Obliczono maksymalną długość ludzkiego życia. Obecnie nie jesteśmy w stanie jej zwiększyć
Starzenie się to złożony, wieloetapowy proces, który jest trudno opisać biorąc po uwagę jedną tylko zmienną, jak np. wiek. Międzynarodowy zespół naukowdy informuje na łamach Nature Communications o utworzeniu zmiennej o nazwie wskaźnik dynamicznego stanu organizmu (DOSI – dynamic organismal state indicator). To wskaźnik obliczeniowy, który ma ułatwiać systematyczne badanie procesu starzenia oraz pomóc w opracowaniu biomarkerów starzenia się.
DOSI bierze pod uwagę m.in. dynamikę procesów biologicznych, tempo rekonwalescencji po chorobach czy urazach, rosnącą z wiekiem podatność na choroby i zwiększające się ryzyko zgonu. Twórcy wskaźnika – naukowcy z singapurskiej firmy biotechnologicznej Gero, z Roswell Park Comprehensive Cancer Center w USA oraz z trzech rosyjskich instytucji badawczych – wykorzystali następnie dane z wielkiej bazy CBC tworzonej przez amerykańskie CDC w ramach programu National Health And Nutritional Examination Surveys oraz dane z UK Biobank.
Wcześniejsze badania wielokrotnie wykazywały, że zdrowy tryb życia, porzucenie niezdrowych zwyczajów, wydłuża ludzkie życie. Dotychczas trudno było jednak ocenić wpływ w czasie poszczególnych działań tego typu.
Teraz dzięki wykorzystaniu DOSI badacze stwierdzili, że – jak się można było spodziewać – z wiekiem spada zdolność organizmu do regeneracji. O ile u zdrowego 40-latka całkowita regeneracja po chorobie czy urazie trwa około 2 tygodni, to u 80-latka okres ten wydłuża się do 6 tygodni. Spostrzeżenia te potwierdzono za pomocą różnych badań krwi oraz pomiarów aktywności fizycznej.
Uczeni ekstrapolowali te wyniki w czasie i wykazali, że przeciętny człowiek, który nie cierpi na choroby przewlekłe, całkowicie utraci zdolność regeneracji organizmu w wieku 120–150 lat. To jest zatem maksymalna granica długości ludzkiego życia.
To właśnie ta utrata zdolności do regeneracji może wyjaśniać, dlaczego nie obserwujemy, by ciągle były bite kolejne rekordy długości życia, mimo że rośnie średnia długość życia całych społeczeństw. Utrata możliwości regeneracji dotyczy bowiem nawet najzdrowszych i najlepiej starzejących się osób.
Badania wykazały, że nie jest możliwe zwiększenie maksymalnej długości życia poprzez zapobieganie czy leczenie chorób. Aby tego dokonać, musielibyśmy umieć manipulować procesem starzenia się, który prowadzi do utraty zdolności do regeneracji.
Komentarze (24)
cyjanobakteria, 1 czerwca 2021, 12:27
Kiedyś zauważyłem, że rekordy w księdze Guinnessa oscylują w okolicach 120. Chociaż jak się popatrzy, w jakim stanie dociągnęli do tego wieku, to można mieć wątpliwości czy to jest dobre rozwiązanie. Z drugiej strony tak długo, jak długo mózg działa na przyzwoitym poziomie, można czerpać z życia przyjemność
maxandy, 1 czerwca 2021, 13:24
Rdz 6:3 Wtedy Bóg rzekł: «Nie może pozostawać duch mój w człowieku na zawsze, gdyż człowiek jest istotą cielesną: niechaj więc żyje tylko sto dwadzieścia lat»
cyjanobakteria, 1 czerwca 2021, 14:17
„Weź sobie ciasteczko. I usiądź”
— Minerwa McGonagall, Harry Potter i Zakon Feniksa
piotr123, 1 czerwca 2021, 14:23
Ciekawe, czy medycyna regeneracyjna by coś w tym temacie zmieniła? Wymiana serca, nerek wątroby i płuc na NFZ raz na 50 lat to by było coś
cyjanobakteria, 1 czerwca 2021, 14:47
Wszystko trzeba by regularnie wymieniać w tym kable Niektóre komórki żyją kilka tygodni lub kilka miesięcy, komórki wątroby 12-24 miesiące, a komórki nerwowe nie mają chyba ograniczenia. Nie wiem czy jeden przeszczep na 50 lat dużo by zmienił. Na pewno przeszczep takiej wątroby przedłuży życie pod warunkiem, że reszta organizmu jest w dobrym stanie. Wtedy jednak pojawi się problem z niedoborem ochotników na dawców. Przedsiębiorczy Chińczycy i Meksykanie testują już rozwiązania Opieka medyczna musiałby móc przygotować organy na zamówienie najlepiej z drukarki.
