Szafir ochroni smartfony?
Ceny produkcji sztucznego szafiru spadły tak bardzo, że materiał ten może już wkrótce zastąpić szkło w smartfonach. Obecnie szafir jest wykorzystywany np. do produkcji okien w transporterach opancerzonych. Szafirowy wyświetlacz byłby niezwykle wytrzymały. Niewykluczone, że nie zarysowałby się nawet po mocnym uderzeniu w beton.
Szafir, krytaliczna forma tlenku glinu, to jeden z najtwardszych minerałów. W 10-stopniowej skali Mohsa jego twardość wynosi 9. Twardszy jest tylko diament.
Oczywiście trudno przypuszczać, by sztuczny szafir był tańszy w produkcji np. od Gorilla Glass, produkowanego przez Corning szkła chroniącego m.in. iPhone'y. Obecnie wyświetlacz z Gorilla Glass kosztuje poniżej 3 USD, a identyczny wyświetlacz szafirowy kosztowałby około 30 dolarów. Jednak na rynku panuje tak duża konkurencja, że w ciągu najbliższych lat cena szafirowego wyświetlacza może spaść poniżej 20 dolarów. Zdaniem Erica Vireya, analityka z Yole Developpement, taka cena w połaczeniu z wysoką odpornością szafiru może spowodować, że materiał ten stanie się konkurencją dla szkła na rynku elektroniki użytkowej.
Szafir jest trzykrotnie bardziej wytrzymały i trzykrotnie bardziej odporny na zarysowania niż Gorilla Glass. Już obecnie aparat w iPhone 5 jest chroniony szafirem. Virey twierdzi, że wszyscy główni producenci smartfonów zaczęli rozważać wykorzystanie szafiru. Jestem pewien, że ktoś zaryzykuje i jeszcze w 2013 roku wykorzysta szafir w highendowym smartfonie - mówi analityk.
Firma GT Advanced Technologies już pracuje nad technologią pozwalającą na produkowanie warstw szafiru cieńszych od ludzkiego włosa. Taką warstwę można by nałożyć na tańszy przezroczysty materiał, uzyskując w ten sposób wiele z zalet szafiru, a jednocześnie nie podnosząc zbytnio ceny samego urządzenia. GT wykorzystuje też strategię, która od lat jest używana do stopniowego obniżania kosztów produkcji ogniw słonecznych. Mowa tutaj o odpowiedniej konstrukcji pieca. Sztuczny szafir wytwarzany jest w specjalnych piecach, w których tlenek aluminium jest rozpuszczany, a później powoli stygnie, tworząc wielkie kryształy. Z tych kryształów za pomocą diamentowej piły wycina się odpowiednie warstwy szafiru. GT pracuje nad takim projektem pieca, który może być tanim kosztem rozbudowywany. Dzięki temu, w miarę jak technologia będzie udoskonalana, producent kryształów będzie mógł uzyskiwać w piecu coraz większe kryształy, nie narażając się na zbyt duże koszty związane z przeróbkami samego urządzenia. Przedstawiciele GT twierdzą, że z czasem szafir będzie jedynie 3- lub 4-krotnie droższy od Gorilla Glass.
Komentarze (18)
yaworski, 21 marca 2013, 12:52
Odporność na zarysowania to tylko jeden z czynników, jakie trzeba brać pod uwagę. Druga kwestia, to odporność na zginanie czy uderzenia z boku. Gorilla Glass zapewnia dość dużą odporność na zginanie (GG3 można w jakimś stopniu zwinąć). Problem z Goriila Glass to głównie uderzenia boczne (kiedy np telefon uderzy krawędzią bądź narożnikiem). Ciekawe, jak te parametry wyglądają w przypadku szafiru o grubości porównywalnej z GG.
MrVocabulary (WhizzKid), 21 marca 2013, 18:57
I tak wiadomo, że nikomu się nie opłaca produkować wytrzymałych telefonów. Mojemu znajomemu padły 4 iPhone'y z rzędu dosłownie w ciągu miesiąca po końcu gwarancji.
Flaku, 23 marca 2013, 00:50
Dlaczego miałoby się nie opłacać? Gdyby ktoś potrafił robić takie same smartfony jak dzisiejsi giganci, po tej samej cenie ale wytrzymalsze to mógłby im zabrać trochę rynku.
wilk, 23 marca 2013, 20:57
Dlatego, że rynek by się nasycił i nikt by nie kupował nowego egzemplarza, skoro starym może rzucać o ścianę. To działałoby tylko na początku. Żeby zaś skusić na nowszy model, to musiałby on zawierać setki nowych bajerów, a nie tylko kolejny numerek wersji.
mikroos, 23 marca 2013, 21:09
Bez przesady. Postęp choćby w zakresie mocy obliczeniowej i jakości wyświetlaczy jest tak duży, że główną motywacją do wymiany telefonów jest po prostu chęć posiadania nowego telefonu, a nie awaria starego.
