Pierwszy samochód elektryczny
Samochód elektryczny kojarzy się wielu osobom z pojazdem przyszłości. Tymczasem prawdopodobnie pierwsza tego typu maszyna powstała w... 1884 roku. jej autorem jest brytyjski inżynier Thomas Parker, który brał również udział w pracach nad udoskonalaniem akumulatorów do pojazdów spalinowych. Parker zmarł w grudniu 1915 roku.
Zdjęcie wynalazcy jadącego elektrycznym samochodem przechowuje jego praprawnuk, 75-letni Graham Parker.
Sędziwy pan wciąż nie może wyjść ze zdumienia, jak aktywnym człowiekiem był jego przodek. W roku 1892 z ramienia Partii Liberalnej, w której zyskał sobie przydomek "uczciwy Tom Parker", bezskutecznie startował w wyborach do parlamentu. Był zwolennikiem wprowadzenia na Wyspach systemu metrycznego.
Jak mówi jego praprawnuk "był jednym z niewielu martwiących się wówczas o zanieczyszczenie środowiska przez transport". Dlatego też interesował się rozwojem tramwajów i transportu kolejowego.
Thomas Parker swoją pasją wywarł wpływ na kolejne pokolenia. Jego syn, Thomas Hugh, w 1901 roku zbudował samochód na parę, a później brał udział w pracach nad hamulcami hydraulicznymi i napędem na cztery koła. Z kolei jego najstarszy syn, Alun, był inżynierem i pracował przy budowie wielu linii kolejowych oraz Kanału Panamskiego.
Obecnie Graham Parker, który pracował jako meteorolog dla BBC, żartuje, że sam jest największym wynalazcą w dziejach rodziny. Żaden z jego przodków nie wymyślił bowiem tak wielu rzeczy.
Komentarze (7)
mikroos, 24 kwietnia 2009, 14:26
Zawsze mnie to zadziwia, dlaczego w krajach anglosaskich stosuje się cały ten dziwaczny system miar. Przecież w ten sposób nie idzie nawet wygodnie przeliczyć cali na stopy, nie wspominając już o tym, że mnóstwo wartości stosowanych na codzień (ot choćby ciśnienie atmosferyczne, mierzone w paskalach, a nie w PSI) i tak jest wyrażanych w jednostkach SI. Dziwaczni ludzie, oj dziwaczni...
ender, 25 kwietnia 2009, 07:51
Jak to "nie idzie nawet wygodnie przeliczyć cali na stopy"? Stopa to dwanaście cali, jard - trzy stopy. I już. Chyba że liczenie "wygodne" powinno polegać na przesuwaniu przecinka o odpowiednią liczbę pozycji; ale w takim razie dlaczego nikt nie narzeka, gdy przyjdzie przeliczać sekundy na minuty, czy dni na godziny?...
mikroos, 25 kwietnia 2009, 18:35
Trafiłeś w sedno, Sherlocku! Dokładnie o to mi chodziło. Prawdopodobnie zgodzisz się ze mą, że jest to wygodniejsze od dzielenia przez trzy i wielokrotnie lepsze od dzielenia przez dwanaście.
A owszem, narzeka Choć warto wziąć pod uwagę fakt, że godziny i minuty liczy cały świat, a cale i galony liczy się tylko w krajach anglosaskichlucky_one, 25 kwietnia 2009, 18:49
Hehe, z tymi Anglikami to o tyle większy problem, że o ile oni się może orientują w swoim systemie, to problemy mogą być w kontaktach z resztą świata (nie licząc USA, bo tam też mają system anglosaski zdaje się, a przynajmniej częściowo mają) jeśli będzie trzeba przeliczać różne wielkości między sobą..
A co do czasu.. No cóż, pewnie i byłoby wygodniej przesuwać przecinek.. i zauważ że tak się robi - w dobie miniaturyzacji zaczęło się do sekund stosować podwielokrotności - milisekunda, mikrosekunda, nanosekunda, pikosekunda, femtosekunda itd.. choć obecnie nie ma potrzeby określania czasu krótszego od femtosekundy. No i te wielkości są już przeliczane wg nowych konwencji - czyli o przesunięcie przecinka o 3 miejsca
A reszty standardów czasowych nie zmieniono, bo by się za duży bajzel zrobił - trzeba by inną ilość dni w roku ustalać, daty zmieniać i tym podobne duperele. Na przykład zamieniać znaki drogowe z ograniczeniem prędkości na całym świecie, bo godzina miałaby inną ilość sekund Nie 3 600 tylko na przykład 10 000 Albo przy przyjmowaniu systemu tysięcznego, miałaby milion sekund.. no i wtedy lipa.. To samo tyczyło by się pisania od nowa przepisów prawnych, w których używane jest pojęcie czasu, ustalania harmonogramów pracy, przeliczania rekordów sportowych itd..
MrVocabulary (WhizzKid), 25 kwietnia 2009, 20:34
To mi przypomina Kanadyjką Partię Nosorożców (na joemonster.org sobie poczytajcie, nieźli byli). Jednym z ich pomysłów było zmiana ruchu prawostronnego na lewostronny w ciągu 5 lat, w rozbiciu na trzy etapy:
1. Najpierw piesi i towery
2. Potem samochody osobowe
3. Na końcu samochody ciężarowe
Fakt faktem, często działa siła przyzwyczajenia w używaniu miar. Jednak miary czasowe obecne są bardzo funkcjonalne - tj. taka jednostka czasu jak godzina czy minuta są po prostu adekwatne względem naszego życia. Gdybyśmy je zmienili, byłoby... dziwnie. Wyobrażacie sobie, żeby Was mama puszczała w młodości na podwórko na szesnaście pentacykli zamiast na godzinę?
Inna sprawa, że godzin nie używa się zwykle w wartości wyższej niż 72, i rzadko przeliczamy powyżej trzech godzin na minuty (czyli na ogół 60, 120, 180). Cale, stopy, mile, galony i funty jednak stosuje się także w przypadku wyższych wartości. Dlatego ich system jest zwyczajnie gorszy od metrycznego. Plus, jak wspominał kolega, korzystają już częściowo z SI... Ale nie wiem, czy wiecie, ale UE wymusiła u nich stosowanie systemu metrycznego w przemyśle i handlu, i choć jest na plakietkach - to ludzie używają to, do czego są przyzwyczajeni. Może za pokolenie lub dwa znormalnieją
inhet, 26 kwietnia 2009, 10:58
Kwestia wprawy. Kiedy w GB w 1971 skasowano szylingi, a funta podzielona na 100 pensów, pewna pani popełniła samobójstwo, nie mogąc sobie poradzić z tym nowym, tak strasznie zawiłym przeliczaniem pensów na funty.
Douger, 26 kwietnia 2009, 11:41
Jeszcze niedawno słyszałem w sklepie, żeby ekspedientka przeliczyła na "stare"