Coraz popularniejsze samochody elektryczne
Wszystko wskazuje na to, że samochody elektryczne na dobre zadomowiły się na rynku motoryzacyjnym i będą zdobywały coraz większą popularność. Pojazdy są coraz tańsze i charakteryzują się coraz lepszymi parametrami.
Pierwszym masowo dostępnym samochodem elektrycznym w ciągu ostatnich dziesięcioleci był GM EV1. Pojazd zadebiutował w 1996 roku, korzystał z akumulatora kwasowo-ołowiowego o pojemności 18,7 kWh, który ważył niemal 600 kilogramów. Akumulator pozwalał na przejechanie 88-150 kilometrów bez konieczności ponownego ładowania. W przeliczeniu na dzisiejsze ceny GM EV1 kosztował 49 350 USD.
W ostatnim czasie popularnym pojazdem elektrycznym jest Nissan Leaf. Jego tegoroczna wersja korzysta z akumulatorów litowo-jonowych o pojemności 24 kWh i wadze 274 kilogramów, które pozwalają na przebycie 120 kilometrów. Samochód sprzedawny jest za 28 800 USD.
Największym rynkiem dla samochodów elektrycznych są Stany Zjednoczone. W ubiegłym roku sprzedano tam ponad 71 000 tego typu pojazdów. Japończycy kupili niemal 45 000 samochodów elektrycznych, Francuzi 20 000, mieszkańcy Chin nabyli ponad 11 500 takich pojazdów, a Wielkiej Brytanii - nieco ponad 8000.
Ceny zamochodów elektrycznych szybko spadają. Jeszcze w 2008 roku za każdą kilowatogodzinę pojemności akumulatora trzeba było zapłaciś średnio 1000 dolarów, w roku 2012 cena ta spadła to 485 USD.
Pojazdy elektryczne są znacznie bardziej przyjazne dla środowiska niż inne samochody. Średnia emisja CO2 na każdy przejechany kilometr wynosi 244 gramy dla pojazdów spalinowych, 174 gramy dla hybryd podłączanych do sieci elektrycznej, 160 gramów dla hybryd i 152 gramy dla pojazdów elektrycznych.
Pierwszy samochód elektryczny powstał w 1888 roku, a jego twórcą był niemiecki inżynier Andreas Flocken. W 1897 roku po Nowym Jorku zaczęły jeździć elektryczne taksówki. Pojazdy napędzane prądem powoli zdobywały sobie popularność. W 1912 roku na całym świecie jeździło 30 000 takich samochodów. Jednak już dwadzieścia lat później, w latach 30. ubiegłego roku, samochody elektryczne stały się przestarzałe. Zostały wyparte przez tanie samochody z napędem spalinowym. Dopiero po kilkudziesięciu latach GM opracował elektryczny EV1 i zaczął go leasingować. Rok później na rynek trafiła pierwsza komercyjna hybryda, Toyota Prius.
Pojazdy elektryczne potrzebowały około dekady, by zainteresować szerokie rzecze klientów. W 2011 roku na świecie było 50 000 takich samochodów. Rok później światowa flota pojazdów elektrycznych liczyła już ponad 180 000 sztuk.
Komentarze (52)
Przemek Kobel, 5 sierpnia 2013, 13:58
Na pewno kilometr przejechany na bateryjkach jest wielokrotnie tańszy niż ten na paliwie. Co już zaczyna być korygowane pomysłami na nowe podatki od samochodów elektrycznych. Natomiast co do trucia środowiska, to dobrze byłoby policzyć jak trujące jest wyprodukowanie, używanie i utylizacja przeciętnego samochodu spalinowego, a jak to wygląda w przypadku wytworów litowo-jonowych. Oczywiście włączając w to produkcję paliwa/elektryczności.
zbychoo, 5 sierpnia 2013, 14:12
Najpierw błędy:
Ceny zamochodów powinno być: Ceny samochodów
jak oddziela się tysiące to warto zrobić za każdym razem: Wielkiej Brytanii - nieco ponad 8000.
podobnie tutaj: było zapłaciś średnio 1000 dolarów.
Co do postu.
