Mieszkanie bez ślubu nie popłaca
Pary, które mieszkają razem przed zaręczynami czy ślubem częściej się rozwodzą i odczuwają mniejszą satysfakcję ze swojego małżeństwa od par, które z decyzją o wspólnym zamieszkaniu poczekały co najmniej do oficjalnych zaręczyn. Takie wnioski wypływają z opublikowanych w Journal of Family Psychology badań przeprowadzonych przez naukowców z University of Denver - Galenę Rhoades, Scotta Stanleya i Howarda Markmana.
Być może przyczyną częstszych rozwodów wśród par mieszkających razem przed ślubem jest fakt, że część z nich zawiera małżeństwo niejako "z rozpędu". Zamieszkują razem bez skonkretyzowanych planów na przyszłość, a po jakimś czasie dochodzą do wniosku, że skoro i tak prowadzą wspólne życie to mogą wziąć ślub. Wydaje się, że jeszcze przed wspólnym zamieszkaniem należy porozmawiać o tym, co taka decyzja za sobą niesie o planach na przyszłość. Jest to tym bardziej ważne, że w przypadku wspólnego zamieszkania trudniej jest się rozstać niż wtedy, gdy chodzimy ze sobą na randki - mówi profesor Stanley.
Naukowcy chcieli też poznać przyczyny, dla których ludzie nie będący małżeństwem ani narzeczeństwem decydują się na mieszkanie razem. Okazało się, że najważniejszym powodem była chęć spędzania razem większej ilości czasu. Na drugim miejscu pytani wymieniali wygodę, a na trzecim - chęć przetestowania związku. Wprowadzenie się do wspólnego mieszkania motywowane chęcią przeprowadzenia testu często oznacza, że w związku istnieje dużo problemów. Być może, gdy osoba decyduje się na taki krok robi to dlatego, że już wie, iż pewne ważne informacje na temat związku wyjdą z czasem - stwierdza Rhoades.
Komentarze (48)
mikroos, 14 lipca 2009, 15:38
Wydaje mi się, że należałoby powtórzyć tę analizę z podziałem na grupy w zależności od powodów, dla których poszczególne pary mieszkają razem. Zupełnie inaczej będą się przecież zachowywały pary, które chcą razem zamieszkać dla codziennego seksu albo spędzania ze sobą czasu, a inaczej te, które chciały się sprawdzić. W pierwszym przypadku łatwo oczekiwać, że prędzej czy później partnerzy się wypalą i będzie po związku, z kolei w drugim jest duża szansa, że upewnią się, czy jest sens być dalej razem.
insu, 15 lipca 2009, 00:20
Zgadzam się co do rozbicia na powody i ponownego testu, ale..
.. ma znaczyć, że wg Ciebie jak ktoś razem zamieszka (przed czy po ślubie), to zawsze się wypali? W takim wypadku po co komu śluby? Oczywiście można mieszkać oddzielnie i mieć nawet kilka 'niewypalonych' związków, ale IMHO to.. mało dojrzały emocjonalnie sposób na życie.
Fakt, choć jeśli są jakiekolwiek wątpliwości co do tego, tzn, że chyba jednak coś jest nie tak.
Ciekawe jak przedstawiała by się procentowa statystyka - który z tych 2 scenariuszy częściej zawodzi..
lililea, 15 lipca 2009, 17:02
A mi się wydaje że wśród ludzi którzy zaczynają wspólne życie od mieszkania razem jest duży procent ludzi którzy pochopnie podejmują decyzje.
Są pewnie też ludzi którzy nie przywiązują za dużej wagi do małżeństwa, póki ze sobą jesteśmy możemy być małżeństwem bo podatki są mniejsze.
A kiedy przestaje im być dobrze, po prostu się rozchodzą.
ФvХ, 15 lipca 2009, 18:52
Ale teraz singli jest coraz więcej i o nich bym badania poczytał chętniej!
macintosh, 15 lipca 2009, 19:30
macintosh, 15 lipca 2009, 20:53
ФvХ: http://charaktery.eu/
lililea, 15 lipca 2009, 21:49
Każdy na to co on uważa za najważniejsze.
Czy to są polskie badania ?
W polsce jest dużo osób bardzo religijnych, a te z jednej strony nie chcą razem mieszkać przed ślubem, z drugiej trudniej im podjąć decyzję o rozwodzie bo wiąże się to z łamaniem przysięgi danej komu innemu niż państwu.
mikroos, 15 lipca 2009, 22:04
Nie.
