W strefie zamieszkania niekoniecznie może istnieć życie
W ostatnich latach astronomowie odkryli tyle egzoplanet, że pojawiły się głosy, iż być może jeszcze w bieżącym roku odnaleziona zostanie pozasłoneczna planeta nadająca się do zamieszkania. Uznaje się, że potencjalnie takie planety mogą orbitować wokół gwiazd o masie mniejszej od Słońca i muszą znajdować się w "strefie zamieszkania". Strefa istnieje w takiej odległości od gwiazdy, w której może znajdować się woda w stanie ciekłym. Zatem dwa podstawowe warunki to odległość od gwiazdy oraz skład atmosfery.
Jednak Rene Heller i jego koledzy z Instytutu Astrofizycznego w Poczdamie studzą entuzjazm innych astronomów. Niemieccy naukowcy badali siły pływowe wywoływane przez gwiazdy mniejsze od Słońca i uważają, że mogą one uniemożliwiać istnienie życia na planetach znajdujących się w strefie zamieszkania.
Myślę, że szanse na istnienie życia na egzoplanetach w strefie zamieszkania gwiazd mniejszych od Słońca są niewielkie, jeśli weźmiemy pod uwagę efekt pływów. Jeśli chcemy znaleźć drugą Ziemię, musimy szukać drugiego Słońca - stwierdza Heller.
Jego zdaniem siły pływowe zniszczyłyby życie na trzy sposoby. Po pierwsze, w ciągu kilku milionów lat oś planety stałaby się prostopadła do jej orbity. W takim wypadku na planecie nie dochodziłoby do zmian pór roku, bieguny byłyby bez przerwy zmrożone, a równik coraz cieplejszy. Z czasem doprowadziłoby to do wyparowania atmosfery. Ponadto pływy podgrzałyby samą planetę. W końcu spowodowałyby, że częstotliwość ruchu obrotowego planety zsynchronizowałaby się z jej obiegiem wokół gwiazdy. Innymi słowy, na połowie planety panowałby ciągły dzień, na drugiej - ciągła noc.
Zespół Hellera sprawdził swoją teorię na GI581g, czyli pierwszej egzoplanecie, o której mówi się, że może być na niej życie. Odkryli, że na planecie tej nie ma pór roku oraz, że dzień jest zsynchronizowany z rokiem.
Komentarze (19)
silent lamb, 3 marca 2011, 01:31
Mógł też dopasować teorie do odkrycia... Mamy ogromnego pecha jeżeli jesteśmy sami we wszechświecie...
Jurgi, 3 marca 2011, 11:58
Bardzo wątpię, żebyśmy byli sami, natomiast życie rozumne i zdatne do porozumienia się może być tak rzadkie, że nigdy go nie spotkamy.
Jajcenty, 3 marca 2011, 13:28
I może dobrze bo doświadczenie uczy, że obcy nieczęsto okazują się dobrodusznymi mędrcami skłonnymi oddać cuda technologii za paciorki.
mnichv10, 3 marca 2011, 15:21
Obcy- ludzie. Może cywilizacja w końcu dochodzi do poziomu rozwoju, w którym już nie trzeba być egocentrycznym. O ile ktoś, kogo ewentualnie spotkamy, osiągnie taki poziom.
amur49, 4 marca 2011, 11:04
Za wielce naiwnych uważam tych, którzy wprost nogami przebierają, żeby w kosmosie spotkać wyższe (pod względem rozwoju technicznego) cywilizację. Teza, że muszą one być tak humanitarne (!), że nic złego nam od nich nie grozi, to właśnie naiwność, z głupotą granicząca. Rozum ewolucja wytworzyła jako narzędzie walki, strategia ucieczki jest prymitywnie prosta i inteligencji nie potrzebuje, strategja polowania, a więc agresji bez porównanie bardziej skomplikowana i wymagająca. Dlatego drapieżniki są zazwyczaj bardziej inteligentne od swych ofiar i z tego też powodu rozum mogły wykształcić tylko istoty znające i stosujące agresję. Oczywiście kultura rozwiniętej cywilizacji kładzie na te agresywne zachowania obyczajowe i prawne kagańce, ale nie łudźmy się, "inter arma iustus silent", co w (bardzo) wolnym tłumaczeniu może znacyć - gdzie (spodziewany) zysk duży, tam prawo i obyczaje idą spać, a np. zdobycie tanich niewolników na niewyeksploatowanej surowcowo planecie to spory zysk. Tak więc z marzeniami o kontaktach z obcymi cywilizacjami ostrożnie, obyśmy nie obudzili się w roli kosmicznych Aborygenów.
