Nie działa, choć powinno
Wytwarzanie hybrydowych zarodków ludzko-zwierzęcych, uzyskiwanych z komórek jajowych zwierząt wzbogaconych o ludzkie DNA, uznawane jest za jeden z najważniejszych celów nowoczesnej biologii. Niestety, pomimo starań wielu naukowców, żadnemu zespołowi nie udało się jeszcze osiągnąć upragnionego celu.
Wygląda na to, że mieszanie ze sobą komórek ludzkich i zwierzęcych nie programuje komórki jajowej poprawnie, tłumaczy lakonicznie dr Robert Lanza, badacz specjalizujący się w hodowli hybrydowych zarodków. Niestety, naukowiec nie potrafi wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje, choć geny odpowiedzialne za rozwój embrionu wydają się działać prawidłowo.
Próby wytwarzania międzygatunkowych zarodków podejmowane są od około dziesięciu lat. Jest o co walczyć: embriony takie byłyby doskonałym źródłem komórek macierzystych, zaś badania na nich byłyby znacznie mniej kontrowersyjne od używania naturalnych embrionów ludzkich. Co więcej, organizmy samic wielu ssaków wytwarzają komórki jajowe w znacznie większej liczbie, niż ma to miejsce u kobiet.
Aby wytworzyć hybrydowy embrion, teoretycznie wystarczy pobrać komórkę jajową dowolnego ssaka, usunąć z niej DNA i zastąpić je DNA ludzkiej komórki jajowej, a następnie zapłodnić ją przy użyciu ludzkiego plemnika. Niestety, w praktyce jest znacznie gorzej: zarodki ludzko-mysie obumierają już po pierwszym podziale komórkowym, zaś ludzko-krowie i ludzko-królicze - niewiele później.
Mieliśmy piękne malutkie hybrydowe zarodki, lecz to wciąż nie działało, nieważne jak ciężko pracowaliśmy, żali się dr Lanza. Badacz nie złożył jednak broni i sięgnął po najnowszą broń: globalną analizę ekspresji genów, czyli metodę pozwalającą na monitorowanie aktywności praktycznie wszystkich genów obecnych w danej komórce w różnych fazach dojrzewania embrionu.
Przeprowadzone przez dr. Lanzę analizy wykazały, że hybrydy ludzko-zwierzęce charakteryzują się zaburzeniami aktywności licznych genów, co prowadzi do przedwczesnego obumierania zarodków. Nie to jest jednak najdziwniejsze. Okazuje się, że obumierają także hybrydy ludzko-ludzkie, choć w ich przypadku sekwencja "uruchamiania" i "wyłączania" poszczególnych genów wydaje się zachodzić prawidłowo. Dlaczego? Tego, niestety, nie wie nikt...
Komentarze (60)
este perfil es muy tonto, 4 lutego 2009, 16:47
hmm a może jakby się do szatana pomodlić to zadziała? kurcze jakby moherowe berety interesowały się nauką i wiedziały o hybrydach to by się larum podniosło,że w Boga się bawią naukowcy,a może z faktu że z hybrydami problem ktoś wysnuje że człowiek jest kimś wyjątkowym,z duszą i boskim tchnieniem :-X :-X
mikroos, 4 lutego 2009, 16:54
Bardzo podobne głupoty wygadywał wczoraj w TOK FM Marek Jurek, naczelny moherowy beret polskiej polityki ;D
este perfil es muy tonto, 4 lutego 2009, 17:02
TOK FM to z kolei przechył w drugą stronę,ale bo ja wiem czy stanowisko Jurka jest aż tak głupie...rozumiem że można się bać tego typu badań i mieć zastrzeżenie,z drugiej strony to mimo wszystko nie dorośli ludzie a zlepki komórek i wciskanie w to wielkiej moralności wydaje mi się przesadą
MrVocabulary (WhizzKid), 4 lutego 2009, 17:17
Zdajesz sobie sprawę, że sam jesteś zlepkiem komórek? ;-)
este perfil es muy tonto, 4 lutego 2009, 17:21
si si,ino że ja mam świadomość,podczas gdy taki zlepek komórek nie ma i cierpi mniej niż zarzynana świnia.sprawa jest generalnie śliska i trudno o jakieś spójne systemy moralne wobec złożoności świata biologicznego
MrVocabulary (WhizzKid), 4 lutego 2009, 17:27
Wchodzisz do ciemnego pokoju - nic a nic nie widać. Światła nie ma żadnego. Wiesz, że w pokoju masz 20 znajomych, przyjaciół, krewnych, ale wkradł też się jeden wróg. Nic nie słychać. W ręku pistolet. Strzelisz?
