400 kilometrów na bateriach
Chińska firma Zhong Tai pokazała samochód elektryczny, który jest w stanie pokonać odległość 400 kilometrów na pojedynczym ładowaniu baterii. Pojazd Zotye 2008 to przerobiony mini-SUV Daihatsu Terios, w którym silnik spalinowy zastąpiono elektrycznym.
W samochodzie zmieściło się 300 kilogramów baterii, dzięki którym może on przejechać 274 kilometry ze średnią prędkością 100 km/h, a 351 kilometrów ze średnią prędkością 77 km/h. Od 0 do 100 km/h samochód rozpędza się w ciągu 12 sekund.
Seryjna produkcja pojazdu ma się rozpocząć w przyszłym roku. Zhong Tai prowadzi rozmowy o współpracy z firmami z USA i Wielkiej Brytanii. Cena samochodu będzie wahała się od 18600 do 23400 euro.
Komentarze (24)
leon831, 9 czerwca 2009, 07:02
Miejmy nadzieje ze to nie jest tak jak z telefonami... gdy jest nowy ładuje się go godzinę,a trzyma 14 dni gdy starszy ładuje się 14 dni a trzyma godzinę .
Przemek Kobel, 9 czerwca 2009, 10:04
A ja mogę pokazać samochód, który na jednym 'ładowaniu' przejeżdża ponad 1000 km z prędkością powyżej 100 km/h. 'Ładowanie' trwa kilka minut, a 'baterie' ważą tylko 60 kg. Takie rzeczy potrafi dwudziestoletni diesel...
mikroos, 9 czerwca 2009, 11:42
Tak? I czym będziesz go zasilał za jakieś 20 lat? Ropą syntetyczną? Powodzenia dla Twojego portfela
Przemek Kobel, 9 czerwca 2009, 12:19
Tego akurat już nie będę zasilał, bo pewnie buda przerdzewieje. Ale pomyślmy... rzepak? odpady z fastfoodów? plastikowe śmieci upłynnione impulsami mikrofalowymi? W sumie silniki wysokoprężne mogą działać na cokolwiek (np. pył węglowy).
A ogólnie chodzi mi o porażającą niewydolność systemów bateryjnych. Prawie tak, jakby nad ich rozwojem pracowali jacyś sabotażyści. O ile dobrze pamiętam, systemy DMFC Ballarda popędzały autobusy jeszcze w czasach kiedy nie miałem reumatyzmu. I nic...
Powodzenia dla portfela kogokolwiek sprawiającego sobie samochód na baterie. Powodzenia dla tych, co będą te zużyte 300-kilogramowe baterie sprzątali z lasów i pozostałego 'pleneru'. Powodzenia dla mieszkańców okolic elektrowni, które powstaną, żeby co noc doładowywać te wynalazki.
Przy okazji: wiecie, że w USA już kwitnie biznes przerabiania hybryd z powrotem na napęd "czysto" spalinowy?
k0mandos, 9 czerwca 2009, 12:26
Tak. Ale raczej długo tak nie popracują.
Nie ma się co patrzeć na naród, który całkiem niedawno produkowały samochody z 8 litrowymi silnikami a jedynym powodem takiej polityki była cena ropy.
Przemek Kobel, 9 czerwca 2009, 12:44
W wersjach z preheaterem właściwie nie ma problemu żywotności.
W USA hybrydy kupowali ci, co chcieli być zieloni. Po roku używania nadal chcą, ale może bez kupowania kolejnego samochodu. A ich kryzys dał im w kość dużo mocniej niż nam - przynajmniej do tej pory.
Natomiast duże niskoobrotowe silniki benzynowe mają swoje zalety i wcale mnie nie dziwi, że tak długo tam się utrzymały.
thibris, 9 czerwca 2009, 14:03
Wystarczy popracować nad fuzją jądrową, bądź nad odzyskiwaniem energii z promieniowania cieplnego słońca i elektrownie (te zaśmiecające środowisko) przejdą do lamusa. Jeśli nie uda się zrobić samonapędzalnych pojazdów, to będzie trzeba popracować nad ich szybkim ładowaniem i rozległą siecią dystrybutorów "paliwa"... Tylko przy tym wszystkim auta z tradycyjnymi silnikami nadal będą stały w miejscu - tutaj jest różnica
Przemek Kobel, 9 czerwca 2009, 15:43
Z fuzją jest ten problem, że ma być za 25 lat. 30 lat temu tez miała być za 25 lat. Do zwiększenia wydajności baterii słonecznych (których produkcja diabelnie zatruwa środowisko) potrzebny będzie chyba nowy Model Standardowy - na razie mamy dreptanie w miejscu przerywane pokazami nanorurek (ile to już lat?).
