuje go oduczyć. Możesz spróbować to się przekonasz ile czekolad kupisz za 4 tygodnie ;-)
czesiu, 1 lipca 2009, 14:21
Ostatnią czekoladę jadłem jakoś półtora miesiąca temu, w moim ketchupie nie ma glutaminianu sodu, przez miesiąc odżywiałem się chińskimi zupkami, po czym przestałem. Jedyną niewiadomą jest chleb z lokalnej piekarni, ale tego za dużo nie jadam.
MrVocabulary (WhizzKid), 1 lipca 2009, 14:24
OK. Ale spróbuj odstawić wszystko z glutaminianem na 3 tygodnie :-)
czesiu, 1 lipca 2009, 14:35
Nie ma sprawy, ja i tak przeważnie żywię się pizzą, którą sam przyrządzam, do tego dochodzą makaron, ryż, czasami kartofelki i tosty. (O owocach nawet nie wspominam, bo są oczywiste). Wszystkie wymienione produkty (poza zwykłym chlebem) sprawdziłem - brak glutaminianu. Naprawdę jest ci tak trudno uwierzyć, że można żyć bez glutaminianu?
MrVocabulary (WhizzKid), 1 lipca 2009, 14:38
Pamiętaj, że odpada też mięso, masło, mleko, konserwy rybne, pomidory i niemal wszystko, co jest aromatyzowane - np. sosy do sałatek. Na etykietach jest to E621.
mikroos, 1 lipca 2009, 15:11
W zasadzie mogę się przyłączyć do głosu czesia. Skład kupowanych przeze mnie produktów sprawdzam bardzo rzetelnie i nie potrafię sobie teraz przypomnieć ani jednego, który spożywałbym częściej niż raz na trzy tygodnie, który zawierałby glutaminian. I bardzo mi przykro, ale drgawek nie mam. Czyżbyś zasłyszał gdzieś historię i teraz ją powtarzał?
Z mlekiem napisałeś totalną nieprawdę, bo dodawanie konserwantów i dodatków do mleka i jego przetworów jest ściśle zabronione. Natomiast z pozostałymi produktami strzeliłeś jak kulą w płot, bo nie jem niczego z tej listy.
MrVocabulary (WhizzKid), 1 lipca 2009, 15:15
Lol ja nigdy nie brałem heroiny i też nie mam drgawek. Mi chodzi o to, jak silnie to uzależnia. Nie każdy, kto kupuje jedzenie, wie, że glutaminian sodu jest zbędny i uzależniający. Chodzi mi o odstawienie powszechnej dawki tej substancji.