Ruch zamiast plastra
Kobiety regularnie gimnastykujące się w czasie ciąży równie często rzucają palenie, jak panie stosujące nikotynową terapię zastępczą (NTZ), np. plastry.
Do podobnych wniosków doszli autorzy dwóch badań z udziałem ciężarnych uzależnionych od nikotyny. Wg brytyjskich uczonych, z nałogiem zrywała jedna czwarta aktywnych fizycznie pań. Identyczne rezultaty uzyskano po zastosowaniu NTZ. Pierwszy ze sposobów jest jednak zdrowszy i dla matki, i dla płodu. A z efektów gimnastyki można skorzystać już w czasie porodu.
W pilotażowych eksperymentach uwzględniono kobiety powyżej 18. roku życia, które paliły przynajmniej jednego papierosa dziennie. Wiek ciąży wahał się od 12. do 20. tygodnia. W ramach jednego badania przyszłe mamy przez 1,5 miesiąca gimnastykowały się raz w tygodniu pod okiem fachowca. Druga grupa przez 6 tygodni spotykała się dwa razy w tygodniu, a potem (przez kolejne 21 dni) raz na tydzień. Każda z ochotniczek mogła zasięgnąć porady specjalisty ds. uzależnień.
Panie gimnastykowały się w umiarkowanym tempie, a ich aktywność polegała głównie na chodzeniu. Osiem z 32 kobiet rzuciło palenie przed rozwiązaniem. Obecnie Brytyjczycy, którzy pracują pod przewodnictwem Michaela Usshera z Uniwersytetu św. Jerzego w Londynie, skoncentrowali się na dużo większej próbie ciężarnych (850). Choć nie wyjawili, czemu ćwiczenia pomagają rzucić palenie, pewnych sugestii dostarczają wcześniejsze badania. Ujawniły one bowiem, że aktywność fizyczna zmniejsza natężenie ciążowych zachcianek.
Komentarze (26)
Gość cogito, 23 września 2008, 14:50
aktywnosc fizyczna sposobem na wiele bolaczek!
mikroos, 23 września 2008, 16:19
Ależ oczywiście, że tak I co równie wazne, nie tylko je leczy, ale także zapobiega im
este perfil es muy tonto, 23 września 2008, 23:29
wiem o tym i nie jestem zbyt aktywny fizycznie;zresztą masa osób tak ma,ciekawe...spróbujcie dostrzec coś pozytywnego,pięknego,fascynującego lub wzniosłego w ciemnej stronie mocy(alkoholu,nieróbstwie,niezdrowiu) fani wzorowego trybu życia
mikroos, 23 września 2008, 23:39
A kto powiedział, że ja nie jestem czasem leniem? Że nie pijam piwa (buhahaha ;D )? Problem w tym, że wszystko trzeba w życiu dawkować z umiarem. Poza tym zdrowie jest tym wyjątkowym elementem naszego życia, który dostajemy jednorazowo i nie da się odrobić w stu procentach tego, co się utraciło.
este perfil es muy tonto, 23 września 2008, 23:43
przy czym życie jaki jest każdy widzi...dla jednych fajne dla innych nie i nie jest łatwo zmienić gdy niefajne i wtedy nie bardzo chce się dbać o zdrowie(PS:nie użalam się nad sobą-wyszedłem z tego,tylko bronię EMOsiów)
Aminanimator, 23 września 2008, 23:52
Niezaprzeczalne i bezsprzeczne jest to, że w końcu każda ruszająca się d*pa (bez względu na płeć, kim jest, w co wierzy, co czyni i co zamierza) zmuszona zostanie do zaprzestania jakiejkolwiek gimnastyki (stężenie pośmiertne) ;D
Zatem koniecznym (w zgodzie z naturalnym porządkiem rzeczy)wydawałoby się utrzymywać właściwy kierunek trendu. Slowly...
mikroos, 23 września 2008, 23:53
Czyli uważasz zapewne, Antyszwedzie, że gdy jest ciężko, najlepiej usiąść i zacząć płakać nad tym, jakie życie jest żałosne? A nie pomyślałeś przypadkiem o tym, że aktywność fizyczna pomaga wyzwolić endorfiny, a zdrowa dieta dodaje energii na to, żeby w ogóle coś ze sobą zrobić?
Wiesz, w czym jest problem? W tym, że zdecydowana większość osób, które mają problemy, nic tak naprawdę nie robi, by zmienić swój los. Jedyne, co potrafią, to czekać na pomoc z nieba albo narzekać. Nawet nie starają sie podjąć jakiejkolwiek aktywności na rzecz poprawy własnego stanu. Rzecz jasna, własną bezsilnością też się dobijają i ściągają coraz mocniej w dół. A wystarczy naprawdę niewiele, trzeba coś po prostu ze sobą zrobić (P.S. nie wywyższam się nad innych, bo sam przez to przechodziłem - z tym, że dzięki własnym wysiłkom wyszedłem z tego i dlatego nie znoszę EMOsiów za ich bezczynność).
este perfil es muy tonto, 23 września 2008, 23:59
oj fajowo się zazwyczaj bierze prysznic po fizycznej aktywności chodziło mi o brak motywacji do wyjścia z dołka-wszak niemal pewne jest że się umrze lub że kiedyś będzie nas coś znowu bolało, to że wielu w nim siedzi i nic nie robi to prawda
mikroos, 24 września 2008, 00:01
Czy motywacją nie jest sama perspektywa poprawy? Skoro jest tak źle, że gorzej już być nie może, to każda zmiana powinna prowadzić do przodu, czyż nie?
este perfil es muy tonto, 24 września 2008, 00:03
skoro życie kogoś dobija a to co ma w perspektywie to życie lepsze lecz nadal niedoskonałe?jeśli ktoś ma wysokie wymagania to jednak trudno o motywację
mikroos, 24 września 2008, 00:08
I tu wracamy do punktu wyjścia, czyli oczekiwania, aż samo spadnie z nieba. Nie licząc zaburzeń neurologicznych oraz naprawdę ciężkich przeżyć, w moim odczuciu zdecydowana większość przypadków depresji to tak naprawdę wina ludzkiej głupoty i lenistwa (choć bardzo chętnie poznałbym opinię osoby zajmującej się tym zagadnieniem zawodowo, bo mam pełną świadomość, że mogę być w ogromnym błędzie).