mnichv10, 4 marca 2011, 11:28
Po części się zgadzam, ale ewolucja wykształciła mózg, nie rozum, bo skąd ten się bierze- tego nie wiemy jeszcze. Poza tym ciężko mi się zgodzić z tym, że ludzie są zdolni do działania tylko i wyłącznie pod wpływem prymitywnych popędów, bo mimo, że często pod płaszczykiem choćby altruizmu ludzie realizują egoistyczne cele, to jednak istnieje świadomość tego egoizmu, co już daje jakieś podstawy do uwolnienia się od niego.
Jajcenty, 4 marca 2011, 11:35
Pozdrawiam Kolegę pesymistę. Ja też sądzę, że należy siedzieć cicho i nie wychylać się dopóki się nie upewnimy, że jesteśmy najsilniejsi w okolicy. Ale muszę przyznać, że postulat jakoby rasa zdolna do kontaktów potrzebowała niewolników wydaje mi się przesadzony.
mnichv10, 4 marca 2011, 13:17
Niestety to również może zadziałać w drugą stronę- sami święci bynajmniej nie jesteśmy, więc istnieje również ryzyko, że gdyby się okazało, że mamy przewagę, jest wielce prawdopodobne, że sami zaczęlibyśmy eksploatować obcą rasę.
Jurgi, 7 marca 2011, 18:29
Nie sądzę, żeby rozwój rozumu musiał się łączyć z nabywaniem agresją; ale nasz własny przykład pokazuje, że może się łączyć. A to już wystarczy do tego, żeby się pilnować i stawiać na ostrożność.
Everth, 7 marca 2011, 19:47
Łączyć nie musi, ale przypuszczenie że relacja drapieżca-ofiara jest uniwersalna jest całkiem prawdopodobne. Wystarczyć rzucić okiem na nasze małe piekiełko - człowiek użył swoich umiejętności do eksterminacji wszystkiego co mogło stanowić zagrożenie dla jego bytu. To co przeżyło to albo je resztki z jego stołu (zwierzątka domowe) albo wręcz służy mu za obiad, zabijany masowo i bez sentymentów. Cała reszta jest na najlepszej drodze do wyginięcia.
Jeśli zasady rządzące ewolucją są uniwersalne to mamy raczej małe szanse na spotkanie "mędrców". Te istoty mogą być mniej lub bardziej cyniczne od nas (większa inteligencja raczej predysponuje do cynizmu), mogą nas też tolerować - dopóki nie uznają że stanowimy niebezpieczeństwo, bądź nasz układ okaże się zdatny do eksploatacji.
Bajania o niewolnikach to antropomorfizowanie - rozwinięte społeczeństwa zamiast nich używają własnych maszyn (niewolnik u ludzi to substytut maszyny).
Jurgi, 9 marca 2011, 12:10
Ale cały twój post jest antropomorfizowaniem.
Póki nie znajdziemy paru innych przykładów, póki mamy jedynie swój własny, wszelkie dywagacje pozostają dywagacjami.
Everth, 9 marca 2011, 15:18
A czy ja mówię że to prawda objawiona? To refleksja ma temat rzeczywistości. Życie jako forma maszyny przetwarzającej energię w celu powielania się w nieskończoność. Jest to prymitywny mechanizm - wymaga ciągłego dopływu energii i surowców. Ewolucja zachodzi tylko w momencie ograniczenia zasobów. Człowiek jest wybitnym przedstawicielem swojego rodzaju - postępuje tak samo (statystycznie) z lepszym efektem.
