Obcy wyskakuje na brzeg
Sumy europejskie (Silurus glanis) z rzeki Tarn nauczyły się polować na gołębie skalne (Columbia livia Gmelin). Wydostają się na brzeg obleganej przez ptaki wysepki, łapią je i wciągają do wody. Horror rozgrywa się na łasze w mieście Albi, a o tym, że sytuacja gołębi jest nie do pozazdroszczenia, może świadczyć choćby dysproporcja rozmiarów obu gatunków. Sumy ważą ponad 100 kg, a zaskoczone podczas zabiegów higienicznych czy odpoczynku ofiary zaledwie kilkaset gramów.
Ponieważ atak suma bardzo przypomina polowania waleni, m.in. argentyńskich orek, które napadają na wylegujące się lwy morskie, Julien Cucherousset z Université Paul Sabatier Toulouse III nazwał sumy z południowo-zachodniej Francji słodkowodnymi orkami.
Cucherousset dowiedział się o dziwnym zachowaniu sumów od rybaków. Z mostu, z którego roztacza się widok na wysepkę, sfilmował w zeszłym roku 45 ataków (28% zakończyło się sukcesem). Ryby polowały wyłącznie na poruszające się gołębie, co sugeruje, że za pomocą wąsów wyczuwały drgania podłoża przy wodzie.
Na obserwowanym odcinku rzeka ma 100 m szerokości i maksymalnie 5,4 głębokości. Ponieważ jest to obszar chroniony, nie wolno tu łowić. W sumie między 30 czerwca a 19 października Francuzi przeprowadzili 24 poranne i popołudniowe sesje, uzyskując 72 godz. materiału badawczego.
Analiza próbek tkanek pod kątem zawartości izotopów węgla i azotu (13C i 15N) wykazała, że sumy, które jadły więcej gołębi, mniej polowały na ryby. Choć to dopiero początek badań, pojawiły się pierwsze hipotezy wyjaśniające genezę nietypowego zachowania. Ponieważ mamy do czynienia z gatunkiem introdukowanym we Francji, Włoszech i na Półwyspie Iberyjskim, niektórzy przypuszczają, że po przetrzebieniu innych źródeł pokarmu - karpi, płoci czy raków pręgowanych - S. glanis zwróciły uwagę na latające kąski. Z drugiej jednak strony fakt, że samowyrzucanie na brzeg stosują głównie mniejsze sumy, można wyjaśnić nie głodem, lecz tym, że drobniejsi raczej nie utkną na wyspie na zawsze. Albo tym, że łatwiej im będzie wrócić do wody.
Autorzy artykułu opublikowanego w PLoS ONE podkreślają, że choć drapieżniki stale "pracują" nad metodami polowania i już choćby narzędzia krukowatych prezentują się imponująco, największe wrażenie robią jednak na obserwatorze strategie wykraczające poza granice ekosystemu napastnika. Wodny drapieżnik może czekać na zwierzę wkraczające na jego terytorium (tak postępują krokodyle czyhające na migrujące gnu). Może też zmuszać ofiarę, by znalazła się tam, gdzie upolowanie jest tylko kwestią czasu (strzelczyki indyjskie wystrzeliwują z pyska strumień wody, strącając kąski do zbiornika). Czasem jednak, i tak zachowuje się sum europejski, warto samemu zdobyć terra incognita.
Komentarze (2)
Jajcenty, 6 grudnia 2012, 16:19
No, to teraz pozostało dewelepnąć nogi zacząć eksplorację lądu.
emmm, 8 grudnia 2012, 13:22
ja bym się nie obraziła, gdyby takie sumy zaintrodukowali w miejskich fontannach :] może wtedy ilość tych 'skrzydlatych szczurów' w mieście uległaby minimalizacji