Przykry jest też fakt, że tak wielu ludzi w Polsce wstydzi lub boi się wizyty u psychoterapeuty lub psychiatry, bojąc się o uzyskanie statusu "czubka". Nieco szersza myśl: to naprawdę przykre, że ludzie nie wstydzą się iść do lekarza z bolącym gardłem, a wstydzą się np. wizyt u proktologa, seksuologa czy psychiatry. Koszmar.
este perfil es muy tonto, 24 września 2008, 00:13
mnie to nie dziwi i łatwo znaleźć przyczyny,niekiedy nawet racjonalne,a może po badaniach wyszłoby że taki wstyd i niechodzenie jest pozytywne-wizyta u prokto/seksuo/psychiatrologa sugeruje innym że coś jest z tobą nie tak więc maleją szanse na rozród i prestiż społeczny-ta nasza głupia polakokatolicka kultura nie do końca musi być taka głupia
Aminanimator, 24 września 2008, 00:29
czy dopuszczacie taką oto motywację nicnierobienia:
jestem znudzony(ona) tym wszystkim co już znam i co wiem (nic więcej nie pragnę, tylko odpocząć)?
este perfil es muy tonto, 24 września 2008, 00:34
sam taką miewam ale to zależy co powie dziesięciu syjonistów rządzących światem,na razie nie odpowiadają na maila z zapytaniem
Aminanimator, 24 września 2008, 00:41
Cóż może owych 10 (
choćby nawet 100) syjonistów powiedzieć o nicnierobieniu, skoro ciągle coś "kombinują"=>są zajęci czymś innym, niż rozprawianiem się z własną ostatecznością (której i tak ulec muszą)?Ale...(pocieszająca informacja=supernews) nie wszyscy umrą. Ci co już umarli z pewnością nie umrą. Poza tym ci, którzy nigdy się nie narodzą też nie umrą. Nieprawdaż?
este perfil es muy tonto, 24 września 2008, 00:46
zasadniczo wszystko czego nie ma nie umrze,jeśli trzymać się standardowej polszczyzny...ja już dawno wyrosłem z rozważań nad śmiercią(był jedne z pierwszych) i obchodziłem temat dookoła jak magellan,co sądzisz o pojęciu zwanym sens?
Aminanimator, 24 września 2008, 01:08
Zasadniczo nie masz racji: wszyscy, którzy narodzą się Jutro (dziś ich jeszcze nie ma) z pewnością umrą Pojutrze.
Obchodząc temat dookoła popełniłeś (zwodnicze co do konkluzji)nadużycie. Nie zapominaj iż jako żyjący=umierający już jesteś W tym temacie i cokolwiek mogłoby mieć dla kogokolwiek jakikolwiek Sens, jest to tylko idealizowanie (itp.), zupełnie nieistotne w sytuacji krańcowo terminalnej.
Sens pozostanie, żyjący umrą.
este perfil es muy tonto, 24 września 2008, 01:14
zasadniczo rzeczywiście racja,co do sensu to daje on chęć do wypełniania dni ruchem mięśni przed sytuacją krańcowo teminalną,choć ja go nie widzę
Aminanimator, 24 września 2008, 01:52
Sens jest tak wielki i rozmyty, jak cała trwająca materialnie rzeczywistość.
To co wewnątrz jest natomiast takie małe, że nie wiadomo czym jest (poza tym, że z pewnością jest świadomą jaźnią próbującą się zgłębić aż do dna "centrum"), wiadomo jednak Czym się kończy.
Dlatego trudno ów dostrzec prawdziwie (w pełni obiektywu).
P.s.
Nie można być de facto równocześnie żywym i martwym (jako struktura zdolna do samoświadomej auto-refleksji).
este perfil es muy tonto, 24 września 2008, 02:04
a co znaczy być żywym?to tylko słowo,którego znaczenie konwencjonalnie ustalamy
Aminanimator, 24 września 2008, 04:09
Dokładnie to:
, że MOŻEMY to czynić (jako żywi). Martwych konwencje nie obowiązują.waldi888231200, 24 września 2008, 06:56
;D ;D usmiałem się z tego supernewsa... tylko że myślenie wywołuje zaburzenie które trwa po usunięiu źródła zaburzenia i moze się przenosić na inne obiekty (tak jak nieśmiertelne (w pewnym sensie) są np: idee )tak więc nie żyjąc - żyjesz dalej ale bez możliwości zmiany tego co pomyślałeś jako część idei którą rozwijałeś (no chyba że była to słaba idea wtedy kontynuatorów nie będzie). 8)
este perfil es muy tonto, 24 września 2008, 14:18
wydaje mi się że to co pozostaje po myśleniu ma mniejszy wpływ na otaczające środowisko niż np. to co pozostaje po człowieku po wypróżnieniu
Gość cogito, 24 września 2008, 14:23
nie zgadzam sie. jesli komus sie pomysli ze recykling jest w sumie ok i przydatny i zacznie sie stosowac i przekaze swoja mylsl dalej to ma to wiekszy wplyw niz wyproznienie