Wydaje mi się, że rozwój leczenia komórkami macierzystymi może pomóc. Lista leczonych schorzeń rośnie. Ale tutaj wracamy do cytatu z książek, bo są grupy ludzi, którym się te terapie komórkami macierzystymi nie podobają. Wiadomo, komórki mają "duszę"
piotr123, 1 czerwca 2021, 15:43
Komórkowy tusz do drukarki 3d będzie z własnych komórek macierzystych być może nieco zmodyfikowanych genetycznie.
To akurat nie jest problemem etycznym. Problematyczne byłoby wyhodowanie z komórki macierzystej klona człowieka i od niego pobieranie organów.
Ale to by wymagało cofnięcia komórki macierzystej do etapu wczesnej komórki zarodkowej lub nawet zygoty. Tylko po co, skoro aby wyhodować narząd potrzeba wyspecjalizowanej komórki macierzystej a nie wielopotencjalnej.
Rowerowiec, 1 czerwca 2021, 22:43
A co ze skróconymi telomerami? Na nic nam nowe narządy, gdy jak napisano w artykule to brak zdolności do regeneracji jest granicą. Telomery już nie mają "z czego robić". Więc albo nowotwór albo niewydolność i śmierć. Z punktu widzenia gatunku, to dłuższe życie nie ma sensu. A wydaje się już teraz że żyjemy bardzo długo w porównaniu do ssaków z naszego otoczenia.
venator, 2 czerwca 2021, 02:17
Być może nawet nie 120 a 115 jest trudne do przekroczenia. Nikolay Zak popełnił pracę w której dowodzi, że z tą Calment to było oszustwo:
https://twojahistoria.pl/2019/01/03/czy-rekordzistka-ktora-zmarla-w-wieku-122-lat-byla-zwyczajna-oszustka-badacze-rzucili-nowe-swiatlo-na-jej-historie/
Kiedyś matuzalemem miał być Michał Szurmiński, podobno ostatni powstaniec listopadowy, który miał umrzeć w 1927 r, w wieku 120 - 123 lat (!) - zależnie od przyjętej daty urodzin.
Był rzekomym adiutantem gen. Sowińskiego i widział jego śmierć w okopach Woli w wojnie polsko-rosyjskiej 1831 r.
W 2016 r opublikowano artykuł, w którym dowodzono, że i to było falszerstwem i Szurmiński dożył sędziwego wieku 96 lat, ale w żadnym wypadku nie mógł być świadkiem powstania listopadowego.
http://www.moremaiorum.pl/michal-szurminski-falszywy-powstaniec-listopadowy-pelna-dokumentacja/
Tutaj w ramach ciekawostki lista najdłużej żyjących weteranów niektórych wojen:
http://www.tupalski.eu/od-napoleona-do-pilsudskiego-ostatni-weterani-wojenni
Wyróżnił się kpt. Józef Kowalski, najdłużej żyjący weteran wojny polsko-bolszewickiej. 113 lat. Ale bariery 115 lat nie przekroczył.
Tylko trochę krócej żył ostatni weteran wojen napoleońskich, Geert Adriaans Boomgaard, który w 1899 r. zmarł w wieku ponad 110 lat.
Boomgaard był pierwszym superstulatkiem, tj. przekroczył 110 lat i jego wiek nie budził wątpliwości. Boomgaard był weteranem Wielkiej Armii , był doboszem 33 Pułku Lekkiej Piechoty ale z powodu choroby nie brał udzialu w wyprawie Napoleona na Moskwe, której prawdopodobnie pewnie by nie przeżył - uwzględniajac ogromne straty Wielkiej Armii. Wyróżniony został medalem św. Heleny. Jego ojciec był kapitanem statku.
Geert również poszedł w ślady ojca.
