Marek Pióro – człowiek, któremu ptaki odmieniły życie

Jaka jest Pana ulubiona/najbardziej niezwykła historia z ptakami w roli głównej?

Takich historii mam wiele. Dzisiaj opowiem, znalezioną w „Rodzinnym gnieździe” Vitusa Dröschera, historię o pisklęciu puszczyka, które spacerowicze po złapaniu zanieśli jako „sierotę” do leśniczego. Ludzie dość często z niezrozumiałych powodów zabierają pozornie samotne pisklęta od ich rodziców. Przy tym jeszcze uważają, że owe pisklęta ratują. Leśniczy umieścił młodego puszczyka w wybiegu dla królików. Wieczorem słyszał głos pisklęcia nawołującego rodziców. Rano był zdumiony widokiem, jaki zastał we wspomnianym wybiegu. Obok pisklęcia naliczył aż 27 upolowanych dla niego gryzoni. W tym przypadku popularne hasło „wszystkie dzieci są nasze” należało do puszczyków. Nam, ludziom, jest chyba do niego jeszcze daleko.

Mimo wdrożonego w 1999 r. zakazu polowań we Francji nadal jada się ponoć tuczone przez 21 dni przed śmiercią w ciemności i topione w armaniaku ortolany, małe ptaki wędrowne z rodziny trznadli. Aby nie tracić aromatów i nie musieć dbać o konwenanse, ucztujący zakrywają sobie głowę serwetką i pod jej osłoną zjadają pieczone ptaki w całości. Czy w innych krajach również funkcjonują podobne kulinarne, czy ujmując rzecz szerzej, uwarunkowane kulturowo obyczaje?

Tę serwetkę na głowie smakosza nazywam resztką wstydu. A konsumpcję ptaka żarciem. To pytanie pozwolę sobie nieco odwrócić. Przytaknę, że w innych krajach podobne obyczaje mają się równie dobrze. Należą do nich między innymi Włochy, Hiszpania, Grecja czy wyspiarskie państwa, takie jak Cypr czy Malta. Poluje się na ptaki na przeróżne sposoby i w olbrzymich liczbach. Te polowania odbywają się nawet na gatunki zagrożone.

Uważam jednak, że nie mam co zaglądać poza granice naszego kraju. Bo podobnie jest też u nas w Polsce, gdzie do tej pory poluje się na 13 gatunków. Wśród nich do 4 gatunków kaczek. Co jakiś czas dochodzi do zabijania kaczek ściśle chronionych. Tak jak na przykład w ubiegłym roku, gdy pod Legnicą myśliwa dumnie prezentowała zabitą przez siebie cyrankę. Tak jak w ubiegłym roku nad Zalewem Wiślanym, gdzie włoscy myśliwi, będący tam na zaproszenie swoich polskich kolegów, dokonali rzezi na kilkuset kaczkach, gęsiach i kormoranach. Okazali przy tym arogancję, nie podejmując zastrzelonych ptaków. Oczywiście, nikt z tego tytułu żadnych sankcji nie poniósł. Ani myśliwi, ani organizatorzy polowań. Jak wobec tego faktu wygląda ochrona gatunkowa ptaków?

Strzela się w Polsce też do ginących powoli łysek, które z racji niesmacznego mięsa nie są chętnie podejmowane, strzela się też do słonek i jarząbków. Po co?

W jaki sposób etycznie obserwować czy fotografować ptaki?

Bardzo trudne, a zarazem dość łatwe pytanie. Można by tutaj urabiać jakieś ideologie, tworzyć historie. Ale czy jest tego sens? Ja jedynie ze swojej strony mogę zapewnić, że przy swoich obserwacjach staram się zachować dystans, który nie będzie płoszył ptaków.

W jaki sposób obserwować czy fotografować ptaki? Pewne nie dam tu satysfakcjonującej odpowiedzi, ale uważam, że należy tak je obserwować (czy fotografować), żeby ptak w tym zawsze był najważniejszy.

Zaczyna Pan pisać kolejną książkę. Czy mógłby Pan uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić, o czym będzie?

Właściwie to ją już kończę. A teraz będę ją dopieszczał. „O ptasim śpiewaniu” opowie nam o (w dużym stopniu dawnym) przekładzie ptasiego śpiewu na nasz język. Nie mam zamiaru ograniczyć się w książce do tak prostych słów, jak wołanie wrony czy gawrona, które piszemy „kra-kra”. Nasi przodkowie żyli bliżej ptaków, słuchali ich znacznie częściej. A że wyobraźnię mieli bujną, to tworzyli takie kwiaty, jak ten ze szczebiotu popularnej na wsiach dymówki: „Uszyłabym ci rękawiczki, ale nie mam nici”.

Podziwiając wyobraźnię naszych przodków, pragnę zauważyć też, że nasi przodkowie, pomimo braku internetu, lepiej znali ptaki czy ich głosy. Bardzo ciekawie interpretowali też to, co one mogą znaczyć.

Marek Pióro ptaki Plamka mazurka