Nie tylko na raka
Tamoxifen, lek znany dotychczas głównie jako chemioterapeutyk w leczeniu raka piersi, może się okazać skutecznym lekarstwem przeciwko manii pojawiającej się u osób z chorobą afektywną dwubiegunową. Wyniki badań na ten temat przedstawiają naukowcy z Szkoły Medycznej Uniwersytetu Dokuz Eylül w tureckim Izmirze.
Mechanizm działania tamoxifenu w raku piersi jest związany z jego zdolnością do hamowania sygnałów estrogenowych, stymulujących rozwój nowotworu. Okazuje się jednak, że istnieją także inne sposoby działania tego związku. Jeden z nich polega na blokowaniu grupy enzymów określanych zbiorczo jako kinaza białkowa C, będących ważnym elementem sygnalizacji wewnątrzkomórkowej. Choroba afektywna dwubiegunowa (ChAD), zwana także psychozą maniakalno-depresyjną, charakteryzuje się nadaktywnością tych enzymów, co prowadzi do takich objawów, jak trudności w koncentracji, upośledzenie zdolności do podejmowania decyzji oraz ogólna dezorganizacja procesów myślowych.
Badania, poprzedzone testami na zwierzętach, objęły 66 osób w wieku od 18 do 60 lat. Wszystkie z nich chorowały na ChAD i wykazywały w momencie rozpoczęcia eksperymentu objawy manii. Połowa pacjentów przyjmowała tamoxifen oraz drugi lek, lorazepam, stosowany tylko doraźnie w celu usunięcia napadów manii. Jak zawsze w tego typu badaniach wyselekcjonowano grupę kontrolną, także przyjmującą doraźnie lorazepam, lecz w połączeniu z placebo zamiast tamoxifenem.
Trwający 21 dni eksperyment ukończyło 50 ochotników. Wyniki pokazywały jednoznacznie, że osoby przyjmujące tabletki zawierające tamoxifen miały znacznie łagodniejsze objawy manii niż osoby z grupy kontrolnej. Dzięki zastosowaniu specjalnych testów obliczono, że aż 48% osób leczonych tamoxifenem wykazywało objawy manii słabsze o co najmniej połowę, a u kolejnych 28% objawy manii ustąpiły całkowicie. W grupie kontrolnej analogiczny odsetek wynosił, odpowiednio, zaledwie 5% i 0%.
Dodatkowo obliczono, że pacjenci leczeni nowym sposobem potrzebowali znacznie niższych dawek lorazepamu niż przedstawiciele grupy kontrolnej. Nie tylko wymagali oni niższych doz na początku eksperymentu, ale też szybciej spadało u nich zapotrzebowanie na ten medykamant. Pod koniec studium różnice w zapotrzebowaniu na lorazepam były znacznie wyraźniejsze niż w pierwszych dniach testów.
Autorzy publikacji na temat eksperymentu twierdzą, że ich wyniki mogą być zachętą do dokładniejszego zbadania wpływu kinazy białkowej C na rozwój ChAD. Ich zdaniem, warto także przeprowadzić eksperymenty z innymi substancjami wykazującymi działanie analogiczne do tamoxifenu.
Oprócz leczenia raka piersi, inne zastosowania wspomnianego leku obejmują, m.in.: leczenie osób wykazujących występowanie cykli miesięcznych bez owulacji, usuwanie objawów tzw. ginekomastii (pojawianie się kobiecego kształtu ciała u mężczyzn). Stosowany bywa także nawet w inżynierii genetycznej, pozwalając na selektywne usuwanie określonych genów ze specjalnie przygotowanych organizmów.
Komentarze (53)
Barbara, 17 lipca 2008, 15:47
J. Maslanky ,,Od lekarza do grabarza"- cyt.:,,...jednym z najbardziej rozpowszechnionych przedstawicieli HTZ z przeznaczeniem leczenia raka piersi jest lek Tamoxifen. W środowisku lekarzy leczących przyczyny (i nie tylko)postrzegany jako kolejna tragiczna pomyłka podarowana kobietom. Magazyn medyczny <<Lancet" (2000):,,Zanim zostanie podjęta decyzja o wypisaniu recepty na tamoxifen, lekarze powinni pamiętać zarówno o ryzyku, jak i korzyściach. (...)... Lek i ostrożność? jakoś nie idą razem w parze. Dlaczego właśnie ostrożność? Ano między innymi dlatego, że lek Tamoxifen przy okazji potrafi tworzyć zakrzepy krwi, spowodować wylewy krwi do mózgu, pogorszyć wizję oraz w sposób gwałtowny wywołać napady gorączki i nocne pocenie. (...).. C. Pearson: ,,Tamoxifen nie jest lekiem bez ryzyka. Zdrowe kobiety zdążyły juz umrzeć z powodu terapii Tamoxifenem", co zresztą potwierdził artykuł w ,,Journal of the National Cancer Institut(1999):,,Tamoxifen" tak naprawdę nie chroni ludzkiego życia".