Dosyć niesamowitę jest to, że przyjmując marynarską rachubę , to gdy Boomgaard przychodził na świat, rejs przez Atlantyk z Europy do Ameryki, odbywany drewnianym żaglowcem, bardzo zresztą niebezpieczny rejs, trwał minimum 40-45 dni. A gdy umierał to stalowy, napedzany dwoma parowymi silnikami o mocy 33 tyś KM transatlantyk SS Kaiser Wilhelm der Grosse, zdobywca Błekitnej Wstęgi Atlantyku, pokonywał ocean w 5 dni...a podróż była dosyć rutynowa i bezpieczna. Pierwszy wiek tak szybkiego postepu i to za życia jednego człowieka.
Nie wiem czy tylko był człowiekiem szczęśliwym - przeżył każde ze swych dwanaściorga dzieci, najstarsze zmarło w wieku ledwo 57 lat. Cena długowieczności...
venator, 2 czerwca 2021, 03:23
Ps.
Żółw Timothy ( w rzeczywistości żółwica), padła w 2004 r w wieku 160 lat. Była ostatnim, niemym świadkiem wojny krymskiej (1853-56), jako maskotka marynarzy okrętu wojennego HMS Queen obserwowała min. oblężenie Sewastopola....
Czy kiedykolwiek człowiek dożyje takiego wieku?
lanceortega, 2 czerwca 2021, 03:55
Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach ludzie żyjący zdrowo nadal wdychali smog przez dziesięciolecia, wielu z nich paliło tytoń.
tempik, 2 czerwca 2021, 07:58
dlatego jedyne sensowne rozwiązanie to bank własnych komórek macierzystych(najlepiej pobieranych przy narodzinach) zamrożonych i stosowanych jako matryca do namnażania i odświeżania tych zmęczonych we własnym ciele. Wystarczyłoby opracować metodę ich dostarczania we właściwe miejsca w ciele.
Pamiętam piracenie VHS w latach 90. Każda kaseta też skracała swoje telomery przy każdym klonowaniu i po tym 5tym przegraniu jakość zapisanego obrazu była jak skóra 90latka. Wystarczyło jednak zrobić dobrą kasetę matkę i z niej przegrywać a jakość kopii była prawie jak oryginał przez dowolne x kopii.
Mennica też tworzy matrycę matkę z której robi matryce produkcyjne do bicia monet, i może tak bić jeden wzór przez dziesięciolecia, a monety nadal będą takie same, bez wad i zniekształceń.
Każde wytwarzanie kopii z kopii ma swój kres. Pierwszym etapie drogi do nieśmiertelności pewnie będzie właśnie opanowanie robienia dobrych kopii własnych komórek. A drugim to już przeskok z analogowej kasety na cyfrowy nośnik czyli rozpisanie wszystkich informacji z komórki, spakowanie do ZIPa, dodanie jakiegoś CRC żeby nie było niespodzianek i można odtwarzać oryginał aż do znudzenia.
peceed, 3 czerwca 2021, 13:48
NFZ ustali termin na 130 lat - dla pewności
Nie ma nad czym się zastanawiać, długość ludzkiego życia można zwiększać prawie "w nieskończoność" za pomocą stosunkowo nieskomplikowanej technologii, komórki naszego ciała można wymieniać w nieskończoność, w przypadku neuronów wystarczy "rewitalizacja" (wymiana uszkodzonego DNA).
Fakt że po 10_000 lat będziemy już całkowicie innymi ludźmi i osobowościami, ale takie zastrzeżenia natury teoretycznej rozważał już Stanisław Lem.
Potencjalnie najdłuższy udokumentowany przypadek: https://en.wikipedia.org/wiki/Li_Ching-Yuen
Co do zarzutu fabrykacji długości życia - najprawdopodobniej tak właśnie było, z tym że odwrotnie: człowiek ten popełnił samobójstwo, niejako wybierając sobie szczęśliwą długość życia.
Zależy kiedy. Zresztą w tamtych czasach było normą, że większość potomstwa umierała jeszcze w dzieciństwie.
cyjanobakteria, 3 czerwca 2021, 16:41
Ciekawe. Zastanawiałem się jak naprawiać komórki nerwowe i jaki to by miało wpływ na osobowość. Z tego, co wiem, nie obumierają w określonym czasie, ale się tez nie regenerują. Sporo ich jednak obumiera w ciągu życia ludzkiego. Nawet jeżeli zmiana osobowości byłaby znaczna, to odbywała by się stopniowo i byłaby pewnie niezauważalna, coś jak ewolucja. Inna sprawa, jakie musiałoby być doświadczenie takiej osoby, która by powiedzmy żyła 10 tysięcy lat? Jakby teraz żyła, to byłyby świadkami budowli piramid w Egipcie, które w tej skali zbudowano nie tak dawno, a które musiałby wyglądać imponująco
Przy tak długich interwalach, zaczną rolę grać czynniki losowe jak wypadki komunikacyjne, w kuchni, na schodach albo rowerze. Dałbym sobie obciąć brudne paznokcie, że po kilku tysiącach lat pisania na KW zalazłbym komuś zbyt mocno za skórę Może komuś będzie się chciało policzyć prawdopodobieństwo dla typowego, cywilizowanego życia w 21 wieku?
