Wielozadaniowcy w mniejszości
Pomimo wielu badań dowodzących, że rozmawianie w czasie jazdy przez telefon komórkowy jest równie niebezpieczna jak jazda pod wpływem alkoholu, liczba osób jednocześnie prowadzących pojazd i korzystających z komórki nie maleje. Przyczyną jest zapewne fakt, że olbrzymia część z tych osób uważa, iż radzi sobie z takimi zadaniami.
Dlatego też podczas najnowszych badań, których wyniki opublikowano właśnie na łamach Psychonomic Bulletin and Review, postanowiono sprawdzić, jaki odsetek ludzi rzeczywiście potrafi rozmawiać przez komórkę i bezpiecznie prowadzić samochód. Dotychczasowe eksperymenty skupiały się bowiem na stwierdzeniu, jak bardzo telefon ogranicza zdolności kierowcy i traktowały badanych jako całą grupę.
Podczas najnowszych badań użyto narzędzia o nazwie PatrolSim, które symuluje 48-kilometrowy odcinek wielopasmowej autostrady. Zadaniem badanych było podążanie za samochodem, który od czasu do czasu używał hamulców. Czasy odpowiedzi kierowców pozwalały stwierdzić, jak bardzo są uważni. W międzyczasie badani byli poddawani testowi OSPAN. Polega on na rozwiązywaniu serii prostych zadań matematycznych, na które należy odpowiedzieć "tak" lub "nie" (np. czy 2x2 + 1 = 5). Pomiędzy zadaniami prezentowane są wyrazy, które należy przypomnieć sobie po rozwiązaniu kilku problemów matematycznych.
Jak można się było tego spodziewać, gdy badani jednocześnie prowadzili symulowany samochód i rozwiązywali test, ich wyniki były znacznie gorsze. Czas reakcji ulegał wydłużeniu, skracał się dystans, który przejechali bezkolizyjnie. Jednocześnie badani uzyskiwali gorsze wyniki, niż wówczas, gdy mieli tylko jedno zadanie (test lub prowadzenie pojazdu).
Okazało się jednak, że 5 spośród 200 testowanych osób (trzech mężczyzn i dwie kobiety) wypadło lepiej niż reszta. Zarówno w badaniach z pojedynczym zadaniem, jak i z dwoma jednocześnie piątka ta wypadła lepiej, niż średnia w grupie. Co więcej, czworo z nich miało lepsze wyniki OSPAN wówczas, gdy prowadzili samochód, niż wtedy gdy go nie prowadzili. Naukowcy, chcieli jednak sprawdzić, czy 2,5-procentowa grupa "superwielozadaniowców" nie jest po prostu błędem statystycznym. W tym celu z ogólnych osiągnięć całej piątki wyodrębniono cztery badane współczynniki (pamięć, obliczenia matematyczne, drogę hamowania i czas reakcji) i użyli metody Monte Carlo do przeprowadzenia optymalizacji statystycznej. Wykazała ona, że "superwielozadaniowcy" stanowią jedynie 0,16% populacji. Innymi słowy tylko 16 na 10 000 kierujących jest w stanie rozmawiać przez telefon komórkowy i prowadzić samochód bez zwiększania zagrożenia na drodze.
Uczeni próbują też wyjaśnić, dlaczego tak pożyteczna cecha jak wielozadaniowość nie wykształciła się w drodze ewolucji. Ich zdaniem mogło się tak stać z jednej z dwóch przyczyn. Pierwsza to pojawienie się zapotrzebowania na wielozadaniowość dopiero w ostatnich latach, przez co procesy ewolucyjne jeszcze nie zadziałały. Drugie wyjaśnienie nie wyklucza, że rozwinięcie wielozadaniowości wymaga tak wielkich nakładów ze strony systemu nerowowego, iż odbywa się to kosztem innych, bardziej przydatnych umiejętności.
Komentarze (11)
Mariusz Błoński, 30 marca 2010, 19:13
1/100 x 16/100 = 16/10000
I skąd wiesz, że jesteś w tej grupie?
KONTO USUNIĘTE, 30 marca 2010, 19:15
Aj,za szybko obliczyłem.
ozeo, 30 marca 2010, 22:43
"że 5 spośród 200 testowanych osób (trzech mężczyzn i dwie kobiety) wypadło lepiej niż reszta. Zarówno w badaniach z pojedynczym zadaniem, jak i z dwoma jednocześnie piątka ta wypadła lepiej, niż średnia w grupie."
To zdanie sugeruje ,że być może te osoby wcale nie były wielozadaniowe bardziej od innych tylko miały duże zdolności matematyczne w takim sensie ,że proste obliczenia nie obciążały ich mózgów .
