Niezwykle toksyczna szisza
Miłośnicy palenia tytoniu za pomocą sziszy, czyli fajki wodnej, muszą się liczyć ze znacznie wyższą ekspozycją na toksyny od palaczy preferujących papierosy - uważają naukowcy z Uniwersytetu Wspólnoty stanu Wirginia oraz Uniwersytetu Amerykańskiego w Bejrucie.
W eksperymencie, którego wyniki opublikowało czasopismo The American Journal of Preventive Medicine, wzięło udział 31 osób w wieku od 18 do 50 lat. Ochotników zaproszono do udziału w 45-minutowej sesji przy fajce wodnej, a także, po odczekaniu pewnego czasu, do wypalenia pojedynczego papierosa. Po wypaleniu porcji tytoniu u badanych osób mierzono szereg parametrów związanych z ekspozycją na dym.
Jak wykazano, palenie sziszy wiązało się z aż trzykrotnie wyższym wzrostem poziomu karboksyhemoglobiny, czyli formy hemoglobiny niezdolnej do przenoszenia tlenu z powodu zablokowania przez tlenek węgla. Analiza liczby wdechów wykonywanych podczas palenia oraz objętości każdego z nich wykazała z kolei, że korzystanie z fajki wodnej oznacza 48-krotny wzrost ilości wdychanego dymu.
Co ciekawe, pomimo ogromnej dysproporcji w ilości wdychanego dymu, po paleniu za pomocą sziszy nie stwierdzono wzrostu stężenia nikotyny powyżej wartości osiąganych przez te same osoby po spaleniu papierosa.
Dokonane odkrycie jest szczególnie ważne po uwzględnieniu faktu, że dym wydobywający się z ustnika fajki wodnej zawiera liczne substancje mogące wywołać wiele chorób, w tym nowotwory. Całkowicie przeczy to obiegowemu przekonaniu, że palenie za pomocą sziszy wiąże się ze znacznie mniejszym ryzykiem zachorowania na choroby związane z ekspozycją na dym tytoniowy.
Komentarze (23)
kwiateusz, 5 grudnia 2009, 16:56
zakladam ze w sziszy był tyton? bo niegdzie nie jest to wprost napisane.
ja osobiście mialem okazje z tego cuda palic ale to była jakaś egipska melisa, wiec mysle troche mniej niebezpiecza
W. Grzeszkowiak, 5 grudnia 2009, 17:04
Co prawda w notce wspomniałem o nikotynie, co sugeruje użycie tytoniu, ale faktycznie - uciekł mi ten "drobiazg" ( ) przy edycji - mój błąd. Zaraz poprawiam
BTW: nie byłbym taki spokojny o melisę. Czego byś nie palił, produkty spalania tkanki roślinnej generalnie są podobne i do szczególnie zdrowych nie należą. Pewnie nie są aż tak złe, jak dym tytoniowy, ale na pewno Twoje płuca wolałyby wdychać świeże powietrze
Arkaster, 5 grudnia 2009, 18:41
Z pewnością nie chodziło o melisę, ale o "melasę". Jest to potoczna nazwa smakowego tytoniu do sziszy.
dajmon, 5 grudnia 2009, 19:09
A co z porównaniem ilości wdychanego dymu z papierosa i sziszy? Spalone porcje w sziszy i papierosach były takie same? (45-minutowa sesja)
A co z częstotliwością stosowania danej metody palenia?
czesiu, 5 grudnia 2009, 19:19
Masz rację - to powinien być wypalony taki sam papieros z tą samą częstotliwością i objętością "machów".
Poza tym można było sprawdzić skład (koncentrację składników) wydychanego dymu
Siymia, 5 grudnia 2009, 20:19
Wg mnie takie badania to pic na wodę. Tak jak już wcześniej "dajmon" podjął temat, wg mnie musiał by być ten sam stosunek wdechów dymu obydwu "papierosów" i czas taki sam. Malućki papierosik kontra niekończąca się długo sisza? Nie fair!
mirek19930, 5 grudnia 2009, 20:41
No dobra ale sziszke palił pan ochotnik przez 45 minut a papierosa 5 minut, po za tym szisze pali sie raz na 2 dni max a jesli chodzi o papierosy to jest to paczka dziennie.
mikroos, 5 grudnia 2009, 21:38
Takie badania prowadzono już teraz. Wyraźnej różnicy w składzie nie ma.