Jedynym dowodem na to, że Ty masz świadomość to to, że przeszedłbyś (raczej) test Turinga. Natomiast granica świadomości? Zabijać upośledzonych, starych, okaleczonych? Nie lepiej zostawić całego człowieka w spokoju, od początku do końca? Tak na wszelki wypadek...
Dlatego KRK jest przeciw zabawie z embrionami.
To tyle mam do powiedzenia na ten temat, pozdrawiam :-)
mikroos, 4 lutego 2009, 17:36
Nie zapominaj wspomnieć, że dla KRK "w spokoju" oznacza także "w niemiłosiernym cierpieniu, którego nie gasi nawet morfina".
MrVocabulary (WhizzKid), 4 lutego 2009, 17:42
W przypadku eutanazji - masz rację, kwestia czysto moralna. Z drugiej strony, w Holandii wielu starych ludzi boi się iść do szpitala, bo dość częste są przypadki, że rodzina na lewo załatwia eutanazję, żeby mieć problem z głowy. Czytałem też o przypadkach, gdzie takie osoby starsze uśmiercano "po cichu" i przez np. 5 lat przyjmowano rentę nieżyjącej babci czy dziadka.
Szczerze, wolę, żeby 10 osób cierpiało, niż jedna zginęła nie z własnej woli (a niestety tak to często wygląda, powyżej błędu statystycznego). Cierpienie (na ogół) złe, ale życie jest znacznie ważniejsze od braku cierpienia.
este perfil es muy tonto, 4 lutego 2009, 18:58
co do eutanazji sprawa jest prosta-jeśli ktoś dorosły wyraża wolę śmierci to nie widzę problemu by mu umożliwić ją,to że zdarzają się nadużycia to szczegół-policję też byś zlikwidował bo są nadużycia i biją niewinnych?
co do zabijanie upośledzonych...hmm myślę nad tym,ale w sumie nie trzeba zabijać,wystarczy się nimi na siłę nie opiekować,może ich liberalnie pozostawić samemu sobie,a zajmować się będą ci którzy chcą(prywatne fundacje itp.)w ogóle mylisz kwestie-embriony się zabija by je badać,pozostawione samemu sobie nigdy człowiekiem nie będą(no jeszcze zależy w jakim miejscu pozostawione:),szczegół,chodzi mi o brak ingerencji)
niepełnosprawnych umysłowo,nieświadomych nie ma większego sensu badań nad nimi,więc odpada ten powód dla zabijania(owszem można uznać że gdyby robić jakieś mengelowskie metody to jakiśtam naukowy pożytek byłby,ale chodzi o kwestię wymiaru tych pożytków-z zabicia masy embrionów przy badaniach jest pożytek dużo-np. nowy dorosły człowiek z embriona który przeżył,albo zdrowi ludzie dzięki wyhodowanym organom,z badań na imbecylach też jakiśtam jest,więc można się zastanawiać czy na nich np. lekach nie testować,jednak ten pożytek wydaje mi się mniejszy a sama metoda kontrowersyjna)
jak widzisz nie buduję jakiejś spójnej logicznej teorii moralnej-typu nie zabijaj,albo zabijaj tylko wtedy;
tylko ważę rozmaite rzeczy w zgodzie z tym co mi się wydaje,bez przemyślanych kryteriów-bo te wymyślić ciężko wobec złożoności problemów przed jakimi miałaby stanąc etyczna teoria,poza tym etycznych teorii nie da się umocować na stałym podłożu("bo-taki" w stylu bogów lub aksjomatów są łatwo podważalne)
co do zostawiania na wszelki wypadek-niestety takiego komfortu by nic nie robić i żyć wygodnie nie mamy,na wszelki wypadek można się było nie rodzić,potem zostajemy rzuceni w wir wyborów,który jeśli ma dotyczyć innych istnień niesie ze sobą jakieś dziwne poczucie że wybór powinien być usprawiedliwiony,no więc szukamy usprawiedliwień dla tego co robimy,ale jakoś niepodważalnych nikt chyba nie znalazł,bo by je wszyscy uznali
MrVocabulary (WhizzKid), 4 lutego 2009, 19:02
Właśnie stąd też płynie moim zdaniem dobre podejście KRK do sprawy. Nie zabijaj (jeśli nie musisz). Jeśli nie wiesz, czy zabijasz człowieka, czy nie, to też nie zabijaj.