Możemy założyć że z przypadku powstanie gdzieś we Wszechświecie byt doskonalszy. Ale to jest tak samo prawdopodobne jak to że jesteśmy sami we wszechświecie
Mówiąc obrazowo - życie to rak który zaczął się w kałuży i przyśpieszając rozlewa się coraz bardziej. Najpierw woda, później ląd, powietrze, układ słoneczny itd. Nawet jeśli istnieją/istniały organizmy pokojowe to w ich najlepszym interesie jest nie zwracać na siebie uwagi. Bo w ostatecznym rozrachunku obróci się to przeciwko nim.
waldi888231200, 9 marca 2011, 20:47
Najwyraźniej coś ci się stało z głową?? pomyśl , czy byłbyś zdolny do napisania tego zdania gdyby nie to że żyjesz?? i czy to dobrze czy źle??
Everth, 11 marca 2011, 14:15
A co to ma do rzeczy? Co to w ogóle jest zło i dobro? Czy życie ze świadomością końca jest złe czy dobre? Zwierzę też potrafi być szczęśliwe - a nie wie że umrze.
Odpowiadając konkretnie - to nie ma znaczenia. Takie pytania to pochodna wbudowanych instynktów które każą nam dbać o siebie (w końcu jesteśmy niebagatelną inwestycją energetyczną). Jeśli odrzucisz uczucia (które są pierwotniejsze niż racjonalne myślenie) to może wtedy ujrzysz "zimne" piękno wszechświata. Ale to nie jest ten rodzaj piękna który daje świadomym istotom jakiekolwiek nadzieje co do ich losu. Rozejrzyj się wokół siebie i zastanów się - na ile to co widzisz jest podobne do zwykłej pleśni?
waldi888231200, 11 marca 2011, 22:09
Pytanie było : czy to dobrze czy źle że żyjesz?? i nic wspólnego z dobrem i złem nie miało.
Pleśń też jest formą życia, drzewa, zwierzęta , ludzie - nic w tym dziwnego że są na pozór podobne.
Everth, 12 marca 2011, 15:55
Odpowiedź jest oczywista. Na pozór. Bo nie wiadomo co ją powoduje. Bowiem jak wyjaśnić istnienie samobójców? Jeśli życie nam się podoba bo ewolucyjnie wbudowano nam pewien rodzaj praw Asimova (słabych) to znajdziesz sobie tysiąc powodów które cię w tym rozumowaniu utwierdzą.
Ad. 2) Zdefiniuj co rozumiesz pod "na pozór podobne". Są bardzo podobne pod względem mikrostruktur. Dość podobne jeśli chodzi o struktury w skali makro. Praktycznie takie same jeśli chodzi o fundamentalne cele które nimi powodują (rozmnażanie się/ ja wolę termin replikacja - aż do wyczerpania zasobów) - wątpliwości mogą pojawić się w przypadku człowieka ale to temat na oddzielną dyskusję (w przypadku człowieka dochodzi do pewnego konfliktu, ulega zbytniemu rozbudowaniu dodatkowa droga przekazywania informacji).
Jednemu nie można zaprzeczyć - życie to forma maszyny. Na każdym poziomie.
waldi888231200, 12 marca 2011, 18:46
Patrzysz na bakterię i mówisz o kurna ona jest podobna do mnie zycie jest bez sensu a teraz posłuchajmy co mowi bakteria: o kurna niby taki jak ja ale jakie ma zajeb... możliwości , ruchowe , siłowe, chciałabym być takim ludziem .
Problem w tym że zupełnie inaczej wykorzystujecie książki, one do jedzenia a ty do ulepszania siebie stad zjebis... różnica której nie wykorzystujesz bo się gapisz na głupszych od siebie (znowu to cholerne MY tylko w formie między gatunkowej - solidarność z pleśnią?? a może spróbuj ze mną ).
Jurgi, 14 marca 2011, 16:04
Człowiek pierwotny też prędzej zjadłby książkę, niż użył jej do ulepszania siebie.
Czy to znaczy, że bliżej mu do bakterii, niż do nas?
waldi888231200, 15 marca 2011, 01:42
Człowiek pierwotny to tablicę M. nosił na pasku razem z cyfrowym analizatorem powietrza, natomiast zdegenerowany współczesny cierpi od porównywania się z bakterią , bo zapomniał o tym kim jest.