Świat samookaleczenia
Przez 10 lat Patti i Peter Adlerowie tworzyli bazę informacji o osobach dokonujących samookaleczeń. Małżeństwo socjologów przeprowadziło pogłębione wywiady ze 150 ludźmi z całego świata. Analizowano też 30-40 tys. postów i fragmentów rozmów z czatów. Pokłosiem ich badań jest książka pt. "Głębokie cięcie: wewnątrz ukrytego świata samookaleczeń".
Pani Adler podkreśla, że wcześniej zagadnieniem samookaleczania zajmowali się głównie lekarze i psycholodzy z instytucji terapeutycznych bądź szpitalnych, którzy stwierdzili, że mają do czynienia z uzależniającym zachowaniem, występującym głównie u białych nastolatek z wyższych warstw społecznych (początkowo sądzono, że samookaleczanie ma związek z tendencjami samobójczymi). Adlerowie uzyskali zupełnie inny obraz samookaleczających się osób. Jak tłumaczą, samookaleczanie przypomniało o sobie w latach 90. i szybko stało się bardzo rozpowszechnionym zjawiskiem wśród młodych osób. Występuje ono głównie wśród nastolatków i dwudziestokilkulatków, może nadal pojawiać się wśród trzydziestokilkulatków, ale po czterdziestce staje się coraz rzadsze.
Adlerowie prześledzili ewolucję postaw społecznych wobec zachowania, które kiedyś było piętnowane, a obecnie jest uznawane za coś, co ludzie robią. Para Amerykanów stwierdziła, że samookaleczanie nie jest gestem samobójczym ani zachowaniem związanym z uzależnieniem, ale mechanizmem obronnym.
Większość samookaleczających się osób radzi sobie w ten sposób z lękiem lub bólem emocjonalnym. Rozjątrzanie ran, przypalanie, cięcie itp. przynosi ukojenie i zapewnia poczucie kontroli.
Choć początkowo społeczeństwo było zszokowane odkryciem, że ludzie mogą się celowo okaleczać, kiedy porównano tego typu praktyki z innymi sposobami eliminowania bólu istnienia, okazało się, że [samookaleczanie] zapewnia kilka korzyści: nie jest nielegalne, nie uzależnia, nie krzywdzi innych, a ciało się ostatecznie leczy. Patti Adler podkreśla, że w Internecie samookaleczający się mogą znaleźć wiele grup wsparcia (dzięki nim dowiadują się, że nie są szaleni, obdarzeni słabą wolą, chorzy lub źli).
Osoby szukające pomocy, mogą się zdecydować na terapię ambulatoryjną lub w specjalnej klinice. Często obejmuje ona także farmakoterapię. Dane z dłuższego okresu pokazują, że wielu ludzi zmagających się z samookaleczaniem w latach dojrzewania, podobnie jak pacjenci uzależnieni od narkotyków, z zaburzeniami odżywiania lub młodociani przestępcy, prowadzi później całkowicie funkcjonalne życie […].
Komentarze (3)
mikroos, 9 września 2011, 12:37
Pytanie brzmi, jak ocenić ten fakt. Z jednej strony to dobrze, bo wsparcie jest potrzebne zawsze, za to z drugiej istnieje ryzyko, że osoba okaleczająca się uzna swoje zachowanie za normalne i straci motywację do jego porzucenia. Ciekawe, czy ktoś badał kiedyś takie zagadnienia...
Anna Błońska, 9 września 2011, 14:00
Dokładnie o tym pomyślałam. Co innego wsparcie przy zrozumieniu przyczyn swojego zachowania i znalezieniu wyjścia z sytuacji, a co innego fora stanowiące odpowiednik blogów proana. Poza tym nie zgadzam się z jeszcze jedną wypowiedzią państwa Adlerów, a mianowicie z tym, że samookaleczanie nie krzywdzi innych. Owszem, fizycznie nie, ale czy psychicznie też nie?
thikim, 10 września 2011, 17:23
Hmm, chyba jednak uzależnia.