peceed, 3 czerwca 2021, 16:54
Nawet gigantyczne zmiany są (a dokładniej mogą być) niezauważalne. Ciągłość osobowości to fikcja wynikająca ze względnej stabilności budowy i funkcjonowania mózgu.
cyjanobakteria, 3 czerwca 2021, 17:13
Pogrzebałem na szybko w statystykach. Wygląda na to, że statystyczna osoba bierze udział w 4 wypadkach w ciągu swojego życia, to jest co 18 lat. Większość wypadków nie jest śmiertelna oczywiście, a nawet kończy się tylko uszkodzeniami pojazdów. Inna rzecz, że często młodzi kierowcy jeżdżą niebezpiecznie. Pojazdy autonomiczne powinny zmniejszyć ryzyko wypadków.
https://www.williammattar.com/blog/car-accident/how-many-car-accidents-does-the-average-person-have/
Jajcenty, 3 czerwca 2021, 18:00
Trudno mi się z tym zgodzić. Wychowałem dwa psy od szczeniaka i jedno dziecko od poczęcia - przynajmniej żona tak twierdzi. W wszystkich tych trzech przypadkach, obiekty zachowały główne cechy charakteru ujawnione w bardzo wczesnym okresie życia. W przypadku psów o przydatności do służby decyduje się bardzo wcześnie co jest przesłanką do tego iż osobowość jest w dużej mierze stabilna i genetyczna.
venator, 9 czerwca 2021, 01:27
Oczywiście. Do XIX w. zaledwie 30% dzieci dożywało wieku rozrodczego. Rodzice zasadniczo mniej przejmowali się śmiercią malych dzieci, bo było to zjawisko powszechne. Nie znaczy to, że nie było czułości czy żalu - np. śmierć dwuletniej córki była dla Kochanowskiego bardzo silnym impulsem do stworzenia "Trenów". Trochę inaczej rzecz się miała z przedwczesną śmiercią starszych dzieci, zwłaszcza dorosłych. Literatura pamiętnikarska wskazuje, że na ogół było to dosyć wstrząsające przeżycie dla rodziców.
W miarę stabilna, co nie znaczy, że pewnych jej cech nie można świadomie kształtować. Osobowośc zmienia się , a raczej kształtuje się wraz z wiekiem. Wg. niektórych ostatecznie ten proces kończy się u człowieka dopiero ok. 50 r.ż. Osbowość może również zmienić się wskutek zmian patologicznych, chorób o podłożu psychicznym, czy długotrwałym działaniu silnego stresora, np. w zespole PTSD.
Jednym z ciekawszych przypadków w kwestii dosyć głębokich zmian osobowości, jest kiła (syfilis) układu nerwowego (oun), a konkretnie kiła mózgowa (miąższowa).
W nieleczonej kile oun, u pacjentów niepoddanych antybiotykoterapii, w ok. 4-7% przypadków rozwija się porażenie postępujące. Jego cechą charakterystyczną są patologiczne zmiany osobowości, intelektu, pamięci krótkotrwałej i występowanie omamów. Badania obrazowe MRI wskazują na ubykti korowo-podkorowe, w istocie białej mózgu oraz występujące udary.
Tragicznym przypadkiem nieleczonej kiły, prawdopodobnie układu nerwowego, był nasz król, Jan III Sobieski. Problem jest taki, że historycy przez blisko 200 lat skrzętnie pomijali ten fakt, bo jakże to - obrońca chrześcijaństwa i taka wstydliwa choroba? Tymczasem analiza zachowanych źródeł wskazuje na typowe objawy postepującej kiły, popularnej choroby ówczesnych elit, zwanej wówczas dworską. U Sobieskiego pod koniec życia otoczenie z przykrością zaczęło zauważać znaczące zmiany osobowości króla - stawał się trudny w odbiorze. Nikt nie zdawał sobie oczywiście sprawy z dewastującego wpływu niewielkich drobnoustrojów.
https://www.focus.pl/artykul/jak-zatrzymac-biologiczny-czas-wystarczy-uzyc-ciezkiej-wody
Niestety, w dużych ilościach ciężka woda jest toksyczna.
