Rozciąganie do przeszczepu
Pozyskiwanie skóry do przeszczepów to żmudny i bolesny proces. Sytuacja może się jednak zmienić diametralnie dzięki robotowi, który rozciąga kawałki skóry - w ten sposób w ciągu tygodnia ich rozmiary wzrastają dwukrotnie.
Obecnie gabaryty skóry do przeszczepu zwiększa się poprzez nacinanie (uzyskuje się wtedy coś w rodzaju sieci) lub wszczepianie pod już zaimplantowany kawałek balonika, który stopniowo się powiększa i rozciąga znajdujące się ponad nim tkanki. Pierwsza z metod nie gwarantuje zagojenia, a druga jest, jak łatwo się domyślić, bolesna, zajmuje wiele miesięcy i pozostawia blizny.
Próbując pomóc pacjentom, którzy i tak już sporo wycierpieli z powodu wcześniejszych operacji czy poparzeń, dr Sang Jin Lee z Instytutu Medycyny Regeneracyjnej Wake Forest University przetestował swoją metodę na napletku uzyskanym od mężczyzn poddających się obrzezaniu. Umieścił skórę w bioreaktorze. Zanurzano ją tam w kąpieli z dodatkiem składników odżywczych, co miało stymulować wzrost i podział komórek. Ramiona imadła kontrolował komputer.
Amerykanie przekonali się, że najlepiej rozciągać napletek w godzinnych odstępach, pozwalając, by w międzyczasie tworzyły się nowe komórki. Dzięki temu dziennie skórę rozciągano o 20%, a po 5 dniach nienaruszony fragment był 2-krotnie dłuższy od wyjściowego. Co więcej, pod wpływem działań robota skóra nie zmieniała swojej budowy: grubość tkanki i wielkość porów pozostawały identyczne jak na początku.
Od czasu pierwszych eksperymentów urządzenie ulepszono. Lee dodał dodatkową parę ramion imadła, by skórę można było rozciągać jednocześnie w pionie i poziomie. Zajmowano się nie tylko skórą z napletka, ale także pobraną z ludzkiego brzucha i świńskiego uda. Ponieważ wszystko się udało, oznacza to, że metoda sprawdza się w odniesieniu do różnych rodzajów skóry.
Obecnie zespół z Wake Forest University próbuje określić maksymalną prędkość rozciągania skóry. Jest to ważne w przypadku ofiar rozległych poparzeń.
Komentarze (4)
mikroos, 14 maja 2009, 02:08
Bardzo sprytne rozwiązanie.
Dotychczas robiło się to tak, że pobierało się skórę od dawcy, a następnie dziurawiło ją specjalnym aparatem i rozciągało. Wytworzoną w ten sposób siateczkę wszczepiało się biorcy. Tutaj, jak widać, mamy od razu gotową i szczelną połać skóry jeszcze przed wszyciem do organizmu biorcy, co wydaje się sporym krokiem naprzód. Minusem wydaje się być za to czas potrzebny do wytworzenia takiego płata skóry w razie autotransplantacji, który, jak się wydaje, zawsze będzie dłuższy niż w przypadku metod stosowanych obecnie. Ograniczenia w postaci szybkości podziałów komórkowych nie da się przecież przeskoczyć...
thibris, 18 maja 2009, 09:51
Jeśli tylko czas wykorzystywany na rozciąganie skóry jest taki sam lub krótszy od czasu gojenia się blizn po nacięciach w dotychczasowych sposobach, to proponowane rozwiązanie wydaje się być lepsze. Dodatkowo nie obciąża się organizmu wydatkiem na regenerację dodatkowych blizn, więc wydaje się że może spokojnie sobie pracować nad połączeniem nowej skóry do starej i zabliźnianiu krawędzi.
Ciekawi mnie jedna sprawa: skoro wielkość porów pozostawała identyczna jak w skórze przed rozciąganiem, to co się w ogóle z porami dzieje ? W przypadku przeszczepu skóry z jednej łydki na drugą (tak tylko zakładam - nie wiem czy się tak robi), na jednej będzie o połowę mniej porów i mieszków włosowych ? przy rozciąganiu się rozejdą po całej skórze w niezmienionej liczbie, czy może się namnożą (po transplantacji może) ?
mikroos, 18 maja 2009, 10:48
O ile wiem (a mogę wiedzieć źle, histologia to nie moja specjalność!), liczba porów raczej się nie zwiększy. Chociaż tak naprawdę to i tak mały problem, jeśli się weźmie pod uwagę, jak wyraźnie widać miejsce po przeszczepie :/ no ale co zrobić, póki mamy takie narzędzia, jakie mamy, trzeba się cieszyć chociaż z uratowania komuś życia :/
k0mandos, 18 maja 2009, 11:35
Jest jeszcze coś takiego:
http://www.ameinfo.com/27180.html