Auta z tradycyjnymi silnikami to ta sama kategoria paliw co tradycyjne elektrownie. Jeśli działa jedno, będzie działać i drugie, przy czym wyprodukowanie, transfer, przechowanie i odzyskanie energii w samochodzie elektrycznym wcale nie ma wyższej wydajności (łącznej) niż w spalinowym. Kupując teraz samochód elektryczny i ładując go z gniazdka znacznie bardziej trujemy niż jeżdżąc po staremu. Ponadto ze względu na masę potrzebujemy więcej energii niż normalnie, a produkcja i utylizacja takiego samochodu jest znacznie bardziej uciążliwa dla środowiska. Do tego dochodzi "miejski" zasięg. Nie wiem, co hipotetyczni eko-dywersanci mogliby tu jeszcze "poprawić"...
mikroos, 9 czerwca 2009, 21:07
Jakoś do tej pory wszystkie te metody są uznawane za nieopłacalne
Tolo, 9 czerwca 2009, 22:27
Mikroos
Niemcy już podczas wojny produkowali syntetyczną benzyne.
To nie jest opłacalne dziś ale jak zabraknie ropy to będzie opłacalne bardziej niż elektryka. Elektryka jest droga jeśli się uwzględni koszty produkcji prądu strat na liniach przesyłowych sprawności akumulatorów ilości cykli ładowania.
Diesel pociągnie na czym bądź znane mi są przypadki (z relacji naocznego świadka notabene inżyniera oraz technika mechanika) z połowy ubiegłego wieku lania do traktorów ropy (tak ropy nie ON) branej z dziury na polu lanej przez sitko żeby ziemia na sitku zostawała było to w Polsce w okolicach roponośnych.
Rudolf Diesel uruchomił swój pierwszy silnik na oleju oleju arachidowym.
Rudy 102 A dokładniej t-34 miał tak niewybredny silnik ze był się w stanie zadowolić mazutem (jak ORP Błyskawica tylko ze tam zupełnie inaczej spalanym).
i tak dalej.
Silnik przystosowany do ON spala najlepiej ON ale stary diesel spali byle co, nowy będzie wybredny. Ale nic nie stoi na przeszkodzie by tak skonstruować silnik by spalał inne paliwo.
Poczciwy maluch czy komarek nawet na benzynie ekstrakcyjnej pojedzie tylko trzeba dolać trochę mixolu bo za sucha jest.
Ursus c45 średnioprężny tez na czymkolwiek szedł.
Połowa ameryki południowej (nie znam dokładnych danych) jeździ na alkoholu.
Benzyniaki idą na LPG albo CNG.
A co do samych akumulatorów to jest w Polsce taki pan Kopeć ma na nazwisko i bawi się w rożne elektryczne auta (jako pierwszy w PL takie zarejestrował) sledze sobie jego poczynania
http://www.samochodyelektryczne.pl/
No i jest kicha na pewnym forum chwalił się trasą z Gdańska do Warszawy swoja TOYOTĄ bez miedzy ładowania z prędkością 70 na godzinę po czym napisał ze ma tam akumulatorów za 100 tysięcy. I tym miłym akcentem....
mikroos, 9 czerwca 2009, 22:38
Dlaczego zakładasz brak rozwoju energetyki? Pamiętaj, że za te 20 lat, kiedy ropa się skończy, najprawdopodobniej będziemy mieli do dyspozycji reaktory termojądrowe. Mało tego, bardzo możliwe jest, że rozwiniemy fotowoltaikę do poziomu pozwalającego na indywidualizację produkcji energii. A jeszcze inna rzecz jest taka, że prąd wytworzysz i z ropy, i z alkoholu, i z wodoru, i ze Słońca i z ruchu wody - a ON zrobisz tylko z ropy albo z b. drogiej syntezy.