"Przybywa nam lat do życia, ale nie przybywa nam życia wraz z latami"
Dla mnie to clou programu. Najważniejszą rzeczą dla nauki i medycyny nie powinno być wydłużanie życia, a uczynienie starości znośnej.
100 lat w zdrowiu jest cenniejsze niż 120 z których ostatnie 50 przypadało na okres chorób czy kalectwa. Wysiłek powinien iść w poprawę jakości życia seniorów.
Krok, jak się wydaje w dobrym kierunku, został uczyniony - coraz częściej przebija się myślenie, że starosć to nie proces naturalny (jako zużycie organizmu) a poprostu choroba.
A choroby się leczy.
peceed, 9 czerwca 2021, 20:15
Z punktu widzenia nauki pozbycie się starych capów jest wręcz korzystne, a najważniejsza rzeczą dla medycyny jest to co zawsze - maksymalne dojenie finansowe klientów. Wydłużanie życia pacjentów? A może jeszcze ich leczenie?
To jest powszechne starożytne myślenie, a nie żadne nowe - starość była uważana za chorobę przychodzącą z wiekiem.
Starość to całkowicie naturalny proces (no bo jaki może być inny) związany z mutacjami mtDNA (to pra-przyczyna) które niszczą sprawność energetyczną organizmu. Ponieważ jest ona nie do uniknięcia, dodatkowo ogranicza selekcję mechanizmów mogących eliminować inne czynniki drugorzędne pojawiające się z wiekiem - takie niewielkie sprzężenie zwrotne.
Przy okazji - starość to proces korzystny z ewolucyjnego punktu widzenia, bo pozwala unikać akumulacji błędów w DNA jądrowym u starych osobników, w tym sensie że wieczna młodość niszczy założenie "silny zdrowy osobnik" -> "dna w gametach wysokiej jakości".
DNA musi się tasować, albo supersamiec alfa stworzyłby armię swoich upośledzonych (homozygoty) klonów. Dlatego powstanie nieuniknionej starości to nadzwyczajnie korzystny zbieg okoliczności przyczyniający się do powstania złożonej biosfery.
Starość to wynalazek wynikający ze sposobu adaptacji do atmosfery tlenowej.
venator, 16 czerwca 2021, 02:39
Nie, nie jest, przynajmniej do niedawna nie była klasyfikowana przez WHO jako jednostka chorobowa. Coraz więcej badaczy chce jednak, aby starość była zaklasyfikowana jako jednostka chorobowa, co umożliwiłoby potencjalnie szersze tj. holistyczne podejście do tematu.
Na niekonsekwencje w podejściu do tego procesu zwraca uwagę Stuart Calimport z Liverpol Univeristy - kiedy w starzejącym organizmie pojawiają się zmarszczki skóry, to jest to uważane za naturalny proces, ale to samo zjawisko (nie wchodząc w szczegóły) dotyczące uszkodzeń serca i naczyń krwionośnych jest już klasyfikowane jako jednostka chorobowa, z kategorii chorób naczyniowo-sercowych.
https://www.academia.edu/39913200/Ageing_classified_as_a_cause_of_disease_in_ICD_11
https://liverpool.academia.edu/StuartCalimport
Oczywiście co do reszty wypowiedzi to pełna zgoda.
Jeśli chcemy długowieczności to jednak trzeba będzie wyjść poza myślenie o starości jako "nadzwyczajnie korzystnym zbiegu okoliczności."
thikim, 16 czerwca 2021, 09:48
Nie. To pozwala Ci zapobiec efektowi że jakiś organ wysiądzie wcześniej. Bo np. zniszczyłeś serce czy wątrobę. Ale po tych 120-150 latach - siada wszystko.
Tak, też to zauważam u siebie że jako dziecku rany goiły mi się znacząco szybciej.
Chociaż jak tak sobie pomyśleć to choroby przechodzę coraz łagodniej.
Naprawdę biurokratyczna klasyfikacja umożliwi wg Ciebie szersze podejście do tematu? Bez biurokracji ani rusz? Gdzie swoboda naukowa? Gdzie szukanie prawdy naukowej? A tak, postmodernizm.
A jeśli chodzi o długowieczność rozwiązanie jest proste. Trzeba się zająć poprawą zdolności regeneracyjnych. Tyle.