O ile rzeczywiście jest to błąd metodyczny, o tyle 48-krotnej różnicy w objętości wdychanego dymu nie da się wytłumaczyć samym czasem palenia. Poza tym nie wiem, ile tytoniu ładuje się do sziszy, ale być może właśnie z tego powodu uznano sesyjkę przy fajce za porównywalną z wypaleniem papierosów (podkreślam jednak jeszcze raz, że nie mam pojęcia, ile tytoniu umieszcza się w fajce).
W Polsce być może w większości przypadków tak. W krajach, gdzie jest to tradycyjna używka, już niekoniecznie.
mirek19930, 5 grudnia 2009, 22:49
Do sziszy ładuje sie max 10 gram melasy, 1 papieros ma 1 gram czystego tytoniu. Być moze sprawcą złego jest węgielek który utrzymuje spalanie tytoniu w sziszy, gdyż czasami czuć tkz "węgiel" co jest nieprzyjemnym uczuciem.
lucky_one, 6 grudnia 2009, 13:36
Czyli woda w sziszy nie filtruje dymu który przez nią przechodzi? A gdyby zamiast wody zastosować jakiś np olej? Tak, żeby pochłaniał on część kancerogenów (związki organiczne zapewne z reguły zawierające pierścienie aromatyczne) ?
mikroos, 6 grudnia 2009, 13:39
Woda, wbrew obiegowej opinii, nie filtruje prawie wcale. Tak jak sam napisałeś, większość kancerogenów z dymu papierosowego (nie licząc azotanów) to związki niepolarne, więc woda nie ma szans ich wydajnie zatrzymywać. Pomysł z olejem jest ciekawy, tylko pytanie, czy zatrzymaniu nie uległyby substancje odpowiedzialne za smak. Z drugiej strony nikotyna jest dość dobrze rozpuszczalna w wodzie, więc stosowanie filtru olejowego mogłoby zwiększyć dawkę przedostającą się do krwi
czesiu, 6 grudnia 2009, 16:44
Najpierw musisz sobie odpowiedzieć na pytanie - "dlaczego" ludzie wybierają sziszę zamiast fajki, ja raczej obstawiam siłę wrażeń "lepsze kopanie" niż względy zdrowotne.
czyli wychodzi, że optymalnie w sziszy powinien być związek woda/olej + coś filtrującego. Jednak ja tutaj mam pytanie - niby w jaki sposób powietrze ma reagować z cieczą, skoro zwykle w wodzie robią się "pęcherzyki" - wątpię aby następowały idealne warunki do filtrowania. Wydaje mi się też, że lepszym pomysłem byłby jakiś "normalny" filtr zamontowany przy wylocie z sziszy (w naczyniu, a nie ustniku).
mikroos, 6 grudnia 2009, 16:51
I właśnie o to chodzi - taki np. węgiel aktywowany ma gigantyczną powierzchnię adsorpcji, a powierzchnia kontaktu wody z pęcherzykami gazu jest w tym przypadku bardzo mała. A mimo to mit bezpiecznego palenia za pomocą "filtra" wodnego ma się bardzo dobrze.
Pozostaje pytanie, czy rzeczywiście byłoby to równie atrakcyjne. Sam nie palę, ale z rozmów z miłośnikami sziszy wnioskuję, że kręci ich właśnie naturalność i prostota palenia (coś w rodzaju miłości do wszystkiego "retro" - nieważne, że mało praktyczne, ale za to jaki ma styl!).
sylkis, 6 grudnia 2009, 17:35
nie pale ani papierosow, ani sziszy.