Ta, a skąd weźmiesz to inne paliwo, jak ropy i tak już nie będzie?
A wiesz, że to droższe od ropy?
Twierdzisz, że to dużo? Eksperymentalny POJEDYNCZY egzemplarz, akumulatory starej generacji (bo skądże miałby mieć najnowsze, nad którymi prace dopiero trwają, a my przecież i tak rozmawiamy o czasach za 20 lat) ma kosztować mniej? No proszę Cię Weź też jeszcze pod uwagę, że aku może i kosztowały 100K zł, ale takie auto nie musi mieć ani wydechu, ani sondy lambda/katalizatora, ani skomplikowanego wtrysku itd., co daje oszczędność dobrych kilku tysięcy.
Tolo, 10 czerwca 2009, 10:15
Straty przesyłowe są nie do uniknięcia jak kolwiek się nie posuną do przodu w energetyce. Na sprawność pojazdów elektrycznych ma wpływ cały proces pordukcji energi.
A jeśli każdy będzie mógł produkować energie to państwa to opodatkuje.
Nowoczesny silnik diesla jest przystosowany do paliwa o określonej lepkości i czystości sumie to tyle. Jemu jest naprawde obojętne co spala byle tylko było w odpowiednim momencie pod odpowiednim ciśnieniem dostarczone.
Polski ON jest jakościowo NIKCZEMNY. Polsce silniki cierpią na pewne uszkodzenia znacznie częściej niż gdzieś indziej.
Paliwo wezmę na przykład z upraw rzepaku czy czego bądź i co ciekawe są już instalacje do domowej produkcji.
http://www.drewnozamiastbenzyny.pl/biodiesel-produkcja/
"A wiesz, że to droższe od ropy?"
Ale tańsze od energii elektrycznej już dziś.
Co do pana Kopcia
Problem polega na tym ze właśnie na nie byle jakich akumulatorach ten wynik, jak byś wpakował do toyoty za tyle ołowiowych to by się z miejsca nie ruszyła albo w pół złamała. Poza tym akumulatorami ołowiowymi byś toyotę wypełnił w całości za jakieś 20 tyś.
Takie auto za to musi mieć skomplikowany system sterowania silnikiem elektrycznym a elementy wykonawcze dla takich mocy tanie nie są przy prądzie stałym zasięg był by śmieszny. Mam niestety wątpliwa przyjemność bliższego zapoznania z pojazdem elektrycznym, coś podobnego do wózka golfowego. I jest to daremne a dla właściciela w użytkowaniu kłopotliwe z rożnych względów.
Przemek Kobel, 10 czerwca 2009, 10:52
Ja pamiętam taki okres w dziejach ludzkości (byłem mały, ale pamiętam). Lata siedemdziesiąte. Gorące lata, zielone wiosny, zimy pełne śniegu. I kryzys paliwowy w Ameryce. Zgadnijcie, na ile lat miało wtedy starczyć ropy?
Douger, 10 czerwca 2009, 11:11
Wykorzystanie roślin do wytwarzania paliw to największa głupota jaką wymyślił człowiek.
-roślina nie wykorzystuje całej energii słońca (ogniwa dp 40 %)
-potrzebuje nawozów i WODY
-potrzebuje ZIEMI
-potrzebuje uprawiania (czas, pieniądze, energia, opryski)
-potrzebuje przetworzenia (j.w.)
-paliwo wymaga dystrybucji
-silnik wykorzysta do 40 % energii w paliwa czyli ponad połowa pracy idzie w błoto.
mikroos, 10 czerwca 2009, 12:55
Tyle, że energetyka (w sensie wytwarzania elektryczności) będzie się rozwijała, a ropa jaka była, taka będzie.
Ale mimo wszystko najnowsze akumulatory są ciągle niedostępne, bo są aktualnie rozwijane. Mało tego - pomyśl sobie (choćby na podstawie artykułów w KW), jakie będą dostępne za 20 lat.