....że nawet Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) postanowiła wpisać Tamoxifen na ,,czarną" listę leków karcynogennych (rakotwórczych), co uczyniła dopiero w 1996 roku ".
Uzzi Reis, Martin Zucker- ,,Kobieta i hormony"- cyt.: ,,Jednakże tamoksyfen jest bardzo wątpliwym lekiem. Chociaż może przeciwdziałać zachorowaniu na raka sutka, ma liczne niepożądane skutki dla organizmu:
1. Usposabia do raka macicy,
2.Znacznie wzmaga skłonnośc do powstawania zakrzepów oraz ryzyko zagrażających życiu zatorów płucnych,
3. Może szkodliwie działać na oczy, a jego długotrwałe przyjmowanie może zwiększyć skłonność do zaćmy.
Ochrona przeciw zachorowaniu na raka sutka, którą zapewnia tamoxifen, trwa jedynie średnio pięć lat. Zgodnie z wynikami badań naukowych, jeśli jest brany dłużej- staje się czynnikiem rakotwórczym! A co z kobietami dla których stanie sie rakotwórczy przed upływem pięciu lat? Co więcej, pewien gen, nazywany HER-2, odgrywa decydującą rolę w powstawaniu agresywnej postaci nowotworu, która występuje mniej wiecej w 10% przypadków raka sutka. Tamoksyfen może w tych przypadkach zwiększać aktywność wymienionego genu i przyspieszać wzrost nowotworu".
Czy warto ryzykować?
inhet, 17 lipca 2008, 23:40
Oczywiście nie warto, lepiej umrzeć na raka.
Barbara, 18 lipca 2008, 00:35
?
mikroos, 18 lipca 2008, 00:37
Idiotyczny argument napisany przez totalnego ignoranta. Facet nawet nie posiada kwalifikacji, by dostrzec, że wystarczy prosta diagnostyka w kierunku poszukiwania mutacji tego genu (koszt jest na dobrą sprawę pomijalny przy kosztach samej chemoprewencji), by określić, czy warto u danej osoby ten lek podawać. Ale tak to się kończy, gdy ludzie bez jakiegokolwiek wyksztalcenia w danym kierunku próbują wykreować się na ekspertów. W sumie nie ma się czemu dziwić, tantiemy od sprzedaży książki na pewno zachęcają.
Barbara, 18 lipca 2008, 00:49
Czy wykonuje się tę prostą diagnostykę u każdej osoby, której przepisuje się tamoxifen?
A co z resztą wymienionych działań ubocznych, których gen nie dotyczy?
mikroos, 18 lipca 2008, 00:51
Nie wiem, jak jest z diagnostyką. Po prostu nie mam wiedzy.
Natomiast co do działań ubocznych - naprawdę nie dostrzegasz, że w momencie bezpośredniego zagrożenia życia są istotniejsze rzeczy, niż pojawienie się zakrzepów krwi (o poceniu się nie wspomnę, bo to błahostka i zwyczajne bicie piany, biorąc pod uwagę powagę sytuacji), które obecna medycyna potrafi bardzo skutecznie zwalczać?
Barbara, 18 lipca 2008, 00:56
Pewnie, ,,najlepiej" na raka podać karcynogenny lek!
mikroos, 18 lipca 2008, 00:57
A jeszcze lepiej umrzeć na raka z powodu rezygnacji z terapii! Cóż za kusząca alternatywa!
Barbara, 18 lipca 2008, 01:06
Może nie skomentuję Twojej wypowiedzi, bo znów będziemy ,,zgrzytać..." Powiem tylko: Nie umrzeć.
mikroos, 18 lipca 2008, 01:09
Jasne. A potem zawrócić Wisłę kijem.
Barbara, 18 lipca 2008, 01:29
A więc- zawróć.
mikroos, 18 lipca 2008, 01:31
To Ty mówisz o tym, żeby sobie ot tak nie umrzeć na nowotwór.
Barbara, 18 lipca 2008, 01:52
Oczywiście mówię, żeby nie umierać na nowotwór. I nie ,,ot tak", tylko naprawdę nie umierać. Dlatego podałam cytaty z książek.
mikroos, 18 lipca 2008, 01:56
Dodajmy: z książek napisanych w całkowitym oderwaniu od klinicznej rzeczywistości. Pamiętaj o tym, że nie rozmawiamy o sytuacji hipotetycznej, tylko o realnym "tu i teraz", kiedy masz przed sobą pacjentkę bezpośrednio zagrożoną śmiercią. W takiej sytuacji MOŻLIWA (a nie pewna) zakrzepica czy nadmierne pocenie naprawdę nie są tak istotne, jak starasz się tu wszystkim wmawiać. Znacznie łatwiej jest kontrolować tego typu objawy uboczne, niż powstrzymać rozwój nowotworu, nieuchronny w przypadku rezygnacji z terapii, klepiąc pacjentkę po ramieniu.
