Wielkie XIX-wieczne odkrycia paleontologiczne wpłynęły na zbiorową wyobraźnię
Wygląd potwora z Loch Ness (Nessie) i nie tylko zainspirowała "dinomania" z okresu georgiańskiego.
Charles Paxton z University of St Andrews i paleontolog Darren Naish z Uniwersytetu w Southampton przeanalizowali przeszło 1500 domniemanych spotkań z potworami wodnymi. Cofnęli się aż do początku XIX w.
Stwierdzili, że pogląd na to, jak taki potwór powinien wyglądać, zmieniał się z czasem, dlatego ludzie odeszli od form wężopodobnych do istot z długimi szyjami.
Zmiana ta nastąpiła po pierwszych odkryciach skamieniałości dinozaurów i gadów morskich (lepidozaurów), np. długoszyich plezjozaurów.
Autorzy publikacji z pisma Earth Sciences History przejrzeli 1688 doniesień (opowieści z pierwszej ręki, a także opisów z gazet i książek), które dotyczyły 1543 pojawień się potworów. W analizie statystycznej trendów pomięto oczywiste mistyfikacje.
Okazało się, że liczba domniemanych pojawień się długoszyich stworów morskich spotęgowała się w XIX w. Stało się to po odkryciach sławnych paleontologów i wystawach organizowanych na terenie Wielkiej Brytanii.
Choć wzmianki o domniemanych pojawieniach się wodnych potworów mają długą historię, ok. 1800 r. tylko 10% z nich miało długą szyję jak plezjozaury. Do lat 30. XX w. ich odsetek wzrósł zaś aż do niemal 50%.
Przypomnijmy, że to 22 lipca 1933 r. po raz pierwszy "zaobserwowano" Nessie na lądzie. George Spicer jechał wtedy z żoną z Inverness do Foyers. W pewnym momencie na wzniesieniu za Whitefield ok. 60 metrów od auta przez szosę przepełzło ponoć okropne, ciemnoszare zwierzę. Wg Spicerów, miało długą, falującą szyję. Dwunastego listopada tego samego roku Hugh Gray sfotografował coś, co zgodnie z jego opowieścią, było stworzeniem o dużym tułowiu i, ponownie, długiej, wyprostowanej szyi. Krytycy widzieli to jednak inaczej. Dla nich istota ze zdjęcia wyglądała raczej jak wydra, zbutwiała kłoda lub pies pływający z kijem w pysku.
W miarę gdy liczba doniesień o długoszyich potworach rosła, liczba raportów dot. wężowych istot spadała.
Wydaje się, że odkrycie w XIX w. skamieniałości długoszyich gadów morskich wpłynęło na to, jak ludzie interpretowali to, co zobaczyli w wodzie - opowiada dr Paxton.
Jak wyjaśniają Paxton i Naish, przez "dinomanię" powstało coś w rodzaju zbiorowego złudzenia. Wskutek tego jakikolwiek nieznany kształt poruszający się w wodzie uznawano za dinozaura lub coś podobnego.
Z artykułu można się dowiedzieć, że duet przetestował hipotezę wysuniętą po raz pierwszy w 1968 r. przez amerykańskiego pisarza science fiction Lyona Sprague de Campa, że po tym, gdy mezozoiczne gady stały się dobrze znane, doniesienia o morskich potworach, które dotąd były opisywane jako węże, zaczęły "ewoluować" w kierunku bliższym mezozoicznym morskim gadom, takim jak plezjozaury czy mozazaury. Zakładało to 3 kolejne "podhipotezy", że nastąpił: 1) spadek liczby doniesień, w których ciało potwora opisywano jako wężowe lub przypominające węgorza, 2) wzrost liczby "spotkań" z istotami z szyją (a to cecha plezjozaura) lub wzmianek o plezjozaurach wprost oraz 3) wzrost liczby doniesień o potworach wyglądających jak mozazaury.
Koniec końców stwierdzono, że o ile w ciągu ostatnich 200 lat rzeczywiście nastąpił spadek liczby doniesień o istotach wężokształtnych i wzrost liczby wzmianek o istotach z szyją/plezjozaurach, o tyle proporcja raportów dot. potworów mozazaurokształtnych się nie zmieniła.
Komentarze (0)