@ Przemek
idąc tym tropem można by bylo stwierdzić, że zasoby ropy są nieskończone, więc w ogóle nie warto inwestować w inne źródła energii. A co tam, inwestujmy w tanią ropę, najwyżej jak naprawdę zabraknie, wtedy "jakoś to będzie"
lucky_one, 10 czerwca 2009, 14:00
Hmm..
..taką chyba trochę syntezę zrobi wypowiedzi mikroosa i jego przeciwników
Wg mnie ważny jest sam trend - na razie samochody elektryczne to faktycznie jedynie drogie zabawki.. Ale prace w tej dziedzinie mogą w istocie pozwolić na stworzenie czegoś, co za 20 czy ile tam lat zastąpi poczciwego benzyniaka czy diesela..
Natomiast obecnie rzeczywiście lepiej kupić sobie samochód spalinowy, gdyż ropa mimo rosnącej ceny jest najtańszym i najefektywniejszym paliwem.. ale trzeba pamiętać że nie zawsze tak było - amerykańskie samochody paliły po 20-50 litrów na 100km.. Natomiast poziom zanieczyszczeń przed wynalezieniem konwertorów katalitycznych sięgał 1000-krotnie wyższego poziomu niż obecnie.. Wydajność energetyczna pewnie też plasowała się na poziomie kilkunastu procent, póki nie wymyślono lepszej konstrukcji silnika, nie zaczęto tworzyć wysokooktanowych paliw.. Więc na piedestały spaliniaków też nie ma co wynosić - przeszły taką samą ewolucję, jaką zapewne przejdą elektryki
Nie zgodzę się natomiast z Dougerem, że paliwo z roślin to najgłupsza rzecz jaką wymyślił człowiek. Przede wszystkim, pomysł jest o tyle dobry, że pozwala na względnie niewyczerpane zapasy paliwa produkowanego w miarę ekologicznie. Po drugie, woda krąży w obiegu ciągłym, więc zużywanie jej nie powoduje marnowania się - ona później i tak wróci w jakiejś formie do przyrody.. Zaś co do kwestii potrzebnego terenu oraz wydajności wykorzystania paliwa - TAK, przy OBECNEJ sytuacji ekonomicznej na świecie jest to nieopłacalne. Ale jeśli skończy się ropa, ceny paliw skoczą niesamowicie w górę.. I wtedy takie rozwiązanie może się okazać jednym z niewielu możliwych, i prawdopodobnie będzie całkiem opłacalne.
Aczkolwiek też stawiałbym na energetykę termojądrową, o ile uda się ją stworzyć, oraz myślałem o czymś takim, że fajnie gdyby nauczono się za pomocą biotechnologii przeprowadzać rozkład wody do tlenu i wodoru, z użyciem na przykład energii słonecznej - to było by niezwykle czyste i bardzo wydajne źródło energii..
Jego wadą była by niestabilność - ale jak doszliśmy do wniosku z moim znajomym, każde źródło energii im więcej jest jej w stanie przechować, tym bardziej staje się niestabilne i niebezpieczne.
Bo np jeszcze najwydajniejsza byłaby antymateria.. W zasadzie urządzenia i pojazdy działające na antymaterię nie potrzebowały by tankowania - jedna porcja wystarczałaby dożywotnio.. Problem w tym że w razie wypadku jedno urządzenie wybuchało by z siłą bomby atomowej z Hiroshimy albo większą, powodując wybuch innego urządzenia, z podobną lub większą siłą, itd.. Wysadziło by po trochu całą planetę :/
Przemek Kobel, 10 czerwca 2009, 14:33
@mikroos
Trochę nie tak. Po prostu zaczynają być rozwijane wcześniej nieopłacalne technologie wydobycia. Poza tym trafiają się takie niespodzianki, jak roponośne piaski w Kanadzie (ropa z odkrywki...). Prawdopodobnie nie dożyjemy końca epoki ropy naftowej, o ile nie będzie przełomu po stronie elektrycznej. A tu akumulatory raczej odpadają, kondensatory nowej generacji - obiecujące, ale pewnie za 20 lat, ogniwa paliwowe - obiecujące, ale za 10 lat (podkreślam wyraz "paliwowe"), wodór jako paliwo albo źródło prądu - obiecujące, ale niebezpieczne i pewnie za 15 lat...
mikroos, 10 czerwca 2009, 16:59
Czyli mniej więcej się zgadzamy. Ropa jest nieco niepewna i czego by o niej nie mówić, jest jej coraz mniej, a nie coraz więcej, więc prędzej czy później się skończy. Z prądem elektrycznym będzie niemal na pewno odwrotnie - będzie można go wytwarzać coraz więcej (samej energii słonecznej jest przecież tyle, że pokryłaby potrzeby Ziemi kilkunastokrotnie), choć dzisiaj rzeczywiście jest to wciaż dość odległa perspektywa.
