Życie jak film
Coraz więcej osób jest przeświadczonych o tym, że ich życie jest "ustawione" i dokumentowane na potrzeby czegoś w rodzaju reality show. Niedawno w jednym z federalnych budynków pojawił się mężczyzna, który zażądał wydania taśm na swój temat, inny uważał, że jest filmowany ukrytą kamerą i bierze, chcąc nie chcąc, udział w telewizyjnym konkursie. Poprzez skojarzenie z granym przez Jima Carreya Trumanem Brubankiem, psychiatrzy nazywają takie zachowanie zespołem Trumana.
Psychiatrzy podkreślają, że opisywane zjawisko świetnie odzwierciedla wpływ, jaki na choroby psychiczne wywiera współczesna popkultura. Pytanie jest następujące: czy to tylko odmiana dobrze znanej paranoi lub urojeń wielkościowych, czy też rewolucja kulturowa, w której jesteśmy zanurzeni, tak wysoko wynosi sławę? – zastanawia się Joel Gold, psychiatra z Bellevue Hospital.
W ciągu 2 ostatnich lat Gold zetknął się z 5 przypadkami urojeń powiązanych z reality show. Niektórzy pacjenci bez ogródek wspominali o Truman Show.
Ponieważ brat specjalisty z Bellevue wybrał podobny zawód, jest psychologiem, panowie mogli wspólnie interpretować swoje spostrzeżenia. Od 2006 roku prowadzą wykłady na temat zespołu Trumana. Gdy z nazwą nowej jednostki nozologicznej zetknęli się ludzie spoza branży, pojawiły się doniesienia o kolejnych 50 pacjentach.
W czerwcu br. sztandarowy przypadek syndromu Trumana opisano w British Journal of Psychiatry. Wg 26-letniego listonosza, świat wokół wygląda nieco nierealnie, a on sam czuje się jak superbohater filmowy. Wzniosłe uczucia stają się jednak udziałem tylko nielicznych, większość chorych cierpi z powodu naruszenia prywatności.
Teorię o kulturowym podłożu zespołu uprawomocnia fakt, że pojawia się on w rozwiniętych i dobrze zorganizowanych społeczeństwach ze swobodnym dostępem do telewizji. Ich członkowie dość często obawiają się inwigilacji i interwencji władzy.
Choć na pozór objawy zespołu prezentują się dość komicznie, choroba może stwarzać zagrożenie dla pacjenta, zwłaszcza gdy wierzy, że pewne działania pozwolą mu umknąć sprzed oka kamery czy wygrać nagrodę. Poza tym ataki na wplątanych w intrygę znajomych lub obcych wcale nie należą do rzadkości. Chory chce zmusić osoby z otoczenia, by przyznały, że to, co widać, jest inscenizacją, a nie prawdziwym światem. Wierząc w coś takiego, trudno sobie poradzić z codziennymi wyzwaniami, bo jak odróżnić coś wartego zachodu od wymyślonego dla zabawy niewidocznego demiurga?
Komentarze (6)
Gość Tomekx2, 27 listopada 2008, 11:27
American dream...
wuszczyn-kawaX, 27 listopada 2008, 16:37
Ksobne i przesladowcze w jednym zapewne.
Ja tam zaraz przegryzam kable od neta i wywalam TV przez okno (zerkne oczywiscie, zeby nikomu na glowe nie zrzucic tego pudla nieszczesc).
waldi888231200, 27 listopada 2008, 23:40
.... życie to jest reality show.
lililea, 28 listopada 2008, 16:15
Czasem kiedy w moim otoczeni dzieje się coś czego się kompletnie nie spodziewałam, zastanawiam się czy czasem nie śnię.
Może ludzie tak mają gdy rzeczywistość staje się dla nich nieprzewidywalna w związku z tym nierealna.
waldi888231200, 28 listopada 2008, 20:49
....każdy gra tutaj niby siebie na żywo....
Tomek, 29 listopada 2008, 20:21
W sumie to mnie nie dziwi taka sprawa. Sam nieraz miałem takie wrażenie gdy działo się czego właściwie nie mogłem się spodziewać, ale nie tylko...
Słyszałem że Matrixie były podobne opcje. Ludzie że niby dostawali maile, albo wiedzieli że "są wybrani". Doszło w tym czasie do kilku samobójstw (mogę latać jak Neo) i podobno nawet morderstw.