A czy ktoś obliczył jaka jest emisja spalin produkcji energii elektrycznej potrzebnej do naładowania akumulatora? Nadal na całym świecie bardzo często korzysta się z paliw kopalnianych do produkcji energii elektrycznej. Póki co to wszystko nie jest aż takie zdrowe dla środowiska.
pogo, 5 sierpnia 2013, 15:03
@zbychoo, wydaje mi się, że właśnie policzono TYLKO produkcję energii elektrycznej (szkoda, że nie podano z jakiego paliwa i jakie straty na przesyle policzono).
Zdecydowanie bardziej mnie interesuje to o czym napisał Przemek.
Alek, 5 sierpnia 2013, 17:40
Lepsze 5% samochodów na prąd czy 50% na gaz?
Drugie wydaje się tańsze w stosunku do ekologicznej korzyści. Tymczasem technologia elektryczna mogłaby sobie dojrzeć. Mam tu na myśli długo zapowiadany przełom w magazynowaniu energii elektrycznej. Nie wiem czemu dopłacać do kwaśnego jabłka już teraz. Badania nad magazynowaniem energii i tak będą trwały, bo zastosowań są setki i ktoś kiedyś zrobi na tym olbrzymi majątek.
Grzegorz Kraszewski, 5 sierpnia 2013, 21:48
Niedawno mieliśmy doniesienie o superkondensatorach z grafenem, o gęstości energii takiej jak akumulatory kwasowo-ołowiowe. No to już jesteśmy blisko, bo taki superkondensator można naładować w kilkadziesiąt sekund i wytrzymuje pewnie z kilkaset tysięcy cykli... Może na razie nie są odporne na wstrząsy i wibracje. No i pewnie póki co koszt byłby dość wysoki, chociaż technologia nadaje się do masowej produkcji.
Co do obaw "a co z dwutlenkiem węgla emitowanym przy produkcji niezbędnej energii elektrycznej?" - wszystko zależy od sposobu produkcji tej energii, są takie, które zbyt wiele nie emitują. Poza tym być może łatwiej jest ograniczać emisję CO2 na poziomie elektrowni, niż samochodu.
radar, 5 sierpnia 2013, 23:18
Ciekawe, że to produkcji energii ze źródeł odnawialnych też potrzeba emitować CO2 (najczęściej przy produkcji urządzeń).
Napisali tam ile tych samochodów zostało kupionych bez dotacji?
tommy2804, 6 sierpnia 2013, 03:26
Samochody elektryczne to przyszłość, jednak pojazdy z napędem spalinowym nie zostaną całkowicie zdetronizowane, bowiem część "benzyniaków" zostanie przystosowana do napędzania wodorem (oczywiście po rozwiązaniu problemów z jego bezpiecznym transportem i składowaniem) i jako tzw. "zero emission" (emitując tylko parę wodną) będą nam towarzyszyły jeszcze przez długie dekady.
Grzegorz Kraszewski, 6 sierpnia 2013, 08:22
pogo, 6 sierpnia 2013, 08:49
Z tego co mi wiadomo to spalając węgiel w elektrowni, przesyłając go do samochodu, tracąc energie na przechowywaniu i ostatecznie wykorzystując ją w samochodzie elektrycznym wciąż emitujemy mniej CO2 niż zwykły silnik benzynowy. Ciekawe jak to wygląda po doliczeniu emisji przy wydobyciu, transporcie i produkcji wszystkich potrzebnych urządzeń oraz przy ich późniejszej utylizacji.
Drażni mnie też ograniczanie dyskusji o ekologii do CO2, bo przecież nie tylko gazy cieplarniane są złe... jest też masa toksycznych substancji emitowanych do atmosfery podczas wielu technologii produkcyjnych. Gorzej, że raczej nie ma jak przeliczyć czy 100kg ołowiu bardziej szkodzi niż 1000kg CO2. Szkodzi inaczej, ale co jest gorsze? Czy jeśli ograniczymy emisję CO2 w zamian za zwiększona emisje czegoś innego, toksycznego to jest lepiej czy jest jeszcze gorzej?
radar, 6 sierpnia 2013, 10:48
Z tego ci mi wiadomo to jest odwrotnie. Tutaj dam linka do polskiego artykułu, bo nie mogę znaleźć do artykułu gdzie wszystko było wyliczone i przedstawione tabelarycznie:
http://www.motofakty.pl/artykul/elektryczne-nie-jest-ekologiczne.html
pogo, 6 sierpnia 2013, 11:46
Podrzucony przez Ciebie artykuł w żaden sposób nie podważa tego zdania, które zacytowałeś.
