Dla niektórych mięso to władza
Smak pokarmów czy napojów oceniamy, porównując symbolizowane przez nie wartości z naszymi własnymi priorytetami. Gdy są one zgodne, uznajemy je za smaczniejsze i odnosimy się do nich przychylniej. Niezgodność prowadzi do oceny negatywnej.
Trzyosobowy zespół psychologów, którym kierował Michael Allen z Uniwersytetu w Sydney, postanowił sprawdzić, jak jednostkowy stosunek do wywierania wpływu społecznego oddziałuje na ocenę smaku kiełbasek. Część grupy jadła kiełbaski wegetariańskie, sądząc, że wyprodukowano je z wołowiny, a pozostali konsumowali kiełbaski wołowe, sądząc, że to produkt bezmięsny. Jedne i drugie smakowały identycznie.
Na początku wszyscy ochotnicy wypełniali specjalny kwestionariusz. Pozwalał on ocenić stopień, do jakiego dana osoba chce dominować nad innymi oraz dąży do kontrolowania źródeł, bogacenia się i bycia rozpoznawalną.
Okazało się, że wolontariusze zdobywający małą liczbę punktów woleli smak wegetariańskich parówek w cieście, bez względu na to, czy kosztowali prawdziwych kiełbasek wegetariańskich, czy wersji mięsnej. Ludzie ceniący sobie "społeczną moc" preferowali przekąski z wołowiny, nawet jeśli jedli kiełbaski wegetariańskie oznaczone jako mięsne.
Dla napojów przeprowadzono bardzo podobny eksperyment. Wolontariuszom podawano pepsi lub napój z marketu. Część oszukano, mówiąc, że piją coś innego niż w rzeczywistości. Tym razem badano, jak na ocenę smaku wpływa przekonanie (lub jego brak), że życie powinno być ekscytujące i pełne radości. To oczywiste nawiązanie do haseł reklamowych PepsiCo. Znów okazało się, że zwolennicy pepsi oceniali napój przedstawiany jako markowy produkt za smaczniejszy (bez względu na to, co naprawdę pili).
Michael Allen, Richa Gupta i Arnaud Monnier sugerują, że można zwiększyć konsumpcję warzyw i owoców, zmieniając powiązane z nimi wartości (rebranding).
Komentarze (21)
inhet, 1 sierpnia 2008, 20:47
Ech, kwestionariusze... trzeba im było prądy w mózgach pomierzyć.
Gość tymeknafali, 2 sierpnia 2008, 20:38
Takie to troszkę stereotypowe że kto je produkty pochodzenia zwierzęcego, to myślą: będę silniejszy... może jeszcze wykażą, że ludzie uważają: zjem woła to będę silniejszy niż jak zjem świnkę...
syzu, 4 sierpnia 2008, 22:33
* nadając warzywny smak mięsie, można próbować nastawić wegetarian na mięsożerny tryb życia
* dodatki witaminowe w napojach
* ulepszając smak dań błyskawicznych, łatwo nastawić społeczeństwo na styl żywienia odpowiadający w dalekiej perspektywie czasowej ilością pieniędzy przeznaczoną na sektor farmaceutyczny
* możliwość rebrandingu jako sposób modyfikowania ukształtowanych przez ludzi nawyków
* utrata kontroli nad możliwością wyboru (?)
waldi888231200, 5 sierpnia 2008, 11:39
Spożywanie mięsa jest synonimem , dobrobytu i bycia drapieżnikiem (dla większości). 8)
Gość tymeknafali, 5 sierpnia 2008, 13:23
Mógłbyś rozwinąć? Nie znam pojęcia.
Niektórzy już nawet nie chcą widzieć wyboru, a takiego człowieka bardzo łatwo rozpoznasz na ulicy (po jego wadze i/lub przeokropnej cerze, kolorze skóry). Poza tym okropnym jest fakt tak skrajnego uzależnienia i brak alternatywy.
syzu, 8 sierpnia 2008, 21:57
Tam w wiadomości na samej górze jest nieco o tym.
Jest to też chociażby przyrządzenie dań niesmacznych a zdrowych w sposób estetyczny i przypominający w smaku inne danie.