Gość tymeknafali, 18 lipca 2008, 02:39
A więc tu się kłócą... :-\
mikroos, 18 lipca 2008, 02:42
Ale dlaczego nazywasz to kłótnią? Nie jestem nastawiony do Barbary agresywnie, choć mam odmienne zdanie i chcę je wyrazić wprost. To, że w jednym wątku faktycznie rozmowa poszła dość ostro, nie oznacza, że automatycznie każda różnica zdań będzie od teraz kłótnią - przynajmniej ze swojej strony zapewniam, że postaram się, żeby tamta nieprzyjemna sytuacja się nie powtórzyła.
Barbara, 18 lipca 2008, 23:19
-Mikros, proponuję, może przestań patrzeć jak ,,koń z klapkami na oczach..." Przepraszam za porównanie.
mikroos, 18 lipca 2008, 23:23
Barbaro, Basiu, Basieńko Piszę o oderwaniu od praktyki klinicznej, bo ten człowiek nawet nie posiada doświadczenia i wykształcenia, które pozwalałoby mu na kompetentna ocenę tego, co przeczytał. Słowa o WHO są tego doskonałym przykładem, bo WHO wcale nie napisało, że lek nie ma racji bytu, tylko to, że ma poważne działania uboczne. Istnieje OGROMNA różnica pomiędzy stwierdzeniem napisanym przez WHO oraz interpretacją autora.
To, że Tamoxifen może w skrajnych przypadkach powodować mutacje, wcale nie oznacza, że w sytuacji doraźnej potrzeby jego podanie nie będzie uzasadnione. Zwróć proszę uwagę na to, że medycyna to nie koncert życzeń, tylko korzystanie z tego, co jest w danym momencie możliwe, nawet jeśli są to terapie pełne wad. Znów mówię tu o tym, że musimy wykonać bilans zysków i strat. Owszem, Tamoxifen może być silnie toksyczny, ale rezygnacja z terapii będzie śmiertelna (zwracam uwagę na tryb przypuszczający oraz oznajmujący).
Barbara, 19 lipca 2008, 00:04
Mikros- już Cię nawet lubię, chociażby za tę ,,Basieńkę."
-Ta doraźna sytuacja ma trwać 5 lat?
No i to wystarczy.
Dlatego nie należy odrzucać innych terapii, o których piszą autorzy ksiażek.
mikroos, 19 lipca 2008, 00:12
Cieszę się, że awansowałem z miana "bezdusznego" na "nawet Cię lubię" I oby tak dalej, skupiajmy się na dyskusji zamiast kopać się po kostkach
Szkoda, że kolejnego posta muszę zacząć smutną uwagą - tym razem to Ty troszeczkę patrzysz na świat z klapkami na oczach, bo nie dostrzegasz najprostszych faktów. Powtarzam Tobie kolejny raz: nie mamy do czynienia z sytuacją wymarzoną, tylko z realną, kliniczną. Jeżeli nie ma leku idealnego, pozbawionego działań ubocznych, musimy korzystać z dostępnych środków. Na pytanie, "czy sytuacja ma trwać 5 lat?" odpowiadam: tak, jeżeli będzie taka konieczność to tak, bo bez tego leku pacjentka zejdzie w przeciągu roku albo dwóch.
Zrozum, proszę, że onkologia to nie sztuka magiczna, tylko korzystanie z niedoskonałych narzędzi w celu pokonania arcytrudnego wroga. Natomiast bez wątpienia zgadzam się z tym, że należy szukać innych rozwiązań - gdybym w to nie wierzył, nie wybrałbym takiej drogi rozwoju, jaką wybrałem. Tylko błagam, niech o kierunku rozwoju medycyny nie decyduje autor, który zajał się medycyną (na dodatek czysto teoretyczną, co aż bije po oczach) wyłącznie ze względów emocjonalnych, po śmierci własnego ojca!
Barbara, 19 lipca 2008, 00:31
Czy czytałeś książkę tego autora?
Czy czytałeś też Reissa'a, Zuckera?
mikroos, 19 lipca 2008, 00:34
Nie czytałem drugiej wspomnianej przez Ciebie książki. Za to próbka pod postacią interpretacji stanowiska WHO przekonuje mnie, że pan Maslanky nie jest autorem obiektywnym, a przez to nie jest godny uwagi. Nauka nie może polegać na interpretowaniu faktów na własną korzyść, zgodnie z ustaloną z góry hipotezą.
Barbara, 19 lipca 2008, 00:43
czy ksiażkę J. Maslanky przeczytałeś całą?
J. Maslanky w tej książce nie opiera się tylko na swoich spostrzeżeniach. Jest wyszczególniona cała bibliografia.
mikroos, 19 lipca 2008, 00:50
Problem jest w tym, że literaturę naukową trzeba jeszcze umieć poprawnie interpretować.