Zniechęcająca kiełbaska z ropuchy
Ekolodzy z Uniwersytetu w Sydney opracowali sposób na skuteczne odstraszanie skrajnie zagrożonego torbacza niełaza północnego (Dasyurus hallucatus) od mięsa toksycznych dla niego ropuch olbrzymich – specjalne kiełbaski.
Profesor Rick Shine, Stephanie O'Donnell i dr Jonathan Webb sprawdzali, czy torbacze osiągające rozmiary kota podlegają uczeniu się awersji do smaku (ang. taste-aversion learning). Agi są dla nich wysoce toksyczne, co w wielu rejonach północnej Australii doprowadziło gatunek na skraj wyginięcia. Tymczasem płazy nie przestają się rozprzestrzeniać i niebawem wkroczą do ostatniego azylu D. hallucatus – na wyżynę Kimberley.
Główny problem polega na tym, że drapieżniki takie jak niełaz zjadają ropuchy i najczęściej nie miewają po nich mdłości, ale po prostu umierają. Oznacza to, że większość nie uczy się unikać takich pokarmów.
Naukowcy zupełnie przez przypadek wpadli na pomysł, co zrobić z tym fantem. Czytałem moim dzieciom współczesną wersję "Czerwonego Kapturka" i w tej historii babcia zaszywała w brzuchu wilka surową cebulę, aby gdy się obudzi, poczuł mdłości i nie chciał zjeść innej babci. Zaświtało mi, że jeśli moglibyśmy nauczyć niełazy kojarzyć mdłości z ropuchami, udałoby się nam je ocalić - wspomina Webb.
Naukowcy nawiązali współpracę z ogrodem zoologicznym Territory Wildlife Park, gdzie prowadzony jest program rozmnażania zagrożonego torbacza w niewoli oraz jego reintrodukcji do środowiska naturalnego. Dzięki temu specjaliści z Sydney zyskali dostęp do 62 młodych osobników. Połowę nauczono kojarzyć zjedzenie agi ze złym samopoczuciem. Na parę dni przed wypuszczeniem na wolność niełazom z grupy eksperymentalnej podano niewielką agę zaprawioną tiabendazolem, związkiem chemicznym wywołującym mdłości.
By sprawdzić, czy metoda działa, Australijczycy pokazali obydwu grupom torbaczy (eksperymentalnej i kontrolnej) małą agę w plastikowym pojemniku. Chcieli sprawdzić, czy niełazy zaatakują płaza. Ich zachowanie utrwalano dzięki ukrytej kamerze. Następnie wszystkim D. hallucatus założono radioobroże i wypuszczono. Zespół ustalił, że uczenie się awersji do smaku zmniejszało ochotę torbaczy na atakowanie ag, a po zwróceniu wolności przedstawiciele tej grupy żyli nawet 5-krotnie dłużej od swoich nieuświadomionych pobratymców.
Jak podkreśla profesor Shine, kolejny krok powinien polegać na sprawdzeniu, czy ustalenia ekipy da się zastosować na szerszą skalę, aby uzyskać widoczne rezultaty w przypadku różnych drapieżników: niełazów, waranów czy tilikw (Tiliqua), czyli rodzaju jaszczurek z rodziny scynkowatych (ich cechą rozpoznawczą jest niebieski język). Na początku musimy sprawdzić, czy wytworzona awersja ma charakter długotrwały. Jeśli tak, należy udoskonalić metody dostarczania – agencje ochrony przyrody mogłyby np. zrzucać przynętę z powietrza przed czołem nacierającej na nowe terytoria armii ag, by oduczyć niełazy atakowania ropuch, zanim te wkroczą na ich terytorium.
Komentarze (4)
rawi009, 26 kwietnia 2010, 20:54
Czy uważacie, że powinniśmy tak dalece ingerować w przyrodę?
W końcu Matka Natura całkiem nieźle sama sobie radzi.
A może to z czym mamy do czynienia to normalna kolei rzeczy? Może na naszych oczach naradza się nowa gałąź gospodarki. A za kilka dekad, zamiast "nawiedzonych" ekologów będziemy mieli nowych Gatsów, Zuckelbergów etc.
Jak wam się podoba taka wizja koegzystencji człowieka z przyrodą? :-\
dajmon, 26 kwietnia 2010, 21:16
Ja uważam, że człowiek bezmyślnie hamuje dobór naturalny. Już ujdzie to w obrębie własnego gatunku, ale przyrodę należy zostawić w spokoju. Po co hamować ewolucję innych?
p53, 26 kwietnia 2010, 22:00
Zrewiduj swoje pojęcie na temat mechanizmów ewolucji, a także wiedzy środowiskowej - aga sprowadzona została do Australii w 1935 roku, bo miała wytępić szkodniki. Teraz próbuje się przeciwdziałać niekorzystnym skutkom z tym związanym... mniej lub bardziej udolnie.
dajmon, 27 kwietnia 2010, 22:59
Tak, to ma sens