Gość tymeknafali, 9 sierpnia 2008, 01:06
Taki myk psychologiczny, lekkie oszustwo mózgu. Ciekawe.
syzu, 9 sierpnia 2008, 10:13
Przypomina jednak twierdzenie, że białe jest czarne. Nie nazwałbym tego oszustwem. Pojawia się określenie zmieniania przypisywanych wartości. Odejście od porządku. Reorganizacja.
Gość Guardian, 9 sierpnia 2008, 10:46
Coś podobnego było ze zdrowym hamburgerem z Argentyny. Aczkolwiek zastanawiam się czy takie coś ma szansę zaistnieć na rynku - przypomina mi to sytuację z ropą naftową i jej alternatywami. Jeżeli takie zdrowe produkty, podrobione pod inne, które są liderami na rynku, to dlaczego dalej spalamy ropę w samochodach? Może już teraz istnieje lobby szybkiego i niezdrowego pożywienia ;D
I jeszcze jedna refleksja co do rebrandingu - bo rozumiem jeżeli chodzi o względy plastyczne, wizualne. Ale co ze smakiem? Czy takie modyfikacje są do końca zdrowe dla konsumenta?
syzu, 9 sierpnia 2008, 11:23
Niemal wszędzie spotykam się z jasnym wypowiedzeniem słów wprost: Gdyby nas było maksymalnie 150-200 milionów żyłoby się nam zdecydowanie lepiej. Można oczywiście fanatyzować, że witaminy są szkodliwe lub zdrowe, trzeba unikać leków, wegetarianizm jest zdrowy i warto przerzucić się z samochodu na rower jadąc do pracy.
Ludzie są coraz bardziej wymagający, na Ziemi robi się coraz cieplej i jest jeszcze więcej sytuacji z którymi musimy się zmierzyć codziennie. Oczywiście nie musimy - wtedy zostajemy spychani.
Rembranding jest obecny we wszystkich standardach ludzi, na każdej płaszczyźnie. Nie ma sensu traktować tego procesu jako coś nowego a jedynie jako zmiany. Rzeczywiście, łudząco podobny do kotleta mielonego kotlecik sojowy na początku jest czymś innym, nowym ale potem sugeruje się oszustwo. Na sam koniec docieramy do momentu, że soja smażona jest silnie rakotwórcza. Uszkadza komórki również wiatr słoneczny, przed którym jesteśmy chronieni przez pole magnetyczne Ziemi. Telewizor psuje oczy. Wychodzimy na dwór i korzystamy z fotonów słonecznych, bo wiemy, że światło jest nam potrzebne. Telewizja potrafi być przydatna. Reorganizacja i zrezygnowanie ze starych wartości może być niekorzystne ale może dać nam nowe możliwości (walory ośmiornicy, której nie lubimy za to jak smakuje w postaci cytrynowego żelu).
Kwestia własnych upodobań. Każdy nad nimi pracuje indywidualnie. Nad wieloma modyfikacjami nie mamy bezpośrednio wpływu, istnieją jedynie przesłanki w jaki sposób możemy wytworzyć u siebie poczucie obrony przed nimi.
Im więcej dajemy za produkt, tym potężniejsza jest iluzja, że produkt spełnia najwyższe standardy. Dochodzi jeszcze przekonanie, że ciężko pracuje się na niego, co sprawia lepsze samopoczucie i daje poczucie lepszego smaku.
Ciężko jednoznacznie opisać prawa energii kopalnej. Najważniejsze jest jednak to, że nie jest ona nieskończona.
Teraz modne jest uzyskiwanie alternatyw do tych, które są na Słońcu. Ludzie chcą uzyskać czystą energię w sposób łatwy, jak ta, która nieustannie przemienia się według einsteinowskiego wzoru.
Gość tymeknafali, 10 sierpnia 2008, 15:43
Z tymi zasobami kopalnianymi to jest taki problem, e one faktycznie coraz bardziej i coraz szybciej się wyczerpują. Musimy kopać coraz głębiej. Nie opłaca się. Dla tego zastępujemy teraz innymi źródłami energii tą wyeksploatowaną.