Inna rzecz, że mało kto kupuje drogie telefony za gotówkę (a jeśli kupuje, to w tej grupie klientów tym bardziej ma zastosowanie to, co napisałem powyżej), dlatego termin wymiany telefonu i tak jest regulowany przez długość trwania umowy abonamentowej.
wilk, 23 marca 2013, 21:18
Tyle, że umowa abonencka zwyczajowo pokrywa się z okresem gwarancyjnym i w zasadzie to od niego wynika. Nic nie stoi na przeszkodzie, by opracować super model i kolejny co każde 5-10 lat. Sęk w tym, że rynek lubi dynamikę i konieczne jest wyrobienie u klienta chęci kupienia modelu różniącego się numerkiem wersji i odrobinę szybszym procesorem. Oczywiście przy okazji warto zmienić standard wtyczek.
mikroos, 23 marca 2013, 21:28
Z tym się akurat nie zgodzę. Sam rzuć okiem, co ile wychodzą topowe modele od Samsunga czy Apple'a - pojawiają się znacznie częściej, niż w momencie upływu okresu gwarancji na poprzedni model.
wilk, 23 marca 2013, 21:46
Nie no, jasne, że tak, bo o to w tym chodzi, by modele pojawiały się często i była spora różnorodność (choć często wnętrzności są niemal te same na przestrzeni wielu modeli) dla klientów w zależności od zasobności portfela czy potrzeb. Tyle, że modele, które z czystym sumieniem można polecić na długie lata bezawaryjnego użytkowania nie są już tak częste. Bo najlepszy jest klient taki, który wraca po więcej (tylko trzeba mu wmówić, że psucie się to norma i wówczas kupuje się nowe).
Inna sprawa to taka, że wspomniane szafirowe szkło nie daje już tak dużej przebitki na zysku producenta. Bo jak wiemy współczesne gadżety mają stosunek części/cena zbliżony do 40-50%.
mikroos, 23 marca 2013, 22:22
Rozmawialiśmy o tym bardzo wiele razy na tym forum.
Wysoka jakość produktu jak najbardziej jest osiągalna. Mamy przecież na rynku takie zegarki jak Omegi czy ręcznie spawane ramy rowerowe Orłowskiego. Tyle, że koszt wykonania takiego produktu jest na tyle wysoka, że konsument po prostu nie chce tego produktu kupić, mimo że często ma świadomość jego istnienia.
Wniosek z tego jest prosty: konsument tak naprawdę wcale nie oczekuje jakości. Wystarczy, żeby produkt był w miarę ładny i wygodny, ale nie kosztował zbyt wiele. Jakość sama w sobie jest znacznie niżej w hierarchii wartości.
wilk, 23 marca 2013, 23:43
W porządku, ale nie stawiajmy takiej jakości na równi z niezawodnością. Za produkty wysokiej jakości płacimy odpowiednio wysoką cenę. Kupując high-endowy produkt oczekuję ładnego designu, wydajności i bezawaryjności. Kupując chińską podróbkę mogę spodziewać się, że po włożeniu baterii wybuchnie mi w twarz. Ale kupując typowy stockowy produkt chcę się cieszyć pełną funkcjonalnością jaką oferuje, a nie zajmować się reklamacją. Jasne, że produkt, który od razu wybucha zupełnie nas zniechęca i tego producent nie chce. No chyba, że to granat. Ale producentowi nie kalkuluje się też, bym cieszył się nim zbyt długo, wystarczy… tak mniej więcej do końca gwarancji. Jego nie obchodzą np. moje dane, ale to nie dziwne. Wracając do opisywanego szkła uzyskujemy produkt bardziej odporny na zarysowania i zwyczajną niedbałość klienta, ale producent pomimo iż traci przebitkę (o którą bardziej mi w zasadzie chodziło, niż o samą wytrzymałość), bo choć dalej może perswadować ludziom, że za takie szkło to trzeba jednak zapłacić słono, bo on dalej mimo iż zapłacił za nie 30$ chińczykom, to od nas chce już 45$ (w cenie końcowej produktu), to jednak traci tym samym element, który może się w przyszłości popsuć i przez który byśmy musieli kupić kolejny egzemplarz. Tak, produkty są objęte gwarancją, czy to naprawą, czy wymianą na nowy egzemplarz. Ale to jest statystycznie wkalkulowane w ryzyko producenta. I o ile mamy szczęście i nie wmówi nam, że to kot nasikał nam na telefon, to po tym okresie chciałby, byśmy znowu do niego przyszli.
