Mózgowe spotkanie wiary i faktów
Religia jest ważną częścią ludzkiej kultury i życia, ale dotąd psycholodzy nie wiedzieli, czy na poziomie działania mózgu wiara w Boga różni się czymś od przekonania, że Słońce jest gwiazdą, a cztery to liczba parzysta. Nikt nie miał też pojęcia, czy osoby wierzące i ateiści inaczej oceniają stwierdzenia faktów (PLoS ONE).
Badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles i Uniwersytetu Południowej Kalifornii jako pierwsi porównali za pomocą neuroobrazowania reakcje mózgów ludzi wierzących i niewierzących na stwierdzenia związane z religią i powszechnie dostępną wiedzą. Okazało się, że choć mózg bardzo różnie reaguje na stwierdzenia religijne i niereligijne (angażuje inne "obwody"), to sam proces stwierdzania, czy tezy religijne i/lub niereligijne są prawdą, przebiega w tych samych rejonach. Co więcej, u ateistów i wierzących są to identyczne obszary.
Sam Harris i Mark Cohen zebrali grupę 30 dorosłych: 15 chrześcijan i 15 osób niewierzących. Wszyscy trzykrotnie przeszli badanie funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI). W tym czasie oceniali prawdziwość/fałszywość stwierdzeń religijnych i niereligijnych. Dobrano takie zdania, by między grupami panowała niemal stuprocentowa zgodność co do twierdzeń niereligijnych (np. Orły naprawdę istnieją) i prawie całkowita niezgoda co do twierdzeń religijnych (np. Anioły rzeczywiście istnieją).
Bez względu na to, czy dana osoba wierzyła w Boga, Marię Dziewicę itp., czy w zwykłe fakty, w większym stopniu uaktywniała się brzuszno-przyśrodkowa kora przedczołowa (ang. ventromedial prefrontal cortex, VMPC). O tym, że wiara jest niezależna od treści, świadczył też fakt, że choć wierzący odrzucali tezy akceptowane przez niewierzących i na odwrót, mózgi jednych i drugich wykazywały identyczną aktywność przy stwierdzaniu prawdziwości i nieprawdziwości.
Niezależnie od tego, czy pytano osobę wierzącą, czy też nie, zdania odwołujące się do religii wywoływały większą aktywność obszarów mózgu zarządzających emocjami, obrazem siebie i konfliktami poznawczymi, podczas gdy zdania dotyczące faktów z życia aktywowały rejony odpowiadające za pamięć. Aktywność przedniego zakrętu obręczy, powiązanego z konfliktem poznawczym i niepewnością, świadczyła o tym, że zarówno ateiści, jak i wierzący doświadczali silniejszej niepewności, rozważając stwierdzenia dotyczące religii.
Komentarze (57)
krzy136, 8 października 2009, 14:12
nie zbyt wiarygodne przeprowadzone badanie.30 wierzących i 15 niewierzących do testu????
Rusałka, 8 października 2009, 14:28
1) niewiara tez jest forma wiary
2) ateisci wierza w nauke (to nadal wiara w zalozenia)
3) jak napisal Krzy136 - za malo osob testowanych i brak grupy kontrolnej (ich problem jak ja zrobic )
nie mam pojecia co chcieli tak naprawde udowodnic badajacy ;] okreslanie "prawdy/falszu" mialo okreslic czy cos innego dzieje sie w glowie ateisty i wierzacego?
Double_G, 8 października 2009, 15:08
Przeczytaj jeszcze raz to zdanie : P
"Sam Harris i Mark Cohen zebrali grupę 30 dorosłych: 15 chrześcijan i 15 osób niewierzących"
przemo, 8 października 2009, 15:25
No wiesz jakby dzialania byly rozne jedna z grup mozna wyslac na leczenie. Ktora? A to juz zaleznie od opcji przy wladzy Ale sie nie powiodlo
krzy136, 8 października 2009, 17:42
a ale wpadka z mojej strony ;D,geniuszem nie będe
ewilku, 8 października 2009, 18:13
Nie, niewiara jak sam przedrostek w doskonały sposób wskazuje, to nie jest wiara. Ateizm to jest niewiara w Boga a nie wiara, że Bóg nie istnieje! I to jest typowy, dość często popełniany błąd logiczny.
Jeśli chodzi o drugi punkt to również niet. Tutaj mylisz wiarę w sensie religijnym, od "wiary" w sensie potocznym. Wiara, że jutro wzejdzie słońce przecież jest diametralnie różna od tej, że Bóg istnieje. OK, założenia... ale założenia najczęściej potwierdzone w dużej mierze.
