Wypalają i szkodzą samym sobie
NASA przeprowadziła pierwsze badania satelitarne pożarów w Afryce Północnej i ich wpływu na opady. Każdego roku około połowy pożarów, które mają miejsce na Ziemi, wybucha w Afryce. Tamtejsza ludność od wieków wypala roślinność by oczyścić glebę pod uprawy. Dym z tych pożarów wpływa na lokalną pogodę i wzorce opadów. Teraz wykorzystano satelity, do zbadania tego wpływu. Dane uzyskane z trzech satelitów porównano z wzorcami pogodowymi i z tym, co wiemy na temat wpływu dymu na opady.
Zespół, na którego czele stał Michael Tosca z Jet Propulsion Laboratory odkrył, że w miejscach, gdzie występuje dym tworzy się mniej chmur, niż w miejscach gdzie go nie ma. Cząstki emitowane podczas pożarów uniemożliwiają tworzenie się chmur, przez to nie ma opadów, co tylko pogarsza sytuację regionu, który już i tak cierpi z powodu regionalnej suszy. Mniej chmur i opadów to bardzie sucha roślinność, co tylko ułatwia farmerom jej podpalanie - mówi Tosca.
Uczony zauważa, że związek pomiędzy chmurami a aerozolami obecnymi w powietrzu jest bardzo skomplikowany. Z jednej bowiem strony obecność aerozoli jest konieczna do uformowania się chmury, wokół cząstek aerozoli skrapla się woda, która w końcu opada na Ziemię. Można by więc przypuszczać, że gdzie więcej pożarów, a więc i aerozoli, tam więcej chmur. Jednak aerozole mają różny wpływ na formowanie się chmur w zależności m.in. od cech aerozoli, wysokości innych czynników. Określenie, który z czynników dominuje, wymagałoby szczegółowych badań konkretnych w konkretnej lokalizacji i sytuacji.
Dym z wypalania roślinności zawiera dużo sadzy. Jako, że jest ona ciemna, bardzo efektywnie absorbuje promienie słoneczne, dzięki czemu cząsteczki sadzy podgrzewają powietrze wokół siebie. Powstaje warstwa gorącego pełnego sadzy powietrza. Gdy ogrzane od Ziemi powietrze unosi się i trafia na tę warstwę nie może wędrować już w górę, zaczyna więc przesuwać się w poziomie. W tan sposób zaburzona zostaje konwekcja, ciepłe powietrze nie może szybko się wychłodzić podążając w górę, nie powstają więc chmury. Naukowcy przeanalizowali kilkadziesiąt obrazów satelitarnych zawierających tysiące zestawów danych. Za każdym razem okazywało się, że w podobnych warunkach meteorologicznych konwekcja była silniejsza tam, gdzie nie było dymu.
Tosca przypomina, że do podobnych wniosków na temat wpływu wypalania roślinności na opady naukowcy doszli już wcześniej za pomocą modeli klimatycznych. Jednak nie było w środowisku naukowym zgody, gdyż niektórzy twierdzili, że zmniejszona konwekcja zostanie skompensowana przez inne czynniki. Dane satelitarne przeczą jednak temu twierdzeniu. Wykazaliśmy nie tylko, że w obecności aerozoli zmniejsza się zachmurzenie, ale że to aerozole powstrzymują konwekcję. Taki rozwój sytuacji przewidywały teoretyczne modele, ale zobaczyć to na własne oczy to coś zupełnie innego - stwierdza Tosca.
Komentarze (0)