Nie będę tutaj Cię do takiego podejście natarczywie przekonywał, jednak proszę Cię o "zważenie" takiego podejścia w jakiejś wolnej chwili :-)
Pozdrawiam
este perfil es muy tonto, 4 lutego 2009, 19:06
tylko że ustalenie kiedy zachodzi to "nie musisz" jest relatywne,dowolne,arbitralne-nie musisz zabijać gdy ktoś atakuje cię z nożem a ty masz pistolet-możesz dać się zabić jak pięknie KRK nas uczy(właściwie to IHS tak uczył)
ja akurat wybieram że konieczne jest zabijanie śmiesznych mikroskopowych glucików po to żeby mi się żyło lepiej i żebym dowiedział się więcej o świecie biologicznym
mikroos, 4 lutego 2009, 19:14
Ale to nie jest wina złego pomysłu, tylko złego egzekwowania. Warto to rozgraniczyć.
Tylko widzisz, tu powstaje pewien problem. O ile w przypadku "klasycznego" morderstwa sprawa jest jasna i mamy ofiarę, która wbrew własnej woli zostaje pozbawiona własnego życia, o tyle w przypadku tworzenia i uśmiercania klonów sytuacja wcale nie jest ani jasna, ani jednoznaczna. Można się więc pokusić o stwierdzenie, że to badacz powinien zadecydować, czy ma chęć wziąć udział w takim eksperymencie, czy nie. Nikt go przecież nie zmusza.
Dla Ciebie uśmiercenie klonu byłoby morderstwem i byłoby gorsze od śmierci 10 pacjentów, a dla mnie lepiej jest jednak zabić jednego "byćmożeczłowieka", by ratować dziesięciu "napewnoludzi". Ale to być może jest efekt sporych doświadczeń z nowotworami w moim otoczeniu i w codziennej pracy - spędzam od jakiegoś czasu sporą część życia w szpitalu onkologicznym, więc widzę, co się dzieje z pacjentami.
A już szczególnie (w przeciwieństwie do KRK) nie mam dylematów w sytuacji, gdy klon ma powstać z DNA komórki somatycznej (a więc "dorosłej") wszczepionego do komórki jajowej "opróżnionej" z własnego DNA. Przecież nie możesz mówić o nowym życiu wtedy, gdy kontynuujesz życie komórek własnego organizmu, tyle, że w warunkach in vitro. W ten sam sposób mógłbyś twierdzić, że morderstwem jest menstruacja kobiety albo peeling twarzy. O ile zygota, powstająca z unikalnego wymieszania się materiału genetycznego rodziców, może być uznawana za zupełnie nowe życie, o tyle tworzenie genetycznej kopii (w moim odczuciu, rzecz jasna) nie jest tworzeniem niczego nowego.
MrVocabulary (WhizzKid), 4 lutego 2009, 19:29
Ogólnie rzecz biorąc to drogi mikroosie masz dużo racji. Jednak menstruacja to nie to samo, jeśli za granicę się przyjmie zapłodnienie/embrion. To fakt, że badania różne były prowadzone także na ludziach, aby rozwinąć medycynę.
Tylko mnie trochę odrzuca traktowanie człowieka jako środka, a nie celu. Niby celem jest tutaj człowiek, ale drugi człowiek jest wykorzystany jako środek, co dla mnie jest paradoksem. Nie jedna z milionów komórek spermy, tylko konkretny zapłodniony embrion, który parę dni później będzie kolonią komórek, a wkrótce po tym zacznie tworzyć ludzkie kończyny i narządy. O ile nasza granica pojęcia człowieka się często przesuwała, to mamy pewność, że sperma czy komórki jajowe ludźmi nie są. Co do embrionu - w linii prostej staje się czyimś synem czy córką.
Kwestia klonowania jest z punktu widzenia nauki faktycznie trudna. Z tym, że wystarczy przyjąć za początek życia embrion, a problem się w tej jednej kwestii rozwiązuje: jest to nowe życie, bo odpowie, może dokona innych wyborów (wszak samo DNA o tym nie decyduje), zmieni się (mutacje) nieco podczas rozwoju... ale nadal człek. Jak bliźniak, a bliźniacy też ludzie - przynajmniej na ogół
Pytanie brzmi: czy warto uratować tysiąc "na pewno ludzi" zabijając milion "prawdopodobnie ludzi", jeśli można tak działać elementami ludzkiego genomu i embrionami zwierząt, żeby to nie były hybrydy? Te potrzebne kawałki DNA można wprowadzić osobno, co jest trudniejsze, ale technika idzie do przodu w tej dziedzinie szybko.