Mało precyzyjne te badania szkoda ,że nie zrobili tym ochotnikom w trakcie tych testów choćby rezonansu głowy aby sprawdzić które obszary mózgu się aktywują przy tej wielozadaniowości.
lucky_one, 31 marca 2010, 07:50
Z tymi badaniami problem w tym, że wszystkie zadufane w sobie buraki będą twierdzić, że należą do tych 16 osób z 10 tys. I sytuacja dalej się nie zmieni..
Tak się zastanawiam, czy nie lepiej by było pokasować w samochodach poduszki powietrzne, belki wzmacniające itd.. Jakby kierowca był świadomy że byle kolizja najprawdopodobniej go zabije, to by jechał ostrożniej - a jak nie, to odsetek nieostrożnych kierowców szybko by się zmniejszał
Mariusz Błoński, 31 marca 2010, 12:29
Problem można (chyba) dość łatwo rozwiązać. Przy wprowadzaniu nowych technologii bezprzewodowych sprawdza się zawsze, jaki zapewniają transfer danych w samochodzie. Wystarczyłoby zatem wprowadzenie takiej konstrukcji, która nie działa np. gdy telefon porusza się szybciej niż 20-30 km/h. Na potrzeby pociągów czy samolotów można montować w tych pojazdach jakieś pośrednie odbiorniki, które będą odbierały sygnał z komórek i przekazywały go do stacji.
veyron2, 31 marca 2010, 13:27
Panie Mariuszu, a jak Pan rozwiąże problem pasażera w samochodzie osobowym?? Albo w środkach komunikacji miejskiej, których raczej nie będzie stać na wyposażenie ich pojazdów w takie przekaźniki?
Mariusz Błoński, 31 marca 2010, 20:11
Bez telefonu komórkowego w samochodzie da się żyć A jak koniecznie trzeba będzie porozmawiać, to wystarczy zjechać na bok i się zatrzymać.
thibris, 2 kwietnia 2010, 11:15
Szukasz dziwnych rozwiązań Mariuszu... Dodatkowo kosztem niewinnych osób, które mogą i chcą korzystać z telefonu w czasie jazdy. Nie zapominaj również, że telefon dzisiaj nie służy tylko do rozmów, ale także jako łącznik z internetem dla chociażby laptopów. Czy żeby pasażer mógł poserfować w necie, to cała wycieczka się musi zatrzymać ? Bez sensu.
Łatwiej by było ujednolicić technologię tak, aby zestawy głośnomówiące współpracowały z każdym modelem telefonu. Przy wymuszeniu na firmach motoryzacyjnych obowiązku montowania takiego (ważne!) taniego i prostego układu, sprawa byłaby załatwiona raczej bezboleśnie.
Mariusz Błoński, 2 kwietnia 2010, 13:49
Ale ja nie mówię, że należy takie rozwiązanie wprowadzić. Mówię jedynie, że w ten sposób można by (prawdopodobnie) rozwiązać problem.
Chyba nie ma też różnicy pomiędzy rozmową przez telefon i przez zestaw głośnomówiący.
lucky_one, 2 kwietnia 2010, 16:13
Właśnie podobno różnica jest, nie wiedzieć czemu.. Przez głośnomówiący, to tak jakbyśmy rozmawiali z kimś kto siedzi na drugim siedzeniu, a jak trzeba trzymać telefon przy uchu, to nie wiedzieć czemu spada nasza uwaga i skupiamy się na telefonie. Zdaje się że jakieś badania były robione odnośnie tego, i kiedyś na KW właśnie ten wniosek przytaczał odnośnie któregoś z tematów poruszających bezpieczeństwo na drogach.
Problem też w tym, że telefon powinien być sterowany głosowo, i w zasadzie cały sprzęt w samochodzie - bo nawet przełączenie stacji w radiu może powodować, że odwracamy uwagę od drogi na 50-100m, podobnie jak przy kichnięciu..
thibris, 3 kwietnia 2010, 02:47
Przy okazji powodując kilka innych, a przecież można to zrobić inaczej. Standardem w autach staje się nawet wbudowany GPS, więc z zestawami głośnomówiącymi nie powinno być problemów. Co prawda mówię o droższych modelach, ale kiedyś tylko w nich był ABS i poduszki powietrzne, a dzisiaj są w standardzie.
To już zależy od auta i sprzętu - w moim pożeraczu kilometrów przełączenie radia zajmuje około minuty, więc musiałem się nauczyć obsługiwać radio bezwzrokowo - stare pokrętła były jednak wygodniejsze