Prezydentura postarza?
Latem bieżącego roku prezydent Obama obchodził 50. urodziny. Media szeroko wówczas komentowały jego zmarszczki, siwiznę i przywoływały popularne twierdzenie, zgodnie z którym sprawowanie urzędu prezydenta wiąże się z tak dużym stresem, iż przywódcy USA starzeją się w tym czasie dwukrotnie szybciej.
Pogląd ten postanowił zweryfikować wybitny biodemograf Stuart Jay Olshansky z University of Illinois at Chicago. Olshansky od kilkudziesięciu lat specjalizuje się w zagadnieniu maksymalnej długości ludzkiego życia i bada czynniki decydujące o tym, ile lat przeżywamy.
Wiemy, że nie jesteśmy w stanie dokładnie zmierzyć tempa starzenia się konkretnej osoby. Nie istnieje żaden pojedynczy test, który pozwalałby stwierdzić, o ile ktoś się postarzał pomiędzy punktem A i punktem B. Nie jest też możliwe określenie, jak długo konkretna osoba będzie żyła - podkreśla Olshansky.
Naukowiec najpierw przyjął za dobrą monetę stwierdzenie, że prezydenci starzeją się dwukrotnie szybciej. Na tej podstawie wyliczył ile poszczególni przywódcy USA powinni żyć, biorąc pod uwagę ich wiek w chwili rozpoczęcia urzędowania, długość życia w ich czasach oraz ile rzeczywiście żyli. Olshansky wyliczył, że 23 spośród 34 prezydentów, którzy zmarli z przyczyn naturalnych, żyło dłużej, a w niektórych przypadkach znacznie dłużej, niż powinni, gdyby twierdzenie o szybszym starzeniu się było prawdziwe. Średni wiek, w którym rozpoczynali urzędowanie wynosił 55,1 roku. W obliczeniach uczony nie brał pod uwagę czterech prezydentów, którzy zostali zamordowani (Lincoln, Garfield, McKinley, Kennedy). Obecnie żyjący prezydenci też nie byli brany przez naukowca pod uwagę.
Co więcej, Olshansky odkrył, że średnia długość życia pierwszych ośmiu amerykańskich prezydentów wyniosła 79,8 roku, a trzeba pamiętać, że było to w czasach, gdy statystyczny mężczyzna żył nie dłużej niż 35 lat.
Badania dowiodły też, że obecnie żyjący byli prezydenci USA (Carter, G.H.W Bush, Clinton, G.W. Bush) albo już przekroczyli spodziewaną długość życia, albo są blisko tej granicy.
Wiemy, że status społeczno-ekonomiczny to niezwykle ważny czynnik wpływający na długość życia i prawdopodobnie miał on olbrzymie znaczenie w przeszłości - mówi Olshansky. Spośród 44 dotychczasowych prezydentów USA jedynie 10 nie ukończyło college'u. Wszyscy byli zamożni i wszyscy mieli dostęp do opieki zdrowotnej.
Nie umieramy od siwych włosów czy zmarszczek. To, co widzimy u prezydenta Obamy jest czymś normalnym u mężczyzn w jego wieku - dodaje uczony.
Komentarze (6)
Hidden, 8 grudnia 2011, 14:37
Biorąc pod uwagę, że prezydent ma najlepszą opiekę medyczną w kraju, to trudno się dziwić że żyje długo.
mikroos, 8 grudnia 2011, 16:08
@Hidden - pełna zgoda.
Z badania powinni zostać także wykluczeni byli prezydenci żyjący do dziś - przecież nie wiadomo, jakiego wieku dożyli ani do jakich zmian stanu ich zdrowia dojdzie przed śmiercią.
Jajcenty, 8 grudnia 2011, 16:20
Średnia wieku (te wspomniane 40 lat) to nie jest dobry wskaźnik - znacznie lepsze jest "dożycie" Jeśli dobrze pamiętam tablice to w pierwszym roku życia mamy ok 600 zgonów na 100 000 a w drugim roku życia życia wskaźnik jest 20 razy mniejszy. Poziom 600 zgonów osiągany jest dopiero w grupie 50 latków. Stąd prosta średnia jest bezwartościowa.
Mariusz Błoński, 8 grudnia 2011, 17:06
Tak, tak... źle to sformułowałem. Chodziło o szanse na dożycie. Poprawiłem.
waldi888231200, 8 grudnia 2011, 18:32
Kiedyś to król leczył przez nakładanie rąk, a dzisiaj mówimy o opiece medycznej dla prezydenta (ale się porobiło).
Mariusz Błoński, 8 grudnia 2011, 18:44
Nie brał. W tekście mowa jest o 34 prezydentach, a Obama to "a numer jego czterdzieści i cztery". Już to dopisuję