Za to potwierdza moje podejrzenia, o których wspomniałem w drugim zdaniu (pominiętym przez Ciebie).
Grzegorz Kraszewski, 6 sierpnia 2013, 14:28
Mariusz Błoński, 6 sierpnia 2013, 17:59
Zapominacie o jednym. Samochód elektrycznym ma tę olbrzymią zaletę, że oznacza znaczącą redukcję źródeł zanieczyszczeń. Zamiast powiedzmy 10 000 000 syfiących samochodów masz w Polsce 10 elektrowni. A ich emisję można kontrolować. Nie mówiąc już o rozpowszechnieniu się fotowoltaiki i produkcję własnego paliwa w domu.
pogo, 6 sierpnia 2013, 21:23
Fakt, łatwiej zmusić 10 elektrowni do korzystania z lepszych filtrów dymu, niż pilnować by setki tysięcy użytkowników samochodów nie grzebało przy filtrach cząstek stałych itp.
Przemek Kobel, 7 sierpnia 2013, 12:05
Ehm.
1. Mamy na świecie grubo ponad miliard samochodów.
2. Trwałość ogniw litowo-jonowych przeznaczonych dla motoryzacji wynosi nawet 10 lat. (wg Wikipedii zwykłe ogniwa żyją krócej)
Opcja 'all electric' oznacza w takiej sytuacji konieczność wyprodukowania co najmniej 100 milionów zestawów akumulatorowych rocznie. W takiej Tesli Roadster jest prawie 7 tysięcy ogniw typu 18650 - gdyby wszyscy mieli je stosować, oznacza to 700 miliardów "beczułek" do wyprodukowania każdego roku, i tyle samo do utylizacji. Zielono mi...
A przy okazji (ta sama wikipedia):
Już widzę te drobne stłuczki w gorące letnie dni na wakacyjnych szlakach. Albo ładownie pojazdu zrekonstruowanego w stylu "Polak potrafi" na stacji przy +30 (w cieniu).
Grzegorz Kraszewski, 7 sierpnia 2013, 23:51
Zanim dojdziemy do opcji "all electric", ogniwa elektrochemiczne zostaną zastąpione przez superkondensatory, których żywotność, jak można się spodziewać, będzie równa żywotności całej reszty samochodu. Oczywiście o ile specjaliści od planowego zużycia się nie wtrącą za bardzo.
radar, 8 sierpnia 2013, 09:03
Dobrze, że dodałeś... nie wiem kto zarżnie kurę znoszącą złote jajka? Przecież przy fotowoltaice to byłby cios w budżety wielu państw (akcyza).
Ciekawe jest również o ile wzrosłoby zapotrzebowanie na energię przy opcji all electric (ile nowych i jakich elektrowni), jak musiałaby się zmienić infrastruktura sieci (WN, SN, NN) oraz jak zmieniłby się dobowy rozkład zapotrzebowania. Pamiętajmy, teraz chwali się wzrost wykorzystania elektryków, bo ludzie muszą podłączać do ładowania na parę godzin (z reguły na noc) i to spłaszcza krzywą dobowego zapotrzebowania (mniejsze straty w elektrowniach), natomiast przy technologii kondensatorów i ładowaniu w kilka(naście/dziesiąt) sekund nikt nie będzie się bawił w podłączanie tylko w nocy, tylko tak jak teraz jak potrzebuję/przejeżdżam koło stacji to podłączam (czyli z reguły w dzień). To spowoduje jeszcze większy rozjazd w zapotrzebowaniu dobowym.
Można by rzec fotowoltaika (dzień), ale raz, że zależy od pogody, a dwa ciekawe jaki wpływ na klimat miałoby "masowe" wykorzystywanie farm fotowoltaicznych. W końcu jeśli energia Słońca zamieniana jest na elektryczną to nie jest zamieniana na ciepło/wykorzystywana przy fotosyntezie? No i mizerna sprawność jak na razie.
Przemek Kobel, 8 sierpnia 2013, 09:26
1. Policz prądy wymagane przy takiej operacji.
a ) Jeśli nie wierzysz, policz jeszcze raz.
b ) Znajdź wymaganą do takich prądów grubość kabla oraz parametry reszty instalacji.
