Skomputeryzowane pogotowie
Japońscy naukowcy z Wydziału Medycyny Uniwersytetu w Jokohamie opracowali program, który jest w stanie przewidzieć prawdopodobieństwo śmierci osoby dzwoniącej na pogotowie ratunkowe. Wyniki podawane przez oprogramowanie zostały następnie zweryfikowane poprzez porównanie ich z rzeczywistymi wydarzeniami.
Skomputeryzowany system zarządzania ruchem karetek pogotowia został uruchomiony 1 października 2008 roku i działał do 31 marca 2009. Później przystąpiono do oceny jego efektywności, a jej wyniki zostały właśnie podane do publicznej wiadomości.
Przez wspomniane 6 miesięcy pogotowie odebrało 60 000 wezwań. Gdy telefon dzwonił, do systemu wprowadzano informacje podane przez pacjenta, a komputer dokonywał odpowiednich obliczeń i kategoryzował pacjentów pod względem zagrożenia życia w chwili wzywania pomocy. Po pół roku porównano wyniki podawane przez komputer z oceną stanu zdrowia pacjentów, którzy zostali przywiezieni przez pogotowie do szpitali. Okazało się, że w ponad 80% przypadków komputer potrafił prawidłowo ocenić zagrożenie dla życia pacjenta.
Twórcom systemu, pracującym pod kierownictwem Kenjiego Ohshige, to jednak nie wystarcza. Chcą go nadal udoskonalać, gdyż zdają sobie sprawę, że w wielu przypadkach każda minuta zwłoki w uzyskaniu pomocy może decydować o życiu lub śmierci dzwoniącego.
Komentarze (12)
Gość derobert, 21 października 2009, 17:01
Mogli by to wprowadzić u nas bo wysyłają karetki do zwichniętych kostek i "gorączki", a potem brakuje dla zawałowców i do wypadków.
Tomek, 21 października 2009, 17:17
Wow, ciekawy sprzęcik i piękne wyniki. Oczywiście dla ratowania zycia jeszcze nie wystarczą, ale za kilka lat czemu nie.
megawebmaster, 21 października 2009, 17:48
Te 80% prawdopodobnie u nas uratowałoby trochę istnień... Ale nie ma co liczyć na to.
wilk, 21 października 2009, 17:58
Czyli pozostałe 20% przypadków skazane było na błędną ocenę ryzyka (a przecież "komputer się nie myli"). Brak jest uwzględnienia ocen ryzyka dla przypadków odrzuconych, do których nie wysłano karetki.
Niestety to obosieczny miecz. Przez zaniechanie czasem błahych objawów, nieumiejętność ich opisania, też może dojść do poważnego zagrożenia.
mikroos, 21 października 2009, 18:15
To prawda, ale osoba wzywająca karetkę ma jeszcze większą szansę źle ocenić ryzyko. Nie sądzę, żeby ten system był jedynym narzędziem, ale na pewno może być cennym uzupełnieniem tradycyjnych metod.
Zgadzam się w całej rozciągłości. Społeczeństwu brakuje edukacji w zakresie pierwszej pomocy, także tej obejmującej samą ocenę zagrożenia życia lub zdrowia. Tyle tylko, że tutaj żaden system komputerowy nie pomoże - najwięcej zależy, niestety, od osoby wzywającej karetkę. Na szczęście dyspozytorzy pogotowia też są dzisiaj szkoleni zupełnie inaczej niż kiedyś i zbierają możliwie dużo informacji jeszcze podczas rozmowy telefonicznej, a nierzadko także udzielają instrukcji dot. podstawowych czynności ratowniczych.
cyberant, 21 października 2009, 18:54
komputer się nie myli? lol... aktualne procesory generują tyle błędów w obliczeniach, że ich lista ma kilkanaście stron A4 Zaczeło się od słynnego błędu w Pentium 60 który w specyficznych warunkach potrafił podzielić przez zero Jednak na szczęście błędy są korygowane przez odpowiednie oprogramowanie i dla użytkownika końcowego nie mają zbytniego znaczenia, stąd złudzenie nieomylności.
