Fluoryzujące kijanki badają czystość wody
Pomiar całkowitego stężania toksyn w wodzie nie stanowi w dzisiejszych czasach większego problemu. Znacznie trudniejsza jest ocena ich potencjalnej toksyczności, ponieważ nie każda forma trucizny może zostać pochłonięta przez organizmy żywe. Problem ten udało się jednak rozwiązać dzięki zmodyfikowanym genetycznie kijankom, fluoryzującym w reakcji na kilka pospolitych zanieczyszczeń.
Autorami nowej metody detekcji są badacze z University of Wyoming. Dzięki modyfikacjom genetycznym stworzyli oni nowe odmiany kijanek platany szponiastej (Xenopus laevis) - żaby występującej w naturze w Afryce.
Sekwencje wprowadzone do ich genomu zaprojektowano tak, by komórki kijanek wytwarzały białko zielonej fluorescencji (GFP) w reakcji na obecność podwyższonych stężeń metali lub tworzyw sztucznych o działaniu zbliżonym do estrogenów.
Równie ważne, co stworzenie samej konstrukcji genowej pozwalającej na wykrywanie toksyn, było opracowanie systemu detekcji fluorescencji kijanek. Pomiaru trzeba dokonywać w wąskiej rurce, do której młode osobniki nie wpływały zbyt chętnie. Rozwiązaniem był system wymuszający obieg wody i wtłaczający kijanki w odpowiednie miejsce, skomplikowany i innowacyjny na tyle, że jego autorowi, prof. Paulowi Johnsonowi, udało się zdobyć patent na jego ochronę.
W porównaniu do metod czysto chemicznych nowy sposób wykrywania toksyn ma jedną podstawową zaletę. Jest nią uwzględnienie dostępności biologicznej toksyn. Sama obecność trujących substancji w wodzie nie oznacza bowiem, że będą one oddziaływały na organizmy żywe. Dzięki stworzeniu systemu opartego na kijankach można z łatwością stwierdzić, jak groźne są substancje zawieszone w wodzie.
Warto wspomnieć, że podobny system został opracowany przez polskich naukowców i wdrożony w kilku stacjach uzdatniania wody w naszym kraju. Zamiast kijanek stosuje się w nich niezmodyfikowane genetycznie małże, które zamykają skorupy w reakcji na obecność dostępnych biologicznie trucizn. Wynalazek Polaków jest bardzo czuły, lecz mniej wybiórczy od tego opracowanego przez naukowców z University of Wyoming, ponieważ nie rozróżnia on rodzajów zanieczyszczeń obecnych w wodzie.
Komentarze (4)
Robin_Otzi, 2 stycznia 2010, 09:17
Eeeee w Poznaniu w oczyszczalni wody od wielu lat stosują małże szczeżuje do badania czystości wody! Nie musieli ich modyfikować ani robić patentów. Mają tylko czujnik czy się zamykają!
thibris, 2 stycznia 2010, 09:49
To samo jest napisane w notce - trzeba było przeczytać ją do końca i nie musiałbyś pisać tego posta
mikroos, 2 stycznia 2010, 10:54
Na pewno w oczyszczalni? Ja widziałem je na własne oczy, ale w stacji uzdatniania na Dębinie. W oczyszczalni w Koziegłowach też byłem, ale tam się nimi nie chwalono.
Poza tym chyba notka była dla niektórych zbyt długa, żeby doczytać ją do końca...
czesiu, 2 stycznia 2010, 19:59
W niemieckim Galileo był reportaż dotyczący rybek, które służyły za czujniki zanieczyszczenia wody - po prostu rybki w razie wykrycia czegoś nieprzyjemnego zaczynały w swoim "akwarium" wariować.