2. Pomyślisz "aha! przecież można obniżyć prąd, podnosząc napięcie". To jeszcze raz policz ile tysięcy woltów będzie potrzeba, żeby to szybko się ładowało przy kablach cieńszych niż noga słonia.
a ) Pomyśl, czy aby na pewno chcesz dotykać czegokolwiek o takich parametrach, szczególnie jeśli zajechałeś na stację prosto z deszczu.
a') Właściwie to nie - pomyśl czy chciałbyś w ogóle znajdować się w pobliżu takiego miejsca. Bo na zwykłych transformatorowniach to wiszą obrazki z trupimi czaszkami i nikt z obsługi nie przebywa w takim miejscu 8 godzin dziennie, 40 godzin w tygodniu.
romero, 8 sierpnia 2013, 09:42
Jak rozwinie się technologia superkondensatorów to zapotrzebowanie dobowe od elektrowni wypłaszczy się zupełnie, bo na stacjach ładowania będą nocą ładowali swoje wielkie kondensatory a użytkownik w aucie będzie już ładował kondensator stacyjny-kondensator samochodowy. Ale ze względów które wymienił @przemek na początku i tak będzie ładowało się nocą tam gdzie stoi auto. Nie widzę przeszkód by na parkingu po zostawieniu auta na noc podłączyć wtyczkę a nawet i nie, można przecież będzie też robić to bezprzewodowo.
pogo, 8 sierpnia 2013, 10:04
Z tego co wiem to fotowoltanika już ma większą sprawność niż fotosynteza.
Obecne ogniwa fotowoltaniczne mają sprawność na poziomie ok 10% (i to też chyba te tanie chińskie), a fotosynteza zaledwie ok 1% (nie wiem czy to nie jest już po doliczeniu przetworzenia biomasy na energię elektryczną)
A co do ładowania ogromnymi prądami... Ile właściwie kWh potrzebujemy w takim "baku"? Może łatwiej będzie podmieniać całe kondensatory? Stare zostawiamy na stacji a z nowymi jedziemy dalej... skoro to się praktycznie nie zużywa to nie powinno być większych problemów
radar, 8 sierpnia 2013, 10:52
Oczywiście, nie rozumiem po co mi to wyłuszczasz. To był skrót myślowy, teraz tankowanie też nie trwa kilkunastu sekund ("policz sobie średnicę wlewu..."), ale "wystarczająco krótko", aby tankować "w razie potrzeby", "na trasie", a nie "na zapas". Bez tego elektryczne się nie upowszechnią z takim zasięgiem jak teraz.
To zależy od stosunku ceny kondensatorów do prądu. Czy opłaci się inwestować w olbrzymi zestaw superkondensatorów, który sprosta dziennemu zapotrzebowaniu? Cena w taryfie nocnej musiałaby być znacząco niższa, w końcu darmo nic nie ma. Zakup, obsługa (no przecież mimo niezawodności przegląd musi być, bo gwarancje stracą ) miejsce.
Tesla (Nikola) tez nie widział. Dopóki nie będzie mechanizmu uniemożliwiającego kradzież prądu (pobieranie opłat) to widzę sporo przeszkód. Nie każdy ma dom z podwórkiem. Bez szybkiego ładowania elektryczne się nie upowszechnią.
A co ma do rzeczy sprawność fotowolta_i_ki do lokalnej temperatury czy wzrostu roślin/produkcji tlenu/równowagi ekosystemu? Pisałem o środowisku... i nie przesądzam wcale, że to będzie miało znaczenie, dywaguję.
Tesla roadster próbuje coś takiego wdrożyć, ale jednak nie widzę tego. "Ma się nie zużywać" jest jak zwykle tylko w katalogu. Różni producenci, nie trzymanie parametrów, uszkodzenia mechaniczne, podróbki, nieautoryzowane upgrade'y etc. etc. Nie widzę tego.
Przemek Kobel, 8 sierpnia 2013, 11:12
BMW właśnie pokazało kompozytowego elektryka. 22 KWh w bateriach.
Policzmy:
- 22 000 Wh, jeśli to Li-Ion to podstawowe ogniwo ma 3.6 V, a więc łączna pojemność 6111 Ah.
- Załóżmy, że chcemy załadować w 10 s (1/360 godziny)... To jest prąd 2,2 miliona amperów.
