In vitro źródłem kłopotów?
Stosowanie technik wspomaganego rozrodu, takich jak zapłodnienie in vitro, znacznie zwiększa ryzyko licznych wad rozwojowych - alarmują amerykańscy eksperci. Szacuje się, że prawdopodobieństwo niektórych zaburzeń wzrasta aż czterokrotnie.
Autorami studium są naukowcy z amerykańskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC). Objęło ono grupę 480 tysięcy dzieci z ośmiu stanów USA, a jego wyniki skorygowano o czynniki związane ze stylem życia, wiekiem i pochodzeniem etnicznym matki.
Do badania zakwalifikowano przypadki dzieci poczętych za pomocą dwóch najpopularniejszych technik: "klasycznego" zapłodnienia in vitro, polegającego na wspólnej hodowli komórki jajowej i plemników w warunkach laboratoryjnych, oraz bardziej nowoczesnej metody - bezpośredniego wszczepienia plemnika do cytoplazmy komórki jajowej. Jako grupa odniesienia posłużyły dzieci spłodzone metodami naturalnymi.
Jak wynika z przeprowadzonej analizy, u dzieci urodzonych dzięki technologiom wspomagania rozdrodu (ang. assisted reproductive technologies - ART) aż dwukrotnie wzrasta ryzyko niektórych wad wrodzonych serca, zaś prawdopodobieństwo rozszczepu wargi wraz z możliwym rozszczepem podniebienia wzrasta jeszcze silniej. Pojawiają się także, i to ponad cztery razy częściej, niektóre defekty układu pokarmowego.
Co ciekawe, powyższe obserwacje dotyczą wyłącznie narodzin pojedynczych dzieci. W przypadku ciąż mnogich podobnego zjawiska nie stwierdzono.
Dr Jennita Reefhuis, epidemiolog pracujący dla CDC, ocenia zagrożenie związane z opisywanym zjawiskiem jako niewielkie, lecz godne uwagi: obecnie ponad 1% dzieci jest poczętych za pomocą ART i liczba ta prawdopodobnie będzie się zwiększała. Dodaje: choć ryzyko jest niskie, istotne jest, by rodzice rozważający zastosowanie ART pomyśleli nad każdym możliwym rodzajem ryzyka oraz korzyści wynikających z zastosowania tej technologii.
Mechanizm odpowiedzialny za opisywane zjawisko nie jest znany. Autorzy studium zastrzegają jednak, że niezależnie od tego należy informować przyszłych rodziców o wzroście zagrożenia związanym z zastosowaniem ART. Nie należy jednak wpadać w panikę, gdyż nawet dwukrotny wzrost zagrożenia nie przesądzą o narodzinach dziecka z wadami wrodzonymi. Przykładowo, dla dzieci z rozszczepem wargi ryzyko wzrasta z 1:950 do 1:425, co wciąż pozostawia bardzo wysokie prawdopodobieństwo narodzin zdrowego potomstwa.
Popularność zabiegów wspomagających rozród systematycznie rośnie. W samych Stanach Zjednoczonych liczba przypadków zastosowania ART wzrosła dwukrotnie w latach 1996-2004 i wyniosła w roku 2005 wartość 134 tysięcy. Przy tak dużej częstotliwości stosowania tych metod badania nad związanym z nimi ryzykiem są bez wątpienia bardzo istotne.
Komentarze (6)
lililea, 19 listopada 2008, 13:24
A gdyby ryzyko było większe, to co jest lepsze sprawdzić na świat dziecko z wadą rozwojową, czy zrezygnować z własnego potomstwa, co lepsze dla rodziców a co dla dziecka...
Niby ryzyko jest małe ale ja bym się zastanawiała nad in vitro.
mikroos, 19 listopada 2008, 14:15
W sumie to nie jest sprawa naukowców. Ich zadanie kończy się na dostarczeniu danych i chyba tak jest najlepiej.
lililea, 19 listopada 2008, 14:21
Tak.
Jednak jestem ciekawa jakie ludzie maja zdanie na ten temat.
Ja w sumie nie wiem i mam nadzieje ze nigdy nie będę miała takiego dylematu
thibris, 19 listopada 2008, 15:19
W przypadku normalnego zapłodnienia metodą "tatuś-mamusia" też jest ryzyko tego, że dziecko urodzi się z wadami. Statystycznie przy każdym porodzie może być nawet ryzyko śmierci matki - niewielu się przez to zraża. Ludzie decydują się na dzieci z potrzeby ich kochania.
lililea, 19 listopada 2008, 15:31
Narażać siebie jest w miarę uczciwie, ale narażać dziecko... hmmm... można by się zastanowić.
mikroos, 19 listopada 2008, 15:34
Ależ oczywiście, że tak. Pytanie nie brzmi jednak, czy warto mieć dzieci, tylko gdzie jest granica ryzyka i jak duże ryzyko warto na siebie wziąć?