Więc tak, niezniszczalność lub nadmierna wytrzymałość jest jak najbardziej nie na rękę producentowi. No chyba, że kupiliśmy sobie zegarek za kredyt hipoteczny.
mikroos, 23 marca 2013, 23:55
Mimo wszystko będę drążył dalej
Producent zawsze może wydłużyć gwarancję, bo kto mu zabroni? W innych branżach takich firm są dziesiątki (mało tego, znam nawet producenta z mojej branży, który dobrowolnie z własnej inicjatywy wykonywał naprawy pogwarancyjne za darmo) i na ich produkty znajdują się chętni. Problem z komórkami polega natomiast na tym, że klient (wbrew temu, co deklaruje) wcale nie oczekuje produktu nadmiernie trwałego, bo prędzej ten produkt się zestarzeje i samo to będzie powodem do wymiany.
wilk, 24 marca 2013, 02:02
No to fajnie. Tyle, że do tego wymagana jest wiedza i aktywny ruch klienta. Przedłużenie praktycznie jest możliwe tylko na samym początku lub poprzez wybranie takiej opcji przy zakupie, a nie gdy dobiega ona już końca. Często jest to też wciskana „gwarancja” sprzedawcy, a nie producenta, która nie ma z faktyczną nic wspólnego.
Czy produkt, na który upłynęła gwarancja jest stary, bo reklama mówi, że jest nowszy model w sprzedaży, czy może stary, bo nagle zaczęły grasować w nim złośliwe gnomy i zaczął się wyłączać, choć nie powinien?
Problem w tym, że firmy kształcą swoich klientów. Z jednej strony tworzony jest wizerunek nowszego modelu jako tego, co teraz właśnie się kupuje, to jest trendy, poprzedni model jest passe (oczywiście w reklamach tego nie usłyszymy, bo po obniżce - ot nagle producent może sobie na nią pozwolić - faktycznie niektórych klientów obniżona cena w końcu może zachęcić do kupna modelu z „poprzedniego sezonu”). Z drugiej zaś uczony jest, by patrzał na produkty funkcjonalne jak na produkty stricte konsumpcyjne. Np. to, że zjadamy bułkę i jutro musimy kupić nową przekładać zaczyna się na akceptowanie tego, że za 2 lata musimy kupić nowego smarta, bo przecież musi się on popsuć. Nie, wcale nie musi. Fakt, możesz powiedzieć, że nawet ołówek ostatecznie się wypisuje, ale tutaj sytuacja wygląda tak, jakbyśmy czasem dostawali niepełny rysik już na samym początku.
A może po prostu nie klient ma telefon, a to telefon ma jego?
mikroos, 24 marca 2013, 07:29
Ale wciąż jest gwarancją i świętym prawem klienta (nareszcie na coś przydała się integracja z UE!) jest ją egzekwować. Przyznam się, że nie rozumiem tego argumentu - kojarzy mi się trochę z ludzką niechęcią do reklamowania towaru made in China, bo "i tak miał prawo się zepsuć, w końcu to chińczyk".
A co za różnica? Klient chce nowego telefonu, bo jest próżny (a nie oszukujmy się: jest ), to dostaje nowy produkt.
Już pisałem na ten temat: na rynku są dostępne solidne produkty. Ale przecież nie jest winą producenta, że bardziej opłaca mu się produkować chłam i dzięki temu obniżać koszty - przecież to strona popytowa decyduje, co zostanie kupione. I tak, klienci woleli wybrać chłamowate marki. Woleli np. ładne telefony z Androidem zamiast Nokii - telefonów z Symbianem co prawda, ale z zasłużoną reputacją urządzeń niezniszczalnych - co o mały włos nie doprowadziło Nokii do całkowitego bankructwa. To idealny dowód na to, że dla klienta, wbrew pozorom i wbrew deklaracjom, jakość ma marginalne znaczenie.
I bonus na koniec:
Czy chcesz przez to powiedzieć, że obarczasz producenta winą za niedostateczne rozpoznanie rynku przez klienta i brak aktywnego ruchu z jego strony? Szczerze mówiąc, aż ciężko mi w to uwierzyć.