W co lepiej inwestować na przyszłość? Ja osobiście wybieram prąd (choć nie mówię tu o kupowaniu auta dzisiaj ). Można go wytworzyć wszędzie, a nie tylko tam, gdzie są tereny roponośne. W razie wojny wystarczy, żeby odciąć kraj od dostaw ropy, by całkowicie go sparaliżować.
k0mandos, 10 czerwca 2009, 18:46
Tak abstrahując, zawsze się zastanawiam tak w kwestii ropy, czy po wykończeniu się jej zapasów imprezy takie jak F1, Dakar i inne rajdy samochodowe przejdą razem z nią do historii, czy będzie się wytwarzać syntetycznie paliwo na ich potrzeby Bo jeżeli chodzi o osiągi, to silniki elektryczne chyba nie mają aż tak wielkiego potencjału.
mikroos, 10 czerwca 2009, 19:23
Poczytaj o samochodach Tesla - zdziwisz się trochę
Tolo, 12 czerwca 2009, 23:17
energia elektryczna w procesie produkcji przesyłu i magazynowania generuje bardzo podobne straty jednak nikt się nie zastanawia ile z tego co płaci za energie elektryczną to energia którą zużył a ile ta która poszła na grzanie tysięcy kilometrów kabli a ukryta w cenie kilowatogodziny
Juz kiedyś ze 100 lat temu pracowały maszyny na holzgaz z pokładowym generatorem gazu
I raczej wg mnie rozwój nie pójdzie kierunku gromadzenia energii tylko tak jak zostało powiedziane w kierunku ogniw paliwowych łatwiej jest gromadzić substancje chemiczne chociażby nawet sprawiający problemy wodór niż energie elektryczną.
Silniki elektryczne maja duży potencjał chociażby dla tego ze mają bardzo szeroki zakres w którym osiągają wysoka moc przy odpowiednim sterowaniu pracują równo bez nazwijmy to udarów Które obecnie w nowych autach są tłumione przez koła dwumasowe. Ale przy wyższych prędkościach są prądożerne i drastycznie spada zasięg poza tym cały czas kulamy ciężkie akumulatory.
Dziś to porostu niema najmniejszego sensu za jakiś czas tak ale to jest technologia która ma na tyle dużo wad ze nie będzie z wyboru tylko raczej z przymusu.
k0mandos, 13 czerwca 2009, 23:07
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bugatti_16.4_Veyron#Dane_Techniczne
Beat it
mikroos, 13 czerwca 2009, 23:20
A wiesz, ile kosztował projekt stworzenia Veyrona? A wiesz, że każda sztuka jest sprzedawana ze stratą? Zresztą... ja nie powiedziałem, że elektryki to absolutnie najlepsze auta świata, tylko chodziło mi o to, że Tesla wcale nie jest powolnym Meleksem, tylko prawdziwym samochodem sportowym. Tylko tyle
Przemek Kobel, 15 czerwca 2009, 12:51
Chłopcy, 1000-konne silniki spalinowe to żaden wyczyn. Przeszukajcie sobie youtube pod kątem "skyline from hell" albo "supra from hell". 700-konny sprzęt elektryczny też już widziałem w jakimś głupawym programie na discovery (wypchali bagażnik akumulatorkami z wiertarek). Jeśli ktoś widział 80-konny silnik z systemu KERS McLarena to zrozumie jaki to ma potencjał (gabaryty garczka do gotowania mleka).
Ale na dzisiaj, jeśli ma nie śmierdzieć z rury, to proponowałbym zainteresować się sprzętem na sprężone powietrze (ostatnie co słyszałem miało zasięg bodajże 1000 km przy połowie kosztów ładowania prądem).