Nadzór z telewizora
Holenderscy eksperci informują, że wszyscy producenci tzw. inteligentnych telewizorów (Smart TV) monitorują zachowanie użytkowników. Posiadacz takiego urządzenia, zgadzając się na warunki korzystania z niego, wyraża jednocześnie zgodę na monitoring. Nie jest natomiast jasne, jakie dane i w jakim celu są zbierane.
Holenderska firma badawcza Considerati została wynajęta przez organizację konsumencką Consumentanbond do przeanalizowania warunków umów proponowanych konsumentom przez producentów telewizorów. Pod lupę wzięto firmy LG, Panasonic, Philips, Samsung i Sony. Wspólną cechą wszystkich warunków korzystania z urządzenia jest spora objętość tekstu. Wynosi ona od 8 stron w przypadku umowy zawieranej z Panasonikiem po 57 stron w przypadku umowy z Samsungiem. Chociaż jasność tekstów umów określono jako „rozsądna” lub „dobra” to jednak informacje o tym, że telewizory zbierają informacje na nasz temat były bardzo enigmatyczne, mało konkretne. Najlepiej wyjaśniła to Sony, która w najbardziej oczywisty sposób wyjaśnia, że zbiera dane i po co je zbiera. Jednak szczegóły dotyczące tego, kto może z danych korzystać, przez kogo i w jaki sposób są przetwarzane są niejasne.
Holenderscy badacze przyjrzeli się też samym telewizorom. Okazało się, że jeśli użytkownik nie zgodzi się na proponowane mu warunki umowy, urządzenia pracują jak tradycyjne telewizory i nie zbierają danych. Jeśli jednak chcemy skorzystać z funkcji Smart TV, umowa ponownie zostaje wyświetlona i musi zostać zaakceptowana.
Gdy specjaliści przyjrzeli się bliżej ruchowi internetowemu generowanemu przez taki telewizor z włączoną funkcją Smart TV odkryli, że w ciągu kilkunastu minut urządzenie wysłało na serwery swojego producenta kilkanaście megabajtów danych. Część z tych informacji była zaszyfrowana, a część nie.
Zdaniem ekspertów, większość użytkowników Smart TV nie zdaje sobie sprawy, że telewizory te przesyłają swoim producentom olbrzymią ilość danych o użytkownikach.
Komentarze (2)
fri.K, 30 września 2014, 21:22
Świadomy użytkownik może wybrać rozwiązania producentów, którzy mają przejrzysty (otwarty) kod, albo wgrać oprogramowanie alternatywne. Dzięki temu zawsze może samodzielnie wykonać sprawdzenie kodu, jego kompilację i wgranie na produkt. Jeśli nie sam, to ktoś zaufany może to zrobić dla niego, a on może podzielić się wiedzą z mniej świadomymi znajomymi.
Samo to, że większość rozwiązań bazuje na kernelach Linuksa nie wystarcza, ponieważ na wyższym poziomie kod jest często zamknięty.
pogo, 1 października 2014, 00:37
A przy okazji sławetna "utrata gwarancji"...