Jednak jeśli bierzemy pod uwagę program komputerowy obliczający prawdopodobieństwo, oparty na danych wprowadzonych przez człowieka to pomyłki są nagminne, i 80% trafień jest świetnym wynikiem! I nie chodzi o to że to komputer się myli, tylko program i podający dane są niedoskonali
wilk, 21 października 2009, 22:25
Chodziło mi o coś zgoła innego. Stąd ten cudzysłów. Mianowicie o podejście dyspozytora i jego przekonanie co do prezentowanych informacji. Tutaj wszystko zależy od realizacji tego systemu oraz sposobu prezentacji treści. Bo jeśli dyspozytor wklepie już te objawy i wyskoczy napis: "Prawdopodobieństwo zgonu w ciągu najbliższej godziny: 20%", to to jest już dużo czy jeszcze za mało? Obawiam się tego, że myślenie, podejmowanie decyzji na podstawie doświadczenia zostanie przeniesione na komputer i zastąpione cyferkami, a my usłyszymy w słuchawce "Nie wyślę, bo tu mi pisze, że tylko 20%".
Zważ na to, że w tych 20% znajduje się całe spektrum ryzyka (niestety brak jest danych o rozkładzie błędów).
A teraz zastanów się czy wspomniany wcześniej przeze mnie przypadek mógł należeć do tych 20%. Dalej jest to świetny wynik?
czesiu, 22 października 2009, 19:18
Podstawowe pytanie - a jaka jest skuteczność samego dyspozytora, bez elektronicznej zabawki... dopiero wtedy można mówić o tym, czy 80% to dużo, czy jednak mało. Pozostaje jeszcze pytanie ile procent z tych 80% zostało by błędnie przez dyspozytora uznane jako błahe i w drugą stronę... tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
czesiu, 22 października 2009, 19:46
Tak czy inaczej system ma jedną niezaprzeczalną zaletę(czasami wadę) w porównaniu z człowiekiem - ponieważ nie posiada emocji i "różnic" w wykształceniu zawsze oceni ten sam przypadek tak samo. W efekcie system może być słabszy od wybitnego dyspozytora, ale jednocześnie bić na głowę "średniaka".
Tak zupełnie na marginesie - jest to kolejny przykład na to, że roboty nie powinny nigdy mieć zaimplementowanych "emocji".
wilk, 23 października 2009, 00:23
I o to właśnie też chodzi. I teraz zobacz - na jakąś skuteczność samego dyspozytora oprócz dotychczasowej umiejętności opisania stanu przez dzwoniącą osobę będzie dodatkowo miał wpływ system będący (tylko/aż) w 80% skuteczny. Żeby całkowita skuteczność systemu człowiek+program była lepsza niż dotychczas, to sam dyspozytor musi mieć skuteczność znacznie niższą niż 80%. Wtedy i tylko wtedy ten system będzie pracował z powodzeniem i mu pomoże. Niestety w przypadku takiego dyspozytora, który nie potrafi samodzielnie trafnie ocenić ryzyka, błędna ocena ryzyka przez system (te nieszczęsne 20%) pozostanie niezauważona. Drugie niestety, to sytuacja dobrego dyspozytora, weterana, któremu rozbieżne sugestie mogą skomplikować podjęcie decyzji. Tutaj znowu rozbijamy się o brak statystyk, bo nie wiemy czy te błędy, to zaledwie kilka procent/jedna kategoria zagrożenia za wysoko lub za nisko, czy coś poważniejszego. Z natury rzeczy jednak interesują nas zbyt nisko oszacowane przypadki.
Nie przeczę, że system nie będzie przydatny, bo jeśli będzie (jest) zrealizowany w odpowiedni sposób (system ekspertowy), który będzie sugerował zadawanie konkretnych pytań dodatkowych np. po zaznaczeniu odpowiednich objawów i na koniec w odpowiedni sposób zaprezentuje wnioski (np. ocena ryzyka krwotoku wewnętrznego, ocena ryzyka na pogorszenie stanu, ocena ryzyka utraty przytomności, itp. itd., nie znam się), to będzie to - tak jak mówisz - pewna pomoc w chłodnym, logicznym skalkulowaniu stanu pacjenta oraz pomoże w usystematyzowaniu informacji o nim, zanim przyjedzie karetka i stan zdrowia ocenią ratownicy.
Inna rzecz, która mnie niepokoi, to czy odhaczanie/wklepywanie tych objawów w trakcie przyjmowania zgłoszenia nie spowoduje niepotrzebnych opóźnień?
Chyba przydałaby się nam w dyskusji osoba mająca kontakt z jakimś dyspozytorem.
mikroos, 23 października 2009, 00:52
O ile wiem, obecnie i tak dyspozytor musi zebrać wstępny wywiad przed wysłaniem karetki, a potem zapisać wyniki w formularzu. Tak więc czas i tak leci.
Mariusz Błoński, 23 października 2009, 11:05
Poza tym maszyna się nie męczy, nie ma złego dnia, żona jej nie wkurza, nie jest rozkojarzona bo zaraz kończy pracę i czekają kumple z wódką itp. itd.