Rusałka, 8 października 2009, 18:18
ach, silna wiara w nauke, nie jest wiara!? Twoim zdaniem wiara tyczy sie tylko bogow -ok... Imo wiara jest wiara czy w boga czy w nauke - to dla mnie nadal wiara. Tak jak wiara w zalozenie ze 2+2=4 bo tak uczyli nas w szkolach....
polecam Wiki: http://pl.wikipedia.org/wiki/Wiara
mikroos, 8 października 2009, 18:22
Nietrudno zauważyć, że wiedza naukowa jest tutaj uznana za prawdę obiektywną, a nie za obiekt wiary.
Rusałka, 8 października 2009, 18:36
mowimy o WIERZE a nie o obiekcie jak juz podkreslilam to moje zdanie i moja opinia, ktorej nie zmienie. Znam wielu geekow, dla ktorych wiara w nauke jest porownywalna z wiara w Boga.
mikroos, 8 października 2009, 18:50
Ok, ale na poparcie tezy, że w naukę także się WIERZY, używasz definicji, zgodnie z którą prawda naukowa oznacza PRAWDĘ OBIEKTYWNĄ, a więc przeczysz sama sobie. To tylko taka moja zgryźliwa uwaga na temat tego, że jeśli ma się do postawienia jakąś tezę, to warto korzystać z bardziej pasujących w danej chwili źródeł Tylko tyle, bez wdawania się w dyskusje na temat prawdy, wiary i innych takich.
cyberant, 8 października 2009, 18:55
rusałka - jeak rozumiem jesteś "wierząca" czyli odporna na logikę i argumenty. jednak spróbuje ci wytłumaczyć to na przykładzie - czy czarny to kolor, czy też brak koloru. Jeśli wrażeniem koloru nazywamy światło o określonej długości fali, padające na siatkówkę oka, to jeśli światła nie ma, to jak w seksmisji "widzimy ciemność" czyli nic nie widzimy... mimo to usilnie nazywamy kolorem coś, co z definicji jest brakiem koloru.
Tak samo jest z wierzącymi i ateistami. Skoro wierzący wierzy że bóg czy coś tam jest, to sądzi iż ateista nie wierząc, wierzy w to że boga nie ma... Co jest same w sobie mylnym założeniem. Ateista po prostu odrzuca w jego mniemaniu fałszywe stwierdzenie o istnieniu takiej istoty. Agnostyk natomiast nie ma racjonalnych powodów żeby wierzyć w istnienie jakiegoś códownego stworzenia - nadistoty, więc również odrzuca wymysł wierzących, co bynajmniej nie robi z jednego czy drugiego wierzących inaczej...
Ale jak znam życie "wierzący" i tak tego nie załapią... skoro mają problem z racjonalnym myśleniem i wierzą dla samego wierzenia...
krzy136, 8 października 2009, 19:09
a po co wogle w coś wierzyć,mam to gdzieś wiem że będę zyć max.ok 80-90 lat i chce to wykorzystać,a jak umre to nie mam na to wpływu
Rusałka, 8 października 2009, 19:11
zastanowie sie nad tym co piszecie
mikroos, 8 października 2009, 19:13
I wzajemnie ;D
3groszoWtykacz, 8 października 2009, 21:31
sis, 8 października 2009, 23:14
Nie i nie. Niewiara nie jest żadną formą wiary. Ateiści mogą wierzyć we wszystko - w postęp, naukę, ludzkośc, wartości humanistyczne, ale NIE wierzą w żadne zjawiska nadprzyrodzone. Istotą ateizmu jest to, że gdy pojawia się mit/legenda/baśń o wężu gadającym z drzewa - umysł mówi - NIE.Stop. I między bajki religie wkłada.
Eselix, 9 października 2009, 00:37
Najpierw wypadało by ustalić, co, kto rozumie przez pojęcie "wierzyć w Boga". Czy chodzi o wiarę w jego istnienie, czy o to, że się Bogu wierzy, ufa, itp. A może tylko o to, że jest się tzw. praktykującym katolikiem. Niektórzy nawet uważają, że jeśli ktoś wierzy w innego boga, to już jest niewierny (chrześcijańska inkwizycja, islamscy terroryści).