- No dobra, powiedzmy że jesteśmy w stanie zrobić proste i bezpieczne 200-amperowe wtyczki wielokrotnego użytku. Obniżamy prąd 11 tysięcy razy, więc o tyle samo musimy podbić napięcie... wychodzi 39,6 tysiąca woltów. Taka wtyczka może cię rąbnąć jeśli zbliżysz rękę do przewodnika na 1,5 cm (przez powietrze lub typowy izolator), a w promieniu 10 metrów (to już piszę na oko) będzie ona powodowała świecenie neonówek. Nie chcę czarno widzieć, ale nie wiem czy ktokolwiek odważy się obsługiwać taką maszynerię bez 20-kilogramowego metalowego kombinezonu.
A słynny pomysł z wymianą akumulatorów... Po pierwsze, wszyscy musieliby używać takich samych akumulatorów i o identycznej pojemności. Tak małe samochodziki miejskie, jak i dostawczaki. Po drugie, musiałaby istnieć jakaś gwarancja, że oddając nowy akumulator/kondensator nie dostaniemy z powrotem zużytego, albo uszkodzonego, który z byle powodu postanowi nam się rozładować w ciągu 0,1 sekundy (mówiąc po ludzku - wybuchnąć i to o wiele bardziej widowiskowo niż w hollywoodzkich filmach sensacyjnych). I znowu uśmiecha się do nas widmo Polaka, który "potrafi"...
Tak się zastanawiam, czy naprawdę technologia ogniw paliwowych jest nie do opanowania?
radar, 8 sierpnia 2013, 12:18
Niepotrzebnie brniesz i nie wiem po co przejaskrawiasz. Ładujmy 10 minut i masz 6111 x 6 = 36kA, przy napięciu 400V mamy 360A. To już nie brzmi tak strasznie, prawda? 10 minut to tyle średnio spędza się teraz na stacji, kolejka do dystrybutora, tankowanie, i kasa (czyli hotdog, kawa itd. człowieka szlag trafia),ale te 10, a nawet 15 minut jest do zaakceptowania.
Ciekawe jaki zasięg ma to BMW?
http://www.samochodyelektryczne.org/kalkulatory/kalkulator_zasiegu_pojazdu_elektrycznego.htm#wyniki
Tu można by stosować różną liczbę "modułów", 2 do małego, 4 większego itd. ale to i tak nie rozwiązuje kwestii logistycznych. Raz gwarancja jakości i bezpieczeństwa, dwa miejsce, 3 logistyka (kiedy i jakie ładować, ile trzymać naładowanych, ile rezerwy etc.), 4 wspólny standard modułów, napięć, pojemności, 5 wszystkie samochody musiałyby być przeprojektowane do łatwej wymiany takiego zestawu (przez bagażnik? Pod maską? Podwozie?). Ile razy zdarza się brak paliwa na stacji, a ile razy będzie brakować naładowanych modułów? Gdzie to trzymać w centrum miasta?
Przemek Kobel, 8 sierpnia 2013, 12:47
360 A wymaga 15 cm kwadratowych czystej miedzi, przy czym spowoduje to nagrzanie się kabla do 70 stopni. Jakoś nie wyobrażam sobie 70-letniej osoby lub kogoś niepełnosprawnego siłującego się z takim "wężem". Poza tym tankowanie trwa najwyżej dwie minuty (40 litrów na minutę daje pompa, zbiornik to zwykle mniej niż 60 litrów). Razem z płaceniem to trwa do pięciu minut. Jeśli ktoś chce sobie łyknąć kawkę i hot doga, to jeśli zostawi w godzinach szczytu samochód przy pompie, mogą go zlinczować... Ty proponujesz 10-15 minut samego stania przy aparaturze. Moim zdaniem skończy się to gigantycznymi korkami w okolicach "cepeenów".
Ta beemka pojedzie około 150 km. http://inhabitat.com/nyc/bmw-debuts-2014-i3-electric-vehicle-at-world-premiere-in-new-york-city/
Jeśli chciałbyś dojść do dzisiejszych norm zasięgu, pomnóż wszystkie wcześniejsze wyliczenia przez sześć (w każdym razie jeśli ten beemer miałby się równać z moim starożytnym pojazdem, to trzeba by tak pomnożyć).