Skoro mamy ok. 98% DNA wspólnego ze zwierzętami, to uważajmy na te 2%, które czynią nas ludźmi.
Pozdrawiam :-)
mikroos, 4 lutego 2009, 19:56
No właśnie, jeśli. A ja odważę się powiedzieć, że jeśli tworzymy embrion i założymy z góry, że i tak on nie przeżyje, bo powstał tylko po to, żeby go badać i zniszczyć, to nie możemy mówić o utraconej szansie na życie. Aborcja byłaby czymś innym, bo mielibyśmy do czynienia z embrionem zamieszkującym macicę jakiejś kobiety, który przeżyłby gdyby nie interwencja ginekologa. W przypadku tworzenia klonów/zarodków w warunkach laboratoryjnych taki twór nie ma szans na przeżycie. I na tym polega cała różnica.
I właśnie dlatego, ze względu na wyraźnie szlachetne cele, uważam, że w związku z wątpliwym statusem prawnym embrionu stworzonego in vitro powinno się dawać badaczom wolną wolę. KRK nie powinien w tę sytuację ingerować, a oprócz tego wymagać, by jego wierni nie godzili się na leczenie, do którego tworzenia/opracowywania wykorzystano kiedykolwiek ludzkie zarodki. Chciałbym tylko zobaczyć kogokolwiek, kto byłby tak twardy (a może po prostu głupi, a nie twardy? Kwestia gustu).
I tu właśnie jesteś w błędzie. Embrion hodowany w warunkach laboratoryjnych nigdy nie zacznie wytwarzać tak złozonych struktur. Jest utrzymywany przy życiu tak samo, jak pacjent w stanie śmierci klinicznej podtrzymywany przy życiu przez aparaturę. Skoro więc można (i KRK na to pozwala, znamy przecież stanowisko Watykanu na temat uporczywej terapii) odłączyć takiego człowieka od aparatury, to dlaczego nie mielibyśmy prawa odłączać od aparatury także embrionu i wyłączyć cieplarki, w której jest on hodowany?
Tyle, że nam nie chodzi o przyjęcie rozwiązań prostych, tylko szukamy tych słusznych.
Czyli jednak człowieczeństwo to coś więcej, niż tylko DNA i funkcja biologiczna. W takim razie dlaczego człowiekiem nazywamy istotę, która nawet nie ma układu nerwowego i nie ma najmniejszych szans na jego wytworzenie, bo warunki hodowlane na to nie pozwolą?
W tej kwestii powstaje inny paradoks, związany akurat z kwestią aborcji (niby off-topic, ale ciekawe). Zadano kiedyś takie pytanie: kiedy Bóg daje człowiekowi duszę? Jeżeli w momencie poczęcia, to czy bliźniacy jednojajowi mają po pół duszy, czy na starcie otrzymali dwie i przez chwilę byli jednym, "dwuduszowym" człowiekiem? A jeżeli dostają ją później, to dlaczego grzechem jest usunięcie zygoty? To tak zupełnie na marginesie, taka łamigłówka filozoficzno-etyczna
Kolego, na pewno nie jesteśmy na tym poziomie Ja bym sobie bardzo tego życzył, żeby to było możliwe, ale zanim powstaną naprawdę funkcjonalne modele działające w taki sposób, minie co najmniej kilka lat. Tymczasem rocznie na nowotwory umiera na świecie około 7 mln ludzi. I to się dzieje tu i teraz, na dodatek będzie tego coraz więcej. Nie mamy czasu, by pozwolić sobie na luksus czekania!
Pozdrawiam
este perfil es muy tonto, 4 lutego 2009, 19:56
eh no i kantysta się nam znalazł...rozważałem jego myśli,mógłbyś mi powidzieć kiedyż to człowieka traktuje się jako cel?bo jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić,a w sumie to jest to dla mnie pusty slogan,w dodatku niebezpieczny bo fałszywy,głupi i często bezrefleksyjnie stosowany-za cel to się chyba tylko traktuje jak się do niego mierzy z pistoletu-bo gdy idę pożyczyć sól od sąsiadki to ją jko środek traktuję co nie?gdy kocham dziewczynę traktuję ją jako środek zaspokojenia moich pragnień i spełnienia miłości,więc kiedy się pytam jako cel się kogoś traktuje,
słyszałem też że po prostu chodzi o traktowanie z godnością,to czemu tak Kant tego nie sformułował?tylko blablal o celach,zresztą wtedy to żadna reguła-bo traktowanie z godnością jest ustalane subiektywnie
a do tego dochodzi jeszcze głupie-tak jakbyś chciał by było prawem obowiązującym-tylko że różni ludzie różnie chcą,więc można z tego różne wnioski wysnuć,który słuszny-nie wiadomo,a wszystko przez głupie wyobrażenie filozofa że jak wszyscy będę racjonalni to pomyślą to samo.