Trzeba też wiedzieć, że są różne stopnie wiary. Wiara może być dojrzała, albo niedojrzała. Można wierzyć w Boga, bo tak "mama kazała", bo większość wierzy, albo dlatego że się jest uduchowionym, albo - i to jest mój poziom wiary - dlatego, że się uważa, że nauka nie potrafi wyjaśnić wszystkich aspektów życia. Te stopnie wiary zależą od wielu czynników, np. dzieci wszystko przyjmują na wiarę. I to że 2+2=4, i to że sin(90)=1. Oczywiście jak dorosną i zaczną się w to zagłębiać, to mogą sobie wyprowadzić wzór na tego sinusa. Ale nadal cała matematyka opiera się na podstawowych aksjomatach, które, no jak by nie patrzeć, trzeba przyjąć na wiarę, że są prawdziwe.
Weźmy inny przykład - astronomię. Czy ktoś z nas był w kosmosie? Może chociaż na Księżycu? Nawet jeśli ktoś był, to reszta społeczeństwa będzie musiała przyjąć na wiarę to co on opowie o swojej wyprawie. Ja widzę ten Księżyc, ale z mojej perespektywy, to jest jakieś świecące kółko, a nie ziemski satelita. Wiem o tym tylko dlatego, że ktoś mi powiedział, a temu komuś powiedział ktoś inny. "Bo przyjaciel mojego przyjaciela, powiedział..." Tzw. informacja z trzeciej ręki. Na dobrą sprawę nie powinienem w takie informacje wierzyć. Już bardziej logicznym wydaje się wierzyć w jakiegoś boga, który cudem sprawił, że dzieją się takie rzeczy które widzę, niż że ktoś tam, usłyszał coś tam, co powiedział ktoś tam
Oczywiście nauka opiera się również na dowodach i doświadczeniach. Tyle, że nadal występuje tu efekt aksjomatów oraz wiara w prawdomówność osób robiących to doświadczenie. Nawet jeśli wszystkie naukowe doświadczenia każdy z nas wykona samodzielnie, będzie musiał założyć/uwierzyć, że się nie pomylił, że jego umysł wyciąga poprawne wnioski. Już samo wyciąganie wniosków z doświadczenia opiera się na wcześniejszych doświadczeniach, a te z kolei na jakiś ustalonych regułach.
Nie sądzę, żeby Rusałka była "odporna" na logikę. Wiara w istnienie Boga wcale nie kłóci się z nauką. Być może naukowcy dążą do udowodnienia, że Bóg nie istnieje, ale jeszcze tego nie zrobili. Nawet logicznie rzecz biorąc, nie jest możliwe udowodnienie nieistnienia czegoś, co jest niematerialne i z definicji poza naszymi obecnymi zdolnościami poznawczymi.
Tak samo duchowni nie wmawiają ludziom, że nauka jest "be", co najwyżej słyszałem nawoływania, żeby ludzie nauki nie wyciągali pochopnych wniosków ze swoich doświadczeń, aby robili je z poszanowaniem życia, przede wszystkim nie kierowali się własnym interesem i mówili prawdę. Niestety wielu jest takich co dla pieniędzy zrobią wszystko. Niedawno było o pracy naukowej złożonej z losowo wygenerowanych słów, która przeszła akceptację grona naukowców. Albo badania nad telefonami komórkowymi: 50% naukowców - komórki szkodzą, 50% - ależ skąd Podobnie było z papierosami, jeszcze zanim wszedł obowiązek podawania na opakowaniu ostrzeżenia o utracie zdrowia. Tak więc cokolwiek usłyszymy, to w ostateczności od nas zależy, od naszych własnych przemyśleń, czy w to uwierzymy, czy nie.
Eselix, 9 października 2009, 00:46
A jeśli ktoś mówi o tym, że świat powstał w Wielkim Wybuchu, to jest to już bardziej prawdopodobne? Co wtedy mówi umysł? Czyżby nie to, że wspaniałym naukowcom wierzę, a tym wstrętnym księżom nie?
mikroos, 9 października 2009, 06:34
Dlaczego Wy jesteście aż tak ograniczeni, że musicie interpretować wszystko na sposób związany z wiarą, a do tego, co jest jeszcze gorsze, nie potraficie przyjąć, że inni tego nie potrzebują? Stąd właśnie bierze się potem klasyczna katolicka postawa: "jeszcze nie wiesz, jaki jesteś biedny, że nie wierzysz, ale my tobie pomożemy, bo wiemy lepiej, czego tobie potrzeba". Nie ma jak wyrażanie miłości bliźniego poprzez próbę jego zniewolenia (jak na ironię, wierzącym wyprano nierzadko mózgi do tego stopnia, że oni sami nazywają to wyzwoleniem!) w oparciu o własne niepotwierdzone niczym teorie!