Jeśli to tak ukrywano, to czemu go na to leczono? Więc to ukrywanie to było chyba ale głównie w Twojej świadomości. To że się o pewnych rzeczach nie mówi nie znaczy że się je ukrywa.
No wiem, bo jakby latał Sobieski z gołą d*pą ( w sensie zawsze nago) pokazując wszędzie objawy i zaczynając każdą mowę od: "Me too, kiła" - to wtedy by znaczyło że nie ukrywał.
Kiła Sobieskiego jest znana od czasów Sobieskiego i owszem - nie zrobiono z tego całej lekcji historii, ale każdy normalny człowiek pewnie wie - dlaczego
Jajcenty, 16 czerwca 2021, 11:15
Tabu czy RODO?
cyjanobakteria, 16 czerwca 2021, 11:23
HIPAA
peceed, 17 czerwca 2021, 17:49
Raczej chodzi o gigantyczne problemy z finansowaniem i próbami klinicznymi - dokładnie to ubiło protofekcję.
venator, 22 czerwca 2021, 10:35
Przed pojawieniem się salwarsanu (pierwsze testy w 1909 r.) nie było żadnej skutecznej metody leczenia kiły, a trudno nazywać epizodyczne i intuicyjne podawanie rtęci leczeniem.
Raczej mnie nie zrozumiałeś. Fakt, że Sobieski chorował na kiłę, ukrywali badacze życiorysu króla, z których część posiadała dyplom lekarski:
Mimo że temat zdrowia Sobieskiego interesował XIX-wiecznych i XX-wiecznych badaczy, rzuca się w oczy, że żaden z nich nie identyfikuje tych dość klarownych objawów z kiłą. Prześledzenie ich opracowań daje bardzo ciekawe pojęcie o zjawisku autocenzury badaczy, którzy rzutując na postać historyczną współczesne sobie kategorie, nie pisali o pewnych rzeczach, które uznawali za intymne, wstydliwe lub szkodzące wizerunkowi bohaterskiego króla. Historiografia Sobieskiego zna wiele takich przypadków.[...]
Na przykład Antoni Zygmunt Helcel, który był jednym z edytorów i wydawców listów Sobieskiego do żony, systematycznie pomijał zdania lub całe fragmenty listów dotyczące spraw prywatnych pary, uzasadniając, że ich „przyzwoitość żadną miarą ogłaszać nie pozwalała.” [...]
Podobnie było z problemami zdrowotnymi. Najstarszy spośród badaczy, którzy naukowo zajmowali się pytaniem o przyczyny śmierci króla, patolog Witold Nowicki w 1908 r. opublikował pracę napisaną na podstawie sekcji zwłok Jana III. Nie wspomniał w niej jednak, że zebrane wówczas dane patologiczne umożliwiały zdiagnozowanie kiły. Podobnie lekarz i historyk Witold Ziembicki, którego praca wydana na początku lat 30. jest niezwykle szczegółowym studium medycznym. Kilkakrotnie pisze on o leczeniu króla związkami rtęci, a nawet potwierdza, że jedną z przyczyn jego śmierci mogło być zatrucie tym pierwiastkiem, jednak w całej książce brakuje fundamentalnego pytania o to, dlaczego król był poddawany terapii rtęciowej. [...]
Również piszący już po wojnie Stanisław Szpilczyński wspomina o terapii rtęciowej króla, nie pytając o jej możliwe powody.[...]Jego przypuszczenia są spójne i logiczne, jednak zdumiewające jest, że Szpilczyński nie zdecydował się połączyć wszystkich objawów, na które cierpiał król w ostatnich latach życia, w jedną patofizjologiczną diagnozę: że doszło do uszkodzenia układu sercowo-naczyniowego w wyniku trzeciego stadium kiły.
Cytaty z : https://www.wilanow-palac.pl/medyczna_historia_jana_iii_i_przemilczane_fakty.html
Artykuł ze strony muzeum jest streszczeniem pracy Isaka Ghata "Deformowanie prawdy medyczno-historycznej o chorobie i śmierci króla Polski Jana III Sobieskiego („Archiwum Historii i Filozofii Medycyny”, 80 (2017))
Właśnie - dlaczego? Ciekaw jestem Twojego zdania w tym temacie.
Przedstawiłem to jako namacalny dowód, że starość nie jest do dzisiaj klasyfikowana przez medycynę jako choroba, czy też zespół chorób, o wspólnym podłożu.