Mniej entuzjastycznie o różnorodności
Psychologowie z Uniwersytetu Kalifornijskiego z Los Angeles (UCLA) przeprowadzili badania, z których wynika, że im bliżej jesteśmy momentu, w którym biali przestaną być większością mieszkańców USA, tym bardziej w grupie tej spada poparcie dla wielokulturowości.
W studium wzięło udział 98 białych osób z całego kraju. Połowę stanowili mężczyźni, a połowę kobiety. Średnia wieku badanych wynosiła 37 lat. Badanych losowo podzielono na dwie grupy. Jednej z nich powiedziano, że do roku 2050 biali przestaną być większością [w rzeczywistości niektórzy eksperci twierdzą, iż stanie się tak już w roku 2043], drugą zaś poinformowano, że biali będą większością do co najmniej roku 2050. Następnie obu grupom zadano serię pytań dotyczących ich stosunku do zróżnicowania i wielokulturowości. Biali chłodno podchodzą do koncepcji różnorodności, gdy dowiadują się, że stracą swój większościowy status w USA - mówi profesor Yuen Huo, jeden z autorów badań.
Badani mieli na skali od 1 (całkowicie się nie zgadzam) do 7 (całkowicie się zgadzam) ocenić stwierdzenia takie jak: „Jednym z celów naszego państwa powinno być uczenie ludzi różnych narodowości, ras i kultury, jak mieszkać i pracować razem” czy „Amerykanie powinni rozumieć, że różnice kulturowe i doświadczenie życiowe mogą prowadzić do wykształcenia różnych wartości i sposobów myślenia”. W grupie, w której badani sądzili, że biali utrzymają status większości, średnia ocena wynosiła 5,67. Tam, gdzie badanych poinformowano o bliskiej utracie większości średnia ocena wyniosła 5,15. W sytuacji, gdy biali Amerykanie zostają poinformowani o obecnych trendach demograficznych, widzimy wyraźny spadek poparcia dla różnorodności. Większość Amerykanów uznaje różnorodność za pozytywne zjawisko, jednak wielu białych, gdy dowiaduje się, że przestaną być większością, mniej entuzjastycznie popiera różnorodność - mówi główny autor badań, Felix Danbold.
Różnice ujawniały się też ze względu na preferencje polityczne. Średnia ocena nadana przez zwolenników Partii Republikańskiej wyniosła 4,5, zwolennicy Demokratów dali średnią ocenę 5,8, a osoby określające się jako niezależne – 5,7. Średnia dla kobiet wyniosła 5,7, dla mężczyzn – 5,1.
Naukowcy mówią, że badani nie obawiają się konkurencji ekonomicznej czy zderzenia wartości kulturowych. Dla białych zmiany demograficzne zagrażają poczuciu, że biali Amerykanie najlepiej reprezentują amerykańską tożsamość. Biali od dawna odnoszą korzyści z faktu, że są postrzegani jako ta grupa etniczna, która najlepiej reprezentuje bycie Amerykaninem. Gdy teraz pomyślimy o przyszłości, w której biali nie stanowią już ponad połowy społeczeństwa, widzimy, że zagraża to twierdzeniu, iż biali najlepiej reprezentują amerykańskie wartości. To z kolei powoduje spadek poparcia dla różnorodności i dla przyjmowania emigrantów - wyjaśnia Huo. Danbold dodaje, że w dyskusjach na temat demografii i reakcji na zmiany demograficzne w USA bardzo często pomija się to poczucie zagrożenia tożsamości.
Kolejny eksperyment, tym razem z udziałem 194 białych Amerykanów, wykazał, że aż 73% białych uważa, iż to właśnie ich własna grupa etniczna najlepiej reprezentuje amerykańskie wartości i styl życia.
Komentarze (4)
radar, 7 października 2014, 09:44
gucio222, 7 października 2014, 21:16
I bardzo dobrze. Kończy się dominacja białych. Ma rację prof. Senyszyn i prof. Środa walcząc do ostatniej kropli krwi z ostatnią ciemnotą białych jakim jest chrześcijaństwo wszelkiej maści. Dzięki im islam uratuje świat i zarówno prof. Środa jak i prof. Senyszyn będą mogły doświadczać dobrodziejstwa prawa szariatu i równouprawnienia kobiet.
darekp, 7 października 2014, 21:40
To zastanawiające, że w stosunku do przedstawicieli innych ras/kultur (muzułmani to rasa biała, jak my) czy nawet nacji (nastroje antyimigranckie w różnych krajach) mamy pewien dystans. Wydaje mi się, że jest jakiś powód ewolucyjny, że wykształciła się taka postawa. Można by sobie pomyśleć, że w przypadku "obcych" bardziej opłacała by się wymiana genów ("make love not war" ), a tu jednak hm, chyba jest jakiś powód, żeby raczej "trzymać ze swoimi", chociaż nie bardzo wiem jaki (nie czuję się gigantem w naukach społecznych itp.).
Beata, 8 października 2014, 12:33
Korzystniej żyć w stadzie, jednak ciężko zarządzać "stadem" zbyt licznym, jest pewna masa krytyczna.
Z kolei na późniejszym etapie - społeczności - przynależność do grupy buduje tożsamość m.in. w oparciu o opozycję my-oni.
Na jeszcze wyższym poziomie zorganizowania społeczeństwa, grupa dąży do instytucjonalizacji swojej przewagi.
A tak w ogóle, nauka nauką, ochrona tożsamości ochroną tożsamości, czasem odnoszę wrażenie, że nie potrafimy oddzielić uprzedzeń od praktycznych powodów, dla których nie lubimy imigrantów. Np. wykorzystują system opieki społecznej, a sami się nie asymulują, nie pracują i nie płacą podatków, dodając tym samym obciążeń społeczeństwu.
W tym momencie naprawdę ciężko cokolwiek zmienić, nie narażąjąc się na zarzut szowinizmu czy uprzedzeń. Nie znam narzędzia w rękach państwa które by było w stanie pomóc, co więcej nic nie słychac by takie narzędzie powstawało.
A problem jest poważny: