Na najstarszym uniwersytecie Azji znaleziono niezwykły hiszpańsko-chiński słownik sprzed 400 lat
W archiwach Papieskiego i Królewskiego Uniwersytetu Świętego Tomasza na Filipinach znaleziono najstarszy i niezwykle rozbudowany słownik hiszpańsko-chiński. Wyjątkowy zabytek, Diccionario Hispano-Sinicum (DHS), liczy sobie około 400 lat i został w przeszłości oznaczony jako „mało użyteczny”. To bardzo dalekie od prawdy, komentuje profesor Henning Klotter z Uniwersytetu Humboldta w Berlinie zauważając, że DHS zawiera niezwykłe bogactwo leksykalne dialektu hokkien z czasów swojego powstania.
Słownik zawiera nie tylko terminy hiszpańskie i mandaryńskie, ale również ich odpowiedniki w hokkien. To odmiana języka minnańskiego (czyli języka wywodzącego się z południa chińskiej prowincji Fujian) używana na Tajwanie i w Azji Południowo-Wschodniej. Badacze mają nadzieję, że słownik rzuci nieco światła na to, jak w XVII wieku wyglądały stosunki hiszpańsko-chińskie na Filipinach.
DHS powstał w I połowie XVII wieku w Manili, a jego twórcami są dominikanie. Jest o co najmniej 70 lat starszy od standardowego chińskiego słownika Kangxi, opracowanego na zlecenie cesarza Kangxi z dynastii Qing. Słownik Kangxi został po raz pierwszy opublikowany w 1716 roku. Z nowo odnalezionym słownikiem wiąże się też nadzieje, że pomoże on w przeciwstawieniu się forsowanej przez Pekin polityce narzucania języka mandaryńskiego.
Archiwista Regalado Trota Jose powiązał słownik z hiszpańską okupacją Tajwanu w latach 1626–1642. W słowniku wykorzystano bowiem frazę Tierra de Isla Hermosa ado estan los espanoles czyli na Wyspie Hermosa, ziemi należącej do Hiszpanów. „Hermosa” to hiszpański odpowiednik Formozy, dawnej nazwy Tajwanu. W słowniku znaleziono też termin na oznaczenie chińskiej dynastii Ming, która rządziła do roku 1644.
Niezwykły słownik składa się z 1103 stron i 27 000 terminów. Co prawda Kangxi zawiera 40 000 terminów, jednak w DHS znajdziemy nie tylko mandaryńskie odpowiedniki hiszpańskich słów, ale również ich tłumaczenie na hokkien, a nawet tagalog. Każda strona składa się z czterech kolumn. Najpierw mamy termin hiszpański, następnie zapis chińskimi znakami, w kolejnej kolumnie jest zapis fonetyczny w hokkien, a w ostatniej – zapis fonetyczny mandaryński.
Oprócz nich widzimy też słowa z języka tagalog, jak „mabolo” (owoc), „vilango” (więzień) czy „tangingue” (ryba). Dzięki bogactwu językowemu słownik pomoże w lepszym zrozumieniu historii. Mamy tam na przykład termin „chaoyin”, który występuje na Tajwanie w dokumentach z czasów dynastii Qing. Z DHS dowiadujemy się, że „chaoyin” to tłumaczenie słowa „bahaque” oznaczającego część ubrania okrywającą genitalia. Dzięki temu wiemy, co miał na myśli Shu-Jing Huang, urzędnik z czasów dynastii Qing, który w swoim XVIII-wiecznym dziele Taihai Shichalu (Zapiski z misji na Tajwan i jego cieśninę) napisał, że wśród tajwańskich aborygenów bogaci nosili ciemne ubranie jako okrycie i beżowe jako chaoyin.
Papieski i Królewski Uniwersytet Świętego Tomasza w Manili został założony przez dominikanów w 1611 roku. To najstarszy uniwersytet w Azji. Dysponuje niezwykle bogatymi zbiorami rzadkich inkunabułów, ksiąg i dokumentów. Znajdziemy tam m.in. słowniki i podręczniki do gramatyki tworzone zarówno przez dominikanów jak i inne zakony. Jest wśród nich cieszący się olbrzymim uznaniem naukowców Vocabulario de la Lengua Espanola y China. Opisywanie języków, badanie ich słownictwa i gramatyki było niezwykle ważne w dziele ewangelizacji Azji.
Profesor Klotter mówi, że odkrycie DHS już spotkało się z olbrzymim zainteresowaniem naukowców badających rozwój leksykonografii chińsko-zachodniej, historię języka hokkien, tradycje pisane ludzi posługujących się tym językiem, historią i pokrewnymi polami. Słownik jest też ważnym źródłem do badania stosunków pomiędzy Chińczykami a mieszkańcami Filipin.
DHS pokazuje też, jak dominikanie chcieli ewangelizować Chiny, wykorzystując Tajwan jako bazę dla misjonarzy wysyłanych do Fukien, skąd ci rozprzestrzeniali się po całych Chinach. W słowniku znajdziemy też ślad tzw. sporu akomodacyjnego pomiędzy jezuitami, a innymi zakonami działającymi w Chinach, w tym dominikanami.
Jezuici rozpoczęli działalność ewangelizacyjną w Chinach już w XVI wieku i początkowo jako jedyni mogli to robić. Misjonarze tłumaczyli Pismo Święte na chiński i dostosowywali chrześcijaństwo do miejscowych zwyczajów. Gdy dotarli tam dominikanie, zaczęli krytykować metody jezuitów. Początkowo spór dotyczył sposobu tłumaczenia na chiński imienia chrześcijańskiego Boga. Ostatecznie uzgodniono proponowany przez jezuitów neologizm Tianzhu, od którego zresztą pochodzi nazwa katolicyzmu – tianzhuijao. Konflikt narastał jednak przez kolejne dziesięciolecia, interweniował Watykan, a w XVIII wieku chrześcijaństwo z religii szybko zdobywającej wyznawców stało się w Chinach religią prześladowaną.
Wydarzenie to pozostawiło ślad w tym 400-letnim manuskrypcie. Wyraz „Dios” [Bóg – red.], został początkowo zapisany chińskimi znakami jako „Tianzhu” i „Taichi”. Jednak, w związku z kontrowersjami wokół tradycyjnych chińskich wierzeń, dominikanin, który wyraźnie był im przeciwny, przekreślił wyraz „Taichi” i napisał obok „herezja”, stwierdzają autorzy badań.
DHS to bardzo rzadki dokument, który potwierdza istnienie bliskich związków pomiędzy chińskimi użytkownikami hokkien, Hiszpanami i mieszkańcami Filipin. Ma on olbrzymią wartość dla badaczy. Jego znaczenie spełnia standardy projektu Unesco Memory of the World. Słownik łączy mądrość językową Filipińczyków, Hiszpanów i użytkowników hokkien.
Komentarze (0)