Flaku, 24 marca 2013, 10:50
Asasyn, 24 marca 2013, 18:35
Szafir był i jest stosowany już od dawna w szkiełkach do zegarków i to nie wcale tych z najwyższej półki. Sam mam szkiełko szafirowe w Tissocie i faktycznie ani jednej ryski po 5 latach eksploatacji. Ciekawi mnie natomiast jedna rzecz ponieważ babka w salonie mówiła, że o ile szafir jest mega odporny na zarysowania to już na uderzenia o wiele mniej. W artykule wyraźnie pisze, że szkło ma przetrwać zderzenie z betonem więc ciekawe czy babeczka w salonie była niedoimformowana ( mimo wszystko nie wystawiałem na próbę wytrzymałości szkiełka od zegarka ) albo to jakiś ulepszony szafir z jakimiś domieszkami .
Co do dyskusji na temat cyklu życia produktów to zgadzam się w 100%, że wymiana sprzętu jakiejkolwiek maści na nowy jest wymuszana w głównej mierze przy pomocy wypuszczania nowych produktów i agresywnej kampanii marketingowej wmawiającej nam że nowy produkt jest szybszy, lepszy i bardziej sexy . Resztę mechanizmu tak naprawdę dopełnia chęć pokazania się i pozycjonowania się w społeczeństwie za pomocą takich zabawek. Nie uważam, jak co niektórzy, że te gadżety są całkowicie zbędne. Smartfon to naprawdę super sprawa i się przydaje ale wymiana co roku na nowszy model któy ma troche gigaherców więcej to trochę moim zdaniem przesada i przejaw próżniactwa. Jestem w stanie uwierzyć, że te wszystkie cuda są wytwarzane z gorszej jakości materiałów aby zmniejszyć koszta i w konsekwencji cenę ale powiem szczerze, że nie zdarzyło mi się jeszcze żeby wymieniać jakikolwiek sprzęt z musu tylko dlatego, ze się zepsuł. Albo ludzie mają takiego pecha albo ja jestem jakimś szcześciarzem, że trafiam na same dobre egzemplarze, które się jakiś dziwnym trafem nie psują po gwarancji ? Żeby było jasne nie kupuje żadnych topowych modeli raczej średnia półka. Laptopa mam 7 lat i jedyne co mi padło to karta graficzna ale to w pewnym sensie z mojej winy bo się po prostu zagotowała z tego powodu, że laptop nie był od nowości czyszczony więc przez 7 lat trochę się tam kurzu pewno nazbierało (karta bez problemu wymieniona przez informatyka za 4 stówki i dalej lece na tym samym lapku ). Tylko ja mam odwagę się przyznać, że wina leży w cześci po mojej stronie a większość nie ptorafi się przyznać. Spadnie im telefon na beton pęknie szybka a potem wylewają żale na forach, że ta firma jest taka i owaka Smartfona mam jak narazie 3 lata i też jak narazie żadnych oznak syndromu pogwarancyjnego. Najczęściej jednak spotykam się z krytyką producentów lodówek, że padają one idealnie po okresie gwarancyjnym, że już się nie robi takich lodówek jak w czasach PRL hehe. No to zobaczmy, lodówka beko za 1200 zł, 5 lat eksploatowana i nic się jej kompletnie nie dzieje. Chyba nrapwdę jestem w czepku urodzony No nic, liczę dalej na dobrą passę a hejterzy niech sobie hejtują dalej Nie ma się co oszukiwać, Ci wszyscy krzykacze są w mniejszości ale wiadomo, że najwięcej się udzielają i to ich słychać co daje złudne wrażenie, że jest tak źle. Zazwyczaj większą motywację żeby wejść na forum, zalogować się napisac opinię ma ten co jest wkurzony niż zadowolony stąd tyle pojękiwania na forach
wilk, 24 marca 2013, 22:28
Taka, że rękojmia (niezgodność towaru z umową), o której piszesz, to co innego niż gwarancja i kto inny za nią odpowiada. Chyba nie chcesz powiedzieć, że gwarancję zawdzięczamy UE?
Pewnie dlatego, że najczęściej ludzie wychodzą z założenia, iż więcej z tym zachodu, nerwów i zmarnowanego czasu. Gorzej jak np. markowe buty zaczynają się rozklejać po miesiącu.
Zgadzam się, oczywiście, że są. I ponownie pięknie zmierzamy do tego co od początku podkreślam - producentowi nie opłaca się produkować tylko wytrzymałych produktów. Dlatego produkuje też ów „chłam”, który de facto jest produktem typowym. Linie nazwijmy to Traveller czy Armored są tylko jednym z modeli z oferty. A poprzez dywersyfikację cen ze zwykłymi modelami osiągnięty jest cel utrzymywania stałych wpływów. Tak po prostu już jest.