MrVocabulary (WhizzKid), 4 lutego 2009, 20:06
mikroos, 4 lutego 2009, 20:19
Problem w tym, że embrion, który został STWORZONY w warunkach niedających mu żadnych szans na wytworzenie "pełnego" organizmu, nigdy nie osiągnie nawet wieku czterech miesięcy. Naprawdę nie dostrzegasz różnicy?
Ale te embriony nie mają takiego potencjału.
este perfil es muy tonto, 4 lutego 2009, 20:35
oj sorry za szufladkę kantową,poniesło mnie,co do tej miłości to dziewczyna i inni ludzie mogą Ci służyć do tego byś traktował ich zawsze jako cel,a jeśli Ci w ten sposób potraktujesz to potraktujesz ich jako środek do realizacji swojego celu którym jest traktowanie ich jako cel(tak żeby było wesoło i pokazać problematyczność tego założenia)
widzisz więc że sam pozostając w swojej chrześcijańskiej etyce działasz raczej na zasadzie wyboru uczuć niż racjonalnego uzasadnienia prawa do życia,podobnie zresztą chyba jak my z mikrosem,wyboru dokonujemy na podstawie ważenia wartości opartego o osobiste uczucia,nie o jakieś prawa etyczne uniwersalne(bo te jak widać powyżej zawodzą).przy okazji embriony laboratoryjne nie mają szans by się rozwijać po pozostawieniu samemu sobie.
MrVocabulary (WhizzKid), 4 lutego 2009, 21:01
Coś się chyba na początku zakręciłeś Najpierw mówisz, że to raczej ja się kieruję uczuciami, a potem, że Wy? Musiałeś się rąbnąć na jakimś słowie ;-)
Co do embrionu: nie podoba mi się stwarzanie embrionu który de facto niesie ze sobą potencjał człowieka, ale docelowo ma umrzeć. To trochę jak przyjechać po pacjenta i zawieźć go do łódzkiego pogotowia ;-)
Jeśli zaś chodzi o systemy uniwersalne, to mój pogląd jest nieco inny. Nie dość, że wierzę w metauniwersalizm tego, co Bóg rzecze, to poprawny logik zawsze zapyta: czy sprzeczność wynika z błędnego systemu, czy z braku danych. Zresztą kwestia etyki, nawet chrześcijańskiej, jest problemem wiecznie otwartym :-)
Pozdro 600! ;-)
mikroos, 4 lutego 2009, 21:05
W takim razie kobieta powinna rodzić minimum raz na rok, bo każde wypuszczone z jej ciała jajeczko to potencjalny embrion, a to już potencjalny człowiek, więc marnowanie tego jajeczka też nie powinno się Tobie podobać ;-)
Tymczasem ja powracam do analogii z uporczywą terapią, bo na to ciągle nie odpowiedziałeś, a bardzo mnie ciekawi Twoje stanowisko.
este perfil es muy tonto, 4 lutego 2009, 21:36
tzn pisałem że obydwoje kierujemy się uczuciami w etyce,ewentualnie subiektywnymi spostrzeżeniami itp. a nie czymś co ogólnie nazywamy rozumem teoretycznym-bo on w etyce słaby jest
pisałeś Whizz,że plemnik to jeszcze nie potencjalne życie a komórka zapłodniona jajowa to potencjalne życie-nie kapuję niby skąd takie rozróżnienie
mikroos, 4 lutego 2009, 21:40
W tym wypadku nawet nie musi być mowy o zapłodnieniu! Zarodki można swobodnie uzyskać dzięki przeniesieniu DNA komórki dawcy.
MrVocabulary (WhizzKid), 4 lutego 2009, 21:51
Neonaturaliści, w tym Austin i Searle, dowiedli na trzy sposoby, że może być inaczej! Zahacza to o pragmalingwistykę. Ale mniejsza z tym
Bo zapłodniona komórka jajowa w normalnych warunkach dzieli się i staje człowiekiem bezpośrednio. No i jestem katolem
mikroos, 4 lutego 2009, 21:54
Wyłącznie w łonie matki! Dlaczego więc tak bardzo bronisz zarodków tworzonych w warunkach laboratoryjnych?