Sam się zastanawiam Chyba do rozliczeń podatkowych
A ja osobiście bałbym się dużo bardziej sytuacji, w której nie widzę żadnych wad i żadnych minusów. W momencie, gdybym przestał dostrzegać wady mojej kobiety albo mojego związku, prawdopodobnie uciekłbym z krzykiem.
macintosh, 16 lipca 2009, 08:06
Niestety, przyznam się, zgadzam się z Wami. Powiedzenie sobie 'TAK' może zachodzić w sobie samym, wiele razy w ciągu dnia. Jest mocniejsze od jednorazowego choć intensywnego 'tak' przed księdzem. Wielorazowa walka ze swoimi myślami w różnych chwilach 'chodzenia z dziewczyną' po prostu MUSI być mocniejsza od 'tak' powiedzianego przed dostojnikiem religijnym.
...ale gdyby połączyć te dwa efekty? Wtedy pozbawiłbym się 'walki w myślach' - otępiłoby to moje zaangażowanie po 'tak' małżeńskim.
lilileo ,co o tym myślisz?
chciałbym się choć trochę mylić, bo jak dla mnie ślub to znaczące wydarzenie - pomaga oczyścić umysł ze wszystkich 'ALE'. I tak mogę sobie pozwolić na "dżentelmeńską umowę z samym sobą" - będę zastanawiał się nad swoim prywatnym 'TAK'. Po ślubie nadal uważać się za wolnego człowieka? To umniejszyłoby 'tak' ślubne.... jestem w kropce
lililea, 16 lipca 2009, 08:15
Zgadzam się.
Jeżeli chodzi o osoby religijne.
Ale co z tymi którzy nie biorą ślubu kościelnego?
Wydaje mi się że jest podobny efekt, deklarujesz się jednorazowo przed pewną instancją. Jest to jednak deklaracja znacznie słabsza, łatwiej się zdecydować i łatwiej rozmyślić.
Z drugiej strony nie uważam, że rozwód jest zawsze czymś złym. Ludzie czasem popełniają błąd, mimo że bardzo się starali tego nie zrobić i rozważyli wszystkie argumenty jakie im przyszły do głowy. Ludzie się też zmieniają, nie da się przewidzieć jak się zmienią.
Jeżeli dwoje ludzi męczy się ze sobą od dobrych kilku lat, to myślę że rozwód jest dobrym pomysłem.
Przykro tylko jak mają dzieci...
macintosh, 16 lipca 2009, 08:36
lililea, 16 lipca 2009, 08:40
Urząd stanu cywilnego.
Mnóstwo ludzi rozwodzi się po dobrych paru latach małżeństwa, myślę że to nie jest koniecznie tak że decyzja była pochopna.
Po prostu z czasem dużo się zmienia i nie da się tego przewidzieć.
Nikomu nie życzę, ale ludzie się zmieniają, taka jest prawda.
macintosh, 16 lipca 2009, 08:54
lililea, 16 lipca 2009, 08:57
Decyzja o małżeństwie.
A co jak dziwności i odmienności pojawią się w czasie trwania małżeństwa dopiero (nawet nie żadne dziwności zwykły pracoholizm).
macintosh, 16 lipca 2009, 09:01
Nikomu nie życzę, żeby czegoś nie przegadać - takie jest moje życzenie.
lililea, 16 lipca 2009, 09:15
Jak się da to się da, fakt nie każdy się stara, ale czasem się nie da.
macintosh, 16 lipca 2009, 09:25
czemu czsaem sie nie da?
lililea, 16 lipca 2009, 09:55
Wystarczy żeby jedna osoba zawiodła się na drugiej na tyle żeby przestać słuchać.
Są też występki niewybaczalne.
Dla mnie jest to długotrwała zdrada np.
macintosh, 16 lipca 2009, 10:08
lililea, 16 lipca 2009, 10:10
Nie no nie musi ci się nic takiego przytrafić.
Ja myślę że na 99% my się z moją miłością nie rozstaniemy
w46, 16 lipca 2009, 10:10
...albo przestać mówić
Gdy para przestaje się rozumieć i nie próbuje zrozumieć wtedy to niezrozumienie rośnie i w pewnym momencie przekracza granice... i to oznacza finito
lililea, 16 lipca 2009, 10:12
Właśnie.
macintosh, 16 lipca 2009, 10:28
Akurat.
macintosh, 16 lipca 2009, 10:49
c.d.:
Zgadzam się z 'finito', ale nie zawsze gdy 'para' próbuje się zrozumieć to porozumienie jest możliwe. Nie ważne, marudze sobie po prostu.