Znowu rozdwajasz włos. Klienci są głupi i to prawda! Głupi jako wyborcy i głupi jako konsumenci. Są podatni na kolorowy marketingowy bełkot. Marketingowcy doskonale to wiedzą i ochoczo wykorzystują.
Nom, a potem co? Zacznie sprzedawać w czerwonej obudowie?
Zgodzisz się na 4-letnią umowę operatora? Pewnie nie, ale operator ma większy zysk jak wciśnie za 2 lata umowę z telefonem. Nie patrzysz na to perspektywicznie. Wracamy do punktu wyjścia.
Dokładnie. A wyższy koszt produkcji oznacza albo wyższą cenę końcową lub konieczność pogodzenia się producenta z niższą przebitką na cenie, o czym pisałem. Ale w żaden sposób nie wynika to z niemocy technologicznej. Ergo producentowi się nie opłaca, bo ludzie wolą coś tańszego, a zarazem częściej zmienianego. I nie chodzi tu wcale o upadek, a o bilans zysków.
To akurat spore założenie. Równie słuszne jest stwierdzenie, że teraz celowo sprzedawane są produkty z wyświetlaczem 9'', bo rynek nie jest gotowy na 10''. Można robić też tak jak np. producenci kart graficznych, których modele kart z różnych półek elektronicznie nie różnią się niczym, poza blokadą wydajności.
Popatrzmy na rynek żywności. Czy niepsujące się frytki coś zmienią? Nie, choć producentowi akurat tutaj zależy, by wytrzymały przynajmniej transport i na półkach. Albo na rynek producenta śrubek. Czy tam będzie problem z nasyceniem? Nie, bo na śrubki zawsze będzie popyt. Nie mieszajmy odmiennych rynków z działaniami marketingowymi, bo w ten sposób można udowodnić wszystko.
A Voyager I od 30 lat leci i nadaje na jednej baterii. A lodówka Mińsk babci działa niemal nieprzerwanie od 40 lat. Nie no, bądźmy poważni, nie o to tu chodzi. Sęk w tym, że rozmawiamy tutaj o pewnym truizmie, który sprowadza się do tego, że ja dla ciebie będę produkował, ale ty musisz kupować.
mikroos, 24 marca 2013, 22:42
Gwarancję zawdzięczasz producentowi, ale rozszerzone prawa co do jej egzekwowania to już w znacznym stopniu kwestia naszej akcesji.
Co dodatkowo potwierdza, że już w momencie zakupu klient nie zwraca uwagi na jakość ani trwałość.
Tak, to jest problem, ale prawo stoi po stronie klienta (śmiem twierdzić, że czasami aż do przesady - niektóre przepisy z zakresu ochrony praw konsumenta zakrawają na absurd)
Ale nie patrzysz przy tym na kupującego! On także nie oczekuje wcale tej jakości
I o to właśnie chodzi. Ty też byś się starał i latami inwestował w rozwój każdego swojego produktu x3, gdybyś wiedział, że wystarczy zrobić x1, żeby godziwie zarobić? No sam powiedz, ale tak uczciwie
wilk, 26 marca 2013, 19:47
Według mnie to jednak skutek marketingowego przyzwyczajania, że produkt, który powinien starczyć na wiele lat (ktoś z was zmienia np. cały pc czy telewizor co 2 lata?) ma być produktem konsumpcyjnym. Kreowanie mody sezonowej. Opłaca to się producentowi i operatorom. Ale jako, że mamy kupować częściej, to wolimy faktycznie wybierać coś tańszego. Ponieważ producent chce jednak zarobić, to często przestaje przykładać się do rozwiązywania typowych problemów konstrukcyjnych, typu odklejające się chipsety, źle chłodzone laptopy, pękające zawiasy czy uszkadzające taśmy do wyświetlacza w laptopach, nieprzemyślane połączenia różnych materiałów np. tkanina na styku z metalem, używanie mało wytrzymałego tworzywa sztucznego, itp. itd. I dlatego mu się nie opłaca, bo klient będzie musiał kupić znowu, ale żeby nie marudził, że ma kupić to samo, to dokłada się minimalnie szybsze podzespoły i nazywa wersją +1.
I to jest właśnie sedno. Taki produkt byłby droższy i mimo iż bardziej atrakcyjny, wydajniejszy, to znalazłby się w rękach mniejszej liczby osób. Producent poświęcił więcej czasu na jego dopieszczenie i kolejny model x3 również będzie wymagał więcej czasu. Podczas gdy w tym samym czasie ów producent może sprzedać więcej modeli x1 oraz również szybko opracować nowszą wersję.