Zrozum, że do zaakceptowania np. teorii Wielkiego Wybuchu nie jest potrzebna wiara w żadną świadomą siłę twórczą, tylko wystarczy zdrowy rozsądek i chłodna kalkulacja kilku konkurencyjnych teorii i wybór tej, która wydaje się najbardziej zgodna z rzeczywistością.
Czyli lepiej na dzień dobry przyjąć, że wszystko dzięki Bogu, i usiąść spokojnie popijając kawusię, prawda? Po co badać w ogóle w świat - lepiej pójść do faceta w czarnej kiecce, on ma gotową teorię na wszystko.
Tyle, że aksjomaty wcale nie oznaczają stwierdzeń sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem. Klasyczny przykład to geometria - przyjmujemy tę euklidesową, bo wydaje sie najabrdziej logiczna z codziennymi obserwacjami (przez jeden punkt może przejść nieskończenie wiele różnych prostych, ale przez dwa punkty - tylko jedna itd.). Trochę inny jest tutaj poziom założeń od tego, że ktoś tworzy sobie w myślach jakąś postać, która wszystkim steruje z góry.
W razie potrzeby jesteś w stanie dokonać obserwacji sam. Poza tym nie masz obowiązku dać się przekonać tej czy innej teorii - właśnie na tym polega piękno nauki. Masz prawo do SAMODZIELNEGO MYŚLENIA, które w religii z założenia jest ograniczane.
mikroos, 9 października 2009, 06:53
Przepraszam, wkradł się mały błąd. Miało być "przyjmujemy tę euklidesową, bo wydaje się najbardziej logiczna i zgodna z codziennymi obserwacjami". Nie mam już możliwości edycji.
Aha, jeszcze jedna myśl na sam koniec: ateizm nie oznacza braku wiary w cokolwiek. Ateizm to brak wiary w Boga. Można więc wierzyć np. w miłość, a mimo to wciąż pozostawać ateistą. Zrozumiano?
Rusałka, 9 października 2009, 11:49
To bylo tylko moje zdanie i nie wiem dlaczego na sile chcecie je zmienic. Napisalam, ze to przemysle, ale to wymaga czasu i spokoju.
Poza tym, zescie sie nakrecili bez potrzeby. Mikroos - chyba najbardziej <przytul> Spokojnie chlopie :-*
Mam taki problem, ze brakuje mi odpowiednich slow, zeby przekazac swoja mysl. Kazdy z was po trochu przekazal to co chcialbym przeslac.
Faktycznie przyklad wiary z Wiki byl moim najwiekszym bledem.
Widze, ze to dla was bardzo drazliwy temat i zdecydowanie bez "chlodnej kalkulacji"
mikroos, 9 października 2009, 16:53
A żebyś wiedziała. Mam po dziurki w nosie prób przekonywania mnie, że nieznający mnie ludzie wiedzą lepiej ode mnie samego, czego potrzeba mi do szczęścia. Ja nie mówię nikomu, jak ma żyć.
Rusałka, 9 października 2009, 20:50
Slonce - gdzie Ci ktos mowi czego brakuje Ci do szczescia!? Wyluzuj
mikroos, 9 października 2009, 21:50
Bardzo szybko pierwszy cytat z brzegu: "zgadzam się, że każdy w coś wierzy (...) <<niektórzy wierzą, że Bóg jest... inni znów wierzą że Boga nie ma>>" , i zaraz potem drugi: " Jedni mogą myśleć, że pomidory są inni, że ich nie ma... To nie zmienia faktu...". Albo inna perełka: "potrzeba wiary jest głęboko zakorzeniona w ludzkiej podświadomości" + następujące po tym słowa "świetnym dowodem na to, jest to, że po upadku jednych religii na ich miejscu wyrastają nowe" z kompletnym brakiem dostrzeżenia tego, że ateizm zawsze istniał równolegle z religijnością, co pozwala na wyciągnięcie wniosku dokładnie odwrotnego.
W zasadzie sama też się popisałaś: "1) niewiara tez jest forma wiary
2) ateisci wierza w nauke (to nadal wiara w zalozenia)" (od kiedy brak wiary w Boga oznacza wiarę w naukę, tego nie wiem, ale pewnie znasz się na ateistach lepiej od ateistów ). Ale załóżmy, że ten cytat chwilowo nie istnieje, bo umówiliśmy się, że przemyślisz sprawę.
Pewnie stwierdzisz, że to wcale nie jest przekonywanie mnie, że rozmówcy wiedzą lepiej ode mnie, co się dzieje w mojej głowie?