Energia elektryczna z wody
Badacze z MIT-u odkryli, że woda opuszczająca hydrofobowe powierzchnie niesie ładunek elektryczny. To nieoczekiwane spostrzeżenie może prowadzić do skonstruowania bardziej efektywnych elektrowni czy nowych metod pozyskiwania energii z atmosfery.
Gdy woda znajdzie się na hydrofobowej powierzchni, ześlizguje się z niej. Jednak, jak zauważyli Nenand Milijkovic i Evelyn Wang, gdy na metalową powierzchnię nałoży się superhydrofobową substancję, to dwie krople wody, które weszły ze sobą w kontakt i połączyły się na takiej powierzchni, zostają wystrzelone w powietrze. Podczas łączenia się kropli, powierzchnia ich styku z podłożem jest mniejsza niż powierzchnia styku osobnych kropli, zmniejsza się też energia potrzebna do utrzymania napięcia powierzchniowego. Nadmiarowa energia jest wówczas zamieniana w energię kinetyczną i kropla podskakuje. Gdy naukowcy przyjrzeli się temu zjawisku w zbliżeniu, zaobserwowali zdumiewającą rzecz. Badania przeprowadzone za pomocą szybkiej kamery ujawniły, że w połowie skoku krople odpychaja się od siebie. Milijkovic i Wang postanowili zbadać to zjawisko. W tym celu posłużyli się dodatnio naładowaną elektrodą. Krople były przez nią odpychane, co prowadziło do wniosku, że same mają dodatni ładunek elektryczny. Uczeni stwierdzili, że substancja hydrofobowa, gdy wchodzi w kontakt z kroplami, prowadzi do pojawienia się ładunków dodatnich i ujemnych. Gdy krople łączą się i wyskakują z powierzchni, dzieje się to tak szybko, że ładunki zostaja rozdzielone. Nieco ładunku pozostaje na kropli, a większość na powierzchni.
Niewykluczone, że można by to zjawisko wykorzystać umieszczając dwie metalowe płyty blisko siebie. Jedna z nich mogła by wysyłać krople wody, a druga je odbierać, generując w ten sposób ładunki elektryczne.
Komentarze (4)
radar, 3 października 2013, 14:07
Jeszcze trochę i dogonią Teslę.
madan, 4 października 2013, 12:53
Sądzę, że Tesla nie bawił się w takie duperele. Energię elektryczną uzyskać można (rzeczywiście z wody) także innym sposobem. Woda zawiera jony dodatnie i ujemne. Można ich ilość zwiększyć rozpuszczając np. sól. Przepuszczamy wodę przez rurkę zaopatrzoną w dwie elektrody. Samą rurkę umieszczamy między biegunami elektromagnesu i tak, by ziemskie pole magnetyczne odchylało w przeciwne strony, jony zawarte w wodzie. Jony docierają do elektrod. Różnica potencjałów , na początku znikoma, zasila elektromagnes, który wytwarza coraz silniejsze pole magnetyczne (dodatnie sprzężenie zwrotne). Mamy więc przepływ prądu, po krótkim czasie nawet dość silnego. Dochodzi do nasycenia w związku ze wzrostem oporu (i temperatury), a także w związku z cechami samego roztworu (liczba jonów, ruchliwość jonów...). Dlaczego nie robią tego? Nie wiem. Czy to perpetum mobile? Nie sadzę. Energią otrzymujemy kosztem energii ziemskiego pola magnetycznego.
TrzyGrosze, 4 października 2013, 15:28
Fizyka nie jest moją drugą matką, ale właśnie w tym zdaniu chyba jest sęk, dlaczego " nie robią tego".
Astroboy, 6 października 2013, 21:43
Nie noszę czapek nazbyt horyzont przysłaniających, toteż nie dyskutuję z pomysłami wewnętrznie sprzecznymi. Siła Lorentza ma być w końcu skojarzona z polem ziemskim, czy z polem elektromagnesu? Przepływ roztworu sam się napędza, a sól sama się dosypuje do cieczy?