To że wegetarianizm jest niezdrowy... to oczywiście fakt. Dziwi mnie dla czego np. jak wpiszę to hasło w googlach, to wyskakują same strony: "W. jest wspaniały", "Chroń swoje zdrowie!", itp.
syzu, 10 sierpnia 2008, 20:59
To jest algorytm indeksujący zawartość a nie system weryfikacji informacji. Z założenia ma indeksować cały wirtualny świat a nie ograniczać wiedzę. Dzisiaj trudno jest dotrzeć do rzetelnej informacji. Google nie posiada sztucznej inteligencji, dzięki której można byłoby dołożyć opcję w ustawieniach - "pokazuj tylko informacje zweryfikowane". W sumie i dobrze. To nie są Chiny.
Gość tymeknafali, 11 sierpnia 2008, 00:58
No też fakt. Jak chcesz rzetelnej wiedzy to wchodzi na Wikipedię. Tam można liczyć na rzetelną wiedzę, lecz też nie ma tej wiedzy zawsze dużo. Więc gdzie szukać?
syzu, 11 sierpnia 2008, 02:16
Rzeczywiście, wirtualne podróże do bibliotek, encyklopedii i artykułów wzbogacają naszą bazę danych o sposobach, regułach a przede wszystkim pozwalają nam poznać nowości. Weryfikacja informacji jest zależna od autorytetów, wiarygodności, badań i konfrontacji z cała wiedzą jaką posiadamy na dany temat. Szukanie informacji w sieci jest świetną metodą.
W sobie. Jesteś w sklepie: masz ochotę na zielone jabłko -> odnajdujesz je -> zjadasz.
Wsłuchanie się we własny organizm na pewno nie zaszkodzi.
Wiedza publikowana w internecie pozwala dozować porcje i częstotliwość zdrowych produktów. Tak myślę!
mikroos, 11 sierpnia 2008, 07:17
No, nie wiem, czy mogę się zgodzić. Przykład: powstający podczas smażenia rakotwórczy akrylamid ma niewątpliwie atrakcyjny smak i może pociągać. Dość często ludzie mają także ochotę na Coca-colę lub golonkę.
syzu, 11 sierpnia 2008, 10:37
mikroos:
mikroos, 11 sierpnia 2008, 17:44
Ale ja odniosłem się do bardzo konkretnego postu, w którym napisałeś tymkowi, że wsłuchanie się we własny organizm prowadzi do spożywania zdrowych potraw. Widocznie troszeczkę się nie zrozumieliśmy, przepraszam
Gość tymeknafali, 11 sierpnia 2008, 20:24
Ja mam na myśli głębokie wsłuchanie się. Medytacja. Szukanie prawdy. Genialne słowa joshu. Mistrzowskie.
syzu, 11 sierpnia 2008, 21:58
Przepraszam, nie zrozumieliśmy się całkiem - bardziej mi chodzi o przyciąganie do siebie rzeczy i sprawy, które chcesz do siebie przyciągnąć, zmagnetyzować, zamiast sytuacji obecnych - te, które chcesz i pragniesz, czyli zdrowo jeść. Myśląc o smażonym zaczynasz pragnąć smażonego. Ty widzisz wsłuchanie w medytacji a ja w programowaniu neurolingwistycznym. Obie metody są dobre ale medytacja jedynie uwrażliwia i daje oświecenie, natomiast programowanie nlp zmienia Twoje życie do tego stopnia, że będąc na stoisku z owocami i warzywami pada pytanie "NA CO MAM OCHOTĘ?" a na stoisku z zupkami błyskawicznymi stwierdzenie: "POŚWIECĘ CHWILE WIĘCEJ CZASU, ŻEBY COŚ NIEZAJEŻDŻAJĄCEGO MOJEGO ORGANIZMU PRZYRZĄDZIĆ".
Gość tymeknafali, 12 sierpnia 2008, 00:35
Czyli taka kontrolowana autosugestia, zgadza się?
syzu, 12 sierpnia 2008, 00:48
Zgadza się. Decydujesz na co masz ochotę. A czy to będzie kiwi czy czipsy to już kwestia podejścia i nawyków.