Starzenie spowalnia postrzeganie upadków
Starzenie spowalnia postrzeganie upadków. Badania wykazały, że by zorientować się, że upadają, seniorzy potrzebują 2-krotnie więcej czasu niż młodzi ludzie. To opóźnienie zwiększa ryzyko poważnych urazów.
Naukowcy z Uniwersytetu w Waterloo mają nadzieję, że ich wyniki wspomogą rozwój ubieralnych technologii do zapobiegania upadkom i pomogą klinicystom trafniej identyfikować osoby należące do grupy ryzyka.
Upadek zagraża przeżyciu. Kiedy zdolność układu nerwowego do wykrywania upadku i kompensowania [zmian postawy] obronnymi odruchami spada, ryzyko urazu lub zgonu znacząco rośnie - podkreśla prof. Michael Barnett-Cowan.
Wg Public Health Agency of Canada, każdego roku upada od 20 do 30% seniorów. Ta grupa wiekowa stanowi najszybciej rosnący segment globalnej populacji. Do 2040 r. więcej niż 65 lat będzie mieć ponad miliard osób.
Mierzenie percepcji upadku jest ważne nie tylko z powodu prewencji. Pozwala to także poznać sposoby przetwarzania danych czuciowych przez mózg i zmiany zachodzące z wiekiem - wyjaśnia Julian Lupo.
Podczas eksperymentów w różnych odstępach od kontrolowanego upadku badanym odtwarzano dźwięk. Okazało się, że by oba zdarzenia interpretowano jako zachodzące jednocześnie, w przypadku młodych dorosłych upadek musiał następować ok. 44 milisekund przed dźwiękiem, zaś w przypadku dorosłych w wieku 60+ ok. 88 milisekund przed dźwiękiem.
Odroczenie oznacza, że w momencie, gdy seniorzy zdadzą sobie sprawę, że upadają, jest często za późno, by świadomie cokolwiek zrobić - podsumowuje Barnett-Cowan.
Komentarze (5)
ex nihilo, 11 października 2017, 20:03
Z reguły świadomie lepiej nawet nie próbować cokolwiek robić w czasie upadku. Świadomość działa zbyt wolno i na ogól powoduje reakcję obrony przed upadkiem. Prawie zawsze nie powinno się przed upadkiem bronić, bo to tylko pogarsza sytuację - usztywnia i blokuje naturalne reakcje. Pijacy upadają bardzo często, ale rzadko robią sobie jakieś większe kuku - z reguły kończy się na siniaku, otarciu itp.
Upadki najlepiej mieć dobrze przetrenowane, do automatyzmu. Jest kilka podstawowych schematów i nietrudno je opanować. A najprostsze i dla każdego: zamiast obrony przed upadkiem obniżenie pozycji - przykucnięcie itp. Z reguły to wystarczy, żeby nie zrobić sobie krzywdy.
thikim, 12 października 2017, 21:43
Owszem, zasadniczo najbardziej narażone są dłonie w czasie obrony przed upadkiem.
Dużo zależy jednak od tego na co się upada.
ex nihilo, 13 października 2017, 05:38
Tak, dwa paniczne kroki, które dają dodatkowe przyspieszenie i czas na wyprostowanie i usztywnienie rąk... no i do szpitala na gipsowanie. U starszych jest też problem ze stawem biodrowym, często to wyrok. Przy takim upadku o to nietrudno.
Podłoże ważne, ale nie jest decydujące, no chyba, że jakieś noże i inne takie
Żałuję, że nikt nie sfilmował mojego lądowania na asfalt z dachu garażu przed miesiącem Do teraz mam niezły ubaw, kiedy sobie ten widok wyobrażam. Zwykły blaszak z trapezówki. Stanąłem na brzegu, tam, gdzie blacha nie jest już podparta. Efekt wiadomy... Po drodze była jeszcze drabina, w którą mogłem się wplątać. W sumie boczne lądowanie trochę na skos. Bardzo miękkie, tak że zglebienia nawet nie poczułem. Ale kiedy sobie przypominam wszystkie akrobacje po drodze... I jak siedziałem pod tym garażem z pokrwawioną mordą i dziko się chichrałem analizując szczegóły lotu Gdybym fikając z tego dachu próbował włączyć świadomość, prawie na pewno porządnie bym się potłukł, a może i szpital byłby konieczny...
A krew na mordzie dlatego, że po drodze zahaczyłem palcem o jakiś zadzior na krawędzi, no i pojechało do kości... lało się jak cholera. W takich sytuacjach zawsze wysysam krew tak długo, aż nic już nie chce cieknąć, ładnie sklejam, odczekuję kilkanaście minut i można działać dalej, trzeba tylko trochę uważać na to miejsce. Po kilku-kilkunastu godzinach jest już na tyle dobrze sklejone, a nieświadoma kontrola ruchów na tyle skuteczna, że zapominam o sprawie. Goi się bardzo szybko. To tak przy okazji. Nie wiem czy ta metoda jest dobra dla każdego (m.in. odporność na krew), ale u mnie działa doskonale.
Jajcenty, 13 października 2017, 09:09
Oj nie pomagasz temu swojemu biednemu organizmu Coś mi świta, ze w procesie krzepnięcia ważny jest wapń* i tlen?
Wydaje się że goisz się mimo wysysania.
*) drobne rany i skaleczenia posypuję odrobiną tynku, krzepnie szybko być może bardziej na skutek osuszenia i efektu ściągającego niż dostarczania Ca2+.
ex nihilo, 13 października 2017, 19:13
Teorii nie znam, to tylko praktyka. Z teorią może zresztą być ten problem, że czynników jest bardzo dużo i wyniki mogą się rozłazić na różne strony
Tlenu na początku na pewno nie brakuje, bo krew, a poza tym nie mamlam tego cały czas w gębie, tylko co chwilę zaglądam do środka, czy już odpowiedni moment do sklejenia i jak najlepiej skleić. I to dokładne sklejenie może być najważniejsze - na drugi dzień, jak coś nie tak zrobię i mi się rozwali, to już tylko trochę, a nie do końca, w głębi jest dosyć porządnie zrośnięte. Wystarczy znowu skleić, chwilę przytrzymać i jest ok. Chirurgiczne szycie też tlenu do środka nie przepuszcza.
Udawało mi się w ten sposób skleić np. czubki palców, prawie całkiem odcięte, trzymające się właściwie tylko na kawałku skóry.
Często łapy mam pocięte, bo lubię się bawić żelastwem, drewnem, kamieniami, a rękawic nie używam.