Ostatni i zjedzony
Kang Wannian, mieszkaniec wioski Mengla z prowincji Junnan, został skazany na 12 lat więzienia za zabicie i zjedzenie ostatniego tygrysa indochińskiego (Panthera tigris corbetti) w Państwie Środka. Mężczyzna spotkał zwierzę w lutym bieżącego roku. Utrzymuje, że musiał je uśmiercić w obronie własnej, kiedy zajmował się poławianiem słodkowodnych małży w rezerwacie przyrody przy granicy z Laosem.
Jedyny tygrys tego podgatunku, który żył w Chinach, został sfotografowany w 2007 roku w tym samym rezerwacie. Jak utrzymują lokalne media, nie widziano go już od czasu posiłku skazanego. Gazeta Life News powołuje się na Biuro Leśnictwa, utrzymujące, że nie ma dowodów na to, że osobnik zabity przez Kanga Wanniana był rzeczywiście ostatnim na terenie Chin.
Wyrok mężczyzny można rozbić na dwie składowe: 10 lat pozbawienia wolności za zabicie rzadkiego zwierzęcia i 2 za nielegalne posiadanie broni palnej. Prokurator podkreślał, że do zbierania małży nie była mu przecież potrzebna strzelba.
Za pomoc w poćwiartowaniu i spożyciu mięsa ukarano też czterech innych Chińczyków. Ich wyroki były jednak dużo łagodniejsze. Będą przebywać w więzieniu przez 3 do 4 lat.
Komentarze (3)
odalisques, 28 grudnia 2009, 11:21
I to mi się podoba. Choć raz radykalne podejście Chińczyków w kwestii wymierzania kar ma dla mnie pozytywny wydźwięk.
j50, 29 grudnia 2009, 00:01
W artykule mówi się, iż był to ostatni tygrys tego gatunku w Chinach. Nie wynika z tego, że był to w ogóle ostatni taki tygrys. Gdyby zaś tak było, to czyn tego wieśniaka nie miałby i tak żadnego znaczenia dla przetrwania gatunku. Pojedynczy tygrys rozmnożyć się bowiem nie może.
Nie sądzę jednak aby był to rzeczywiście ostatni tygrys tego gatunku. Ponieważ jednak obszar ten podlega w ostatnich latach gwałtownemu cywilizowaniu - toteż marne są rokowania dla tego tygrysa.
raweck, 29 grudnia 2009, 00:03
Pytanie brzmi: Jaki cel ma osiągać kara? Czy ma to być oficjalny rodzaj zemsty o formalnie zatwierdzonej "sile"? Czy ma mieć charakter resocjalizacyjny?
Czy wsadzenie kogoś na 10 lat jest środkiem koniecznym do tego, aby z ludzkich rąk nie ginęły rzadkie gatunki? Może po 10 latach "studiów" z więzienia wyjdzie absolwent "nowych umiejętności" (o ile przeżyje ten kurs).
Może ma być groźbą dla tych, którzy jeszcze nie popełnili przestępstwa? Czy taka groźba może być skuteczna?
Z mojego punktu widzenia wydźwięk tej kary jest taki sam jak innych kar. Jakikolwiek system egzekwowania sprawiedliwości zdaje się odwoływać bardziej do zemsty niż do lekcji.