papierosow palic (czynnie) nie moge (mimo, ze jestem biernym palaczem), bo pojedyncze zaciagniecie sie wywoluje efekt niekontrolowanego kaszlu do krwi, tak dlugo, az zasne (a to, jak nieciezko sie domyslic, jest trudne przy takim kaszlu). raz sprobowalem zapalic bez zaciagania sie (trzymalem dym pod jezykiem) - strrrasznie krecilo mi sie przez to w glowie o i golnie bylo niedobrze, a to byly tylko ze 4-5 nabran dymu do ust (niezaleznie od teog oddychalem caly czas).
wiedzac, ze papierosy to dla mnie niezbyt przyjemna sprawa, oraz ze to, co w tym dymie najszkodliwsze, to wszelkie substancje smolite z dymu, ktore mimo filtrow masowo dostaja sie do organizmu - stwierdzam,ze szkoda mi kasy, skoro przy swojej wysokiej cenie zadnego z tego pozytku/przyjemnosci, a wrecz szkodzi.
sziszy nigdy nie probowalem, bo po prostu jakos tak wyszlo, ze nie mialem okazji, ale od kiedy sie o niej dowiedzialem strasznie mnie ciekawila, bo znam pare osob sie w niej lubujacej - ktore mi opowiadaly, ze wszystkie opisane przeze mnie nieprzyjemnosci rowniez i oni odczuwaja po papierosach (znaczy sie niektorzy z nich, nie wszyscy), zas po sziszy jest im bardzo dobrze, ze ona odfiltrowuje cala ta smole i nie wdycha sie dymu, tylko pare wodna, w ktorej rozpuszczona jest niemalze czysta nikotyna (i w polaczeniu z woda o wiele lepiej sie wchlania, przez co daje o wiele wiekszego kopa, niz papierosy, bez efektu zatrucia smolami, od ktorych mi rzekomo mialo byc nie dobrze po papierosach). dlatego zawsze chcialem sprobowac, skoro bongos mial byc o wiele wydajniejszy, zdrowszy i przyjemniejszy...ale po przeczytaniu arta i komentarzy zwatpilem i chyba jednak zmienie zdanie
btw, to jak dziala fajka wodna?
bo z opowiesci myslalem, ze tem sa tak jakby dwie komory z gazem/powietrzem oddzielone komora z woda, w jednej 'gazowce' jest palony tyton/melasa, ktorego dym opada na wode (a nie ze jakies babelki z dymem spod niej sie wydostaja) i owa woda, rowniez podgrzewana, paruje do drugiej 'gazowki' i ta pare sie wdycha, czyli wyobrazalem to sobie bardziej jak poziome ustrojstwo al'a destylator, a nie, jak z waszych opisow wynika, ze to jakis pionowy pic na wode (doslownie). (przyznaje, ze nigdy prawdziwej sziszy nie widzialem w calosci, a jedynie jakies buteleczki i rurki porozwalane, stad moje wyobrazenie)
czesiu, 6 grudnia 2009, 21:19
Działanie sziszy jest proste do np garnca wkładasz w pokrywce dwie rurki - jedna ma końcówkę zanurzoną w wodzie (w niej znajduje się tabaka/melasa), druga rurka ma zakończenie bezpośrednio przy pokrywce.
W efekcie powstaje zawór wodny -> dym może wejść(przy wytworzeniu podciśnienia* w garncu [* zaciągnięciu się]), ale nie może wyjść - dzięki temu większa koncentracja dymu dochodzi do płuc (zamiast jednego "macha" masz kilka) i ludzie mają "wesoło" w związku z większym niedotlenieniem/ zmniejszeniem udziału tlenu w wdychanym przez sziszę powietrzu.
Skoro masz takie problemy z dymem powinieneś zawsze mieć przy sobie tabletki z kodeiną, choć nie namawiam do rekreacyjnego stosowania.
kocurxtr, 6 grudnia 2009, 21:42
nie twierdzę, że trzeba się alkoholizować, ćpać, czy palić dwie paczki fajek ale... żyvcie bez używek zupełnie... było by baaardzo zdrowe i baaardzo nudne...
czesiu, 6 grudnia 2009, 22:09
Piłeś kiedyś wodę z butelki, którą godzinę wcześniej pił ktoś skacowany? Ma ona charakterystyczny zapach, który przecie z niczego się nie wziął... a poważniej: przecież butelka nie piła a i tak daje z niej czadu jak z destylarni - ludzie błędnie interpretują Parts Per Milion jako Gram
mikroos, 6 grudnia 2009, 22:45
Wporzo, ale woda zatrzymuje głównie związki organiczne, a większość mutagenów zawartych w dymie tytoniowym ma bardzo małą rozpuszczalność w wodzie.
Ale nikt tutaj (chyba) nie twierdzi, że nie wolno niczego tykać. Uzależnić można się równie dobrze od internetu czy czekolady - w ogóle chyba mamy jakąś taką naturę, że sami sobie szukamy jakichś uzależnień. Jedyną kwestią pozostaje to, czy umiemy się jakoś ukierunkować i wybrać te w miarę mało szkodliwe.
ZoodaVex, 6 grudnia 2009, 22:46
Nauczyłem się palić fajkę wodną w Iranie, przywiozłem też sobie stamtąd jedną (nie wiecie, jak ciężko było znaleźć taką nie pomalowaną na wściekłe kolory) i od czasu do czasu - głównie podczas domówek - palę. Nie jest to sprawa stylu czy "retro", to po prostu zupełnie inne doznania od papierosa. Sziszą człowiek bardzo głęboko się zaciąga, a dym w ogóle nie drażni płuc - palą ją z upodobaniem nawet ludzie zupełnie niepalący podczas spotkania w herbaciarni. W dodatku tytoń jest przeważnie smakowy, aromatyczny i słodki, przyjemny. Dla palaczy, zwłaszcza palących więcej, szisza nie wystarcza, a wręcz zachęca smakiem tytoniu do zapalenia normalnego papierosa. Prawdą jest też niedotlenienie powodujące relaksujący "rauszyk" po porządniejszym zaciągnięciu się. No i prawda, że jeśli sziszę się źle rozpali i zamiast stopniowo spalać tytoń, zaczyna go agresywnie smażyć, lub gdy tytoń się już kończy, pojawia się strasznie drapiący w gardło smak spieczonego tytoniu zmieszanego ze smakiem węgla (jeśli wam tak rozpalą w knajpie, żądajcie zwrotu pieniędzy ). Co do filtrowania przez wodę, woda po sesji z sziszą, a zwłaszcza kilku, staje się czymś naprawdę ohydnym. Nie wiem, czy faktycznie pochłania złe związki z dymu, ale udatnie sprawia takie wrażenie. Słyszałem też legendy o paleniu przez wódkę (zwłaszcza marihuany), ale nigdy nie próbowałem. Nie jest zaś prawdą, że wdycha się parę wodną: to normalny dym, tylko delikatny i może nieco "wilgotny" w smaku. Zasada działania polega na tworzeniu podciśnienia w butli z wodą przez wdychanie z rurki. Jedyny otwór, którym powietrze może wejść, jest u góry, gdzie w takiej miseczce na kratce leży mokry tytoń, a ponad nim na podziurkowanej folii aluminiowej spoczywa rozżarzony węgiel (jak do grilla). W co bardziej nowoczesnych herbaciarniach w Iranie do sziszy podają tekturowy lub plastikowy ustnik, dla każdego osobny, żeby było higienicznie... ale społeczna funkcja spotkania z przyjaciółmi chyba na tym cierpi. Ja bym też zbadał, co się wdycha razem z folią.
Z ciekawostek, widziałem na poprzedniej Nocy Reklamożerców izraelską kampanię społeczną zniechęcającą do fajki wodnej, której hasło brzmiało: "Rak ma różne smaki. Szisza szkodzi tak samo jak papierosy". Więc chyba żadna to nowina.
sylkis, 7 grudnia 2009, 00:35
dopoki nie wezme papierosa do ust i sie nim nie zaciagne nie mam zadnych problemow z dymem, no co najwyzej w centrum miasta od spalin czasem mi sie kreci w glowie i jest mi niedobrze, ale to rzadkosc - a lekarstwem na to jest wrocic do domu na obrzezach miasta, gdzie powietrze jest (wzglednie) czyste (niedaleko lasu) i sie go nawdychac - od razu przechodzi.
po przjerzeniu na wikipedii czym jest kodeina... wole w ogole nie probowac wole nie zazywac nic takiego swiadomie, zeby sie nie uzaleznic, gdy mi to wejdzie w rutyne, pewnie i tak przy przeziebieniach w roznych aspirynach itp sie toto znajduje i wiecej niz z tej okazji tego zazywac nie chce...a jesli to ma jakies powiazania z morfina, to pewnie latwo popasc w lekomanie od tego. no i jesli
to mi starczy, ze jak raz na ruski rok wezme tabsy od alergii z okazji ataku lub potencjalnego zjedzenia alergenu (krzyzowe na jedzenie, wiec nigdy nic nie wiadomo, jak sie nie do konca czuje a np zjadlem fast fooda to wole nie ryzykowac), to mam podobne objawy (zmulenie, sennosc) a i zeby zadzialy musze wziac najsilniejsze wersje telfastu/clemastinum w konskiej dawce (lub w ogole zastrzyk u lekarza), bo jesli mam atak - to na calego (wyglada ajk oparzenia 3 stopnia)a do sziszy chyba jednak mnie zniecheciliscie...szkoda pieniedzy na cos, co ci szkodzi wole umyslowe oderwanie sie od rzeczywistosci (dobra gra lub ksiazka) i seks
czesiu, 7 grudnia 2009, 01:07
To teraz jeszcze wejdź na Hyperreal czy neuro groove i zobacz jakimi oni tam dawkami operują od 1-2 tabletek SPORADYCZNIE przyjętych jeszcze nikt się FIZYCZNIE nie uzależnił, szczególnie jeżeli jest to poniżej 2-3 tabl na tydzień, a nie pisałeś, żebyś miał częściej ataki "kaszlu do krwi".
wątpię - przede wszystkim działanie przeciwkaszlowe, przy okazji działanie przeciwbólowe. Nie wiem jak ty ale ja lubię wiedzieć co i dlaczego biorę, dlatego zawsze czytam ulotkę i sprawdzam, co ciekawego piszą w internecie.
sylkis, 7 grudnia 2009, 01:42
generalnie biore to, co mi kaza brac lekarze, ufam im na pewno bardziej, niz tak naprawde randnomowemu z mojej perspektywy info z neta a o aspirynie napisalem dlatego, ze wg wiki to ponoc czesto jest laczone z paracetamolem, kwasem acetylo-salicylowym itp, czyli typowymi przeciwbolowcami/przeciwprzeziebienowcami... co do ulotek, to lekarz moze mi przeciez dac inne zalecenie, niz te z niej (no chyba, ze biore cos bez recepty, bez kosultacji, to wtedy czytam).
no i papierosow nie pale, wiec tych atakow kaszlu nie miewam (dwa albo trzy razy w zyciu sie zaciagnalem - za kazdym razem ten sam efekt - wiecej tego nie zrobilem, bo i po co), a tyle dymu, co w powietrzu bywa nic mi nie robi (co najwyzej troche kreci mi sie w glowie, to ide sie nawdychac swiezszego powietrza w miare mozliwosci i mi przechodzi).
czesiu, 7 grudnia 2009, 02:42
Co do ulotek przede wszystkim czyta się je z 2 powodów - poznanie aktywnych składników + poznanie interakcji między-lekowych i w tym względzie nie ufał bym nadmiernie lekarzowi - ma obowiązek wiedzieć, co (i w jakiej dawce) ci pomoże ale skąd ma wiedzieć co wszystko poza tym łykasz na własną rękę. Genialnym pomysłem jest też mieszanie różnych leków przeciwgrypowych "bo szybciej się wykuruję", w sytuacji gdy wszystkie jako składnik aktywny mają paracetamol - dawka uszkadzająca wątrobę wcale nie jest rewelacyjnie wysoka.
To jest tak jak z praniem - jak się nie znasz i zagotujesz ciuchy z max temp 30 stopni C - pal licho, kupi się nowe, z wątrobą czy nerkami może być większy problem.